Reklama

Górak: – „Wszyscy leżymy w rynsztoku, ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy”

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

16 lipca 2022, 08:44 • 7 min czytania 3 komentarze

GKS Katowice jako beniaminek pewnie utrzymał się w 1. lidze, zajmując ostatecznie ósme miejsce. Choć apetyt rośnie w miarę jedzenia, to Gieksa, a szczególnie trener Rafał Górak podchodzi do nowego sezonu z pokorą. – Przyjęliśmy sobie trzyletni plan rozwoju, który zakładał awans do 1. ligi i ustabilizowanie w niej pozycji. Nie chcieliśmy zrobić niczego ad hoc, a zbudować trwały fundament. To się udało wykonać i zaczynamy czwarty sezon – mówi nam szkoleniowiec.

Górak: – „Wszyscy leżymy w rynsztoku, ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy”

Jak to jest zainaugurować czwarty rok pracy w takim miejscu, jak Katowice i takim klubie jak GKS?

Rafał Górak (trener GKS Katowice): Trochę czasu już minęło, a trzeba dodać, że wcześniej już pracowałem w GKS przez dwa lata. Można powiedzieć, że zaczynamy wspólnie siódmy sezon. Nachodzą pewnie jakieś refleksje, ale nic to nie zmienia. Czas przyjemnie płynie w miejscu bliskiemu memu sercu.

Można powiedzieć, że w dobrym miejscu czas szybciej płynie.

Dokładnie. Jestem ze Śląska i w katowickim klubie dobrze się czuję.

Reklama

W przeszłości nie było to codziennością, że trenerzy potrafili udanie zmagać się z presją klubu, ale także kibiców. Wystarczy wspomnieć o klasycznej śpiewce: „Ekstraklasa albo śmierć”, która powiozła wielu szkoleniowców. Jak pan sobie z tym radzi?

W GKS Katowice historia nie jest pisana jedynie złotymi zgłoskami. Faktem jest, że złota era za kadencji prezesa Mariana Dziurowicza, gdy w Gieksie występowali reprezentanci Polscy, wspaniali olimpijczycy, nam ciąży. Musimy jednak radzić sobie z piętnem tego rewelacyjnego zespołu. Dodatkowo jak się rozejrzymy po Śląsku, to wielu klubom w XXI wieku udało się coś w Ekstraklasie osiągnąć. Odra Wodzisław, Polonia Bytom, Ruch Chorzów, Górnik Zabrze, Piast Gliwice, a Gieksa jakoś się od tej elity oddaliła, a jak jest już blisko, to odbija się od ściany. Bardzo mozolnie i misternie pracujemy nad tym, by w każdym kolejnym sezonie być ciut lepszym. By podnosić swój poziom wraz ze wzrostem powstającego aktualnie stadionu. Nie chodzi tylko o zapeszanie, ale nie ma co mówić górnolotnie o Ekstraklasie. Tyle razy już się nie udawało, że należy z pokorą pracować o każdy lepszy sezon.

Pokora i stabilizacja to dwa słowa definiujące pana kadencję w Katowicach?

Chyba tak. Nie boję się o tym mówić. Rozpoczynając pracę z GKS, miałem inny plan, ale to już nic nie znaczy. Cieszyłem się na powrót do Katowic. Przyjęliśmy sobie trzyletni plan rozwoju, który zakładał awans do I ligi i ustabilizowanie w niej pozycji. Nie chcieliśmy zrobić niczego ad hoc, a zbudować trwały fundament. To się udało wykonać i zaczynamy czwarty sezon.

Mimo tego że rozpoczyna pan czwarty sezon z rzędu, a siódmy w ogóle, to wciąż widać ciągłą chęć rozwoju. Rozwija pan nie tylko drużynę, ale również siebie. Nie boi się dokonywać śmiałych roszad jak choćby zmiana taktyki po 10. kolejce poprzedniego sezonu. W pierwotnej wygraliście tylko jeden z tych dziesięciu meczów. Po zmianie ustawienia gry wszystko się odwróciło i finalnie GKS zakończył sezon na ósmej pozycji.

Reklama

Na pewno bardzo się rozwinąłem przez te ostatnie trzy sezon. To również dzięki wspólnej pracy całego klubu. Razem wyszliśmy obronną ręką z krętych zakrętów, nie wpadliśmy w poślizg ani nie roztrzaskaliśmy się na drzewie. Były momenty trudne. Taki nastąpił właśnie rok temu, gdy po 10. kolejkach mieliśmy tylko siedem punktów. Klub mógł wtedy podjąć różne decyzje, natomiast po rozmowach zdecydowaliśmy się na zmiany taktyczne, a nie osobowe. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że w ustawieniu drugoligowym prowadzę drużynę na rzeź. Stwierdziłem, że muszę to zmienić. Z drugiej strony przerażało mnie to, bo podchodzę do takich rzeczy w sposób detaliczny i mocno analityczny. W pełni nie byłem gotowy na taką zmianę, ale zaryzykowałem w czym bardzo wspierał mnie mój sztab, co również mnie rozwinęło. Za to zaufanie i wsparcie jestem wdzięczny Gieksie. Myślę jednak, że ten kredyt zaufania już w pewnym stopniu spłaciłem.

Z perspektywy powrotu na zaplecze Ekstraklasy po dwóch latach ten sezon można uznać jako bezpieczne, łagodne wejście czy jednak to widmo degradacji długo ciążyło na drużynie?

Dzięki temu, że mamy baraże sezon jest dynamiczny i zmienny. Walcząc o nie jesteś jednocześnie uwikłany w rywalizacje o znalezienie się nad kreską. Presja spadku jest o wiele większa niż gry w barażach. Z perspektywy całego sezonu to bardzo wyczerpujące. Każdy mecz jest o coś. Gieksa przez większą część sezonu patrzyła jednak na tę kreskę za sobą. Chcieliśmy się utrzymać i taki był też cel. Później, gdy zapewniliśmy sobie ligowy byt, bez presji zaczęliśmy punktować dość dobrze i zakończyliśmy sezon na bardzo dobrym ósmym miejscu, co także było na wyrost. Trzeba podejść do analizy na chłodno. Nie czujemy, że baraże nam się wymknęły, ale do końca o nie się staraliśmy. Dla mnie jednak jest najważniejsze, że przy tej presji walki o utrzymanie, cały czas się rozwijaliśmy indywidualnie, jak i zespołowo. Drużyna dorosła. To był rok nauki 1. ligi. I wydaje mi się, że zdaliśmy ten egzamin.

Teraz przed Gieksą nowe wyzwania. Personalnie najtrudniej będzie zastąpić Arkadiusz Woźniaka, który powrócił do ekstraklasowego Zagłębia Lubin?

Arek miał bardzo dobre statystyki. Oprócz tego to doświadczony i wszechstronny gracz. Był dla nas bardzo ważny. Natomiast sam jego powrót do Ekstraklasy trzeba docenić, bo zdarza się to bardzo rzadko. Nie wiem czy kiedykolwiek się zdarzyło, żeby ktoś wypadł z elity na cztery lata, wylądował nawet w 2. lidze i do Ekstraklasy powrócił. To głównie zasługa jego ciężkiej pracy, ale pewnie ja i mój sztab dołożyliśmy swoją cegiełkę do tego sukcesu. Z tego wystarczy być wyłącznie zadowolonym i cieszyć się z jego występów. Teraz okaże się czy jesteśmy w stanie popisać się takim kunsztem i sztuką w zastąpieniu Arka. Nikt na nikogo nie będzie patrzył. Karawana jedzie dalej.

Gdzie trener widzi jeszcze inne problemy bądź wyzwania do zaspokojenia w swoim zespole?

Analizując skład ligi, każdy kibic może zacierać ręce i obiecywać wiele po tych rozgrywkach. Jest mnóstwo klubów, a nawet bym powiedział firm, które celują w czołowe lokaty. Już w tamtym sezonie poziom był naprawdę wysoki, a teraz zapowiada się arcyciekawie. Nie mogę doczekać się startu. My musimy się ciężko przygotować na długi dość specyficzny sezon. Myślę, że w żadnym meczu nie będziemy na straconej pozycji. W zasadzie, to gdzie skończymy zależy wyłącznie od nas.

Gdyby miał pan podpowiedzieć skautom, kogo warto obserwować w Gieksie, to jakiego zawodnika wskazałby pan najpierw?

Życzę każdemu mojemu piłkarzowi, żeby rozwijał się tak, bym nikomu nic nie musiał podpowiadać. Samą grą będą przemawiać na boisku. Chciałbym, żeby po dwóch, trzech meczach każdy widział, kto i w jakim kierunku może się rozwinąć. Każdemu tego życzę, dlatego personalnie nikogo nie wskażę. A jak widać po Arku Woźniaku, w każdym wieku można się dostać do Ekstraklasy.

Zakładam, że celem minimum jest utrzymanie. A czy GKS Katowice zakłada sobie jakiś cel punktowy i cel maksimum?

Na pewno warto by było zapewnić sobie utrzymanie szybciej niż w poprzednim sezonie. To już da tak dużo, że wtedy będziemy myśleć, co dalej jesteśmy w stanie osiągnąć. Otwiera nam furtkę do wszystkiego. Byśmy punktowali na wysokim poziomie, musimy mieć jak najmniej zakrętów w przekroju całego sezonu. I tego sobie życzę.

Na początku rozmowy wspominał pan o stadionie, który powstaje w Katowicach. Będzie mógł pomieścić ok. 15 tys. widzów i prawdopodobnie zostanie oddany do użytku w 2024 roku. Czy do tego czasu Rafał Górak zdoła wprowadzić Gieksę do Ekstraklasy i cały czas będzie jej trenerem?

Hahaha! Zaskoczył mnie Pan. Odpowiem zatem cytatem, który niedawno powiedział mi mój przyjaciel. Pochodzi on z Oscara Wilde’a: „Wszyscy leżymy w rynsztoku, ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy”. To piękne słowa. Po prostu trzeba patrzeć w gwiazdy, a co będzie to nikt nie ma pojęcia.

ROZMAWIAŁ SZYMON PIÓREK

WIĘCEJ O 1. LIDZE:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Betclic 1 liga

Komentarze

3 komentarze

Loading...