Reklama

Nastolatka postraszyła Igę, ale to Polka zagra w ćwierćfinale French Open

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

30 maja 2022, 20:38 • 4 min czytania 17 komentarzy

Dzisiaj mamy ostatni dzień, w którym Iga Świątek jest jeszcze dwudziestolatką. Polka sprawiła sobie zatem przedwczesny prezent urodzinowy – pokonując Qinwen Zheng 6:7, 6:0, 6:2. Trzeba przyznać, że dopóki młoda Chinka nie opadła z sił, wcale nie była gorsza od naszej tenisistki. Tenis to jednak często maraton, a nie sprint – dlatego to Iga zagra w ćwierćfinale French Open.

Nastolatka postraszyła Igę, ale to Polka zagra w ćwierćfinale French Open

W teorii sytuacja Świątek przed czwartą rundą Roland Garros była niezwykle komfortowa. Bo w turnieju – poza nią – nie zostały już żadne zawodniczki z pierwszej dziesiątki rankingu. W praktyce wiemy jednak, jak wygląda w ostatnich latach kobiecy tenis i wiemy, że zestawieniem WTA nie ma co się specjalnie sugerować.

Stało się bowiem normą, że najważniejsze turnieje często mają sensacyjne triumfatorki. Polka przekonała się zresztą o tym na własnej skórze – bo przecież nikt oczekiwał po niej wygrania French Open w 2020 roku. Ostatnią rzeczą, jaką zatem powinna zrobić nasza tenisistka, było zlekceważenie niżej notowanych rywalek.

Dzisiaj na drodze Polki stanęła Qinwen Zheng. Zaledwie 19-letnia tenisistka, która znajduje się na 74. miejscu w rankingu WTA. W poprzednich rundach wyeliminowała z turnieju m.in. Simonę Halep, czyli jedną z faworytek. I choć oczywiście tamten mecz miał swoją osobną historię (atak paniki Rumunki), tak należało docenić pracę, jaką dotychczas wykonała Zheng.

Iga, nadchodzi nowe?

Urodzona w 2002 roku Chinka nie zamierzała się zatrzymywać. W meczu z Igą początkowo czuła się naprawdę komfortowo. Nie dostrzegaliśmy zestresowanej nastolatki, która mierzy się z jedynką światowego rankingu. Tylko dziewczynę, która wie, że nie znalazła się w czwartej rundzie przez przypadek. Byliśmy pod wrażeniem, jak skutecznie broniła przed atakami Polki, jak wydłużała wymiany, których niektóre tenisistki by po prostu nie wytrzymywały.

Reklama

Orlen baner

Co prawda polska zawodniczka i tak wyszła na prowadzenie 3:0 w gemach, ale Zheng zdołała jej odpowiedzieć. Zmniejszyła straty, imponując po drodze choćby kapitalnymi skrótami (do których Polka nie miała prawda zdążyć). A potem utrzymała nerwy przy trzech piłkach setowych Igi (stan 4:5). I w końcu doprowadziła do tie-breaka.

Ten zaczął się źle dla Świątek – nasza tenisistka przegrała dwie pierwsze wymiany. Po chwili jednak kolejno zaliczyła świetny return, skorzystała na tym, że piłka zatrzymała się na siatce przy uderzeniu Zheng, a także posłała asa. Sytuacja kompletnie zatem się odwróciła (3:2).

Z racji, że Chinka popełniła następnie dwa błędy – Polka prowadziła w tiebreaku już 5:2. Ale… przegrała pięć kolejnych piłek. Z jednej strony na własne życzenie (bo zepsuła parę uderzeń), z drugiej – Zheng naprawdę robiła swoje. Mogła już być niemal myślami przy drugim secie, a udało jej się zgarnąć pierwszego.

Zejdźmy na ziemię

Iga zrobiła wszystko, żeby jak najszybciej zapomnieć o niepowodzeniu. Pierwszego gema w drugim secie wygrała do zera, przełamując Zheng. Poradziła sobie też w kolejnym – choć Chinka miała dwa breakpointy. A następnie już kompletnie poszła za ciosem – dominując wymiany z Zheng. Było widać, że nasza reprezentantka naprawdę złapała luz.

Moglibyśmy powiedzieć, że Chinka zachowała się w tej sytuacji jak weteranka. Bo… poprosiła o przerwę medyczną. To jednak wątpliwe, żeby Zheng miała jakieś ukryte zamiary, chcąc wytrącić z równowagi rozpędzoną rywalkę – po prostu długi mecz dał się jej we znaki. Zresztą kiedy już wróciła na kort, wciąż nie wyglądała na tą samą zawodniczkę, co w pierwszym secie.

Reklama

Powiemy więcej: mieliśmy wrażenie, że kompletnie opadła z sił. Sporo wymian przegrywała po prostu bez walki. Wiadomo, że wiązało się to z solidną postawą Polki. Ale jednak – Zheng specjalnie się jej nie przeciwstawiała. Po sześciu szybkich gemach drugi set dobiegł końca.

Początkowo wydawało się, że trzecia partia nic w sytuacji na korcie nie zmieni, ale okazało się inaczej. Bo Zheng nieco poprawiła swój poziom gry – mimo że ten wciąż nie był tak wysoki, jak na początku pojedynku. Ostatecznie zdołała wygrać jeszcze dwa gemy. Ale to było na tyle. Mimo porażki w pierwszym secie, Iga Świątek poradziła sobie z młodą Chinką.

Wcale nie musi być aż tak łatwo

Przygotowanie fizyczne – to był klucz do zwycięstwa w tym meczu Igi Świątek. Pierwszy set był, owszem, wyniszczający dla obu tenisistek. Ale tylko jedna z nich przystąpiła do kolejnego jakby nigdy nic. A potem odrobiła straty i awansowała do ćwierćfinału French Open.

Qinwen Zheng pokazała jednak dzisiaj, że nasza tenisistka wcale nie jest tak nietykalna, jak nam się wydawało przed startem turnieju. Wciąż pozostaje murowaną faworytką do wygrania całego turnieju, ale musi mieć się na baczności. Miejmy nadzieję, że ostrzeżenie, które otrzymała dzisiaj od Chinki, sprawi, że w kolejnych meczach będzie tylko mocniejsza.

Pojutrze Iga Świątek zmierzy się z Jessicą Pegulą (11. WTA).

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
6
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Inne sporty

Komentarze

17 komentarzy

Loading...