Reklama

Jak z drużyny-mema zrobić maszynę, czyli Maciej Skorża trenerem sezonu?

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

19 maja 2022, 14:49 • 8 min czytania 83 komentarzy

Trwa dyskusja o tym, kto powinien zostać najlepszym trenerem sezonu w Ekstraklasie. Nie brakuje głosów o tym, że Maciej Skorża dostał samograja i z taką kadrą mistrzostwo zdobyłaby nawet żona Barry’ego Douglasa. Ale czy na pewno? Czas rozliczyć szkoleniowca Kolejorza z jego pracy.

Jak z drużyny-mema zrobić maszynę, czyli Maciej Skorża trenerem sezonu?

Jak trener mówi, że chce coś budować, to niech jedzie na działkę i tam sobie altanę zbuduje – mawiał klasyk. Często przy przyjściu nowego szkoleniowca ten opowiada o tym, jak to jego zespół ma grać piłką, jak to ma grać odważnie i grać nowocześnie. To bardzo wygodne podejście. Bo przecież „ładna gra” jest oceną subiektywną, której nie da się zmierzyć. A poza tym – jeśli nie wychodzi – to zawsze można rzucić jakimś bon motem, że na wszystko potrzeba czasu, nie od razu Rzym zbudowano, a poza tym zespół uczy się na błędach.

Dlatego docenialiśmy to, gdy Maciej Skorża przyszedł do Lecha, że tam nie było gadki o „ładnej grze”. Od razu rzucona, choć z lekkim puszczeniem oka, deklaracja o tym, że w kolejnym sezonie Kolejorz będzie się bił o mistrzostwo. W Lechu przecież przed Skorżą postawiono bardzo jasne zadanie – ma pozwolić poznaniakom włożyć coś do gabloty na stulecie klubu. Nie tam żadne wprowadzanie wychowanków czy odważne granie. Ma być mistrzostwo i tyle, a jak ktoś chce stawiać na młodych, to niech idzie do Centralnej Ligi Juniorów.

Skorża zrealizował cel. Zdobył mistrzostwo – i to z najlepszą średnią punktową od lat. Doszedł do finału Pucharu Polski, gdzie jednak przegrał z Rakowem. I stworzył zespół, z którego przestano się śmiać.

Reklama

Drużyna, która była memem

Warto pamiętać o tym, z jakiego miejsca zaczynał Skorża. Lech Poznań owszem, grał w europejskich pucharach, ale to było ponad 1,5 roku temu. I ostatecznie poza pieniędzmi do klubowego budżetu oraz doświadczeniem dla zawodników przyniosła też powody do szyderki z Lecha. Bo musiał odpuszczać mecz z Benficą, by skupić się na rozgrywkach Ekstraklasy.

Żuraw nie był w stanie dźwignąć już tamtego rozsypanego zespołu, a w Lechu głowili się – co dalej? Iść znów w eksperymenty? Czy postawić na sprawdzone rozwiązania? Ostatecznie postawił na to drugie i dał jeszcze Skorży czas na to, by zapoznał się z drużyną. A była to drużyna, która potrafiła dostać w trąbę od Stali Mielec u siebie po dwóch autach Petteriego Forsella. Drużyna, która skończyła sezon dopiero w drugiej połowie tabeli. I drużyna, której trzeba było nadać nie tylko tożsamości, charakteru, ale może przede wszystkim – powagi.

To była też drużyna, która zaczynała ten sezon bez głośnego dopingu kibiców. Kibice byli sfrustrowani sposobem budowania kadry, domagali się odejścia Tomasza Rząsy oraz trenera przygotowania fizycznego Andrzeja Kasprzaka. Chcieli transferów godnych walki o mistrzostwo, a nie uzupełnień i klejenia kadry na trytytkę i ślinę. Zatem Skorża musiał uwiarygodnić Lecha również w oczach własnych fanów.

Silny sztab, silna kadra

Nie ma co się czarować – tak, Lech miał najlepszy personalnie zespół, najszerszą kadrę, ale i bardzo mocny sztab szkoleniowy. Skorża korzystał z usług aż trzech asystentów. Rafał Janas to jego bardzo bliski współpracownik. Dariusz Dudka świetnie dogaduje się z zespołem i rozwija swój warsztat trenerski. Maciej Kędziorek to prawdopodobnie jeden z najlepszych asystentów w kraju, ma świetną wiedzę analityczną. Do tego dochodzą analitycy, nowy trener bramkarzy, nowy trener przygotowania fizycznego (łącznie było ich dwóch, bo jeszcze Karol Kikut)… Skorża nie musiał robić wszystkiego sam, ale to on wyznaczał kierunek.

Kadra też została wzmocniona i poszerzona. Natomiast kręgosłup tego zespołu tworzyli zawodnicy, których Skorża już znał. Bramkarze zostali, stoperów nie zmienił, wszyscy środkowi pomocnicy byli już latem, był też Kamiński i Skóraś na skrzydłach oraz Ishak. Tak po prawdzie Skorża do wyjściowej jedenastki wkleił trzech Portugalczyków – Pedro Rebocho, Joela Pereirę oraz Joao Amarala. No i próbował Adriela Ba Louę, ale ostatecznie mieszał na tej pozycji ze Skórasiem, czasem Ramirezem, wiosną z Kownackim.

Reklama

Szkoleniowiec Kolejorza nie ukrywał, że miał takie momenty, gdy z trudem przychodziło mu zarządzanie tym zespołem. Przecież bywały mecze, gdy wszyscy byli zdrowi i mógł nie skorzystać z takiej jedenastki: Bednarek – Kędziora, Satka, Skrzypczak, Douglas – Kwekweskiri, Tiba – Ba Loua, Ramirez, Velde – Sobiech. Wyobrażamy sobie, że taki zespół spokojnie walczy czołowe miejsce w lidze. A Skorża musiał ich trzymać na ławce, a jednocześnie trzymać w gotowości do gry. Bez rywalizacji z Ramirezem nie byłoby tak wysokiej formy Amarala. Bez nacisków ze strony Douglasa nie byłoby takiej dyspozycji Rebocho. Gdy wypadł z urazem Salamon, to bez problemów zastąpił go Satka.

Skorży udało się zarządzać tym zespołem. Bo to z jednej strony błogosławieństwo, z drugiej przekleństwo. Musisz dbać o to, by ci zostający na bocznicy nie strzelali fochami, nie burzyli jedności zespołu i by mimo wielu kolejek bez gry od pierwszej minuty byli gotowi na to, by wejść i wykorzystać swoje szanse.

Skorża zbudował liderów

Lech był silny siłą liderów. Gdy na początku wiosny kluczowi piłkarze zanotowali spadek formy (covid Kamińskiego, covid Amarala, problemy zdrowotne Ishaka), to od razu odbiło się na grze i wynikach. Ale Skorża tych liderów albo wzmocnił, albo zbudował.

Weźmy takiego Kamińskiego. Chłopak w poprzednim sezonie miał gola i dwie asysty. Nie dźwignął ciężaru bycia zastępcą Jóźwiaka, miał problemy ze zdrowiem, nałożyły się na to też sprawy prywatne. Stwierdzenie „stracił sezon” byłoby pewnie przesadą, ale na pewno nie zrobił kroku naprzód. W tym sezonie z kolei zadebiutował w kadrze, zapracował na transfer za 10 mln euro, a co najważniejsze – stał się gwiazdą Lecha. Strzelił dziewięć goli, dorzucił do tego sześć asyst i dwa kluczowe podania. Aż pięciokrotnie trafił do naszej jedenastki kozaków kolejki.

Amaral? Facet, który popadł w konflikt z Dariuszem Żurawiem, czmychnął na wypożyczenie do Portugalii i wyglądał tak po prostu kiepsko. Wrócił do Poznania, ale najpierw odbył długą rozmowę w cztery oczy ze Skorżą. Ten mu zaufał, uczynił go centralną postacią zespołu i Portugalczyk był chyba najlepszym piłkarzem Lecha w tym sezonie i jednym z dwóch najlepszym piłkarzy całej ligi (ustępował tylko Iviemu Lopezowi). – Trener Skorża dał mi pewność siebie, komfort, zaufanie, rozmawia ze mną, stara się mnie nauczyć pewnych ruchów – mówił w rozmowie z nami: – Gdy przychodziłem do Lecha, grałem jako skrzydłowy, teraz jako „dziesiątka”. Jestem bliżej bramki, wolę grać na tej pozycji, to dla mnie optymalna pozycja. Mogę grać na skrzydle, nie mam z tym problemu, ale myślę, że mam większy wpływ na grę, gdy jestem ustawiony w środku pola.

Mikael Ishak zaliczył swój najlepszy sezon w karierze – 17 goli i 6 asyst w 29 meczach. Wcześniej najlepszy dorobek zebrał w sezonie 2017/17 w barwach Norymbergi w 2. Bundeslidze – 13 goli i 8 asyst. Bartosz Salamon? Po przyjściu wyglądał po prostu rzetelnie, nie miał jakiejś niewiarygodnie dobrej rundy. A w tym sezonie był prawdopodobnie najlepszym stoperem ligi. Milić i Karlstroem – podobny przypadek. Do tego dorzućmy progres Michała Skórasia. Szybkie wkomponowanie produktywnego w liczby wiosną Dawida Kownackiego.

Wracając do tezy o szerokiej kadrze. Tak, Lech miał szeroką i mocną kadrę. Ale Skorża wzmacniał poszczególne ogniwa łańcucha tak, że łańcuch był piekielnie trudny do przerwania.

Naj, naj, najlepsi

Ktoś może powiedzieć – Lech męczył się z Rakowem i Pogonią, przegrał finał Pucharu Polski, co to jest za mocny zespół?

Ale wystarczy spojrzeć na to, jak szalone tempo było narzucone w wyścigu o tytuł mistrzowski, by zrozumieć, że Lech musiał naprawdę wejść na wyżyny, by tego majstra przyklepać. Spoglądamy na liczby WyScouta. Kolejorz:

  • miał najwyższe xG (gole oczekiwane),
  • najniższe xGA (gole oczekiwane rywali w meczach z Lechem),
  • był najczęściej przy piłce,
  • oddał najwięcej strzałów,
  • najczęściej trafiał w obramowanie bramki,
  • oddał zdecydowanie najwięcej strzałów z gry (o ponad 100 więcej od drugiego Rakowa),
  • miał najwięcej kontaktów z piłką w polu karnym rywala,
  • pozwolił na oddanie najmniejszej liczby strzałów na własną bramkę,
  • wykonał najwięcej podań ogólnie,
  • miał najwięcej podań prostopadłych (i najlepszą skuteczność tychże),
  • podobnie z podaniami kluczowymi,
  • i podaniami w ofensywną tercję boiska,
  • ponadto grał najszybciej, bo miał najwyższe tempo podań na minutę posiadania piłki.

Skorża szybko wyklarował domyślne ustawienie Lecha (1-4-2-3-1), ale sposób gry ewoluował na przestrzeni sezonu. Mieliśmy etap gry na dwóch odwróconych skrzydłowych (Kaminski-Ba Loua), przez cały sezon trwała intensywna wymiana pozycyjna w ofensywnych kwartecie, Kolejorz poprawił fazę przejściową z obrony do ataku, pod koniec sezonu Pereira bardzo często grał jako drugi rozgrywający, gdy Murawski schodził na asekurację na pół-prawego stopera. Do tego dorzućmy model akcji, w której pomocnicy wiązali środek pola rywala, a Salamon regularnie próbował crossowych przerzutów na wymuszającego ruchem podanie Kamińskiego czy ciekawe rozegrania stałych fragmentów gry.

Lecha po prostu bardzo trudno było ugryźć. Właściwie pozostawał tylko jeden sposób na złamanie Lecha – perfekcyjnie opanowany średni pressing i błyskawiczne przejścia z obrony do ataku. Dlatego tak ciężko Kolejorzowi grało się z drużyną, która robi to najlepiej w Polsce. Chodzi rzecz jasna o Raków.

Maciej Skorża najlepszym trenerem sezonu?

Większość z aspektów, o których wspomnieliśmy wyżej, to zasługa Macieja Skorży. Czy jesteśmy święcie przekonani, że każdy trener poradziłby sobie z prowadzeniem Lecha i że szkoleniowiec Kolejorza dostał samograj, któremu wystarczyło nie przeszkadzać? Nie.

Oczywiście w plebiscytach bierze się pod uwagę trenerów, którzy zrealizowali stawiane przed nimi cele. Stąd naturalnymi kandydaturami są Marek Papszun, Kosta Runjaic, Dawid Szulczek czy Tomasz Kaczmarek. Teraz pozostaje już tylko wybrać kryteria, którymi będziemy się posługiwać przy ocenie wpływu trenera na zespół. Czy trudniej było wznieść Lecha na poziom mistrzowski, czy jednak Raków na poziom wicemistrzowski? Trudniej było osiągnąć z Wartą spokojne utrzymanie czy z Lechem sięgnąć po tytuł? Większym wyzwaniem było zarządzanie napuchniętą kadrą Kolejorza czy stosunkowo skromnym zespołem Lechii?

Ocenę pozostawiamy wam. Natomiast jednego jesteśmy pewni – teza o tym, że Skorża zrealizował cel minimum i po prostu nic nie zepsuł w kapitalnie funkcjonującym organizmie się nie broni. Skorża doprowadził do mistrzostwa zespół, który dopiero co był memem. No i Skorża znów udowodnił, że ta jego słynna obsesja zwyciężania nie jest tylko zgrabną historyjką, którą powielają dziennikarze.

WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:

fot. Newspix/FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Igrzyska

Ładne czy nie? I dlaczego akurat Adidas? Zamieszanie wokół strojów olimpijczyków

Kacper Marciniak
0
Ładne czy nie? I dlaczego akurat Adidas? Zamieszanie wokół strojów olimpijczyków

Komentarze

83 komentarzy

Loading...