Reklama

Widzew Łódź i sztuka przegrania wygranego meczu

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

26 kwietnia 2022, 23:11 • 4 min czytania 49 komentarzy

Widzew Łódź był jak bulterier i Tommy Lee Jones w “Ściganym”. W meczu z Koroną Kielce pokazał tyle ambicji, że można byłoby ją podzielić po równo na wszystkie drużyny Ekstraklasy, które kpią z samych siebie w walce o utrzymanie. Gdzie jest haczyk? Właśnie to zaangażowanie pogrążyło łodzian.

Widzew Łódź i sztuka przegrania wygranego meczu

Czy z Widzewa zeszło powietrze? Nie. Byli przemotywowani i skończyło się to kierem w 10. minucie? Też nie. To jak w zasadzie zaangażowanie przekuło się w porażkę łodzian? Nie uwierzycie, ale i tak wam powiemy.

Marek Hanousek próbował uratować swój zespół przed rzutem rożnym dla rywala, ale wybijając piłkę, zrobił to tak, że posłał świecę we własne pole karne, co skończyło się golem Jewgienija Szykawki. Na dodatek uderzenie napastnika Korony z pozycji leżącej obserwował Patryk Lipski, który wyrżnął się na murawie.

Gol-komedia, Monty Python, kompilacje “funny football 2022” mogą się od niego zaczynać. Ale to się naprawdę wydarzyło i — co gorsze dla Widzewa, konsekwencje tego czereśniactwa mogą być bardzo poważne.

Reklama

Dominacja Widzewa w pierwszej połowie

Widzew Łódź prowadzi 1:0 i dowozi ten wynik do końca. Nadal ma sześć punktów straty do Miedzi Legnica, Korona Kielce z 10 “oczkami” wypisuje się z walki o bezpośredni awans. Tak wyglądałoby to, gdyby wszystko ułożyło się po myśli gospodarzy. Zamiast tego mamy jednak scenariusz jak z memów “to mogliśmy być my”. Widzew do Miedzi traci punktów dziewięć i za moment może stracić szansę na przegonienie je w tabeli. Mało tego: zaraz może być za Arką Gdynia, a Korona traci do łodzian cztery “oczka” i ma lepszy bilans spotkań bezpośrednich. To wszystko może się złożyć na bardzo, bardzo nieszczęśliwe zakończenie tego sezonu.

A Widzew, patrząc na to spotkanie pod kątem stylu, kultury gry, pomysłu, najzwyczajniej w świecie na taki wynik nie zasłużył.

Jak wyglądał mecz w Łodzi? Widzew jechał z Koroną do spodu. Od pierwszej minuty golem dla łodzian śmierdziało bardziej niż rybą w całym biurze, gdy ktoś odgrzewa ją w mikrofali. Tu ktoś minął się z piłką zagraną na piąty metr, tam Kristoffer Hansen po odbiorze strzelił tuż obok bramki, zaraz oglądaliśmy bombę z dystansu. W pierwszej połowie jedynym piłkarzem kielczan zainteresowanym piłką i potrafiącym zrobić z niej użytek był Dalibor Takac, który odpowiadał za wszystkie groźniejsze sytuacje (groźniejsze, nie groźne).

Tyle że Widzewowi ta przewaga na nic się zdała, bo Konrad Forenc ani razu nie wyciągał piłki z siatki. Nawet wtedy, gdy Dominik Kun dostał patelnię na głowę na jakiś siódmy metr.

Porażka na własne życzenie

Po przerwie jazda bez trzymanki gospodarzy trwała i bardzo szybko przekuła się ona na konkret. Hansen tym razem z ostrego kąta trafił, choć bramka była raczej efektem dociśnięcia rywala niż zespołowej akcji. Norweg dobijał bowiem odbity strzał Martina Kreuzrieglera. Widzew chwilę później mógł jeszcze podwyższyć wynik, ale zamiast tego nagotował sobie bigosu. To zresztą nic dziwnego: tylko raz na pięć przypadków w tym sezonie zespół Janusza Niedźwiedzia wygrał mecz, w którym tracił prowadzenie. Tymczasem Korona zaprezentowała Ojrzyński finest’s: stałe fragmenty gry. Kielczanie w 2022 roku cztery razy trafiali do siatki z rzutów karnych, wykorzystali też rzut wolny, a dziś – rzut rożny. Dobry wyblok, wejście Kyryło Petrowa i precyzyjny strzał po centrze Jacka Podgórskiego.

Zrobiło się 1:1 i Widzew zaczął gubić pewność siebie. Wciąż naciskał, prowadził grę, ale Korona dobrze zamknęła dostęp do swojego pola karnego. W pewnym momencie klucz do tego sejfu znalazł Fabio Nunes, który kapitalnie ograł rywala na skrzydle i wyłożył piłkę po ziemi, ale nikt z tej dogodnej okazji nie skorzystał. Goście kontrowali, kontry zatrzymywali defensorzy Widzewa, aż w końcu stało się to, co opisaliśmy na wstępie. Łódzki klub może sobie pluć w brodę, a nawet powinien sobie pluć w brodę, bo sam do tej tragedii doprowadził. Słowa Konrada Forenca z pomeczowej wypowiedzi, które chwaliły styl gry Korony, były — delikatnie mówiąc — nie na miejscu. Korona wygrała ten mecz poniekąd psim swędem.

Reklama

Z drugiej strony: czy w ogóle można się z tego nabijać? Nie za bardzo. Korona gra jak gra, ale wiosną ma tylką jedną porażkę na koncie. Widzew właśnie dopisał do swojego dorobku trzecią. W takiej sytuacji kielczan najmniej interesuje styl, bo najważniejsze — tabela — się zgadza.

WIĘCEJ O 1. LIDZE:

Widzew Łódź – Korona Kielce 1:2 (0:1)

Hansen 48′ – Petrow 54′, Szykawka 78′

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Rakowa pytają na sesji prezydenta o stadion. “Nie możemy wydać ani złotówki”

Arek Dobruchowski
8
Kibice Rakowa pytają na sesji prezydenta o stadion. “Nie możemy wydać ani złotówki”

Betclic 1 liga

Ekstraklasa

Kibice Rakowa pytają na sesji prezydenta o stadion. “Nie możemy wydać ani złotówki”

Arek Dobruchowski
8
Kibice Rakowa pytają na sesji prezydenta o stadion. “Nie możemy wydać ani złotówki”

Komentarze

49 komentarzy

Loading...