Kiedyś żyliśmy w czasach Cristiano Ronaldo i Leo Messiego. Teraz – choć ci dwaj dżentelmeni dalej grają i dalej są wielcy – żyjemy w czasach Karima Benzemy i Roberta Lewandowskiego. To spośród tych wybitnych graczy możemy aktualnie wybierać najlepszego piłkarza na planecie. Podczas gdy Polak obrywał na stadionie Villarrealu, Karim Benzema zaliczył jeden z najlepszych meczów w karierze.
Francuz był wielki. Wybitny. Genialny. Nie chcemy przesadzić z pompowaniem tego występu, więc postawmy sprawę tak – jeśli ktoś sporządzi kiedyś ranking „top 100 indywidualnych występów w Lidze Mistrzów”, ten mecz w wykonaniu napastnika Realu Madryt z pewnością się tam znajdzie. Francuz swoimi trzema golami poprowadził drużynę do wygranej na Stamford Bridge, która mocno przybliża „Królewskich” do obecności w półfinale tych elitarnych rozgrywek.
PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ
No dobra, porozpływajmy się nad akcjami w wykonaniu Karima Benzemy. Gol na 1:0? Real klepie sobie piłeczkę próbując zyskać przestrzeń. To dziubnięcie piłki Benzemy w stronę Viniciusa, zewnętrzną częścią stopy, rozkręca ten atak. Brazylijczyk pędzi po skrzydle. Równolegle Francuz wbiega w pole karne z środka pola – odkleił się od wszystkich obrońców i biegł tak dynamicznie, że nikt nie zdążył go przykryć. Vinicius w idealnym momencie odegrał do Benzemy, a ten główką pokonał Mendy’ego. Główką – ale jaką! Przecież to było mega trudne uderzenie. Będąc w pełnym biegu, trzeba było idealnie wyczuć timing, idealnie przewidzieć zamiary kolegi, wreszcie – idealnie dołożyć głowę. I to wszystko zrobił Benzema.
Druga bramka? Real zdobył ją siłą rozpędu, jakby czując, że Chelsea jest chwilowo na deskach. Gdy „Królewscy” budowali atak pozycyjny, nic nie zwiastowało, że coś konkretnego może się z tego urodzić. Szybkie oddanie piłki do środka. Tam jest Modrić. Posyła wrzutkę-rogala. Większość napastników uznałaby, że nic się nie da z niej zrobić (było to naprawdę wymagające podanie). Co robi Benzema? Wykonuje kilka kroków, estymując miejsce, które będzie najlepsze do uderzenia głową. Przed samym strzałem jeszcze się odchyla, by w ogóle trafić w futbolówkę. Wychodzi mu perfekcyjny strzał, przy którym Mendy znów nie ma nic do powiedzenia.
Już wtedy było wiadomo, że to wybitny mecz Benzemy. A przecież, zanim Real wyszedł na prowadzenie, to on podaniem piętą napędził kontrę, w której madrytczycy szli w trzech na trzech piłkarzy Chelsea. Zakończyła się ona strzałem w poprzeczkę Viniciusa. To Benzema wreszcie stanął jeszcze przed końcem pierwszej połowy przed szansą na trzecią bramkę. „Królewscy” znów wyszli z konterką, Vinicius podał ze skrzydła do francuskiego napastnika, we wszystko wmieszał się jednak Christensen, blokując podanie wślizgiem. Duńczyk zrobił to jednak pokracznie, na tyle pokracznie, że piłka wylądowała pod nogami Benzemy. Ten musiał podjąć błyskawicznie nową decyzję i zdecydował się uderzenie lewą nogą, które przeszło obok bramki. To musiał być gol.
Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. Benzema przyklepał hat-tricka chwilę po zmianie stron. Sytuacja kompletnie niepozorna i ogromny błąd Mendy’ego. Real wybił piłkę z własnego pola karnego. Nikt specjalnie nie atakował bramkarza Chelsea. Ten uznał, że poda do Rudigera. Problem w tym, że podał nieczysto (to było naprawdę proste podanie!), przez co niemiecki stoper stracił futbolówkę na rzecz naciskającego Benzemy, który widząc zagubienie defensywy włączył tryb turbo, a potem zapakował piłkę do pustaka. Wielki pech? Może i tak. Ale chyba nikt na świecie nie ma takiej zdolności do prowokowania podobnych prezentów jak Benzema. Gość strzelił już masę takich bramek. Nie ma przypadku w tym, że znów dostał taką niespodziankę – wiedział, kiedy podejść, wiedział, kiedy odważnie zaatakować.
To wszystko składa się na wybitny występ Francuza, który totalnie przyćmił całą Chelsea. Ta dała radę zdobyć kontaktowego gola jeszcze przed przerwą – z wrzutki za linię obrony skorzystał głową Havertz, dając kolejny sygnał, że w obliczu gorszej formy Lukaku może wcielać się w rolę typowej dziewiątki. A propos Lukaku, który pojawił się po przerwie – Belg zmarnował kapitalną okazję, po której MUSI być gol. Wrzutka z lewego skrzydła natrafiła na nogę jednego z piłkarzy Realu w taki sposób, że spadła na szósty metr, idealnie na głowę Lukaku. Napastnik powinien zapytać bezradnego bramkarza, w który róg uderzyć. Co zrobił? Nie trafił w bramkę. No naprawdę – pokusimy się o tezę, że nawet Gutkovskis by to strzelił.
Chelsea zaczęła mecz bardzo intensywnie. Wychodziła wysokim pressingiem. Generalnie – od pierwszych minut można było wyczuć, że to spotkanie ma swoją temperaturę. Ale dwa szybkie gole Benzemy kompletnie popsuły plan Thomasa Tuchela. A później londyńczycy zrobili po prostu zbyt mało, by myśleć o powrocie do tego spotkania. No bo co? Jeszcze przy 0:0 błąd przy przyjęciu popełnił Militao, który ratował się faulem na skraju pola karnego. Rzut wolny Jamesa – mocny, na długi słupek – obronił Courtois.
Była główka Thiago Silvy po rogu (musiał się schylać po piłkę, przeniósł ją nad bramką). Havertz strzelał sprzed pola karnego lewą nogą (nad bramką). Rewelacyjne uderzenie posłał Azpilicueta, lecz jeszcze lepszą interwencją wykazał się Courtois (swoją drogą – drugi najlepszy piłkarz meczu?). Do tego sytuacyjne uderzenie Mounta (nad bramką), strzał z dystansu Jamesa (broni bramkarz) i wolej Ziyecha z doliczonego czasu gry (także nad bramką). Nie można powiedzieć, że Chelsea nie zrobiła nic, by się odgryźć. Ale koniec końców było to za mało na tak dysponowany Real. I tak znakomitego Benzemę.
Chelsea Londyn – Real Madryt 1:3 (1:2)
K. Havertz 40′ – K. Benzema 21′, 24′ i 46′
CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:
- 18 scen z kariery Sergio Aguero
- Serbska maszyna do strzelania goli. Dusan Vlahović nie przestaje zadziwiać
- Real Sociedad 2002/03 – nieudany zamach na „Galaktycznych”
- Efektowny wzlot i bolesny upadek chińskiego futbolu
- „Kino sportowe nigdy nie mówi tylko o sporcie. Musi być coś jeszcze”
- Cud na Riazor. Jak Deportivo rzuciło Milan na kolana
Fot. Newspix.pl