Minione 12 miesięcy było dla Czesława Michniewicza rollercoasterem. Wygrał mistrzostwo Polski, przegrał Puchar i Superpuchar kraju. Awansował do europejskich pucharów, jednak był też współwinnym ogromnego kryzysu, który uczynił z Legii Warszawa ligowego słabeusza. Puenty tego szalonego okresu mogły być dwie. Padło na tę lepszą, jaką jest awans na mistrzostwa świata.
16 – tyle meczów w ciągu ostatnich 12 miesięcy wygrał Czesław Michniewicz w roli trenera. Nie jest to wynik dramatyczny, jednak jeśli w kolejnej serii gier Ekstraklasy Lech Poznań, Raków Częstochowa i Pogoń Szczecin wygrają swoje mecze, uczynią to samo, tyle że w jeden sezon. Wojciech Łobodziński, opiekun rewelacji pierwszej ligi z Legnicy, także przebił ten wyczyn w obecnych rozgrywkach. W drugiej lidze więcej wygranych na koncie ma Stal Rzeszów, tyle samo Chojniczanka. Oczywiście waga spotkań w każdym przypadku jest inna, jednak chcemy jedynie wskazać, że bez problemu znajdziemy trenerów, którzy mają bardziej imponujące CV obejmujące okres ostatnich 12 miesięcy.
Pełen bilans trenera Czesława Michniewicza za okres 29 marca 2021 – 29 marca 2022 to:
- 16 wygranych
- 8 remisów
- 9 porażek
Jego zespoły strzeliły 40 bramek, straciły z kolei 32 gole. Wygląda to solidnie, średnio, stabilnie. Bez rewelacji i bez tragedii. Warto jednak zauważyć, że większość sukcesów przychodziła w kluczowych momentach. Wtedy gdy szkoleniowiec mógł podążyć dwiema drogami: albo karty historii, albo jej śmietnik. Albo robimy coś wielkiego, albo pozostajemy przeciętni. Zaczęło się od wygranej z Pogonią Szczecin, która na dobrą sprawę zabiła wyścig o mistrzostwo Polski. Legia rozbiła rywala w 30 minut, bo po pół godziny gry prowadziła już 4:0. Potem maszyna z Warszawy lekko się zacięła, do końca sezonu Ekstraklasy nie imponowała. Wróciła jednak z pompą na mecze eliminacji europejskich pucharów.
CZESŁAW MICHNIEWICZ W HEJT PARKU PO WYBORZE NA SELEKCJONERA
16 – meczów w 12 miesięcy wygrał Czesław Michniewicz. 10 z nich to wygranej “z wyższej półki”
Mistrz Norwegii, mistrz Estonii, mistrz Chorwacji i mistrz Czech. Losowanie nie oszczędzało legionistów, w zasadzie tylko drugi z rywali był od Legii Warszawa wyraźnie słabszy. Norwegowie w klubowym rankingu UEFA stali niżej, jednak mieli za sobą doświadczenie sprzed roku, gdy mocno postawili się Milanowi. Trzeba było podchodzić do nich z respektem. Z kolei Dinamo Zagrzeb i Slavia Praga to — patrząc z naszej perspektywy — potęgi. Chorwaci są na 31. miejscu zestawienia UEFA, Czesi na 33. Legia Warszawa zajmuje w nim zaś dopiero 103. miejsce. Tymczasem zespół Czesława Michniewcza:
- dwukrotnie ograł Norwegów
- dwa razy wygrał z Estończykami
- pokonał Czechów w meczu o awans do Ligi Europy
Tymi zwycięstwami obecny selekcjoner reprezentacji Polski może się chwalić, bo ma czym. Legia po latach wróciła do gry w Europie i to nie dlatego, że UEFA stworzyła nowe rozgrywki. W nich wylądowali ci, którzy oglądali plecy mistrzów Polski. Zresztą: to, jak sobie tam poradzili, też potwierdza, że ekipa Michniewicza nie miała łatwego zadania.
- Bodo/Glimt – w ćwierćfinale zagra z Romą, którą w grupie pokonali 6:1
- Flora Tallinn – skazywany na pożarcie beniaminek walczył o awans do ostatniej kolejki
- Slavia Praga – kolejny ćwierćfinalista Ligi Konferencji
CZESŁAW MICHNIEWICZ – WSZYSTKO O NOWYM SELEKCJONERZE REPREZENTACJI POLSKI
Idźmy dalej. W czasie, gdy w lidze Legia Warszawa zostawiła w pokonanym polu Wisłę Płock, Wartę Poznań i Górnik Łęczna, na europejskich podwórku dalej szło jej lepiej niż dobrze. Wygrana w Moskwie ze Spartakiem i pokonanie u siebie Leicesteru City, klubu z jednej z pięciu topowych lig w Europie, to wydarzenia, które trzeba rozpatrywać w kategorii dużych sukcesów. W dalszym szeregu stoi wygrana z Wigrami Suwałki w Pucharze Polski, choć bogiem a prawdą trzeba oddać, że oznaczała ona awans do kolejnej rundy tych rozgrywek, więc na swój sposób była prestiżowa. Przynajmniej wtedy, gdy 16 zwycięstw Czesława Michniewicza podzielimy na kilka grup:
- zwycięstwa dające awans w europejskich i krajowych pucharach – 6
- niespodzianki w Europie – 2
- zwycięstwa kluczowe dla losów większego sukcesu (tytuł/awans na mundial) – 2
- wyjazdowe zwycięstwa w Ekstraklasie – 3
10 z 16 wygranych z ostatnich 12 miesięcy to mecze o podwyższonym statusie i wyższej stawce. Dlatego mimo wszystko ten okres trzeba uznać za całkiem udany.
12 SCEN Z CZASÓW CZESŁAWA MICHNIEWICZA W LEGII WARSZAWA
9 – występ na mistrzostwach świata reprezentacji Polski. To TOP 10 w Europie
Walia, Izrael, Norwegia, Turcja, Węgry, Irlandia Północna. Tylko sześć drużyn w Europie może pochwalić się dłuższą passą opuszczonych mundiali niż reprezentacja Polski, która nie pojechała na żadne mistrzostwa między 1938 a 1974 rokiem. Później zaliczyliśmy jeszcze passę trzech turniejów bez naszego udziału, opuściliśmy także dwie imprezy w XXI wieku. Tymczasem mimo to biało-czerwoni są w czołówce europejskich reprezentacji jeśli chodzi o występy na mistrzostwach świata. Awans na turniej w Katarze oznacza nasz dziewiąty wyjazd na mundial. Tym samym wyrównaliśmy wyniki reprezentacji Czech, Węgier oraz Chile. Każda z tych ekip grudzień spędzi przed telewizorem.
Szansę wskoczenia na nasz pułap mają jeszcze Szkoci, których czeka baraż z Ukrainą. A pozostałe ekipy ze Starego Kontynentu? Najczęściej na mistrzostwa jeździli oczywiście Niemcy, choć w przypadku ich oraz Serbów mówimy o łącznym bilansie liczonym z występami RFN i Jugosławii. Podobnie jest zresztą z Rosją i ZSRR oraz Czechami i Czechosłowacją. Biorąc pod uwagę, że Rosja po rozpadzie Związku Radzieckiego pojechała na cztery z ośmiu mundiali — czyli dokładnie tak, jak my — nasz bilans wygląda całkiem obiecująco.
- 20 – Niemcy
- 18 – Włochy
- 16 – Anglia, Francja, Hiszpania
- 14 – Belgia
- 13 – Serbia
- 12 – Szwajcaria
- 11 – Holandia, Rosja
- 9 – POLSKA, Czechy, Węgry
Na świecie rzecz jasna trochę nam do elity brakuje. W Ameryce Południowej więcej występów na koncie mają Brazylijczycy, Argentyńczycy i Urugwajczycy. Odskoczyliśmy za to o jeden mundial od Paragwaju. Za Oceanem, ale dalej na północ, lepsi są piłkarze z USA czy Meksyku. Spośród Azjatów wyprzeda nas z kolei Korea Południowa. Wciąż jednak mamy więcej występów na mistrzostwach świata niż takie kraje jak Portugalia (8), Japonia (7) czy wszyscy przedstawiciele Afryki (najlepszy na Czarnym Lądzie jest Kamerun, który przyklepał ósmy awans).
DLA NAS JUŻ JESTEŚCIE MISTRZAMI ŚWIATA
0 – bramek na mistrzostwach świata strzelił Zlatan Ibrahimović
Nie tak miał wyglądać powrót Zlatana Ibrahimovicia do reprezentacji Szwecji. Ibra wymarzył sobie udane EURO 2020 i wyjazd do Kataru, które zwieńczyłyby jego karierę. Tymczasem na mistrzostwa Europy nie pojechał z powodu kontuzji, a mundial opuści, bo Szwedzi się na niego nie zakwalifikowali. Tym samym bilans Zlatana w kadrze na mistrzostwach świata to:
- 2 minuty z Argentyną
- 44 minuty i odpadnięcie z Senegalem w 1/8 finału
- 90 minut z Trynidadem i Tobago
- 45 minut z Paragwajem
- 72 minuty i odpadnięcie z Niemcami w 1/8 finału
Tak, nie jest przypadkiem, że nie wspominamy tu o golach czy asystach. Szwed zaliczył bowiem pusty przebieg i nie wypracował ani jednego gola dla swojej drużyny na mistrzostwach świata. Najlepszy występ jego drużyny narodowej na mundialu w czasach, w których grał w piłkę, to rok 2018, gdy Ibrahimović siedział w domu, bo zakończył karierę w kadrze.
Nie ma co się oszukiwać: Zlatan to piłkarz wybitny. Ale jego osiągnięcia na najważniejszych imprezach — czy to międzynarodowych, czy klubowych — wyglądają wyjątkowo mizernie. Na mistrzostwach świata jedynym ważnym meczem, w którym wziął udział, było spotkanie z Niemcami. EURO to sześć bramek, ale też trzy pożegnania z turniejem w fazie grupowej. Liga Mistrzów? Tylko raz w karierze zameldował się w półfinale tych rozgrywek. W ćwierćfinałach grał 15 razy i ustrzelił w nich cztery gole.
Zejście z reprezentacyjnej sceny, które zafundowali mu Polacy, musiało być wyjątkowo bolesne. Jego kwadrans przeciwko biało-czerwonym to trzy kontakty z piłką i jedno celne podanie. Do tego faul i spalony. W 2013 i 2015 roku Ibrahimović strzelił pięć z sześciu bramek zdobytych przez Szwedów w meczach barażowych, teraz był tylko cieniem samego siebie, rozpaczliwym gestem Janne Anderssona. Nie ma szczęścia Ibra do pożegnań z reprezentacją kraju. Gdy robił to w 2016 roku, odchodził po EURO, na którym Szwedzi nie strzelili żadnego gola (jedyne trafienie na turnieju to gol samobójczy Irlandczyków) i zajęli ostatnie miejsce w grupie.
Oczywiście Zlatan może jeszcze w kadrze zostać, nikt mu tego nie zabrania. Sam zainteresowany przyznał, że nie zamierza kończyć kariery. Tyle że następna impreza, na którą mógłby pojechać, będzie miała miejsce za dwa lata. Ibrahimović będzie miał wtedy 43 wiosny na karku, a jego podatność na kontuzje w ostatnich czasach każe sugerować, że na zgrupowania mógłby przyjeżdżać już chyba tylko w roli mentora.
WIĘCEJ O BARAŻACH DO MISTRZOSTW ŚWIATA:
- Być jak Kamil Glik
- Smak życia selekcjonera
- Chwała weteranom
- Bereś dał radę
- Szczęsny i Krychowiak dziś byli bohaterami, Glik to szef. Noty Polaków za Szwecję
- Michniewicz: Przypomniałem sobie, ile mnie to kosztowało
- Losowanie MŚ. Polska w trzecim koszyku. Kto w grupie śmierci i marzeń w Katarze?
SZYMON JANCZYK