Ach, wystawianie not po takim meczu to przyjemność! Nikt nie zszedł poniżej noty wyjściowej, daliśmy pięć „8” i trzy „7”. Oczywiście trochę szczęścia mieliśmy, zwłaszcza do przerwy, ale dziś bardzo mu pomogliśmy i wygraliśmy zasłużenie. Oto nasze oceny polskich zawodników za spotkanie ze Szwecją. Wyjściowa 5, skala 1-10.
Noty Polaków za mecz ze Szwecją
Wojciech Szczęsny (8)
Dopiero co pytaliśmy o jego wielki mecz w reprezentacji w kluczowym momencie i właśnie taki dostaliśmy. Dziś Szczęsny zrobił różnicę na plus. Gdyby w pierwszej połowie nie obronił strzału Forsberga po stracie Bielika, istniałoby spore ryzyko, że teraz bylibyśmy w zupełnie innych nastrojach. A pamiętajmy, że bramkarz Juventusu po przerwie znów wygrał pojedynek z Forsbergiem, zatrzymując jego uderzenie, gdy zamykał akcję z lewej strony. Do tego Szczęsny był po prostu bardzo pewny w swoich poczynaniach od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego, wprowadzał spokój w naszej defensywie. Brawo, doczekaliśmy się!
Matty Cash (6)
Podobała się jego aktywność. Najwięcej w naszym zespole posiadał piłkę (64), co po części może tłumaczyć aż 24 straty. Niektóre liczby jednak niepokoją. Wygrał tylko jeden z ośmiu pojedynków, miał zaledwie 53-procentową dokładność podań (16/30). Zaczął z niesamowitym animuszem, był pod grą, ale też chyba jeszcze przeżywał stawkę spotkania, bo z piłką przy nodze zaskakująco często był niedokładny. Co prawda udanie dośrodkował do Roberta Lewandowskiego w 10. minucie, lecz później zmarnował bardzo dobrą sytuację po akcji Szymańskiego (próba uderzenia lewą nogą oczywiście jest okolicznością łagodzącą), a gdy przytomnie do akcji wprowadził go Góralski, mimo komfortu przy dograniu nie udało mu się znaleźć żadnego z kolegów. Raz też został dość łatwo oszukany przy linii bocznej i Szwedzi wyprowadzili groźną kontrę. Z czasem obrońca Aston Villi okrzepł, stał się trochę bardziej dyskretny i istotniejszych wpadek już nie zanotował.
Kamil Glik (8)
Matko, przecież on praktycznie od 1. minuty grał z naderwanym mięśniem! Nie wiadomo, czy w tym sezonie jeszcze w ogóle zagra, o czym poinformował przed kamerami TVP Sport. A mimo to nie popełnił żadnego poważniejszego błędu, bo do takich nie kwalifikujemy kilku złych wyprowadzeń piłki spowodowanych bólem czy jednego spóźnionego doskoku do Lindelofa po rzucie rożnym. Glik był szefem, nakręcał innych, ratował nas w decydujących chwilach, jak w 56. minucie, kiedy zablokował dośrodkowanie Augustinssona. Wielkie słowa uznania. Kamil, miejsce w historii już masz.
Jan Bednarek (7)
W zasadzie tak samo pewny, ale Glikowi daliśmy bonus za ofiarność i granie z kontuzją. Bednarek grał pewnie, dobrze się ustawiał (np. zablokowany strzał Kulusevskiego w pierwszej odsłonie). Był także groźny pod bramką przeciwnika. Oddał dwa celne strzały, z czego jeden jakimś cudem obronił Robin Olsen.
Bartosz Bereszyński (6)
Wystąpił na nie swojej pozycji, za którą nie przepada i nigdy tego nie ukrywał. A jednak dał radę, choć oczywiście pewien dyskomfort w niektórych momentach odczuwał. Jedyne istotniejsze słabsze chwile dotyczą kilku minut po przerwie, gdy Szwedzi trochę za łatwo przedzierali się jego stroną i z tego wzięła się druga sytuacja Forsberga. Piłkarz Sampdorii był solidny w defensywie, Kulusevski sobie przy nim nie pograł, ale także zaskakująco często mógł ruszyć do przodu. Nastawialiśmy się raczej, że jego sektor to będzie asekuracja do bólu, a tymczasem Bereszyński śmiało uczestniczył w naszych atakach. Czyżby zapewnił sobie wystawianie w tej roli na dłuższy czas?
Jakub Moder (7)
Emanował dużą klasą w większości swoich zagrań, ważne ogniwo w wielu akcjach Polaków. Potrafił coś wykombinować w tłoku, nie panikował, przytomnie rozgrywał i nie zaniedbywał pressingu. Często operował niemalże jako lewoskrzydłowy i dobrze się czuł w takiej roli. Szkoda, że nie strzelił trochę dalej od środka bramki po znakomitym minięciu Lindelofa.
Krystian Bielik (6)
Wszystko byłoby super, gdyby nie ta fatalna strata w 19. minucie, po której Szczęsny uratował nam skórę. Ta chwila musiała mieć wpływ na jego notę, bo w razie utraty bramki niezwykle trudno byłoby nam się podźwignąć, ale oprócz tego, swoje zadania wypełnił. Wygrywał prawie wszystkie powietrzne starcia i był dokładny w przerzutach (4/4).
Jacek Góralski (5)
Sprawiał niezłe wrażenie, robił, co należy, a czasami dokładał także dobre rozegranie czy wbiegnięcie w pole karne Szwedów. No ale znów pokazał, że na dłuższą metę trudno mu zaufać, że po nim zawsze trzeba spodziewać się chwilowego odcięcia prądu. Atak na Karlstroema może nie miał nie wiadomo jakiego impetu, ale i tak Góralski może dziękować niebiosom (i my również), że skończyło się na żółtej kartce. Czesław Michniewicz nie kusił losu i od razu po przerwie go zmienił.
Sebastian Szymański (8)
Panie Sousa, widział pan ten mecz Szymańskiego? Jak można było pomijać w powołaniach takiego zawodnika? Szymański może nie był najbardziej widocznym biało-czerwonym, ale z piłką przy nodze dawał niesamowicie dużo. Gdyby jego koledzy lepiej strzelali, mógłby skończyć dziś z czterema asystami. To on znalazł niepilnowanego Casha, dograł do Lewandowskiemu na akcję 1 na 1 z Danielsonem w polu karnym, dośrodkował do Bednarka uderzającego głową i dośrodkował do „Lewego” uderzającego głową. Oczywiście przy tym Szymański dużo pracował przy pressingu, nie pękał także w kwestiach wolicjonalnych.
Piotr Zieliński (7)
Bądźmy szczerzy: do 72. minuty raczej się nie wyróżniał i niewiele o jego grze mogliśmy powiedzieć. Możliwe, że najmniej ze wszystkich Polaków. Pomocnik Napoli w całym meczu zanotował zaledwie 26 kontaktów z piłką i stoczył raptem dwa pojedynki. Wtedy jednak wszystko zrobił perfekcyjnie, zabierając piłkę Danielsonowi i ze stoickim spokojem wykorzystując sytuację sam na sam. Tak się to robi!
Robert Lewandowski (8)
Czysto piłkarsko mógł wyciągnąć więcej niż wykorzystany rzut karny. Zmarnował przecież dwie bardzo dobre sytuacje. „Lewy” dał za to popis w pressingu i grze bez piłki, napędzał w tym zakresie całą reprezentację. Dobrze radził sobie w pojedynkach, potrafił się utrzymać przy piłce i wymusić faul (cztery razy). Krótko mówiąc, był liderem z prawdziwego zdarzenia.
REZERWOWI:
Grzegorz Krychowiak (8)
W chwili jego wprowadzenia za Góralskiego większość z nas miała wątpliwości, czy da radę. Bo ze Szkocją wypadł blado. Bo ostatnio prawie nie grał. Bo najlepsze chwile w karierze chyba ma już za sobą. Bo często zawodził w reprezentacji. Dziś nastąpiło pojednanie z polską publiką. Krychowiak dał kluczową zmianę. Zaraz na początku drugiej połowy wywalczył rzut karny, a w końcówce mógł mieć jeszcze asystę, gdyby Lewandowskiego jakimś cudem nie zatrzymał Robin Olsen. Wprowadził spokój w drugiej linii i tym razem od początku do końca grał odpowiedzialnie.
Adam Buksa (bez oceny)
Będzie miał co wspominać, bo wziął udział w najważniejszym meczu reprezentacji od kilku lat. Kontakty z piłką? Jeden.
WIĘCEJ O MECZU POLSKA – SZWECJA:
- Mamy to! Jedziemy na mistrzostwa świata
- Chwała weteranom
- Glik: Od pierwszej minuty grałem z kontuzją
- Wojciech Szczęsny: Nawałkowata była ta reprezentacja
Fot. FotoPyK