Wojciech Szczęsny w reprezentacji Polski debiutował jesienią 2009 roku. Wystąpił wtedy w sparingowym starciu z Kanadą u boku takich graczy jak Kamil Kosowski, Janusz Gancarczyk czy Patryk Małecki. Co tu dużo mówić, trochę wody w Wiśle od tamtego czasu upłynęło. Szczęsny na przestrzeni ostatnich trzynastu lat zdążył rozegrać przeszło 400 meczów w barwach Arsenalu, Romy i Juventusu, gdzie zapracował na status jednego z najlepszych bramkarzy europejskiego futbolu. Wciąż trudno jednak stwierdzić, by równolegle Wojtek zyskał również status legendy reprezentacji Polski. Jego klubowa kariera imponuje, natomiast postawa w kadrze nieustannie budzi wątpliwości. Dzisiejsze starcie ze Szwecją może się więc dla Szczęsnego okazać idealną okazją, by zerwać z siebie wreszcie łatkę golkipera zawodzącego akurat wówczas, gdy drużyna narodowa najbardziej potrzebuje jego nadzwyczajnie skutecznej gry między słupkami.
Szczęsny statystycznie
Szczęsny rozegrał jak dotąd w narodowych barwach 62 mecze. Co jest rezultatem świetnym, choć mogło być jeszcze lepiej. Golkiperowi Juventusu zdarzało się bowiem zwyczajnie przegrywać rywalizację o miejsce w wyjściowej jedenastce w kadrze. Z Przemysławem Tytoniem i Arturem Borucem za kadencji Waldemara Fornalika, z Łukaszem Fabiańskim za czasów Adama Nawałki oraz Jerzego Brzęczka. Aczkolwiek w przypadku tego drugiego selekcjonera chyba nie można w ogóle mówić o rywalizacji jako takiej – Brzęczek uznał, że w jego drużynie nie ma pierwszego bramkarza, dlatego szanse gry w spotkaniach o punkty Szczęsny i Fabiański otrzymywali na zmianę. Inne podejście zaproponował zaś Paulo Sousa, który właściwie rozpoczął swoją pracę z reprezentacją Polski od uczynienia ze Szczęsnego niekwestionowanej jedynki. I zdania nie zmienił, mimo kryzysu formy, jaki Polak przeżył wiosną i latem 2021 roku.
Co istotne, gdy przychodziło do wielkiego turnieju, selekcjonerzy – Smuda, Nawałka, Sousa – zawsze stawiali na Szczęsnego. Znalazł się on w wyjściowym składzie biało-czerwonych w meczach otwarcia czterech kolejny imprez z naszym udziałem – Euro 2012, Euro 2016, mundialu 2018 i Euro 2020. Z jakim efektem, o tym za chwilę porozmawiamy. Ale trzeba mu oddać, że potrafił zapracować na zaufanie trenera. Mimo że na przykład Fabiański był nie byle jakim konkurentem.
Jak w tej chwili wygląda bilans Szczęsnego w kadrze?
- 62 występy
- 7 na mistrzostwach świata/Europy
- 5 w Lidze Narodów
- 23 w eliminacjach do mistrzostw świata/Europy
- 27 w meczach towarzyskich
- 58 straconych bramek (średnio 0,94 na mecz)
- 25 czystych kont (40%)
Dla porównania – kadra z Łukaszem Fabiańskim między słupkami traciła średnio 0,79 bramki na mecz (47% czystych kont), z Arturem Borucem 0,97 bramki (37%), a z Jerzy Dudkiem 1 bramkę (38%). Szczęsny wypada zatem lepiej od Dudka i Boruca, ale jednak słabiej od „Fabiana”.
Przyjrzyjmy się jeszcze dorobkowi Wojtka po odcedzeniu spotkań towarzyskich:
- 35 występów
- 7 na mistrzostwach świata/Europy
- 5 w Lidze Narodów
- 23 w eliminacjach do mistrzostw świata/Europy
- 38 straconych bramek (średnio 1,09 na mecz)
- 12 czystych kont (34%)
Prezentuje się to zauważalnie gorzej. Podobnie w przypadku pozostałych golkiperów, którzy w XXI wieku odegrali znaczącą rolę w drużynie narodowej. W spotkaniach o stawkę kadra z Fabiańskim w bramce traciła średnio 1 gola na mecz (41% czystych kont), z Borucem 1,17 gola (24%), a z Dudkiem 1,14 gola (31%).
Turniejowe niewypały
Jak niewielkie znaczenie dla powszechnej oceny danego bramkarza mają jednak statystyki, niech zaświadczy przykład Boruca. Zawodnik Legii Warszawa, delikatnie rzecz ujmując, nie bryluje w liczbach i summa summarum rozegrał w kadrze stosunkowo mało meczów o punkty (tylko 29), ale i tak cieszy się reputacją golkipera, na którym można było polegać i który między słupkami dawał – jak to się mówi – coś ekstra. Znakomitą grę w sytuacjach jeden na jeden, czyli swoje słynne pajacyki. Na dodatek na wyżyny możliwości Boruc wznosił się na ogół podczas wielkich imprez – najpierw na mundialu w Niemczech, potem na Euro w Austrii i Szwajcarii. Turnieje te kończyły się dla biało-czerwonych fatalnie, lecz sam „Król Artur” swoją charyzmą i heroiczną wręcz postawą skradł serca kibiców. Do tego stopnia, że ci byli w stanie mu potem wybaczyć na przykład kompletnie zawalone eliminacje do mistrzostw świata w 2010 roku.
Swój wielki turniejowy występ miał również Fabiański. Mowa tu oczywiście o starciu ze Szwajcarią w 1/8 finału mistrzostw Europy we Francji. „Fabian” zanotował wtedy dwie-trzy fenomenalne parady, również w dogrywce, utrzymując nasz zespół w grze o historyczny awans do ćwierćfinału.
Szczęsny tymczasem o turniejowych popisach wolałby zapewne zapomnieć.
- sprokurowany karny i czerwona kartka w meczu z Grecją na ME 2012
- kontuzja po meczu z Irlandią Północną na ME 2016
- fatalny błąd w meczu z Senegalem na MŚ 2018
- trzy celne strzały rywali, trzy stracone gole w meczu z Kolumbią na MŚ 2018
- wpuszczony strzał po krótkim słupku (samobój) w meczu ze Słowacją na ME 2020
I oczywiście nie można zapominać, że Szczęsny na Euro 2020 zanotował też kilka niezwykle cennych interwencji w starciu z Hiszpanią. Że z Euro 2016 wykluczył go najzwyczajniej w świecie pech, a przeciwko Irlandczykom z Północy zachował czyste konto. Jednak lista nieudanych, czy wręcz katastrofalnych występów w spotkaniach przyciągających przed telewizory miliony widzów jest w jego przypadku zdecydowanie zbyt długa. I trudno ją zrównoważyć występami absolutnie wybitnymi, w których Szczęsny w pojedynkę ratowałby biało-czerwonym punkty. A solidność to za mało, by zatrzeć aż tak przykre wspomnienia.
Mit meczu z Niemcami
Zawołacie: „ale jak to, Szczęsny nie miał wybitnych meczów w kadrze? A kto w 2014 roku w pojedynkę powstrzymał Niemców na Narodowym?”.
Nie zrozumcie nas źle – Wojtek zagrał wtedy naprawdę bardzo dobre zawody. Był pewny siebie, emanował spokojem, świetnie się zachowywał na przedpolu. Raz czy drugi nie popisał się w rozegraniu piłki, lecz nie będziemy się już czepiać takich drobnostek. Co do zasady, zapracował na solidną siódemkę w dziesięciostopniowej skali. Jednak triumf podopiecznych Adama Nawałki nad ówczesnymi mistrzami świata był wydarzeniem do tego stopnia niespodziewanym i przełomowym dla najnowszej historii polskiego futbolu, że spotkanie obrosło wieloma mitami. Jednym z nich są właśnie opowieści o nieprawdopodobnych interwencjach Szczęsnego, które pozwoliły reprezentacji zachować czyste konto. Dla porządku wypiszmy sobie zatem celne uderzenia Niemców z tamtego meczu. Było ich osiem.
- 10 minuta – płaski strzał Muellera z dystansu, banalny dla bramkarza
- 31 minuta – sytuacyjne uderzenie Muellera z piątego metra, znów prościzna
- 43 minuta – stuprocentowa szansa Bellarabiego, ale strzał w sam środek bramki prosto w ręce bramkarza
- 53 minuta – płaski strzał Goetzego, świetna interwencja Szczęsnego
- 55 minuta – Schurrle z dwunastego metra prosto w bramkarza
- 60 minuta – Schurrle zza szesnastki, słabiutkie uderzenie
- 63 minuta – tym razem setkę zmarnował Durm, chyba w jeszcze gorszym stylu niż wcześniej Bellarabi, tego się nie dało puścić
- 79 minuta – mocny strzał Bellarabiego z dystansu, czujna i bardzo dobra interwencja Szczęsnego
Jak widać – Szczęsny miał sporo roboty, osiem celnych strzałów to już pokaźna liczba. Ale oponenci, powiedzmy to wprost, nie utrudniali mu przesadnie zadania. Polski bramkarz bronił głównie strzały, które obronić musiał. W przeciwnym wypadku mówilibyśmy o jego błędzie. Tak Bogiem a prawdą, to znacznie więcej efektownych interwencji Wojtek zaliczył kilka lat wcześniej w towarzyskiej konfrontacji z Niemcami, zakończonej ostatecznie wynikiem 2:2. Dzisiaj jest to już mecz zapomniany, późniejsze dzieje polsk0-niemieckiej rywalizacji całkowicie go przyćmiły, ale w 2011 roku spotkanie wywołało wielkie emocje. I wtedy faktycznie Szczęsny fruwał między słupkami, kapitalnie radził sobie z rywalami w sytuacjach sam na sam, bronił po prostu zachwycająco. No ale to tylko sparing.
W 2014 roku Szczęsny był bardzo pewny, grał dobrze. I tyle.
***
Ktoś powie – za późno, Szczęsny na zawsze pozostanie zawodnikiem, o którym będziemy opowiadali, że nie przełożył w stu procentach znakomitych dokonań klubowych na postawę w reprezentacji. Pomyślcie o nas jednak jak o naiwniakach, ale my wciąż wierzymy, że jeszcze nie wszystko stracone.
Łukasz Fabiański podczas Euro 2016 miał na karku 31 lat, a właśnie wówczas zapisał najpiękniejszą kartę w reprezentacyjnej karierze. Szczęsny na swój moment absolutnej wielkości wciąż czeka. No i wielu lepszych szans do pokazania klasy pod najwyższą presją już mieć nie będzie. Ostatecznie meczów, gdzie stawką jest wyjazd na mistrzostwa świata reprezentacja Polski nie rozgrywa codziennie. Rzecz jasna najlepiej by było, gdyby Szczęsny nie miał dzisiaj nic do roboty, ponieważ nasza defensywa zupełnie odcięła szwedzkich zawodników od sytuacji strzeleckich. Ale coś nam podpowiada, że aż tak pozytywny scenariusz się nie ziści i w paru momentach polski bramkarz będzie zmuszony, by ratować zespół przed utratą gola. Oby stanął na wysokości zadania. Nie tylko niczego nie psując, ale i gwarantując wartość dodaną. Krótko – niech rozegra taki mecz, żeby móc potem przez 50 lat zanudzać wszystkich opowieściami o nim, niczym Jan Tomaszewski o Wembley.
CZYTAJ WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- CASHBACK 75%! Typujemy gole kapitanów i możemy wygrać ponad cztery stówki
- Lewy czy Ibra – który zapisał piękniejszą kartę w kadrze?
- Zielu, prowadź. Oczekiwanie na ten dzień
- Michniewicz: „O Szwedach wiem aż za dużo. Kto przebiera psa, czyja mama grała w piłkę ręczną”
- Tekst czytelnika: Dajmy spokój Puchaczowi
fot. NewsPix.pl