Są takie gole, gdy od razu po zatrzepotaniu piłki w siatce myślimy sobie “ech, mógł jednak bramkarz zrobić nieco więcej…”. Ale dziś w Grodzisku Wielkopolskim obejrzeliśmy trzy trafienia i z każdego możemy rozgrzeszyć bramkarza. W konkursie “kto ładniej przyceluje w okienko” Warta pokonała Górnika Zabrze 2:1 i odkupiła część win za ostatnie straty punktowe w Białymstoku i Niecieczy.
Po Warcie widać było dziś, że to zespół, który ewoluuje. I który – co już widzieliśmy jesienią po zatrudnieniu Szulczka – ma swój pomysł na to, jak ugryźć rywala. Przecież każdy, kto śledzi Ekstraklasę, doskonale wie, jak grają zabrzanie. Że główne ich atuty to wysoki pressing i szybkie ataki, wyprowadzane na jeden-dwa kontakty z piłką. Trudno się przeciwko takim drużynom gra, gdy nie masz jakichś bystrych techników w środku pola. Trzeba sobie radzić sposobem.
I dzisiaj Warta spróbowała podejść do Górnika tak, jak Górnik podchodzi do rywali. Trochę podpuścić, trochę wciągnąć na własną połowę, a później – bach! – szybki doskok, szybkie rozegranie, szybkie wykończenie. Nieźle wyglądały wahadła, dobrze Zrelak współpracował z Castanedą. Momenty mieli i Kupczak, i Maenpaa.
Ten sposób na zabrzan spisywał się dobrze właściwie od samego początku spotkania. Kibice gospodarzy mogli się obawiać, że Górnik – jak to Górnik – będzie miał z kwadrans, może dwadzieścia minut znakomitej gry. Z takiego fragmentu zabrzanie mogą wrzucić dwa-trzy gole i jest po zawodach. Ale dzisiaj takiego fragmentu po prostu nie było. Trudno było rozkręcić się Nowakowi, Podolski był kompletnie niewidoczny, wahadła zostały przymknięte. W przekroju całego spotkania Warta kreowała sobie więcej szans, częściej strzelała, a i wyglądała na zespół, który miał większy spokój w rozegraniu.
Warta Poznań – Górnik Zabrze 2:1. Mecz pięknych goli
Natomiast Warta miała już sporo spotkań, w których dobrze wyglądała, ale ostatecznie nie miała z tego punktów. Brakowało jej często goli. Ale jak dzisiaj postrzelała, to od razu pięknie. Cholera, który gol był ładniejszy? Ten Trałki z rzutu wolnego? A może ten Castanedy z gry? To samo okienko, podobna odległość, podobna kępka na boisku. Bielica mógł tylko popatrzeć.
Trałka strzelający z rzutu wolnego… My wiemy po doświadczeniach z poprzedniego sezonu, że Trałka potrafi dorzucić ze stałego fragmentu gry, sporo asyst miał po rzutach rożnych czy wolnych. Ale że tak przysmaży z wolniaczka? Niespodzianka. Gdyby Trałka miał 20 lat, to przez następne dziesięć sezonów słuchalibyśmy, że “TRAŁKA POTRAFI UDERZYĆ!”.
A Castaneda trafieniem na 2:1 zrehabilitował się za to, jak przed tygodniem w Niecieczy wyrwał się do rzutu karnego i go zmarnował. Później Bruk-Bet strzelił na 1:0 i zamiast trzech punktów Warta nie przywiozła niczego. Dzisiaj pokazał to, co słyszeliśmy od warciarzy z treningów – jak chłop ma piłkę na skraju pola karnego, to nastawia cyrkiel i wsadza albo bezpośrednio w róg, albo strzela od słupka. Siadło tak, że Bielica znów tylko popatrzeć.
Górnik? Ładny gol Kubicy na 1:1, też w okienko, trochę chyba przysnęła defensywa gospodarzy przy kryciu strefą. Natomiast poza tym golem zabrzanie nie wykreowali sobie kolejnych szans. Była bomba Podolskiego z dystansu, z którą poradził sobie Grobelny. I to właściwie tyle. A Górnik z kolei musiał wybijać piłkę z linii (strzał Grzesika), setkę zmarnował Castaneda, była jeszcze okazja Kupczaka, były nieźle bite stałe fragmenty przez Trałkę.
Słowem – to zwycięstwo rodziło się w bólach, ale koniec końców Warta wygrała zasłużenie.
I może nie jest komplet punktów, którego Warta potrzebowała jak tlenu. Ale niewątpliwie jest to oddech, który sprawi, że warciarze złapią nieco dystansu nad strefą spadkową. Różnice na dole są tak niskie, że na zwycięstwo nad Górnikiem nikt w Poznaniu nie może machnąć ręką.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: