Reklama

Coś się kończy, coś się zaczyna?

redakcja

Autor:redakcja

27 lutego 2022, 11:57 • 6 min czytania 8 komentarzy

Derby Dolnego Śląska to dzisiaj starcie ślepego z kulawym. Zarówno Śląsk Wrocław, jak i Zagłębie Lubin spisują się w sezonie 2021/22 grubo poniżej oczekiwań i coraz więcej wskazuje na to, że będą do końca toczyć niełatwy bój o utrzymanie w lidze. W drużynie “Miedziowych” za kiepskie rezultaty zapłacił już posadą szkoleniowiec, doszło też do zmian w pionie sportowym. Natomiast w ekipie Śląska na ławce trenerskiej wciąż zasiada Jacek Magiera. Ale ma on już naprawdę niewiele argumentów na swoją obronę.

Coś się kończy, coś się zaczyna?

Pucharowa zmyłka

Oczywiście trudno lekceważyć fakt, że w poprzednim sezonie Jacek Magiera zdołał rzutem na taśmę zająć ze Śląskiem Wrocław miejsce premiowane udziałem w eliminacjach do Ligi Konferencji UEFA. To sukces. Ale trzeba też pamiętać, jakie były okoliczności tego sukcesu. Rywalizacja o czwartą lokatę przypominała przecież wyścig ślimaków. Dość powiedzieć, że naprawdę niewiele brakowało, by do pucharów wtarabaniła się Warta Poznań. Jasne, chwała Magierze za to, że Śląsk skorzystał z opieszałości konkurentów i koniec końców uplasował się na czwartym miejscu. Ale wrocławianie wcale nie potrzebowali do tego sensacyjnej passy zwycięstw. Pod wodzą Magiery rozegrali w sezonie 2020/21 osiem meczów. Wygrali… zaledwie trzy z nich. Włączając szalone zwycięstwo 4:3 nad późniejszym spadkowiczem, Podbeskidziem Bielsko-Biała, które udało się Śląskowi wyszarpać dzięki dwóm trafieniom w samej końcówce spotkania.

To nie był triumfalny marsz do Europy. Fakt, po zmianie na ławce trenerskiej zespół właściwie nie przegrywał (jedna porażka w ośmiu meczach), ale nawet w ostatniej kolejce ekipa z Dolnego Śląska nie zgarnęła przecież pełnej puli. Śląsk podzielił się wówczas punktami ze Stalą Mielec.

Jacek Magiera
Reklama

Potem przyszły europejskie puchary, które pozwoliły na pracę Magiery spoglądać z nieco większym optymizmem. Skończyło się laniem w rewanżu od Hapoelu Beer Shewa, fakt, ale wcześniej było zwycięstwo z Izraelczykami na własnym obiekcie, a także po dwa udane dwumecze z Araratem Erywań oraz Paide Linnameeskond. Biorąc pod uwagę, że wrocławianie do pucharów wdarli się trochę psim swędem, można było ich nawet chwalić za całkiem fajną przygodę w Europie. Śląsk dał się poznać jako drużyna, która nie boi się pójść na wymianę ciosów, co było miłą odmianą po nudnawej kadencji Vitezslava Lavicki. Zresztą sam Magiera podkreślał, iż taki jest właśnie kierunek, w jakim będą podążali jego podopieczni – odważna, aktywna, pozbawiona zbędnych kalkulacji gra.

W lidze też szło nieźle. Aż trudno w to z dzisiejszej perspektywy uwierzyć, ale po dziewięciu kolejkach sezonu 2021/22 wrocławianie nie mieli na koncie ani jednej porażki w Ekstraklasie (cztery zwycięstwa, pięć remisów) i tracili ledwie jeden punkt do liderującego Lecha Poznań.

– Zdecydowaliśmy się na zmianę formacji z 4–4–2 na 3–4–3. Często jesteśmy zespołem, który prowadzi grę, stawia na atak pozycyjny i szybki – chwalił się Magiera w rozmowie z TVP. – Potrafimy wykorzystywać swoje atuty. Balans między ofensywą a defensywą nieco się zachwiał, ale futbol jest grą błędów. Nie zmienia to faktu, że wciąż pracujemy nad tym aspektem. Ktoś złośliwy powiedział, że Śląsk zagrał na zero z tyłu z Górnikiem Łęczna i było widać, jak wielka to męczarnia. Coś jest za coś. Przyznaję, że chcemy ryzykować i grać w taki, a nie inny sposób. To moim zdaniem prowadzi do rozwoju.

Wątpliwy rozwój

Proces, transformacja, rozwój. Magiera regularnie przywoływał te hasła na konferencjach prasowych, czy też w szerszych wypowiedziach medialnych. Można było odnieść wrażenie, że szkoleniowiec naprawdę ma plan na drużynę i na dodatek umiejętnie wprowadza go w życie. Ale rzeczywistość kazała zrewidować ten pogląd. 23 września 2021 roku wrocławianie niespodziewanie przegrali 0:1 w Pucharze Polski z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza. I sprawy zaczęły się sypać. Od 9. do 22. kolejki podopieczni Magiery odnieśli w Ekstraklasie zaledwie trzy zwycięstwa. 3:1 z Wisłą Płock (26 września), 5:0 z Wisłą Kraków (23 października), 2:1 ze Stalą Mielec (27 listopada). Z zespołu trudnego do pokonania z uwagi na mnogość argumentów w ofensywie, stali się w zasadzie chłopcem do bicia. Jeśli wziąć pod uwagę okres od 2 października (10. kolejka) do dzisiaj, tylko jeden zespół w lidze punktuje równie słabo, jak Śląsk. Jak na ironię, jest to Zagłębie Lubin.

Reklama
źródło: 90minut.pl

Doprawdy trudno zatem w przypadku Śląska mówić o rozwoju. Jesienią, po jednym z niepowodzeń wrocławian, napisaliśmy w pomeczowej relacji, że drużyna Jacka Magiery zlavickowała. Czytaj: sprzeciętniała, popadła w marazm. Dzisiaj byłby to nieuzasadniony komplement dla ekipy z Dolnego Śląska. Trudno bowiem o tak dysponowanej drużynie mówić, że prezentuje się przeciętnie. Nie. Śląsk jest po prostu cholernie słaby i w efekcie włączył się do walki o utrzymanie w lidze. Sześć ostatnich meczów ligowych to pięć porażek i jeden remis. Defensywa jak się wygłupiała, tak dalej się wygłupia, ostatnie starcie z Piastem było jej kompromitacją, ale i w ataku Śląsk stracił argumenty. Zwłaszcza gdy w składzie zabrakło Mateusza Praszelika oraz Erika Exposito, którzy ciągnęli grę jesienią.

Na pewno potrzeba kopa i wstrząsu w takich sytuacjach, bo to normalne. Wiemy też, że gole które straciliśmy z Piastem były niedopuszczalne – przyznał Magiera na konferencji prasowej. – Mecz z Zagłębiem Lubin może być jednym z najważniejszych, jeśli chodzi o mnie, o drużynę. Jesteśmy w sytuacji bardzo nieciekawej dla mnie, dla nas. Brak zdobyczy punktowej wpłynął na morale. Na sytuację w tabeli, która jest bardzo niska, wiemy o tym. […] Nie unikam tego, patrzę na powagę sytuacji. Zdajemy sobie z tego sprawę, nie uciekniemy od tego. Pewność siebie będąc w czubie jest na wyższym poziomie, a teraz jest niższa. Wygrane dwa najbliższe mecze spowodują skok o pięć-sześć pozycji, do szóstego miejsca mamy siedem punktów straty. Zawsze jestem zdania, że trzeba patrzeć optymistycznie. Ta passa ma się skończyć, nie to, że musi, tylko ma, ale tylko jeśli będziemy jednością jako cały zespół.

Być może talizmanem dla Śląska okaże się Exposito, którego nie udało się koniec końców wytransferować. Ale trzeba pamiętać, że klub był już pogodzony z odejściem Hiszpana, więc jego aktualna dyspozycja jest zapewne daleka od topowej. Napastnik po prostu nie trenował.

Czas na zmiany?

Trudno uwierzyć, by Jacek Magiera – niezależnie od opowieści o procesie i planach długofalowego rozwoju drużyny – mógł utrzymać stanowisko, jeżeli wyniki Śląska nie ulegną gwałtownej poprawie. Nie wiemy, czy dzisiaj szkoleniowiec wrocławian gra o posadę, ale w polskim futbolu dość często się zdarza, że spotkania derbowe decydują o przyszłości trenerów. Tymczasem porażka z Zagłębiem Lubin zepchnie Śląsk na trzynaste, a może i czternaste miejsce w ligowej stawce.

Powiedzieć, że liczono we Wrocławiu na więcej, to nic nie powiedzieć.

Działacze „Miedziowych” zmianę na ławce trenerskiej, będącą przy okazji zmianą całej koncepcji zarządzania drużyną, mają już za sobą. Postawiono krzyżyk na Dariuszu Żurawiu i postawiono na doświadczonego, zaprawionego w bojach Piotra Stokowca. Początki nowego-starego trenera lubinian były dość niemrawe, bo Zagłębie przegrało z Legią Warszawa i Pogonią Szczecin, ale przed tygodniem udało się przełamać passę niepowodzeń i pokonać Wisłę Płock. – Bardzo ważne zwycięstwo. Nieocenione. Można powiedzieć, że od początku podobała mi się moja drużyna. Z jaką energią weszła w to spotkanie. Mimo niekorzystnego wyniku, nasze nastawienie się nie zmieniło. To świadczy o sile mentalnej. Stworzyliśmy dzisiaj prawdziwą drużynę — piał z zachwytu Stokowiec.

Czyżby zatem w Lubinie coś ciekawego i wartościowego się właśnie zaczynało, a we Wrocławiu pewien etap właśnie dobiegał końca? Rzecz jasna za wcześnie, by komplementować Stokowca i całkowicie grzebać Magierę, ale dzisiejsze derby regionu udzielą nam jednak dość wyraźnych odpowiedzi. Wytyczą kierunek. Dla zwycięzcy, kierunkiem będzie – przynajmniej na ten moment – środek tabeli. Dla przegranego – strefa spadkowa.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

fot. FotoPyk

Najnowsze

Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Ekstraklasa

Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

8 komentarzy

Loading...