Reklama

Nie ma mocnych na De Friesa. KSW67 pod znakiem kapitalnych debiutów

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

26 lutego 2022, 23:46 • 4 min czytania 1 komentarz

Phil De Fries wciąż nie znalazł na siebie mocnego w KSW. Kategoria ciężka została totalnie zdominowana przez Anglika, a dziś brutalnie przekonał się o tym Darko Stosić, który po 24 minutach zbierania ciosów od mistrza postanowił odklepać pojedynek o pas królewskiej kategorii.

Nie ma mocnych na De Friesa. KSW67 pod znakiem kapitalnych debiutów

Żaden inny zawodnik w historii KSW nie ma na swoim koncie tylu skutecznych obron pasa mistrzowskiego. Phil De Fries znów udowodnił, że w obecnym rosterze federacji nie było i nie ma dla niego równorzędnego przeciwnika. Darko Stosić był w stanie wyprowadzić trzy, może cztery ciosy, które w kategorii półciężkiej mogłyby bardzo poważnie zatrząść rywalem. Ale 130-kilogramowym Anglikiem? Co to, to nie.

Wyraźnie wyższy, cięższy i silniejszy De Fries metodycznie zajeżdżał Stosicia. Plan był prosty – doprowadzić przeciwnika pod siatkę, skleić się do niego, obalić, a następnie częstować ciosami. Serb osłonił twarz? No to mistrz zasypywał korpus rywala krótkimi uderzeniami. Stosić zasłonił tułów? Wówczas De Fries wyłączał rękę przeciwnika i bił rywala w twarz.

I tak przez 24 minuty.

Nie był to emocjonujący pojedynek. Przyznał to nawet Stosić, który wreszcie – na około minutę przed końcem pojedynku – klepnął w matę i przerwał to nierówne starcie. – Spanikowałem, miałem kłopoty z oddychaniem – mówił Stosić. A De Fries? Cóż, on znów zabiera pas do domu, znów inkasuje czek i znów jest na tronie kategorii ciężkiej. To już zdecydowanie ten moment dla matchmakerów KSW, by znaleźć dla De Friesa równorzędnego rywala. Tak, to na pewno jest trudne przy obecnym rynku zawodników wagi ciężkiej. Ale kibice chcieliby show. A dostają dominującego, deklasującego rywali mistrza. Ale jednak mistrza dość przewidywalnego.

Reklama

Garść kapitalnych debiutów

Na szczęście pozostałe walki na karcie KSW 67 dostarczyły mnóstwo emocji.

W co-main evencie dostaliśmy naprawdę dobre show od Andrzeja Grzebyka i Adriana Bartosińskiego. To było ważne starcie dla losów kategorii półśredniej. I przez moment w rundzie drugiej zapachniało, że to Grzebyk wejdzie na ścieżkę do walki o pas tej kategorii. Grzebyk ustrzelił rywala, ten wylądował na deskach, ale wrócił w kapitalnym stylu. Poskręcał się, poszedł po nogę przeciwnika, wyciągnął balachę na kolano i wygrał.

Bartosiński nie chciał wyzywać Soldicia do walki, szczerze przyznał, że interesowałaby go jeszcze walka na przetarcie przed starciem o pas. A Grzebyk? Przyznał, że szybko odklepał balachę, bo żal mu było zdrowia – chce szybko wrócić do klatki KSW, a poważny uraz kolana mógłby go wyłączyć z treningów na pół roku.

A poza tym obejrzeliśmy znakomite debiuty. Adam Sołdajew w pierwszej rundzie brutalnym, potężnym prawym znokautował Pascala Hintzena. Niemcowi aż ochraniacz na zęby wyfrunął z ust. Sołdajew spełnił tym samym oczekiwania – wiedzieliśmy, ze jest szybki, silny, eksplozywny. Ale że aż tak? Czekamy na kolejne występy tego chłopaka, bo pokazał dojrzałość w walce, ale i dojrzałość w wywiadzie, w którym mądrze wypowiadał się o napaści Rosji na niepodległą Ukrainę.

Fantastyczny comeback zaliczył – a jakże – Dawid Śmiełowski. „Królik” przegrał dwie pierwsze rundy w rywalizacji z Filipem Pejiciem, miał też kłopoty w trzeciej. Ale zerwał się w swoim stylu. W ostatnich dwudziestu sekundach powalił Pejicia na deski, a później ciosami w parterze przestawił nos rywala. Sędzia przerwał walkę na osiem sekund przed jej końcem. Pejić był wyraźnie rozgoryczony obrotem spraw, bo czuł już zwycięstwo – tak ważne dla jego bilansu i passy – w kieszeni. Ale przerwanie było jak najbardziej słuszne. Bicie w złamany nos, mocno zakrwawioną twarz i zapuchnięte oko przez kolejne sekundy mogłoby się skończyć naprawdę źle. Śmiełowski też dziś debiutował w federacji KSW.

Podobnie jak Igor Michaliszyn – jeden z najciekawszych prospektów w polskim MMA. On z kolei potrzebował minuty z małym hakiem, by rozmontować Idrisa Amiżajewa. Prawy podbródkowy zadziałał z opóźnionym zapłonem, bo zawodnik występujący pod flagą Szwajcarii dopiero po chwili upadł na deski. Ale tam Michaliszyn porozcinał łokciami przeciwnika.

Reklama

Na kolejną galę KSW nie trzeba będzie czekać zbyt długo. KSW 68 odbędzie się już 19 marca w Radomiu.

WIĘCEJ O MMA:

fot. NewsPix

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Narodów

Michał Probierz wyprowadzony z równowagi. „Opowieści o oblężonej twierdzy to zwykłe mity”

Antoni Figlewicz
18
Michał Probierz wyprowadzony z równowagi. „Opowieści o oblężonej twierdzy to zwykłe mity”

Inne sporty

MMA

Mamed Chalidow to ktoś więcej, niż legenda KSW [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
11
Mamed Chalidow to ktoś więcej, niż legenda KSW [KOMENTARZ]
MMA

Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

Szymon Szczepanik
19
Eto Kavkaz! Mamed Chalidow wygrał z niepokonanym mistrzem KSW!

Komentarze

1 komentarz

Loading...