Reklama

Coutinho wciąż potrafi zadziwiać. Wróci na dobre do Premier League?

redakcja

Autor:redakcja

10 lutego 2022, 16:22 • 6 min czytania 6 komentarzy

Zmiana otoczenia jest często proponowana sportowcom, którzy nie odnajdują się w obecnym środowisku. Niekoniecznie wychodzi ona jednak na dobre. Zdarza się, że to ona jest powodem spadku formy i straconych lat w karierze. Przykład Philippe Coutinho pokazuje, że z niewyjaśnionych przyczyn można sobie dobrze radzić tylko w jednych, konkretnych rozgrywkach. Brazylijczyk w Premier League czuje się jak Sebastian Vettel w samochodzie Red Bulla, jak Simon Ammann, gdy przychodziło do konkursów na Igrzyskach Olimpijskich. To po prostu związek idealny.

Coutinho wciąż potrafi zadziwiać. Wróci na dobre do Premier League?

Coutinho wciąż potrafi czarować

Trzech występów. Tylu potrzebował Coutinho w koszulce Aston Villi, by angielskie media piały nad jego dyspozycją, a kibice rozpływali się nad jego grą. 174 minuty gry i udział przy czterech bramkach, czyli o dwóch więcej niż we wcześniejszych dwunastu występach w La Liga w tym sezonie. Potrzebował tylko trzynastu minut, by przekonać do siebie kibiców na Villa Park i zyskać ich kredyt zaufania na kilka kolejnych spotkań. Nie mógł wymarzyć sobie lepszego powrotu do Premier League, niż takiego z golem w 81. minucie, dającym remis w starciu z Manchesterem United, czyli jednym z największych rywali Liverpoolu, którego barwy reprezentował przez pięć lat.

Później przyszedł co prawda gorszy występ z Evertonem, ale w nim oba zespoły zaprezentowały się na tyle słabo, że ciężko byłoby wyróżnić choć jedno nazwisko. Okazał się on jednak ciszą przed burzą. Wczoraj Coutinho zagrał bowiem koncert, którym zwrócił na siebie uwagę wszystkich sympatyków Premier League. Dwie asysty i bramka. Udane dryblingi, kreowane sytuacje i wygrywane pojedynki. Do tego kilka fajerwerków w postaci celnych zagrań piętą i “przedziurawionych” obrońców Leeds. Do pełni szczęścia zabrakło tylko drużynowego zwycięstwa, chociaż gdyby nie Brazylijczyk, prawdopodobnie Aston Villa straciłaby wszystkie trzy punkty.

Jeśli nie lubisz oglądać Philippe Coutinho, powinieneś przestać oglądać piłkę nożną, ponieważ jego występ był absolutnie piękny. Wydaje się być szczęśliwy. Daliśmy mu scenę, aby znów mógł cieszyć się grą w piłkę – powiedział po wczorajszym meczu Steven Gerrard.

Reklama

To właśnie współpraca z Gerrardem może w dużej mierze stać za renesansem formy Brazylijczyka. Nawet nie przez samą jego obecność, ale też słowa menedżera The Villans. Obaj grali przecież razem w Liverpoolu, przez co Anglik widział Coutinho w pełnej krasie, w szczycie formy. Przez to musi wiedzieć w jaki sposób z nim postępować, czego od niego wymagać, a z jakich obowiązków go zluzować. Odwzorowanie zachowań sprzed kilku lat może być idealną receptą na odbudowanie Coutinho, który znów zacznie grać jak z nut. A nie robił tego przecież przez dobrych kilka sezonów.

Brutalny zjazd o kilka pięter

Przypomnijmy sobie, że jego odejście z Liverpoolu do Barcelony w styczniu 2018 roku do dzisiaj pozostaje czwartym najdroższym transferem w historii futbolu i zarazem najdroższym odejściem piłkarza z Premier League. Zapłacone za niego 135 milionów euro mówi samo za siebie, w Katalonii od samego początku spodziewano się po nim wielkich rzeczy. Pierwszy sezon, a w zasadzie pierwsze półrocze, jak na przetarcie nie było jeszcze takie złe. 7 bramek i 6 asyst w 18 występach to może nie szczyt marzeń, ale broniący się dorobek. Prawdziwy kataklizm przyszedł sezon później. W rozgrywkach La Liga 2018/19 Brazylijczyk spędził na boisku ponad dwa tysiące minut, w trakcie których trafił do siatki tylko pięć razy.

Mało tego, rozegranych minut mogło być wówczas więcej, ale Ernesto Valverde po prostu nie widział dla niego miejsca w podstawowym składzie. Skoro ten nie dostarczał mu żadnych argumentów, to zaledwie rok po gigantycznym transferze regularnie lądował na ławce rezerwowych i wchodził jedynie na końcówki. Jawił się jako jeden z największych niewypałów transferowych w historii futbolu. Nie zdziwiła więc decyzja o wypożyczeniu zawodnika do równie mocnego klubu. Latem 2019 roku dopięto negocjacje z Bayernem Monachium, a Coutinho na rok przeniósł się do Bundesligi.

Sezon na Allianz Arena był nieco lepszy niż pobyt w Barcelonie, ale mimo wszystko daleki od jego najwyższej możliwej dyspozycji. 8 bramek i 6 asyst w 23 meczach nie jest gorszącym wynikiem, ale gdy zwrócimy uwagę, że aż 3 gole i 2 asysty przypadają na jedno spotkanie z Werderem Brema, zaczynamy nieco zmieniać optykę. Coutinho miał wyskoki, ale nie była to ustabilizowana forma z czasów gry w Liverpoolu. Udało się za to zgarnąć Ligę Mistrzów, a nawet występ w zwycięskim finale przeciwko Paris Saint-Germain, więc po zakończeniu kariery sam Brazylijczyk na pewno nie będzie wspominał źle tego okresu.

Gorzej, że zaraz po nim czekał go powrót do Barcelony. Wszystko przez nieskorzystanie z klauzuli wykupienia go przez Bawarczyków. Czy kogokolwiek może dziwić taka decyzja? Oczywiście, że nie. Zapis w kontrakcie mówił o konieczności wyłożenia na stół 120 milionów euro, co było zdecydowanie za wysoką kwotą jak na usługi oferowane przez Coutinho, zwłaszcza że kluby piłkarskie, jak i cały świat zmagały się wówczas z panującą pandemią i każdy myślał trzy razy, zanim decydował się na jakiś zakup. Po powrocie do Hiszpanii w karierze Brazylijczyka brakowało już pozytywnych momentów. Najpierw zaliczył słabą pierwszą połowę sezonu 2020/21, później pauzował kilka miesięcy przez uraz łąkotki w lewym kolanie. Następnie był wypychany z klubu, choć z uwagi na odejście Leo Messiego postanowiono jednak go zostawić. Ostatecznie wysłano go na wypożyczenie do Birmingham.

Reklama

Nadzieja na lepszą przyszłość

Ruch miał wypalić na wielu poziomach. Powrót do Premier League, po tym jak Brazylijczyk może nie odbił się od dwóch innych wielkich lig, ale jednak w nich zawodził. Praca ze Stevenem Gerrardem, którego zna i z którym dużo łatwiej będzie mu znaleźć wspólny język. Wreszcie klub z nieco niższej półki, w którym będzie miał pewną pozycję w składzie i nawet jeśli oznacza to współpracę z nieco słabszymi piłkarzami niż w Barcelonie i Bayernie, to jednak w takich okolicznościach będzie miał pełne pole do popisu.

Dotychczasowe występy podkreślają wielopoziomy sukces takiego rozwiązania, a media już mówią o renesansie formy Coutinho, który być może wróci do swojej dyspozycji ze wcześniejszych lat w Liverpoolu i będzie zachwycał swoją grą. Zaledwie trzy występy pokazały, że już zdążył znaleźć wspólny język z Jacobem Ramseyem, z którym razem wypracowali trzy bramki dla swojego zespołu. Dwa razy podawał Brazylijczyk do Anglika, raz było odwrotnie. Dodatkowo mając za sobą Johna McGinna i Douglasa Luiza, odpowiadających za zadania defensywne, a obok siebie Emiliano Buendię, który kunsztem technicznym nie ustępuje samemu Coutinho, Aston Villa wygląda na naprawdę dobrze funkcjonujący na boisku organizm.

Dzięki temu w jasnych barwach maluje się też przyszłość Brazylijczyka w angielskiej ekstraklasie. W umowie jego wypożyczenia do Aston Villi klauzula wykupu nie jest bowiem tak niezdrowo wysoka, jak w przypadku przenosin do Bayernu. Coutinho pozostaje do wzięcia za jedyne 40 milionów euro. Biorąc pod uwagę, że na przestrzeni ostatnich dwóch sezonów do klubu z Birmingham za większe pieniądze przyszedł Buendia, a za tylko nieco mniejsze Ollie Watkins, Leon Bailey, Lucas Digne i Danny Ings, sięgnięcie do kieszeni, by móc cieszyć się występami Coutinho w przyszłym sezonie, wydaje się bardzo prawdopodobne.

A na to czekają pewnie wszyscy fani Premier League. Oglądanie go na angielskich boiskach było czystą przyjemnością, a jego obecność w drużynie spoza czołówki sprawia, że liga staje się jeszcze bardziej wyrównana, a każdy mecz Aston Villi będzie miał od teraz dodatkowo przyciągający element.

Czytaj więcej o Premier League:

Fot. Newspix

Najnowsze

Anglia

Anglia

W Anglii wierzą w Polaka. Zych przedłużył kontrakt z klubem Premier League

Szymon Piórek
2
W Anglii wierzą w Polaka. Zych przedłużył kontrakt z klubem Premier League

Komentarze

6 komentarzy

Loading...