Reklama

BVB walczy o pełne trybuny… w sądzie

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

02 lutego 2022, 16:17 • 5 min czytania 14 komentarzy

Choć w Polsce udział kibiców na meczach nie jest już ograniczony – i nic nie wskazuje na to, by ponownie pojawiły się limity na trybunach – w Niemczech wciąż oglądamy tak zwane „Geisterspiele”. Mecze duchów. Ogromny i imponujący Signal Iduna Park, na którym może pojawić się jedynie 750 fanów, to smutny i przygnębiający widok, który kluby – wydawałoby się – muszą zaakceptować i poczekać na to, aż koronawirusowe restrykcje się zluzują. Ale czy na pewno? Borussia Dortmund daje sygnał, że kluby też mogą walczyć o swoje i idzie do sądu. Innymi słowy – chce na drodze prawnej walczyć o to, by kibice wrócili na jej stadion.

BVB walczy o pełne trybuny… w sądzie

Ilu kibiców może wejść na mecze Bundesligi?

Niemieckie przepisy są o tyle skomplikowane, że nie gwarantują jednolitości dla całej ligi. Każdy klub podlega pod swój land, a tych jest szesnaście. Każdy z nich ma swój wewnętrzny parlament i rząd, każdy z nich też ustala covidowe restrykcje według własnego uznania. W Nadrenii Północnej-Westfalii limit to obecnie 750 osób na wydarzeniu sportowym, odbywającym się na świeżym powietrzu. To ogromne ograniczenie, bo normalnie na Signal Iduna Park wchodzi ponad 80 tysięcy widzów. A sama liczba 750 kibiców to zaledwie… 0,92% wypełnienia obiektu.

Kuby z Zagłębia Ruhry czują się niesprawiedliwie na tle tych z innych landów. Bawaria na przykład odmroziła już trybuny i na meczach Bayernu pojawi się dziesięć tysięcy kibiców (25% wypełnienia stadionu do 10 tysięcy). Warunkiem jest posiadanie certyfikatu covidowego oraz naturalnie założenie maseczki. Podobną frekwencję przewiduje się też w Norymbergi i Bremie, w samej 1. Bundeslidze, oprócz Monachium, najwięcej kibiców w najbliższy weekend pojawi się w Augsburgu (7600), Mainz (6800) i Stuttgarcie (6000).

Dortmund, Kolonia, Bielefeld? Tam będzie ich 750.

Mniej tylko w Wolfsburgu (500).

Reklama

Hale tak, stadiony nie

– Prawie trzy czwarte Niemców jest zaszczepionych. Od miesięcy jest wystarczająco dużo możliwości zaszczepienia dla każdego obywatela. O Omikronie wiemy już coraz więcej. I mimo to czasem dopuszczamy 90% pojemności w zamkniętych halach i jednocześnie tylko 750 osób na otwartych stadionach, gdzie ludzie są na wolnych powietrzu. To nie jest proporcjonalne. Nikt tego nie rozumie – grzmiał kilka dni temu na łamach „Bilda” Hans-Joachim Watzke.

I dodawał: – Zawsze pojawiają się narzekania, że piłce nożnej przyznawano w Niemczech specjalne prawa. Jest wręcz przeciwnie.

Już wtedy szef Borussii zapowiedział, że klub przyjrzy się, jakie ma możliwości kroków prawnych w tej sytuacji. Logika BVB jest oczywista – skoro inni mogą wpuszczać już solidną liczbę widzów, dlaczego my wciąż nie możemy? I trudno ją podważyć, bo to nie jest przecież tak, że w Dortmundzie jest nagle wielkie ognisko wirusa, a w Monachium już nie. Wszystko zależy od przepisów, jakie wyznaczają lokalne władze.

W ostatnich dniach działacze Borussii toczyli z lokalnymi politykami dużo rozmów, mających na celu zluzowanie restrykcji. Ale że te nie poszły po linii klubu, zdecydowano się na skierowanie sprawy do sądu.

BVB składa pozew

Borussia złożyła pozew w trybie pilnym, co oznacza, że trybuny mogą być odmrożone już na najbliższy weekend. W oświadczeniu klubu czytamy:

Reklama

Borussia uważa obecne ograniczenia za nielegalne. Klub jest przekonany, że naruszają one zasadę proporcjonalności i równego traktowania. Podczas gdy imprezy halowe mogą już odbywać się w całym kraju z wysokim odsetkiem obłożenia (w niektórych przypadkach prawie przy pełnej pojemności), pomimo stosunkowo wyższego ryzyka infekcji, ograniczenie dla największego stadionu na świeżym powietrzu w Niemczech, Signal Iduna Park, wynosi obecnie 0,92 procent całkowitej pojemności (81365 widzów).

(…) Klub uważa, że często używane argumenty dotyczące ryzyka infekcji w drodze na stadion, są niejednoznaczne. Z ocen z końca ubiegłego roku wynikało, że gdy stadion był wypełniony w 18 procentach (15 tys. widzów), większość z nich podróżowała tam własnym samochodem (dostępne jest 10 tys. miejsc parkingowych), rowerem lub pieszo, zachowując ostrożność.

Choć wcześniej w podobny sposób zadziałał RB Lipsk, nie ulega wątpliwości, że to właśnie Borussia – jako klub z ogromną bazą kibicowską – może dać sygnał „do ataku” innym klubom. Jeśli jej walka się powiedzie, stworzy się precedens, na bazie którego inni poszkodowani landowymi przepisami będą mogli skutecznie wejść na drogę prawną. W Niemczech od czasu do czasu mówi się o tym, że powinno się stworzyć jednolite przepisy koronawirusowe dla wszystkich klubów Bundesligi. Sprawa podnoszona jest także przez polityków. Pandemia trwa już prawie dwa lata, ale wciąż pomysł jest tylko w sferze dywagacji.

A jak było z RB Lipsk?

Ramię w ramię z Borussią idą FC Koeln i Arminia Bielefeld, które od razu stworzyły podobne wnioski i także skierowały sprawę do sądu. Poparcia dla tych ruchów udzielają też inne kluby. Wcześniej na drogę sądową wszedł RB Lipsk, który – choć nie oficjalnie – sporo ugrał.

Dlaczego nieoficjalnie? Ano dlatego, że władze Saksonii zmieniły covidowe restrykcje dla meczów piłkarskich, ale publicznie twierdzą, że walka klubu Red Bulla nie miała tu żadnego znaczenia i nawet bez pozwu i tak przepisy zostałyby zmienione. Powodem była po prostu analiza liczby zachorowań w regionie. Na stadion w Lipsku mogło wejść wcześniej tylko tysiąc widzów. Obecnie? Na najbliższy mecz ma wejść 25% pojemności stadionu, czyli ponad 10 tysięcy krzesełek.

RB i tak to nie zadowala. Klub komunikuje, że sytuacja uległa poprawie, ale przy tym „nie jest zadowolony z decyzji władz” i zamierza składać odwołanie. Inne kluby poprzestają na zwykłych rozmowach i naciskach. – Jesteśmy w dobrym dialogu z władzami. Opowiadaliśmy się za tym, aby pojemność stadionu była regulowana w procentach. Mamy nadzieję, że uda się już w następnej kolejce – mówi Fredi Bobic, dyrektor sportowy Herthy.

Tak czy inaczej, walka w Lipsku się opłaciła. W Dortmundzie, Kolonii i Bielefeld liczą na to, że w weekend na ich stadionach pojawi się znacznie większa liczba widzów niż 750.

Czy jeśli walka się powiedzie, ruszą za nią inne kluby?

A może eskalacja nastrojów wokół restrykcji sprawi, że w Niemczech w końcu stworzą zasady równe dla wszystkich klubów?

WIĘCEJ O BUNDESLIDZE:

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

14 komentarzy

Loading...