Reklama

Jak mogę być dumny z sukcesów Bayernu? Pieniędzy z Kataru trzeba się wstydzić

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

08 grudnia 2021, 10:40 • 7 min czytania 56 komentarzy

Nie Złota Piłka, nie mecz z Barceloną, nie Bundesliga, a umowa sponsorska z Katarczykami jest tematem numer jeden ostatnich tygodni w Bayernie Monachium. Przez klub przeszła prawdziwa kibicowska burza, a do jej eskalacji doszło na corocznym walnym zgromadzeniu. Uli Hoeness mówi, że to najgorsze walne, jakie widział. Kibice… twierdzą podobnie. Rozmawiamy z Michaelem Ottem, który założył inicjatywę „Katar Antrag” i który stoi na czele rebelianckiego ruchu kibiców przeciwko współpracy z krajem, który łamie prawa człowieka.

Jak mogę być dumny z sukcesów Bayernu? Pieniędzy z Kataru trzeba się wstydzić

Ale zanim rozmowa, musimy nakreślić tło. Zaczęło się niepozornie. Gdy Bayern udawał się w 2011 roku na zimowy obóz do Doha, wszyscy myśleli, że chce po prostu potrenować na nowiutkich obiektach w słonecznym kraju. Niewinny wylot zamienił się w większą współpracę, która była systematycznie rozszerzana. Dziś Bayern ma na swoich koszulkach logo Qatar Airways, a szereg dealów z Katarczykami zapewnia mu ponad 20 milionów euro rocznie. Mowa więc o jednym z głównych sponsorów klubu, który związany jest z Bawarczykami przynajmniej do 2023 roku.

Całej współpracy towarzyszyły oczywiście piękne hasła o internacjonalizowaniu klubu i otwarciu się na nowe rynki. Karl-Heinz Rummenigge mówił nawet, że dzięki piłce nożnej… poprawiła się sytuacja robotników w Katarze. Ta wypowiedź została oczywiście wyśmiana na jednej z kibicowskich odpraw. Fani Bayernu mają szereg zarzutów. – Jak mogę być dumny z naszych sukcesów? Pieniędzy z Kataru trzeba się przecież wstydzić – pyta w naszej rozmowie Ott. Fanatycy wyrazili swoje oburzenie choćby podczas meczu z Freiburgiem, sugerując, że władze mistrza Niemiec za pieniądze wypiorą wszystko.

Wszelkie zarzuty można sprowadzić do jednego – Bayern pomaga budować dobry wizerunek Kataru, mimo że Katar na niego nie zasługuje. Łamanie praw człowieka podczas budowy stadionów to jedno. Guardian szacuje, że w ostatnich latach na budowach zginęło 6,5 tysiąca osób. Mówimy o ogromnej skali. Do tego dochodzi łamanie praw kobiet i osób homoseksualnych, zarzuty o korupcję, finansowanie terroryzmu i cenzura prasy. Kibice nie chcą, by ich klub budował swoją potęgę na takich fundamentach. Jeśli chcecie poznać szerzej działania Kataru, wczoraj opisaliśmy je w większym tekście.

Reklama

Dlatego kibice postanowili działać. Wielka oprawa (swoją drogą Bayern postarał się o to, by szybko została ściągnięta) była dopiero zaproszeniem do większej dyskusji. Jej momentem kulminacyjnym miało być coroczne walne zgromadzenie, do którego doszło pod koniec listopada. Na czele ruchu stanął Michael Ott, twórca inicjatywy „Katar Antrag”, której działanie ma przymusić klub do zaprzestania umów sponsorskich z katarskimi podmiotami. Z dużym wyprzedzeniem złożył do klubu wniosek o zabranie głosu na walnym zgromadzeniu, natomiast Bayern… milczał. Udawał, że wniosku nie ma. Ani go nie odrzucił, ani nie zatwierdził. 28-letni kibic, członek stowarzyszenia od 2007 roku, był zmuszony pójść do sądu i w ten sposób wywalczyć sobie udział na walnym zgromadzeniu. Ale i sąd stwierdził, że nie ma prawa decydować o tym, kogo władze Bayernu dopuszczają do głosu, zwłaszcza na temat umów sponsorskich, które nie należą do kompetencji prezydium.

Ott na walnym i tak wystąpił, składając podczas zgromadzenia „spontaniczny wniosek”. A wraz z nim wypowiedzieli się inni fanatycy. Reakcja władz Bayernu? Dieter Meyer, wiceprezydent klubu, pytał z pogardą: – Mamy też głosować nad zerwaniem kontraktu z Audi? Albo nad graniem w niebiesko-białych koszulkach? Kilka razy władze podkreślały też, że skoro sąd tego nie nakazał, to o współpracy z Katarem dyskutować nie trzeba. Innymi słowy – chciano przemilczeć temat.

Kibice oczywiście się burzyli. Na sali podczas pięciogodzinnego zebrania co rusz było słychać gwizdy, komentarze („jesteśmy kibicami, których nie chcecie”, „nie liczą się dla was prawa człowieka”) i oklaski dla „rebeliantów”. By dobrze zrozumieć rolę fanatyków w klubie, należy wspomnieć o zasadzie 50+1, która zakłada, że większość udziałów w niemal każdym niemieckim klubie musi należeć do jego sympatyków. 75% akcji Bayernu jest w posiadaniu sceny kibicowskiej. Przekłada się to na 290 tysięcy członków stowarzyszenia. Zatem – przynajmniej w teorii – ich głos powinien być potraktowany poważnie.

BAYERN WYJDZIE PIERWSZYM GARNITUREM NA BARCELONĘ. SPRAWDŹ OFERTĘ FUKSIARZA!

Reklama

Dlaczego kibice protestują, jak zachowuje się Bayern i czy współpraca z Katarczykami zostanie przerwana? Opowiada nam o tym jeden ze sprawców całego zamieszania, czyli Michael Ott:

Co się czuje, gdy pozywa się swój ukochany klub do sądu?

Szkoda, że do tego w ogóle musiało dojść. Powód pozwu? Przez długie tygodnie nie dostałem żadnej odpowiedzi na mój wniosek, czy będę mógł wziąć udział w walnym zgromadzeniu. Klub mnie pod tym względem rozczarował. Gdybym czekał dalej, nie miałbym żadnej możliwości podjęcia działań w przypadku bezpodstawnego odrzucenia mojego wniosku. Zostałem niejako zmuszony. Sąd zinterpretował status klubu tak, że jego zarządcy nie ponoszą odpowiedzialności za podejmowanie decyzji w sprawie wniosków. Mam na ten temat inne zdanie prawne (Michael pracuje jako prawnik – red.), ale szanuję tę decyzję sądu.

Uważam, że klub zareagował nie fair. Obiecano nam debatę o Katarze, a finalnie do niej nie doszło. Tak się nie robi. Nasze nastroje były emocjonalne, ale tak samo wyglądało zachowanie władz. Gdyby Bayern nie bał się podjąć dyskusji ze swoimi członkami, nie doszłoby do takiej eskalacji nastrojów na walnym zgromadzeniu.

Bayern przyjął taktykę przemilczenia tematu.

Ale generalnie do władz klubu chyba doszło, że ich zachowanie podczas walnego zgromadzenia nie było właściwe. Takie sprawiają wrażenie. Zapowiedziały, że spróbują poszukać dialogu z kibicami. Szkoda, że przychodzi to tak późno. Ale z drugiej strony – lepiej późno niż wcale! Na dłuższą metę nie da się milczeć na ten temat.

I myślisz, że ten dialog jest możliwy?

Tak ogłosiły władze klubu. Teraz musimy oczywiście poczekać i zobaczymy, jak poważne są to deklaracje. Z jednej strony patrzę optymistycznie, z drugiej – ostrożnie. Ale to będzie bardzo ważne, że dwa fronty spotkają się ze sobą w klubie.

Bayern współpracuje z Katarem już od lat. Najpierw było to tylko latanie na obozy, potem umowa z lotniskiem, następnie z linią lotniczą, logo na koszulce… Dlaczego dopiero teraz zaczęliście się tak ostro sprzeciwiać i jak powstała twoja inicjatywa?

Protesty na trybunach były widoczne już od samego początku tej współpracy. Obserwowałem je i uważałem za istotne. Ale zawsze były one ignorowane przez Bayern. Na początku 2020 roku klub odmówił nawet zaproszenia własnych kibiców na wydarzenie, w którym dyskutowano o Katarze, na które przylecieli nawet gastarbeiterzy z Kataru, co pokazuje, że miało ono dużą skalę. Dla mnie to był duży wstyd, że mój klub tak zawzięcie ucieka od dyskusji. To był moment, gdy zdecydowałem o przygotowaniu wniosku na najbliższe walne zgromadzenie. Eskalacja tego konfliktu wynika wyłącznie z faktu, że klub tak długo, od lat, próbował odsunąć od siebie problem.

To oczywiste, że sprzeciwiacie się łamaniu praw człowieka podczas budowy stadionów. A jakie jeszcze inne zastrzeżenia macie do tej współpracy z Katarem?

Tak, temat wyzyskiwanych pracowników jest oczywiście dobrze znany. Ważna jest też ogólna sytuacja praw człowieka w tym kraju. Dotyczy to na przykład dyskryminacji kobiet czy homoseksualistów, a także braku wolności mediów. Istnieją poważne zarzuty korupcji w sporcie i finansowania terroryzmu. To wszystko sprawia, że Katar jest dla mnie sponsorem nie do przyjęcia.

Nawet, jeśli z tego źródła płyną ogromne pieniądze? Z katarskich pieniędzy zasilane są też inne kluby. Nie boisz się, że bez Katarczyków Bayern straciłby na konkurencyjności?

Przede wszystkim ważne jest dla mnie, byśmy osiągali sukcesy przyzwoitymi środkami. Jeśli tego nie będzie, to jak mogę być dumny z naszych sukcesów? Pieniędzy z Kataru trzeba się przecież wstydzić. Nie sądzę, by kilka milionów mniej zachwiało nagle naszą konkurencyjnością w światowej piłce. Inne kluby – takie jak PSG czy Manchester City – mają wręcz niewyczerpane źródła finansowania. Kilkoma milionami od Katarczyków nie zbliżamy się do tej sytuacji. Naszą jedyną szansą jest egzekwowanie finansowego fair play na szczeblu europejskich rozgrywek, a Katarczykom – co oczywiste – ta reguła nie jest na rękę, bo nie mają w niej żadnego interesu. Wiele osób jest zdania, że inni sponsorzy mogliby zapłacić tyle samo, co Katarczycy. Ja sam nie potrafię tego ocenić. Ale znowu: kwestia pieniędzy, konkretnej kwoty, nie jest dla mnie aż tak ważna. Nasze wartości nie powinny być wystawione na sprzedaż. Obojętnie od tego, ile nam zaoferują.

LEWANDOWSKI Z GOLEM? KURS FUKSIARZA – 1,42!

Jak do waszej inicjatywy podchodzą inni, mniej zaangażowani kibice?

Otrzymałem masę wiadomości od kibiców Bayernu, którzy nas wspierają. To było wręcz przytłaczające! Ale jeśli mam być szczery… Istnieje też grupa kibiców, dla których sukces Bayernu jest ważniejszy niż większe wartości czy prawa człowieka. Oni nie popierają tej inicjatywy. Która strona jest w większości? Trudno to oszacować.

A po tym całym zamieszaniu z ostatnich tygodni widzisz szansę na to, że Bayern zerwie współpracę z Katarem?

Na ten moment nie potrafię sobie wyobrazić, że Bayern przedłuża umowę z Katarczykami. Straty wizerunkowe klubu byłyby po prostu zbyt duże. Ale żeby to się stało, dalej potrzebne jest wywieranie presji przez scenę kibicowskiej. I dalej będziemy to robić!

CZYTAJ TAKŻE:

Fot. YouTube / newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
1
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Niemcy

Anglia

Brat sławnego brata na radarze Borussii. “Klub utrzymuje kontakt z rodziną”

Antoni Figlewicz
5
Brat sławnego brata na radarze Borussii. “Klub utrzymuje kontakt z rodziną”

Komentarze

56 komentarzy

Loading...