Reklama

Bayern i sztuka odpuszczania, gdy jest za drogo 

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

25 stycznia 2022, 18:51 • 7 min czytania 40 komentarzy

Podczas gdy PSG, Manchester City czy Chelsea są zasilane ogromnymi pieniędzmi krezusów i ich wydatki na rynku transferowym z ostatniej dekady idą w miliardy euro, Bayern opiera swój budżet na tym, co sobie wypracuje, a gdy Niklas Süle oczekuje zbyt dużej podwyżki, po prostu z niego rezygnuje. Rynek transferowy zamyka Bawarczyków w potrzasku. Z jednej strony operują w kompletnie innych kwotach niż ich rywale, z drugiej – cały czas muszą zachować względem nich konkurencyjność. Wydawać mniej, ale dotrzymywać kroku. Wydawać mniej, ale znacznie mądrzej. To bardzo niewygodne położenie. I jako że Bayern cały czas przez lata jest w ścisłym światowym topie, tym bardziej warto to docenić.

Bayern i sztuka odpuszczania, gdy jest za drogo 

Bayern – sztuka odpuszczania

Nic nie mówi więcej o ostatniej – a może odwiecznej? – polityce transferowej Bayernu niż przypadki Davida Alaby i Niklasa Süle. Pierwszy? Filar i wręcz legenda Bayernu ostatnich lat, a do tego kapitalny ambasador klubu na rynek austriacki. Trenerzy się zmieniali, konkurencja przybywała, a on wciąż stanowił o sile monachijskiego klubu. Czy to na lewej stronie, czy w środku pomocy, czy jako stoper. Sportowo miał w Monachium perspektywy jeszcze na długie lata.

Süle? To piłkarz o zupełnie innym statusie w klubie niż Alaba, ale od kiedy trafił do Bayernu w 2017 roku za 20 milionów euro z Hoffenheim, także należy do liderów. Nie tylko mistrzów Niemiec, ale i reprezentacji. On także – biorąc pod uwagę czysto sportowy wymiar – miał perspektywy na długie lata.

A jednak obaj odeszli.

Obaj za darmo.

Reklama

Obaj w takich samych okolicznościach.

Historie obu piłkarzy można sprowadzić do jednego mianownika. Alaba i Süle – widząc, że mają mocną pozycję w drużynie – chcieli zarabiać znacznie więcej niż do tej pory. Bayern oczywiście chciał doceniać swoich zawodników, ale nie tak bardzo, jak oni tego oczekiwali. W przypadku Alaby rozbieżności były naprawdę ogromne – klub oferował mu 18 milionów euro rocznie, Austriak obstawał przy 25 milionach. Bayern w końcu po prostu zerwał negocjacje, informując piłkarza, że ten dogra sezon, ale do stołu już obie strony nie usiądą.  W przypadku Süle odbyło się to łagodniej. Po prostu dano ostateczną ofertę, a piłkarz stwierdził, że jej nie przyjmuje.

Piłkarze odchodzą za darmo oczywiście z wielu klubów i z wielu powodów, ale mało który światowy gigant liczy pieniądze przy przedłużaniu kontraktów tak jak Bayern. Umowa najlepszego piłkarza świata, która wygasa w 2023 roku? Wciąż nie została przedłużona. Negocjacje z Neuerem toczyły się bardzo długo i za niedługo trzeba będzie do nich zasiąść ponownie. Przyszłość Corentina Tolisso, który nie okazał się jednoznacznym niewypałem, a w którego zainwestowano 41,5 miliona euro? Pod dużym znakiem zapytania. Przed laty z Monachium wypuszczono Toniego Kroosa za ledwie 25 milionów euro, bo ten miał zbyt duże żądania. Podobnie było z Michaelem Ballackiem, który wymagał gwiazdorskiego kontraktu. Karl-Heinz Rummenige ostentacyjnie wycofał wówczas propozycję dla klubowej legendy, dzięki czemu zyskał poklask w klubowych strukturach. Dał sygnał: gramy twardo i nikt nie ma prawa bujać nas na kasę. A przecież niedawno za darmo odeszli też inni obrońcy – Boateng i Martinez.

Bayern wysyła tym samym sygnał wszystkim piłkarzom: nie zarobicie u nas tak, jak w innych klubach. Nie damy się wciągnąć w tę awanturniczą politykę transferową. Ale to też powód, dla którego wielu kozackich piłkarzy, którzy mogliby grać przez lata, zechce się zawinąć do o wiele bogatszej Premier League. Inne ligi oferują w dodatku zupełnie inne realia marketingowe, a jak ważne są one w dzisiejszym świecie, pokazują choćby przygody Roberta Lewandowskiego ze „Złotą Piłką”.

Reklama

Pod względem finansowym Bayern to zupełnie inna liga. Podczas gdy pieniądze w PSG dosypuje Nasser Al-Khelaifi, a jedyną przeszkodą przed wielkimi transferami jest finansowe fair play, w Bayernie kibice wywierają ogromną presję z tytułu umowy sponsorskiej z Katarczykami. Żądają jej nieprzedłużania, nawet mimo faktu, że Bayern straci rocznie 20 milionów euro i jeszcze osłabi swoją konkurencyjność. W budowaniu wielkiego bogactwa nie pomaga też zasada 50+1, w ramach której każdy niemiecki klub – poza trzema wyjątkami – musi w 51% należeć do kibiców. To sytuacja, która zwyczajnie odstrasza światowy kapitał.

Kto zastąpi Niklasa Süle?

Bayern pewnie mocniej powalczyłby o swojego obrońcę, gdyby nie miał przekonania, że na rynku znajdą się inne sensowne opcje, które można pozyskać bez sumy odstępnego. „Sport Bild” przekonuje, że odejście Süle może uruchomić na rynku środkowych obrońców pewne domino. Bayern jest zainteresowany następującymi zawodnikami:

  • Antonio Rüdiger – to chyba najmocniejsza kandydatura, przynajmniej medialnie. Kontrakt Niemca wygasa wraz z końcem sezonu i – podobnie jak w przypadku Süle – rozmowy o przedłużeniu go utknęły w martwym punkcie przez żądania piłkarza. Rüdiger wpisałby się w filozofię Bayernu, który – jeśli to możliwe – chce gromadzić w swoich szeregach najlepszych niemieckich piłkarzy.
  • Andreas Christensen – podobnie jak Rüdiger, wciąż nie przedłużył swojej umowy, a więc będzie do wzięcia za darmo.
  • Matthijs de Ligt – Bayern podobno widziałby go w swoich szeregach, ale wymagania Juventusu – około 65 euro – stanowią barierę nie do przeskoczenia. Sam Holender nie jest zadowolony z wyników osiąganych przez „Starą Damę” i miałby być żywo zainteresowany transferem.
  • Denis Zakaria – do wzięcia za darmo, ma być opcją budżetowo-rezerwową. Do ewentualnego pozyskania go odnosił się zresztą Julian Nagelsmann, mówiąc, że Bayern ma obowiązek zastanowić się nad ściągnięciem każdego piłkarza o tej jakości, którego można pozyskać bezkosztowo.

Szczególnie ciekawie w tej perspektywie wydają się losy Chelsea, która nieoczekiwanie musi przebudować swoją defensywę. Zwłaszcza, że prawdopodobnie odejdzie za darmo też Cesar Azpilicueta (kusi go Barcelona), a Thiago Silva młodszy nie będzie (ma 37 lat). Jeśli skuszą się na de Ligta albo Julesa Kounde z Sevilli (wymagania: 80 milionów euro), droga dla Rüdigera czy Christensena będzie wolna już definitywnie.

Czy warto przepłacać?

Bayern przy całej swojej rozsądnej polityce transferowej, czasem sięga głębiej do kieszeni. W kontekście ostatnich lat ciekawe jest to, że… na mocnych wydatkach zwykle się przejeżdżał.

Oto dziesięć największych transferów Bayernu:

  • Lucas Hernandez (za 80 milionów z Atletico Madryt)
  • Leroy Sane (za 60 milionów z Manchesteru City)
  • Dayot Upamecano (za 42,5 miliona z RB Lipsk)
  • Corentin Tolisso (za 41,5 miliona z Olimpique Lyon)
  • Javi Martinez (za 40 milionów z Athletic Bilbao)
  • Arturo Vidal (za 39,25 milionów z Juventusu)
  • Mario Gotze (za 37 milionów z Borussii)
  • Matts Hummels (za 35 milionów z Borussii)
  • Benjamin Pavard (za 35 milionów ze Stuttgartu)
  • Renato Sanches (za 35 milionów z Benfiki)

Transferem, który miał wprowadzić Bayern w nową erę, był zwłaszcza ten Lucasa Hernandeza. W momencie przeprowadzania go był dwa razy większy niż drugi największy deal w historii klubu. Jego wejście do nowej drużyny – delikatnie ujmując – szału nie robiło i często wypominano mu ogromną kwotę transferową (największy transfer całej ligi). Z czasem stał się nie tylko liderem defensywy, ale i szatni ze względu na bycie łącznikiem pomiędzy francusko- i niemieckojęzycznymi zawodnikami. Leroy Sane? Bayern zrobił przy tym transferze majstersztyk, bo wymagania City wynosiły początkowo 150 milionów euro, a po roku negocjacji udało je się zbić do 60 baniek. Ale patrząc na osiągnięcia skrzydłowego… to i tak za dużo. Wciąż nie może odpalić na dobre, choć i on znajduje się na fali wznoszącej. 

Tolisso? Lekkie rozczarowanie. Martinez? Największy wydatek Bayernu przez lata był głównie ważną postacią drugoplanową. Renato Sanches? Niby brano jeden z najbardziej ekscytujących talentów, ale w Monachium się nie sprawdził.

Z drugiej strony Bayern oparł swój skład za kwoty, jakimi operują raczej słabiacy Premier League. Robert Lewandowski, wiadomo, przyszedł za darmo, ale to pewien ewenement. Manuel Neuer kosztował 30 milionów, Gnabry 8 milionów, Kimmich 8,5, a Davies 10. O wiele częściej Bayernowi wypalają ruchy, przy których… nie musi przepłacać.

Dlatego takie sytuacje jak z Niklasem Süle, które zwykle smucą kibiców, w Monachium mogą być odbierane jako konsekwentne trzymanie się swojej polityki. A ta będzie optymalna w momencie, kiedy Bawarczycy zaczną jeszcze przewidywać ruchy. Bo przecież taki Süle mógł odejść za kilkadziesiąt baniek, czyli podążyć drogą Mattsa Hummelsa, którego oceniono za zbyt mało perspektywicznego dla Bayernu, ale za którego jednocześnie 30 milionów wyłożyła Borussia Dortmund.

WIĘCEJ O BUNDESLIDZE:

Fot. newspix.pl / FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Niemcy

W Niemczech chwalą Grabarę. „Ma duży wpływ na kolegów”

Szymon Piórek
2
W Niemczech chwalą Grabarę. „Ma duży wpływ na kolegów”

Komentarze

40 komentarzy

Loading...