Reklama

Argentyńczycy przetestowali chilijską gościnność. Nie polecają

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

28 stycznia 2022, 11:24 • 4 min czytania 18 komentarzy

Podobno w miłości i na wojnie wszystko wolno. Nieco inaczej jest w futbolu, choć i tam zdarzają się nietypowe sytuacje, na podstawie których można by nakręcić piłkarskie Alternatywy 4. Utrudnianie życia rywalom na murawie jest rzeczą normalną, wręcz wskazaną jeśli myśli się poważnie o wygraniu meczu lub trofeum. Uprzykrzanie życia poza boiskiem jest już przejawem strachu i instynktów plemiennych, które należy potępić. Po czasie fajnie przytacza się je w formie anegdot i błyskotliwych historyjek, ale w momencie gdy są jeszcze świeże i zdajemy sobie sprawę, że wpływają na wyniki spotkań, podchodzimy do nich nieco inaczej.

Argentyńczycy przetestowali chilijską gościnność. Nie polecają

W piłce nożnej chodzi o sukcesy, trofea, wynik sportowy. Nie oszukujmy się. Zawsze wynik idzie w świat. Możesz zagrać piach i nikt za pięć lat nie będzie kojarzył,  że przepchnąłeś kolanem — albo inną częścią ciała — mecz z zespołem X. Ludzie rzadko zapamiętują okoliczności łagodzące ewentualnych niepowodzeń. Musi wydarzyć się coś niezwykłego, nagłe zdarzenie pogodowe. Mecz na wodzie? Coś w tym stylu.

Chilijska gościnność

Dziś w nocy Albicelestes podejmowali na wyjeździe Chile. Wygrali i niech to będzie największą karą dla gospodarzy, ale za co? O co chodzi? W ostatnich dniach reprezentacja Argentyny przekonała się o tym czym jest chilijska gościnność. Termin stworzyliśmy na potrzeby tego artykułu na podstawie działań służb tego kraju. Robili wszystko, by Argentyna przerżnęła mecz. Nie udało się. Zwyciężył futbol i właściwe wartości.

Skupmy się na Argentynie. Misją główną kadry Lionela Scaloniego było zwycięstwo. Nie spodziewali się pewnie, że zanim wyjdą na murawę, czeka ich wiele upierdliwych misji pobocznych. Gdy reprezentacja Argentyny przyleciała do Chile, postanowiono jej członkom maksymalnie utrudnić życie. Posunięto się do zbrodni w białych rękawiczkach, chytrych zagrań, za które nikt nie będzie mógł wziąć odpowiedzialności, a mogły wpłynąć na wynik. Na starcie celowo przeciągano odprawę bagażową. Sprawdzano walizki Argentyńczyków kilkukrotnie, by zagrać im na nosie, skraść czas i zdenerwować. Pewnie już nawet psy, które obwąchiwały bagaże miały dość po nastym spacerku wokół toreb Albicelestes.

Reklama

Całą sytuację zaczął obśmiewać bramkarz Aston Villi Emiliano Martinez. Gdy dostrzegł, że piesek stoi przy jednej z toreb po raz enty, zaczął krzyczeć — Znalazł Sugusa. Sugusy to popularne w Argentynie cukierki. Dostępne również w Polsce. Chilijska strona nie wyłapała żartu. Szkoda.

Aferka bagażowa to jedno, ale do tego doszła kwestia opóźniania procedury sprawdzania paszportów covidowych. Pozbawiono piłkarzy i sztabu możliwości pójścia do toalety. Niby drobiazg. Dużo zależało od potrzeby chwili. W przypadku większych potrzeb mogło być nieciekawie.

Zapewne sprawcy zamieszania byli z siebie dumni.

– Ale im daliśmy popalić — mógł pomyśleć chilijski Arturito z chilijskim Juanito.

Hotelowa dywersja

Argentyńczycy już wiedzieli, że dołączyli do wyzwania, w którym głównym zadaniem będzie przetrwanie, utrzymanie koncentracji i zapomnienie o napotykanych przeszkodach. Przed zgrupowaniem myśleli, że największym wyzwaniem będzie poradzenie sobie bez Leo Messiego. Kolejno odblokowywali kolejne misje, bo na lotniskowych przygodach nie poprzestano. Jak pewnie wiecie w Ameryce Południowej mają teraz lato, więc jest ciepło. Argentyńczycy trafili do hotelu z pozamykanymi oknami i z wyłączoną klimatyzacją, której nie dało się włączyć. Taki tam szczegół. Dobra, pootwierali okna i raczej po problemie?

A gdzie tam. Pojawił się kolejny — hałas i wyjące syreny. I weź tu człowieku odpocznij, wyśpij się i zadbaj o właściwe nastawienie. Zamiast analizy przeciwnika były pewnie domysły, a co oni nam jeszcze zgotują. Pewnie się naoglądali jakichś wojennych filmów i próbują zastosować zagrywki z pól bitewnych w wersji soft. Już pokazali szeroki zakres nietypowych zagrywek i pułapek. Co teraz?

Reklama

W dniu meczu nie mogło zabraknąć kolejnych działań dywersyjnych. Była już temperatura, hałas, zabawa żywiołami też się pojawiła. Ogień na szczęście odpuścili, powietrze odhaczono — właściwie jego brak w pokojach, więc czas na wodę. Ta została ot, tak odcięta od hotelu. Zapewniano oczywiście, że poczyniono wszelkie starania, by uporać się z „awarią”.

Dużo zbiegów okoliczności jak na tak krótki okres. Argentyńskie media miały o czym pisać. Piłkarzom nie było do śmiechu. Na szczęście wygrali na boisku 1:2 do dwóch po trafieniach Angela di Marii i Lautaro Martineza. Po meczu Rodrigo de Paul opowiedział swoją wersję wydarzeń. W dużej mierze na jej podstawie powstał ten artykuł.

CZYTAJ WIĘCEJ O FUTBOLU:

fot. NewsPix.pl

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

18 komentarzy

Loading...