Reklama

“Myślę, że życie odda mi to, co straciłem przez kontuzję i zagram w Ekstraklasie”

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

10 stycznia 2022, 10:38 • 9 min czytania 4 komentarze

Patryk Mikita był już o krok od realizacji swojego celu, jakim był powrót do Ekstraklasy. W półfinale baraży w sezonie 2019/2020 zerwał jednak więzadła i musiał zweryfikować swoje plany. Teraz skrzydłowy – grający także jako napastnik – jest liderem Stomilu i może się pochwalić dwucyfrową liczbą wypracowanych bramek w rundzie jesiennej. Co z tą Ekstraklasą? Jaka jest rzeczywistość kontuzjowanego piłkarza? Czy zaskakuje go forma Radomiaka? Zapraszamy na rozmowę z zawodnikiem olsztyńskiego klubu.

“Myślę, że życie odda mi to, co straciłem przez kontuzję i zagram w Ekstraklasie”
Jak zdrowie?

Tak jak widać na boisku — coraz lepiej. Dobrze się czuję, nie odczuwam bólu po kontuzji. Cieszę się, że wróciłem do regularnej gry po tym trudnym czasie.

Kontuzja przyszła dla ciebie w najgorszym momencie. Zerwałeś więzadła w kolanie po świetnym sezonie, w półfinale baraży…

To był chyba mój najlepszy sezon w karierze. Bardzo żałuję, że to się stało akurat wtedy, byłem rozpędzony i szło to w bardzo dobrym kierunku. Szkoda, że nie udało się wtedy awansować z Radomiakiem do Ekstraklasy, teraz muszę krok po kroku wracać na właściwe tory.

Z tobą w składzie mecz z Wartą Poznań mógłby wyglądać inaczej?

Myślę, że tak. Czułem się naprawdę mocny, na tyle mocny, że mogłem coś zmienić i pomóc drużynie. Pojechałem na ten mecz, usiadłem na ławce z chłopakami i czułem, że mógłbym im pomóc na boisku. Była złość, nawet podwójna. Najpierw, bo nie mogłem zagrać, potem, bo przegraliśmy. Moje plany i marzenia momentalnie poszły w odstawkę, ale nadal chcę spróbować sił w Ekstraklasie.

Czułeś się pechowcem?

Tak. To było tak, że problemy zaczęły się na początku meczu, zameldował mi się jeden z piłkarzy Miedzi Legnica. To był chyba Adrian Purzycki. Później, w dwunastej minucie meczu, znów był kontakt, chyba nawet z tym samym zawodnikiem. Zacząłem odczuwać ból, myśleć, że stało się coś poważnego. Wziąłem jednak leki przeciwbólowe i wróciłem na boisko. Minęło dziesięć minut i poprosiłem o zmianę, wiedziałem już, że nie dam rady.

Reklama
Rozmawialiście później o tym zdarzeniu?

Nie było tematu, ale napisał do mnie ówczesny trener Miedzi Legnica — Ireneusz Kościelniak. Przeprosił mnie za to i życzył mi szybkiego powrotu do zdrowia.

Ostatecznie awans udało się wywalczyć rok później, przed własną publicznością. To była dla was jakaś rekompensata?

Wtedy, gdy przegraliśmy z Wartą, po powrocie do Radomia zatrzymali nas kibice. Podziękowali nam za cały sezon, pokazali wsparcie — to były bardzo miłe słowa. Dobrze, że udało się rok później, choć wtedy za bardzo drużynie nie pomogłem.

Jak wygląda rzeczywistość kontuzjowanego zawodnika?

Życie z kontuzją to przede wszystkim rehabilitacja. Ja rehabilitowałem się na miejscu, w Radomiu, w Pyrka Med. Spędzałem tam po cztery, pięć godzin dziennie i nie miałem za bardzo czasu na nic więcej. No, poza tym, że częściej byłem z rodziną, resztę dnia spędzałem z nimi w domu. W porównaniu z poprzednim sezonem spędzałem z nimi dużo więcej czasu. Ale nawet jakbym miał czas na coś innego, to nie miałem na to siły, bo to była naprawdę ciężka praca.

Ciężej wyleczyć kontuzję czy przygotować się do sezonu?

Nigdy nie miałem tak poważnej kontuzji, nie wiedziałem, z czym to się je. Pierwsza wizyta na rehabilitacji wyglądała tak, że poleżałem trochę na stole, była praca manualna. A potem, kiedy już przeszedłem na salę do ćwiczeń, było ciężej. Można się wypompować, Kamil Pyrka trochę mnie torturował. Przykładał się do pracy, cisnął mnie, żebym zasuwał.

Jak się odnaleźć, gdy nie możesz na co dzień funkcjonować w szatni?

Ja tego nie odczułem. Wtedy akurat zaczynaliśmy sezon w Pruszkowie, ale przyjeżdżałem na wszystkie mecze. Mieliśmy dobry kontakt, wspierali mnie, więc nie czułem się wykluczony, czy że nasze drogi się rozchodzą. Może nawet bardziej się zżyliśmy.

Reklama
Pierwszy występ po kontuzji, mecz z GKS-em Jastrzębie. Jak się czuje zawodnik, który wraca do gry po tak długiej przerwie?

Jeśli chodzi o mecz ligowy to bardzo tęskniłem za taką rywalizacją. Ale najpierw był sparing, sztuczne boisko przy ul. Rapackiego, graliśmy z GKS-em Bełchatów. Wtedy wchodząc na boisko poczułem ulgę. W końcu nie sala, nie bieganie dookoła murawy, tylko normalna gra w piłkę. Nie stresowałem się, bardziej przejmowałem się, kiedy zaczynałem wprowadzające treningi, jeszcze nie z zespołem, ale już na boisku. Trener Dariusz Banasik bardzo powoli mnie wprowadzał i mój organizm bardzo dobrze to odebrał. Teraz nie czuję już żadnego bólu, nawet nie myślę o kontuzji.

Patryk Mikita na fecie po awansie Radomiaka do Ekstraklasy
Trener wprowadzał cię powoli, ale nie czułeś przy tym złości, że stałeś się tylko rezerwowym?

Chciałem pomóc, niecierpliwiłem się, ale co mogłem zrobić? Drużynie szło, wiadome było, że trener nie będzie rotował.

Co było kluczem do sukcesu w tamtym sezonie?

Szatnia, jeden szedł za drugiego. Trener Banasik ma tę umiejętność, że potrafi sobie dobrać zawodników. Żyłem z nim bardzo dobrze, były wzloty i upadki, bo jak zawodnik nie gra, to ma w głowie różne myśli. Ale trener ma bardzo przyjacielskie stosunki z piłkarzami, dużo z nimi rozmawia, chce wiedzieć, co się u nich dzieje, jak funkcjonuje szatnia. Żyje drużyną. Znacznie miała także szeroka kadra, mieliśmy zdecydowanie lepszą i dłuższą ławkę niż rok wcześniej. Tego właśnie zabrało we wcześniejszym sezonie.

Jesteś zaskoczony tym, jak Radomiak sobie radzi w Ekstraklasie?

Trochę tak. Ale tylko trochę. Cały czas mam kontakt z zespołem, wiem co tam się dzieje od środka. W Radomiu grają dobrzy zawodnicy. Ta drużyna jest ze sobą od drugiej ligi, część przez dwa lata w pierwszej lidze. Zgrali się, rozwinęli się, trener potrafił też dobrać piłkarzy, którzy wskoczyli w miejsce tych, którzy odeszli czy złapali kontuzję. Trochę tylko żałuję, że nie udało się zagrać w Radomiaku w Ekstraklasie.

Udało ci się za to zagrać z Atalantą Bergamo. W sparingu, ale jednak!

Bardzo dobrze to pamiętam. Pojechaliśmy do nich na boisko treningowe, trener zorganizował nam mecz z nimi i to nie były żadne rezerwy. W spotkaniu z nami zagrało sześciu czy siedmiu piłkarzy, którzy na co dzień grali w pierwszym składzie. Dla nas to była nagroda, fajne wynagrodzenie tego, co dokonaliśmy w pierwszej części sezonu. Przed meczem była tylko pewna obawa — żartowaliśmy, że jak nas złapią, to będziemy tylko biegać za piłką. Ale co, strzeliliśmy trzy bramki, mnie udało się strzelić dwie z nich, więc wstydu nie było.

Ktoś ci zapadł w pamięć? Była okazja pogadać?

Pogadać nie, ale najlepiej według mnie wypadł Luis Muriel, napastnik. Świetnie wyszkolony technicznie, szybki, dobry drybling. Dla mnie top.

LUIS MURIEL SPRZEDAWAŁ LOSY NA LOTERIĘ. DZIŚ JEST GWIAZDĄ SERIE A

Skoro o dobrych piłkarzach. W Radomiu miałeś szansę pograć chwilę z Raphaelem Rossim. Pan piłkarz, jak na nasze warunki?

Tak. To najlepszy zagraniczny transfer Radomiaka. Na początku chcieliśmy zobaczyć, jak wygląda na boisku i bardzo dobrze wszedł w drużynę. Potrafi grać w piłkę, więc ta długa kontuzja, po której do nas trafił, nie miała znaczenia. Oglądam cały czas mecze zespołu z Radomia i bardzo mi się podoba to, jak współpracuje z Mateuszem Cichockim. Dobrze się uzupełniają. Gdyby poszedł do innego polskiego klubu, też dałby radę.

Jak to się stało, że wylądowałeś w Stomilu Olsztyn?

Miałem telefony z innych klubów, tylko wyglądało to tak, że dzwonili, rozmawiali, ale bali się zaryzykować. Chodziło o to, że jestem po kontuzji i obawiali się o to, w jakiej jestem formie, czy nie odnowi mi się uraz. Stomil z kolei był bardzo konkretny, trener Adrian Stawski mocno mnie namawiał na ten ruch. Wierzyłem, że nie będzie tak jak zawsze, że Stomil będzie trochę wyżej w tabeli. Trener mówił, że chce zebrać kadrę, która powalczy o środek tabeli. Na razie nie idzie to zbyt dobrze…

Oszukali cię!

(śmiech) Nie, nie, wiadomo — przed sezonem są różne plany. Mam po prostu nadzieję, że wiosną będzie to wyglądało inaczej.

W Stomilu jesteś liderem klasyfikacji kanadyjskiej drużyny. Czujesz się liderem nie tylko w liczbach?

Po części tak, bo te bramki pozwalają nam punktować, ale tak jak mówiłem — najbardziej cieszę się, że wróciłem do regularnego grania.

Ale znowu zmienili ci pozycję. W rozmowie z nami przed wspominanymi tu barażami mówiłeś, że najlepiej czułeś się na skrzydle. W Olsztynie jesteś “dziewiątką”.

Sytuacja wyglądała trochę inaczej, bo kiedy przychodziłem do zespołu, miałem być skrzydłowym. Potem Szymon Lewicki, który latem wzmocnił atak, rozwiązał kontrakt i nie mieliśmy typowej “dziewiątki”. Trener Stawski spytał, czy dam radę tam zagrać, zgodziłem się i tak już zostało. Ale cały czas uważam, że moja właściwa pozycja to lewe lub prawe skrzydło.

MIKITA: CHCĘ ZOSTAĆ KRÓLEM STRZELCÓW I WRÓCIĆ DO EKSTRAKLASY

Sprawdzałem twoją heat mapę i widziałem, że trochę cię ciągnie do boku.

Tak, bo tam się dobrze czuję. Lubię wziąć piłkę na siebie, pójść w drybling czy zejść do środka i uderzyć.

Zakopaliście się trochę na starcie.

Początek naszego sezonu wyglądał tak, że większość drużyny była nowa i docieraliśmy się w każdym z pierwszych spotkań. Nie chcę nas wybielać, nie o to chodzi, ale jak ktoś prześledzi te pierwsze mecze, to popełnialiśmy w nich błędy indywidualne, które innym się nie zdarzały. Dostawaliśmy gonga i przegrywaliśmy w ostatniej minucie, robiliśmy głupie karne, nie wykorzystywaliśmy naszych sytuacji. Pierwsze cztery mecze przegrywaliśmy różnicą jednej bramki, więc nikt nas nie stłamsił.

Aż do ostatniego meczu, bo wtedy Arka was stłamsiła.

Nie wracam do tego, do wymazania z pamięci. Zagraliśmy słabo, dostaliśmy lanie. Jeszcze nigdy w karierze nie przegrałem 0:6. W rundzie rewanżowej musi to wyglądać inaczej.

Czego wam brakuje, żeby wasza gra wyglądała lepiej?

Mamy bardzo młody zespół, potrzebujemy trochę doświadczenia. Zawodników, którzy w pewnych sytuacjach będą nam umieli pomóc swoim cwaniactwem. Samą młodzieżą ciężko jest coś ugrać w pierwszej lidze, musimy mieć balans, który będzie dobrze funkcjonował. Naszą bolączką jest też to, że nie możemy złapać serii.

Dla ciebie osobiście ta runda była udana czy bardzo udana?

Chciałbym wyciągać jeszcze więcej. Patrząc jednak na tabelę, na to, ile bramek strzelamy, uważam, że była to dobra runda. Teraz chcę postawić sobie poprzeczkę jeszcze wyżej. Wszystko idzie w dobrym kierunku, dobrze współpracuje mi się z Łukaszem Monetą i Wojciechem Reimanem. Temu pierwszemu asystowałem chyba trzykrotnie.

Obaj macie podobny cel: wycisnąć trochę więcej ze swojej kariery.

Trener Stawski mówił mi, że odbudował niejednego zawodnika. Liczę na to, że pomogę drużynie odbić się od dna, a potem będę mógł realizować swoje cele, pójść wyżej. Na pewno nic nie dzieje się bez przyczyny, myślę, że życie odda mi to, co straciłem przez kontuzję i zagram w Ekstraklasie.

Są już zapytania?

Będę szczery: tak, mój menadżer mówił mi, że zgłaszają się do niego inne kluby. Cieszę się, że ktoś mnie obserwuje, pyta o mnie, ale spokojnie — jest robota do zrobienia w Olsztynie. Pomyślimy o tym po sezonie.

CZYTAJ TAKŻE:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
11
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
55
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Felietony i blogi

Komentarze

4 komentarze

Loading...