Stomil Olsztyn znajduje się obecnie w najlepszym momencie w swojej najnowszej historii. Możecie być zdziwieni, ale taki jest fakt. „Duma Warmii” jest przecież wolna od długów, nie drży o utrzymanie w lidze do ostatniej kolejki, a w dodatku jest w czołówce tabeli Pro Junior System. Rzecz jasna są to sukcesy, na które część klubów nie zwróciłaby nawet uwagi, ale dla olsztynian to długo wyczekiwane wyjście na prostą. Tyle że każdy fan Formuły 1 wie, że po prostej zawsze jest jakiś zakręt i Stomil zaraz w niego wejdzie. Co stanie się z klubem w obliczu rezygnacji większościowego właściciela, Michała Brańskiego i co udało się zbudować w Olsztynie w czasie jego kadencji? Sprawdziliśmy.

Od razu zaznaczymy: to nie jest sprawa czarno-biała. Jeśli oczekujecie od nas wskazania palcem winnego i wydania wyroku, to trafiliście pod zły adres. Bo czy można winić tylko Michała Brańskiego, bez którego Stomil już by nie istniał, że po wyprowadzeniu klubu na prostą, chce zrezygnować? Nie. A czy można winić tylko miasto, które wyłożyło grube miliony, żeby Brańskiemu pomóc, za to, że więcej pieniędzy wykładać nie chce? Też nie. Każda ze stron ma swoje grzechy i swoje zasługi.
Dotyczą one klubu, który jest 35. zespołem w historycznej tabeli 1. ligi. Klubu, który spędził blisko ćwierć wieku w dwóch najwyższych klasach rozgrywkowych w Polsce.
I przede wszystkim ostatniego strażnika futbolu na wysokim (jak na polskie realia) poziomie na Warmii i Mazurach.
Kto utrzymywał Stomil Olsztyn?
W momencie zakończenia obecnego sezonu 1. ligi Michał Brański będzie właścicielem Stomilu Olsztyn przez ok. 700 dni. Dorzuci do tego jeszcze 200, bo według umowy z 2019 roku nie może całkowicie wycofać się z klubu do końca 2021 roku (posiada 85 proc. akcji – przyp.). Widzieliśmy już w piłce dłuższe projekty, jednak i tak jest to sporo czasu, w którego trakcie Stomil mocno się zmienił. Przypomnijmy, że kiedy do Olsztyna przyjeżdżał nowy właściciel, klub miał ponad 4 mln długów. Brański początkowo pożyczył „Dumie Warmii” 600 tys. zł, a potem nabył akcje za nieco ponad 100 tys. zł. To wtedy zawarto umowę, która i uratowała klub i stała się kością niezgody pomiędzy stronami. Finansowa strona dealu zakładała:
- Przekazanie klubowy 4 mln zł przez Michała Brańskiego (wg „Wirtualnych Mediów” wliczając w to 600 tys. zł pożyczki)
- Spłatę przeszło 4,8 mln zł zadłużenia przez miasto Olsztyn
- Dalsze finansowanie klubu z miejskich pieniędzy aż do 2021 roku
No właśnie – aż do 2021 roku i tak się składa, że akurat ten rok mamy. Dotarliśmy więc do momentu, w którym trzeba odpowiedzieć na pytanie: co dalej? Tu zdania są podzielone. Michał Brański uważa, że w 2019 roku miasto deklarowało chęć dalszego wspierania klubu. Piotr Grzymowicz, prezydent Olsztyna, twierdzi, że nie po to szukał większościowego inwestora, żeby dalej łożyć na klub. Po ok. dwóch latach szacunkowy nakład finansowy na klub przedstawia się tak.
Finansowanie Stomilu Olsztyn w latach 2019-2021 | |
Michał Brański | 4 mln zł |
miasto Olsztyn | 11 mln zł |
– Jak państwo wiecie, musieliśmy ponieść koszty związane z murawą, odprowadzeniem drenażu, wybudowaniem zbiornika retencyjnego. Ponieśliśmy wydatki w zakresie oświetlenia. To ok. 10 mln zł. Czyli łącznie ponad 20 mln zł – mówił podczas ostatniej sesji rady miejskiej Grzymowicz (cytat za olsztyn.com.pl). Tych środków jednak nie wliczamy, liczymy za to 400 tys. zł przekazane na promocję miasta w roku przejęcia Stomilu przez Michała Brańskiego.
Odejmując ok. 5 mln na spłatę zadłużenia, wychodzi na to, że w obecnym i poprzednim sezonu klub dysponował łącznie ok. 10 mln zł, licząc jedynie pieniądze miasta i prywatnego właściciela. Większość z nich pochodziła z ratusza. Nieoficjalnie mówi się, że w obecnym sezonie budżet wynosił ok. 5 mln zł. Dużo, mało? Zależy od celu. Stomil miał grać o baraże, a ostatnio wyliczyliśmy, że do walki o awans potrzeba ok. 7-8 mln zł na sezon. Czyli trochę za mało.
– W zależności od tego, na co nam pozwolą finanse, będziemy stawiać cele. Idealnie byłoby co roku walczyć o baraże. Mam nadzieję, że budżet na przyszły rok na to pozwoli – mówił nam niedawno Michał Brański. Jego plan na dalsze funkcjonowanie Stomilu, który został zaproponowany miastu Olsztyn, wyglądał tak:
- 4 mln zł własnych środków na 3 najbliższe lata
- 6 mln zł z miasta (3 lata po 2 mln zł rocznie)
Czyli mówimy o mniej więcej takich samych pieniądzach, jakie pozwoliły „Dumie Warmii” wygrzebać się z dołka. A nawet wypracować lekką nadwyżkę, bo zarówno Brański, jak i Grzegorz Lech (prezes klubu – przyp.) przyznawali, że budżet Stomilu na następne miesiące jest zabezpieczony. Oczywiście to tylko podstawa, bo na stan klubowej kasy wpływ mają też inne sprawy. Wystarczy zerknąć w raport „Deloitte” za rok 2019, według którego klub miał ok. 3,6 mln zł przychodów.
- 1,05 mln zł – transmisje i PJS
- 0,43 mln zł – dzień meczowy
- ~1,6 mln zł – pieniądze od sponsorów
Można więc zakładać, że z roku na rok w Stomilu byłoby tylko lepiej. Ale teraz taki scenariusz można odłożyć na bok, bo na dziś Michał Brański na olsztyński klub łożył już nie będzie, a miasto zamiast dwóch milionów rocznie jest skłonne przeznaczyć na klub 400-500 tys. zł w ramach promocji. To problem, który wybuchnął „Dumie Warmii” w twarz teraz, ale kumulował się od dawna.
„Olsztyn miastem bez futbolu”
Już po oświadczeniu Michała Brańskiego można było wnioskować, że między nim i miastem nie ma zbyt dobrych relacji. Jasne, obie strony mają inne zdanie co do tego, na co się dogadały. Faktem jest jednak to, że Stomil przedstawił pismo, które wysłał władzom Olsztyna i nie otrzymał na nie odpowiedzi. Z naszych informacji wynika, że właściciel klubu nie był traktowany zbyt poważnie przy próbie rozmów czy negocjacji. Miasto nie chciało skorzystać z szansy, jaką było wejście do Stomilu osoby znanej w środowisku biznesowym. Czasu ani chętnych na spotkania nie było, tak jak i nie było perspektyw na remont przestarzałego – żeby nie powiedzieć zabytkowego – obiektu, na którym gra pierwszoligowiec. Nie ma co się oszukiwać: infrastruktura sportowa to ogromny problem Olsztyna. Porządna baza treningowa? Brak. Porządny stadion? Brak. W środowisku obiekt Stomilu nazywany jest „skansenem”. W transmisjach widok starych trybun i legendarnego już hotelu po prostu odstrasza.
Ciężko budować profesjonalny klub w takich warunkach. Michał Brański miał przecież plan zbycia części akcji oraz ściągnięcia sponsorów, ale jak słusznie zauważył ostatnio Michał Żukowski, prokurent Stomilu: „trzeba zrozumieć jeden aspekt – inwestorzy w piłkę patrzą na zaangażowanie i rolę samorządu – czy jest stadion/baza/dofinansowanie/dotacje”.
Olsztyn zdecydowanie nie kojarzy się ze wsparciem futbolu. Owszem miasto przeznaczyło na klub sporo, ale przy jednoczesnym braku inwestycji w infrastrukturę wygląda to jak pudrowanie rzeczywistości. Dekadę temu na Warmii wymyślono hasło: „Olsztyn miastem bez futbolu”, które w humorystycznej formie miało odnosić się braku piłkarskiej promocji przy okazji EURO 2012. Problem w tym, że z czasem przylgnęło ono do miasta, bo zdaniem kibiców Stomilu to hasło oddaje poziom zaangażowania ratusza w życie klubu. Można mówić: i bardzo dobrze, dość się światek piłkarski publicznych pieniędzy nażarł. Fakty są jednak nieubłagane – w Polsce piłkę nożną bez takiego wsparcia stworzyć jest trudno. Wiele klubów na zapleczu Ekstraklasy korzysta z kasy z ratusza.
- Zagłębie Sosnowiec – 9,5 mln zł dokapitalizowania (na wszystkie sekcje)
- Arka Gdynia – ponad 6 mln zł z miasta
- GKS Tychy – blisko 5 mln zł
- Chrobry Głogów – ponad 3 mln zł
- Sandecja Nowy Sącz – ok. 2,5 mln zł
- GKS Jastrzębie – ponad 2 mln zł
- Radomiak Radom – ok. 1,8 mln zł stypendiów
- Odra Opole – ok. 1,5 mln zł
- Puszcza Niepołomice – ok. 1 mln zł
- ŁKS Łódź – ok. 400 tys. zł + wynajem stadionu
- Widzew Łódź – ok. 400 tys. zł + wynajem stadionu
- GKS Bełchatów – 300 tys. zł
Dodatkowe pieniądze za awans do 1. ligi otrzymała Resovia, w przypadku Korony kwoty nie padają, ale wiadomo, że przez lata Kielce łożyły na klub. Nie jest więc tak, że Michał Brański pomyślał: ale się wycwanie, klub jest mój, a miasto niech płaci. Przecież część klubów wymienionych wyżej ma prywatnych właścicieli. Wsparcie samorządowe w ten czy inny sposób otrzymuje praktycznie każdy. Nawet Miedź przedstawia Legnicę jako sponsora strategicznego. Górnik Łęczna jest z kolei wspierany przez kopalnię Bogdanka, będącą w rękach państwowej spółki. Futbol bez publicznych pieniędzy w 1. lidze praktycznie nie istnieje.
Nie jest też tak, że właściciel Stomilu żądał od Olsztyna pieniędzy z kosmosu. Niewiele jest drużyn, które dostają od miasta mniej niż 2 mln zł. Propozycja ratusza, czyli ok. pół miliona, to z kolei jedna z mniejszych kwot w lidze. Rzecz jasna jest to miecz obosieczny. Jedna strona wyciągnie, że nawet Katowice w 2. lidze płacą klubowi miliony, a tu chodzi o skromne „dwie bańki”. Druga pokaże: zaraz, ale taka Łódź płaci tyle, ile chcemy dać my, więc nie ma co marudzić.
W tej sprawie trzeba jednak stanąć po stronie klubu. Po pierwsze wartość ekspozycji „Olsztyna” wg „Deloitte” to aż 8 mln zł, a „Warmii i Mazur” kolejne 0,5 mln zł. Nie oznacza to, że miasto miałoby tyle zapłacić, jednak skoro „Jastrzębie-Zdrój” wycenione przez tę firmę na 9 mln zł otrzymuje przeszło 2 mln ze środków samorządowych, to oczekiwania Brańskiego były realne. Po drugie infrastruktura w sporcie to konieczność. Bez tego nie ma ani akademii, ani Ekstraklasy. A właśnie te dwa źródła mogły sprawić, że miasto w dłuższej perspektywie przestanie łożyć pieniądze na klub.
Jest jednak i druga strona medalu, która pozwala nam miasto zrozumieć.
Stomil Michała Brańskiego – sporo pomyłek i nietrafionych rozwiązań
Nowy właściciel uratował Stomil, to fakt. Zapowiedział on jednak szybkie podniesienie klubu w kwestii sportowej. Tymczasem Stomil jak był na 14. miejscu przed nastaniem rządów Michała Brańskiego, tak jest na nim nadal. Owszem, utrzymanie w tym roku przyszło łatwiej, ale też dlatego, że spadał jeden zespół. W oświadczeniach i pismach wydawanych przez klub wyczytamy, że wszystko idzie do przodu w świetnym tempie, a „Duma Warmii” to dziś stabilna marka o świetnym wizerunku. Tylko czy rzeczywiście jest aż tak dobrze? Przypomnijmy, że ostatnie dwa lata to:
- Trzech prezesów – i czwarty w drodze, bo Lech zapowiedział rezygnację
- Trzech trenerów – i czwarty w drodze, bo Klepczarek nie ma licencji UEFA PRO
- 10 zagranicznych transferów, w tym 3 udane
- A skoro już o tym – duża afera związana z Wojciechem Kowalewskim i Sylwestrem Czereszewskim
- Klapa emisji akcji „#NajlepszePrzedNami”
W Olsztynie od dłuższego czasu pojawiały się głosy kwestionujące rozwój klubu i zaangażowanie jego właściciela. Nie chcemy jednak tego osądzać, bo wiadomo, że apetyt kibiców zawsze jest duży i zawsze rośnie. Faktem jest jednak to, że o wielu sprawach mówiono jak o melodii przyszłości – np. o usprawieniu akademii czy budowie sieci skautingowej, albo o tym, że już za moment klub dokona udanych transferów i powalczy o wyższe cele. Umówmy się: można było w tym temacie zrobić trochę więcej, choć też rozumiemy, że np. kwestie dotyczące akademii są bezpośrednio związane z brakiem infrastruktury w mieście. Emisja akcji miała dać środki na budowę zaplecza treningowego, ale nie że nie wypaliła, to i budowy nie było.
Stomil za czasów Michała Brańskiego | |
Średnia punktów w lidze/mecz | 1,20 |
Średnia bramek strzelonych/mecz | 0,91 |
Procent bramek zdobytych po SFG | 42% |
Średnia bramek straconych/mecz | 1,29 |
Procent bramek straconych po SFG | 35% |
Procent wygranych meczów | 33% |
Stomilowi za czasów Brańskiego nie wyszło wiele – to fakt, nie teza. Właściciel klubu pudłował, bo ufał złym ludziom, a sam przyznawał, że nie miał zbytnio możliwości, żeby doglądać pierwszoligowca, więc ci prowadzili klub w nie tę stronę co trzeba. Stomil ani nie szedł w górę w tabeli, ani też nie grał piłki, która zachęcałaby do śledzenia tego projektu. Nietrafione transfery (nie tylko zagraniczne, bo Cetnarski czy Kuświk to głośne „polskie” niewypały), nietrafieni trenerzy, do tego ostatnia, głośna sytuacja związana z niesubordynacją w walce o Pro Junior System. Miasto Olsztyn dostało masę argumentów za tym, żeby jakoś wybronić się ze swojej niechęci. Przecież kiedy pokażą wyborcom tabelę ligi czy kilka tekstów na temat stomilowych afer, ci w pełni zrozumieją decyzję o odcięciu się od klubu.
Dodajmy jednak, że mimo kilku afer i problemów, Michałowi Brańskiemu i jego ludziom faktycznie udało się poprawić wizerunek klubu i nawiązać nowe współprace. Prostą metodą wyszukiwarki „Google” sprawdziliśmy, ilu nowych sponsorów przybyło Stomilowi przez ostatnie dwa lata. Od 15 lipca 2019 roku ogłoszono przynajmniej 15 umów sponsorskich, a logotypy 14 sponsorów nadal znajdziemy na stronie olsztynian (brakuje firmy BMW). Nie ma wśród nich co prawda sponsorów głównych, ale trzeba przyznać – to dobry wynik. Zwłaszcza dodając do tego współpracę z Wisłą Płock, dzięki której na Warmię trafili zdolni młodzieżowcy.
Bunt na pokładzie – Stomil stracił 0,5 mln zł w Pro Junior System?
Skoro już padł temat Pro Junior System – czy niesubordynacja trenera Piotra Klepczarka przechyliła czarę goryczy? Michał Brański w „Weszłopolskich” zarzekał się, że nie, choć przyznał, że pewną walkę sił przegrał. Pytanie jednak: czy faktycznie przegranym był tu właściciel klubu? Jasne, PR-owo wyszło słabo. Szef swoje, szkoleniowiec swoje. Natomiast koniec końców bunt na pokładzie skończył się tak:
- poddanie się bez walki z Radomiakiem – ok. 270 punktów do PJS
- w łeb od Chrobrego (niewykorzystany rzut karny + strzał w obramowanie) – ok. 180 punktów do PJS
- w plecy z Jastrzębiem – ok. 270 punktów do PJS
Potem przekaz trenera się zmienił i zmieniły się też wyniki. Mecze z Puszczą Niepołomice i Górnikiem Łęczna to cztery punkty zainkasowane w dużej mierze dzięki młodzieży. W pierwszym spotkaniu Stomil dopisał sobie ok. 500 punktów do PJS, w drugim ok. 460. Wyciągając średnią punktów, olsztynianie w trzech wyżej wymienionych meczach stracili ok. 241 „oczek” na każde 90 minut. Czyli gdyby od początku trzymali się planu nakreślonego przez Michała Brańskiego, mogliby mieć dziś o ok. 720 punktów więcej na koncie. Strata do czwartej w PJS Korony Kielce wynosi z kolei 567 punktów. Były więc spore szanse na to, że Stomil zainkasowałby o 200 tys. zł więcej. Do Resovii (500 tys. zł więcej) „Duma Warmii” traciłaby natomiast nie 1195, a 475 punktów.
Dlatego można zadać pytanie: co właściwie wygrał trener Klepczarek?
Jeśli ktoś twierdzi, że pokazał, że to on decyduje o składzie i „ma jaja” to chyba nie do końca rozumie położenie, w jakim szkoleniowiec Stomilu się znalazł. Nie mając licencji UEFA PRO i tak wiedział, że jeśli zostanie w klubie, to tylko w roli asystenta. Mógł pomóc szefowi, który potrzebował zastrzyku gotówki i wykazać się zrozumieniem sytuacji. Tymczasem dziś efekt jest taki, że:
- zaszkodził klubowi, który na jego „niezależności” stracił być może i pół miliona złotych
- wystawił sobie laurkę: nie poważam przełożonych
- skompromitował się piłkarsko, bo okazało się, że jego „najlepszy możliwy skład” dostaje bęcki, a młodzież wchodzi i wygrywa mecze
Piękny hattrick. Bramek samobójczych. Fakty są takie, że Stomil Olsztyn w tym sezonie nie walczył już o nic. Nie musiał wystawiać 11 młodzieżowców, wystarczyło dwóch wychowanków, którzy punktują razy dwa, od 1 do 90 minuty. Zresztą nie tylko te mecze pokazały, że juniorzy „Dumy Warmii” ogarniają temat. Ich statystyki wyglądają tak.
W tym sezonie Stomil obejmował prowadzenie w meczu 17 razy. Siedem z tych przypadków to właśnie zasługa młodzieżowców. Ich bramki, asysty i asysty drugiego stopnia w bezpośredni sposób przełożyły się na 14 z 33 punktów zdobytych przez olsztynian. To wynik więcej niz przyzwoity. Owszem, spora część młodych graczy to piłkarze wypożyczeni z innych klubów, ale chyba po to nawiązano współpracę z Wisłą Płock, żeby korzystały na tym obie strony, a tak właśnie się dzieje.
Pół miliona złotych. Tyle, ile Stomilowi chce dziś dać miasto. I – być może – jakaś 1/6 budżetu na nowy sezon.
Co dalej ze Stomilem Olsztyn?
A co czeka w nim klub z Olsztyna? Jego kibiców można chyba uspokoić. Nieoficjalnie słyszymy, że PZPN potwierdza iż sytuacja finansowa Stomilu w porównaniu do poprzednich lat to jak porównanie japońskiej szybkiej kolei do przepełnionych pociągów w Indiach. Kolosalna różnica na plus dla pierwszoligowca. Ciężko dziś jednoznacznie oszacować budżet „Dumy Warmii”, jednak nawet biorąc to, co wiemy w tym momencie, nie wygląda on tragicznie.
- 0,5 mln z miasta
- 1,6 mln od sponsorów (bazujemy na raporcie „Deloitte” za rok 2019)
- 0,6 mln z PJS
2,7 mln zł. Nie zbudujesz za to kadry na walkę o Ekstraklasę, ale biorąc pod uwagę różne zmienne – wracają kibice, a dochód meczowy w 2019 roku to 0,4 mln; możliwa sprzedaż Kokiego Hinokio za ok. 0,3-0,5 mln; pieniądze z praw telewizyjnych i kontraktów gwarantowanych – będzie można skleić z tego budżet, który przy utrzymaniu obecnych, niewielkich kosztów powinien pozwolić na skuteczną walkę o utrzymanie. Oczywiście koszty mogą jeszcze spaść, bo w końcu Grzegorz Lech przyznał, że piłkarze dostali wolną rękę w poszukiwaniu klubów, a i pracownicy otrzymają wypowiedzenia, ale tak jak wspomnieliśmy: fajnie byłoby się utrzymać. A przy dobrym wykorzystaniu budżetu w wysokości 3,5-4 mln zł szanse na to faktycznie istnieją, i to bez bolesnych czystek kadrowych.
Jedno jest pewne: przed Stomilem rok przejściowy. Bez ryzyka upadku klubu, jeśli nie dojdzie do katastrofy. Bez szans na grę o awans, jeśli nie dojdzie do nagłej, pozytywnej rewolucji. Ale rok to przecież dużo czasu, żeby znaleźć wyjście z obecnej sytuacji. Być może dogadać się z miastem lub obecnym właścicielem? Albo zapewnić sobie przeczekanie do wyborów w 2023 roku, które zdaniem komentatorów w sieci mogą zmienić układ sił na scenie politycznej Olsztyna i sprawić, że przychylniej spojrzy się na sport i „Dumę Warmii”?
W każdym razie plotki o śmierci Stomilu są na dziś przesadzone. Na dziś trzeba przyznać, że za olsztynianami dwa całkiem owocne lata. Może nie w pełni udane, ale też nie całkowicie przespane. Szkoda, że nie dowiemy się, jak sportowo poradzi sobie klub z północy kraju po tym, jak organizacyjnie stanął na nogi. Rozumiemy jednak właściciela, który brutalnie zderzył się z rzeczywistością piłki w Polsce: to sporo osób, które grają przyjaciół po to, żeby skorzystać na czyjejś naiwności, to układy i afery, które hamują rozwój klubu, to nieustanne przepychanki o pieniądze i sezony, w których wszystko idzie nie po twojej myśli. Rozumiemy też miasto, które rzeczywistość polskiej piłki zna od dawna i nie ma ochoty być jej częścią, bo widzi, jak miliony publicznych pieniędzy są przepalane bez większych efektów.
Stomil Olsztyn nie jest zapewne ostatnim klubem, który znalazł się w takiej sytuacji. Nie jest też pierwszym. My wciąż mamy jednak nadzieję, że mimo turbulencji nie zniknie na stałe z piłkarskiej mapy kraju.
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix
Co za patologia, żeby kluby utrzymywały się z miejskiej kasy…
Fakt jest taki że miasta Olsztyn nie stać na utrzymanie klubu. Miasto wojewódzkie a biedne jak mysz kościelna. Wystarczy zobaczyć jak wygląda Dworzec i drogi, niektóre pamiętają jeszcze Adolfa. Mnie dziwi Brański i troche śmieszy. Wiedział na co sie pisał pare lat temu, jak wygląda sytuacja. Ustabilizował klub – chwała mu za to, no ale Panie bizmesmenie, bogaczu przecież doskonale wiesz, że nie ma czegoś takiego jak umowa na gębe z kimkolwiek w poważnym biznesie. I teraz nagle afera, bo miasto nie chce ładować kasy na kopaczy. I mają racje, umowa była do 2021 r. Pół roku temu Stomil poszukiwał scoutów, pozyskali wielu sponsorów, wszystko niby pięknie wygladało, mineło kilka miesiacy i klub na skraju upadku xD polska piłka w pigułce.
Prognozowane dochody Sosnowca na rok 2021 to 1,2 mld PLN.
Prognozowany dochód Olsztyna na rok 2021 to 1,5 mld PLN.
To niby jak nie stać?
Miasta nie stać nawet na podstawowe rzeczy. Ratusz każe szukać oszczędności w podległych instytucjach i typować zbędnych pracowników, by ich zwolnić. Oczywiście idzie o tych najgorzej opłacanych. Żłobki, przedszkola i tym podobne? Popytajcie mieszkańców miasta.
Tymczasem jednak gruby szmal poszedł na poroniony pomysł z tramwajami, a kolejny idzie na rozbudowę torowisk. Kupiono szmelcowagony z Turcji, które mają jeździć po rozbudowie linii, a jej rozbudowa nawet nie ruszyła. Wywalanie pieniędzy w błoto level hard.
Że miasta nie stać na dawanie na Stomil? Pewnie nie bardzo, ale sposób wydawania kasy w Olsztynie, to osobny rozdział…
Inna sprawa, że jak się zbliżały wybory samorządowe, to nagle ratusz dał kasę na nową murawę na stadionie i generalnie przypomniał sobie o Stomilu, bo prezydent zdaje sobie sprawę ile głosów mógł na tym zyskać/stracić.
Fakty są takie, że Piotr Grzymowicz nie da grosza na Stomil (nie oceniam czy to dobrze, czy źle) jeśli nie będzie to w jego politycznym interesie. On akurat na sport ma wywalone i nie ważne jak wielkim mecenasem spotu stara się ogłaszać. Tu wszystko jest obliczone na konkretny efekt.
Miasto Olsztyn biedne jak mysz kościelna ? A to dobre doczytaj a potem sie wypowiadaj dochód miasta na 6 miejscu wśród miast wojewódzkich na mieszkańca przed takimi miastami jak Katowice Rzeszow … . Biedny to jest Sosnowiec ktory daje najwięcej na piłke buduje stadion i hale, a o budżecie jaki ma Olsztyn może tylko pomarzyć. Przepaść w ilości dostepnych funduszy ale przepaść w podejściu miast do sportu.
Tak sie składa, że mieszkałem w Olsztynie pare lat, a teraz mieszkam u siebie na Sląsku. Olsztyn, a Sosnowiec, Katowice czy Tychy? bez porównania jeżeli chodzi o infrastrukturę, wygląd miast, drogi, itd. Olsztyn to jakby sie zatrzymał jakoś 20 lat wstecz.
W tym miejscu, to akurat bredzisz. Metropolia z Olsztyna żadna, ale nie pierdol głupot o jakimś zacofaniu.
Widocznie nic poza Olsztynem nie widziałeś.
A skąd możesz o tym wiedzieć?
Czytaj: jak pierdoliłeś, tak pierdolisz nadal.
Przygłupie, to, że jakieś miasto wygląda archicznie nie świadczy o biedocie, tylko bardzo często o złym gospodarowaniu dostępnymi środkami przez lokalnych polityków, by nie powiedzieć, że o rozkradaniu. Nie wprost jak typowy złodziej, ale w brnięciu w łapówkarskie inwestycje. Mało zrobione, bardzo dużo zapłacone….
Pierdolisz…
To Sosnowiec jest miastem wojewódzkim? O qwa….
Bardzo ważne rzeczy:
1. Zarządczo nie ma szans układ w którym prezesem, trenerem pierwszej drużyny i trenerami rezerw są koledzy z boiska, a do tego 1 drużyna to też ich koledzy z boiska, w tym kapitan, któremu cały czas pamięta się w Olsztynie zawinięcie się do Suwałk. Zrobienie go kapitanem, gdy wrócił, to jakaś aberracja. To jest praprzyczyna wspomnianego „buntu” (starzy na czele z kapitanem chcą wejściówki, kolega trener wymięka, kolega prezes również – parodia zarządzania ludźmi), ale nie tylko. Temat „kapitan Stomilu+pieniądze” co jakiś czas wychodzi na front i to w niezbyt fajnym świetle. Różne historie krążyły o wygranej z PJS sprzed przyjścia Brańskiego, do dziś ich nie wyjaśniono.
2. W tym samym kontekście dramatem jest obsadzanie prezesa, który nie ma pojęcia o zarządzaniu czymkolwiek, ale „ma biało-niebieskie serce”. To recepta na porażkę. Idąc dalej, generalnie robienie prezesem byłego piłkarza to pomyłka. Nie ten poziom, nie ta wiedza, nie takie doświadczenie. I tu dochodzimy do sedna: jak VP strategii wielkiej firmy może popełniać tak fatalne błędy HRowe? Co decyzja, to porażka.
3. Ale widzę też w tym inne rzeczy, które składają się biznesowo w całość, a które dziwią ludzi, którzy w tych tematach się nie poruszają:
– Nie inwestuje się własnych pieniędzy
– Jeśli wkładasz coś swojego, to nie więcej niż 1% rocznie, tego, co masz w miarę płynne
– Pompuje się PR do granic absurdu (vide Wisła i J. Królewski; tutaj też aż za dobrze było widać to samo)
– „Fake it till you make it” – przekleństwo dzisiejszego świata pełnego startupów: przyzwyczajenie do tego, że źródłem przychodów nie jest sprzedaż, a rundy finansowania
Wszystkie te rzeczy wykonał M. Brański, po czym dokonał rachunku zysków i strat i wyszedł. Biznesowo aż nadto zrozumiałe. Ale śmieszne jest to, że przy jego decyzjach to się inaczej skończyć nie mogło, więc de facto sam zgotował sobie i klubowi ten los. Tu ewidentnie brak wzięcia jakiejś elementarnej odpowiedzialności za decyzje i to jest aż nadto widoczne za kadencji M. Brańskiego: tu nikt nigdy za nic nie wziął odpowiedzialności i nie był rozliczany. Plus temat nadprezesa-prokurenta (tutaj aż za bardzo wygląda mianowanie G. Lecha na prezesa na ruch czysto PRowy), który ostatnio jest dość żywo dyskutowany w Olsztynie, szkoda że częściowo w kontekście zapowiedzi sądowego ścigania jednego z użytkowników nieoficjalnego formu klubu (że ten jest uciążliwy, mówiąc delikatnie, to inny temat) – chyba jednak skończyło się na zapowiedziach.
4. Aktywność doradców. Dziwi mnie poleganie na panu Leśnym, a zorientowanie się, że można pogadać z p. Świerczewskim po ponad 2 latach budowania Stomilu, gdy ludzie zaczęli mówić, że „właściciel Motoru non stop się radzi Świerczewskiego” (do głowy nikomu w Stomilu nie przyszło, szczególnie, że kibice Stomilu i Rakowa się przyjaźnią – zastrzegam, że nie wiem, czy to oficjalne), że Warta wzięła tego i tego Pana i są efekty. Itd. itp.
Trochę to wygląda tak, jakby p. Brański zafundował wszystkim samospełniającą się przepowiednię. Wszystko, co teraz widzimy, jest tak naprawdę skutkiem jego fatalnych decyzji, z których każda następna, co ważne, była gorsza. Wzięcie odpowiedzialności w postaci spakowania zabawek jest mało poważne (tak jak wmawianie, że miasto coś obiecało i opieranie tego na treści preambuły, czyli de facto grzecznościowego rozpoczęcia ważnego dokumentu) i podobne do sławnego już „biorę te transfery na klatę” W. Kowalewskiego. Odpowiedzialność taka sama: żadna. A problemy ma klub. Czyli klasyczne uspołecznienie strat, bo nie można sprywatyzować zysków.
Last but not least: partnerstwo publiczno-prywatne w Polsce nie zadziałało poważnie nigdy, więc na co liczono? Wystarczy zapytać prezydenta Grzymowicza (!) o jego próby (?) wybudowania stadionu w tym systemie.
Poza tym artykuł bardzo rzetelny i realnie przedstawiający temat. Gratuluję.
Gdyby prezydent Olsztyna mógł, to już wtedy gdy Brański wchodził do klubu i Stomil upadał, doprowadziłby do zgaszenia światła. Ale nie mógł, bo to by było polityczne harakiri.
Obecnie znów pewnie ściska kciuki pod stołem, by się Stomil rozpieprzył na amen, tak by było dla niego najlepiej. Problem wciąż ma ten sam: musi działać w białych rękawiczkach, bo już i tak mu kibice przyklejali łatkę grabarza Stomilu.
Jakakolwiek próba wskazania winnym miasta jest fałszowaniem rzeczywistości. Akurat w tym przypadku miasto wywiązało się w 100% z umowy „biznesmenem” (wsparcie finansowe do 2021, oddłużenie i kilka innych rzeczy. W międzyczasie nie dostaliśmy żadnego potwierdzenia ile pan Brański wrzucik w projekt pt. Stomil, więć może to być równie dobrze 0 zł (pożyczki zostały spłacone z pieniędzy miasta) oraz te 4mln.
To, że Stomil wyszedł na względną prostą to nie zasługa p. Brańskiego, a pieniędzy z miasta. W Olsztynie czas rządów pana Brańskiego jest zapamiętany jako ciąg afer i porażek (prezes Kowaleski z dyr. sport. Czereszewskim ściągający amatorów, żegnający się skandalicznie z piłkarzami itd itp, fatalna emisja akcji, afery i problemy z akademią itp itd). A teraz jeszcze właściciel 85% akcji domaga się, żeby podmiot posiadający zdecydowaną mniejszość, kładł na prywatny klub większość. Chore!
PS. Jestem wielkim przeciwnikiem obecnej władzy w Olsztynie, ale o dziwo w tym przypadku postąpił to jak do czego się zobowiązał.
Weszło – wielokrotnie trafiało w pudło jeżeli chodzi o Stomil. Ja panu redaktorowi przypomnę, że Michał Brański pożyczył klubowi 800 tys, nie 600, i te pieniądze zostały zwrócone „inwestorowi”. Nietrafione decyzje co do prezesów? Wystarczyłoby nie pozbywać się Radkiewicza i pogonić radcę prawnego – byłoby lepiej. Ale Brański wie lepiej. A teraz poszło w świat że tylko daj, daj i daj.
Czy ktos z weszlo moglby nas oswiecic ile pieniedzy z miasta dostaja Liverpool, Barcelona, Sparta Praga itp. Bo ja juz do konca nie wiem czy ta patologia (utrzymywanie „prywatnych” klubow przez miasta) to polska specialnosc czy gdzies jeszcze w Europie dzieja sie podobne „cuda”
Tak jest z każdymi wydatkami rządowymi (lokalnymi, centralnymi, nieważne). Ładujesz siano i nagle powstaje grupa tłustych kotów, którzy będą głośno krzyczeć jacy to oni są potrzebni całemu społeczeństwu. A potem „inni dają to my też musimy” i tak powstaje samonakręcający się mechanizm. A decydenci? Cóż, to nie ich forsa, zrobią wszystko by zdobyć poklask.
Tak, to byłby świetny artykuł. Bo może tu bieda polskiej piłki leży.
Na Węgrzech choćby się dzieją. A dzieją się dlatego, że jak ktoś jest piłkarsko w miejscu gdzie światło nie dochodzi, to nie przyciąga tylu sponsorów, żeby utrzymywać się samemu. Niestety – w Polsce nie da się robić piłki bez publicznych pieniędzy.
ale bzdury.
I Węgry niby mają być dla nas przykładem? Szymon, odstaw narkotyki.
No i w czym problem? Nie stać nas na piłkę zawodową to róbmy amatorską. Nigdzie nie jest napisane, że obowiązkiem miasta jest płacić na jakiś szrotowicow. Miasto powinno jedynie futbol dziecięcy dotowac bo to inwestycja w zdrowie na lata. Nic byśmy jako kibice nie stracili gdyby cała polska piłka była amatorka.
Stomil jest już trupem. Klub bez stadionu nie ma szans na licencję na ekstraklasę, a tylko w ekstraklasie jest kasa z C+, pozwalająca przetrwać bez miejskiej jałmużny. Wbrew pozorom 1 liga wcale nie jest tańsza, bo zawodnicy też chcą swoje zarabiać przy groszowym wsparciu klubów przez stację tv, która nabyła prawa do transmisji. Groszowym! Zatem, gdyby nie miasta, to większość 1-ligowych klubów byłaby wegetującymi półtrupami. Obiekt Stomilu od lat wygląda na stadion z III świata, miasto nie ma parcia, by coś z tym zrobić, więc los klubu wydaje się być przesądzony. Max dwa sezony wegetacji i R. I. P.
gdyby uciac pensje o 80 czy 90%, to 1 liga nagle obsypala by w mlodych i ambitnych, ktorzy PRACUJA na to by wspiac sie wyzej, a nie pracuja na to, zeby przypadkiem nie awansowac
Gdyby nie było wsparcia miasta, piłkarze swoje pensje przemnożyli by przez 0,2 i by grali za 2-5k zł. Myślisz że chłopaki wybierają I ligę, a nie zachód bo Sosnowiec płaci lepiej niż HSV ? Nie, oni tam nie idą, bo wymiana 3 podań z pierwszej w jakimkolwiek meczu wzbudza sensację. Ekstraklasa też by nic nie straciła. Kilku 4-ligowych amatorów z Hiszpani nie biło by się o tytuł KS i to wszystko. Najbardziej mnie zaskoczyło jak znajomy powiedział że w okręgówce płacą za kopanie w piłkę. Przecież tam nawet nie ma piłkarzy, mistrz polski od lat nie potrafi wystawić w eliminacjach LM, 11 piłkarzy. Całkowita likwidacja wspierania tej patologii nawet jak by nie uzdrowiła sytuacji to przynajmniej sprawiła by że parodyści nie kupowali by Mercedesów.
Już drugi tekst Janczyka o pierwszej lidze, który czytam, w którym zaangażowanie samorządu jest przedstawiane jako normalna kolej rzeczy, wręcz konieczność, a niefinansowanie jest między słowami krytykowane. To aż bije z tekstu (wyliczanie, ile dają inne miasta, i przedstawianie tego jako normy) i autor nie przykryje tego pozornie dyplomatycznymi słowami, że jeden rabin powie tak, a drugi powie nie. Czyli wspieranie patologii „dej, mam chory klub” trwa w najlepsze.
Skoro Stomil miał 3.6 mln przychodów z PJS, transmisji, biletów i sponsorów (tylko pytanie ilu z nich to spółki miejskie?), to jego budżet powinien wynosić 3.6 miliona. Wymaganie, żeby miasto jeszcze dokładało się do tego, to identyczna sytuacja jak ostatnio z artystami. Niby z jakiej paki miasto ma dokładać do klubu? Co z tego ma? Co ma z tej pozornej ekspozycji nazwy „Olsztyn” w mediach? Za 10 baniek można rozkręcić w social mediach taką akcję promocyjną, że na Warmię i Mazury przyjechałoby znacznie więcej turystów niż przyjeżdża teraz. Ba, można nakręcić w polskich warunkach dobry film fabularny, może serial kryminalny z subtelną ekspozycją walorów krajobrazowych i kulturalnych regionu albo coś w tym stylu. To by realnie przyciągnęło ludzi. Śmiem twierdzić, że nikt poza kibicami drużyn przyjezdnych i garstką ludzi z fanclubów nie przyjeżdża do Olsztyna, bo gra tam Stomil, więc ta promocja miasta poprzez sport to palenie pieniędzmi w piecu. Zresztą, kibice z fanklubów przyjeżdżaliby nawet, gdyby Stomil grał niżej.
Gdyby Stomil obchodził wystarczającą liczbę osób, to by miał forsę. Proste. A że nie obchodzi, to nie ma pieniędzy. Dokładnie tak jak ci artyści, których nikt nie chce czytać, oglądać ani słuchać. Ba, jestem pewien, że sam Hejt Park z Jasiem Kapelą miał większą oglądalność (na dziś 1.2 mln wyświetleń) niż wszystkie mecze Stomilu w telewizji w tym sezonie razem wzięte.
A już najbardziej rozpierdala mnie zdanie kibiców Stomilu, że poziom zaangażowania ratusza w życie klubu jest znikomy. Kurwa, 20 baniek włożone przez dwa lata to „znikomy poziom zaangażowania”. Na miejscu rajców też bym pierdolił takich kibiców i dawał jak najmniej.
Ja uważam, że podejście do finansowania klubów z miasta jest źle rozumiane. Bo mnie nie chodzi o to, że tak trzeba, tylko o to, że dziś 99% klubów tak funkcjonuje. Nie mamy własnych stadionów, nie mamy piłki na takim poziomie, że nie utrzyma się sama. Możemy to rzucić w pizdu, że tak się wyrażę, tylko pytanie – czy o to nam chodzi, bo wtedy sport w Polsce umiera. To samo jest przecież z siatkówką, koszykówką itd. Przecież siatkarze w Olsztynie też pieniądze z miasta mają.
Druga sprawa: u nas często oceniają to osoby z zewnątrz. Przy okazji Radomiaka wiele osób z całej Polski krytykuje, że miasto daje pieniądze na klub. Tymczasem w samym Radomiu ludzie są zadowoleni, że daje i – mało tego – domagali się, żeby dawało więcej. Bo oni chcą oglądać piłkę na wysokim poziomie. Politycy przy okazji kampanii w wielu miastach obiecują zaangażowanie w kluby, bo widzą, że mieszkańcy w pewnej części tego chcą. I uważam, że dopóki w mieście nie będzie wyraźnego sprzeciwu mieszkańców, że chcą, żeby pieniądze szły na co innego – to nic nam do tego, bo to ich podatki.
I w końcu trzecia sprawa – czy sport to jedyna rzecz, na którą te podatki idą? W miastach potrafią powstać kuriozalne budowle artystyczne za miliony czy setki tysięcy złotych. Nie mówię o teatrach czy filharmoniach utrzymywanych przez miasta: tam chodzą ludzie tak jak na stadion. Każdy lubi inną rozrywkę czy kulturę. Chodzi mi o różne pierdoły typu kolorowy pomnik we Wrocławiu za milion złotych, który po prostu sobie stoi.
Olsztyn wydaje rocznie 1,4 mld zł. Stomil chce z tego 2 mln zł. Jeśli dobrze liczę – 0,14% budżetu. Serio znalazłyby się głupiej wydane pieniądze niż utrzymanie klubu piłkarskiego, który interesuje i aktywizuje część lokalnego społeczeństwa.
święta prawda, Janczyk dobrze mówi i pisze tylko częśc czytelników pochodzi z okresu Kredy jak ten włodarz miasta.
Olsztyn w wydatkach na 2021 ma zapisane 1.6mld tylko jedyne 200mln Ci umkneło
Szymon, gdyby obchodziło/aktywizowało część lokalnego społeczeństwa, to Stomil jako „Central Club” miałby budżet 5 mln z samych karnetów. Finansowanie przez miasta filharmonii, teatrów, klubów to patologia, która prowadzi do tego, że jakiś marny aktorzyna lub piłkarzyna zarabia 20 lub więcej tys. miesięcznie. Jedyną dozwoloną formą wsparcia powinno być finansowanie przez samorządy obiektów – opieka i darmowe użyczanie (klubom, w tym akademiom, teatrom, filharmoniom).
Nie przekonasz mnie, że przepalanie kasy jest uzasadnione logicznie.
Piękne jest również to odwrócenie kota ogonem, że niezależny trener, który wystawia tego, kogo chce, nie poważa przełożonych. Normalnie, jak to właściciel ustala skład, a nie trener, to jedziecie z właścicielem równo.
Ale rozumiesz, że klub ma jakieś cele? Przecież właściciel nie podsunął nikomu kartki z nazwiskami, tylko powiedział, żeby grało więcej młodzieży, bo celem klubu jest zbudowanie budżetu m.in. dzięki PJS. Zdradzę pewien sekret: w każdym klubie wygląda to tak, że właściciel i trener rozmawiają i jak jest szansa zgarnięcia tej kasy a klub chce z niej skorzystać, to trenerzy wykonują polecenie. Mam wrażenie, że przez to, że tutaj wyszło takie oświadczenie, ludzie myślą, że to jakaś niepopularna praktyka, której Stomil użył jako pierwszy w Polsce.
Utrzymywanie zawodowych klubów piłkarskich przez samorządy nie powinno mieć nigdy miejsca. Pieniądze te idą przede wszystkim na wielotysięczne pensje paralityków i imitatorów ptaków. Zajmuję się marketingiem zawodowo i chciałbym dowiedzieć się co oznacza stwierdzenie – promowanie miasta przez klub piłkarski? Jakie konkretne zyski ma samorząd w wyniku tych działań .Proszę jednak nie przytaczać mitycznego ekwiwalentu medialnego już dawno wyśmianego przez fachowców. Na prawdę, proszę o konkrety.
Gdybyś się zajmował marketingiem zawodowo wiedziałbyś, że jakakolwiek promocja miasta poprzez sport, turystykę, festiwale czy architekturę nie daje „konkretnego” zysku – np 22 057, 12 zł. Długofalowa kampania promocyjna może dane miasto, region stawiać w korzystnym świetle i zachęcać firmy, ludzi do jakichś inwestycji w tymże mieście. A czy Stomil to promocja miasta? Chyba taka jak ty marketingowiec.
Wskaż mi przynajmniej jedną dużą firmę, która zainwestowała w jakimś polskim mieście (wybudowała fabrykę albo coś podobnego), bo gra tam klub piłkarski na szczeblu centralnym i to było czynnikiem decydującym w podjęciu decyzji. Czekam. Podlinkuj mi jakiś wywiad z biznesmenem, który zainwestował w Kielcach, bo gra tam Korona, albo w Radomiu, bo gra tam Radomiak. Wskaż mi jakikolwiek empiryczny dowód na to, ze promocja miasta poprzez pompowanie pieniędzy w podrzędny klub pierwszo- lub drugoligowy ma jakikolwiek sens ekonomiczny.
Szacun dla autora za analizę, kawał czytania.
Artykuł dobry – ale ze złymi tezami.
Jakiekolwiek wspieranie ZAWODOWYCH klubów piłkarskich przez samorządy powinno być wyjątkiem, piętnowanym wszędzie gdzie się da. Że niby co się stanie? Klub upadnie? Jak słabo zarządzany to może upadnie – trudno – będzie inny w jego miejsce. Jak dobrze zarządzany to poradzi sobie i tak. ZERO dotacji dla klubów – bez względu na poziom ligi.
Druga rzecz – czyli podejście polityków. Ludzie – skoro wydają wasze pieniądze – to lepiej, niech nie wydają ich jak najmniej. A tutaj – oburzenie kibiców, że nie politycy nie dają na ich klub. Spierd. – to powinni usłyszeć – i nic więcej, zero dyskusji o dotacjach.