Reklama

Najlepsze przed czy za nimi? Co czeka Stomil Olsztyn?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

31 maja 2021, 11:40 • 14 min czytania 38 komentarzy

Stomil Olsztyn znajduje się obecnie w najlepszym momencie w swojej najnowszej historii. Możecie być zdziwieni, ale taki jest fakt. „Duma Warmii” jest przecież wolna od długów, nie drży o utrzymanie w lidze do ostatniej kolejki, a w dodatku jest w czołówce tabeli Pro Junior System. Rzecz jasna są to sukcesy, na które część klubów nie zwróciłaby nawet uwagi, ale dla olsztynian to długo wyczekiwane wyjście na prostą. Tyle że każdy fan Formuły 1 wie, że po prostej zawsze jest jakiś zakręt i Stomil zaraz w niego wejdzie. Co stanie się z klubem w obliczu rezygnacji większościowego właściciela, Michała Brańskiego i co udało się zbudować w Olsztynie w czasie jego kadencji? Sprawdziliśmy.

Najlepsze przed czy za nimi? Co czeka Stomil Olsztyn?

Od razu zaznaczymy: to nie jest sprawa czarno-biała. Jeśli oczekujecie od nas wskazania palcem winnego i wydania wyroku, to trafiliście pod zły adres. Bo czy można winić tylko Michała Brańskiego, bez którego Stomil już by nie istniał, że po wyprowadzeniu klubu na prostą, chce zrezygnować? Nie. A czy można winić tylko miasto, które wyłożyło grube miliony, żeby Brańskiemu pomóc, za to, że więcej pieniędzy wykładać nie chce? Też nie. Każda ze stron ma swoje grzechy i swoje zasługi.

Dotyczą one klubu, który jest 35. zespołem w historycznej tabeli 1. ligi. Klubu, który spędził blisko ćwierć wieku w dwóch najwyższych klasach rozgrywkowych w Polsce.

I przede wszystkim ostatniego strażnika futbolu na wysokim (jak na polskie realia) poziomie na Warmii i Mazurach.

Kto utrzymywał Stomil Olsztyn?

W momencie zakończenia obecnego sezonu 1. ligi Michał Brański będzie właścicielem Stomilu Olsztyn przez ok. 700 dni. Dorzuci do tego jeszcze 200, bo według umowy z 2019 roku nie może całkowicie wycofać się z klubu do końca 2021 roku (posiada 85 proc. akcji – przyp.). Widzieliśmy już w piłce dłuższe projekty, jednak i tak jest to sporo czasu, w którego trakcie Stomil mocno się zmienił. Przypomnijmy, że kiedy do Olsztyna przyjeżdżał nowy właściciel, klub miał ponad 4 mln długów. Brański początkowo pożyczył „Dumie Warmii” 600 tys. zł, a potem nabył akcje za nieco ponad 100 tys. zł. To wtedy zawarto umowę, która i uratowała klub i stała się kością niezgody pomiędzy stronami. Finansowa strona dealu zakładała:

Reklama
  • Przekazanie klubowy 4 mln zł przez Michała Brańskiego (wg „Wirtualnych Mediów” wliczając w to 600 tys. zł pożyczki)
  • Spłatę przeszło 4,8 mln zł zadłużenia przez miasto Olsztyn
  • Dalsze finansowanie klubu z miejskich pieniędzy aż do 2021 roku

No właśnie – aż do 2021 roku i tak się składa, że akurat ten rok mamy. Dotarliśmy więc do momentu, w którym trzeba odpowiedzieć na pytanie: co dalej? Tu zdania są podzielone. Michał Brański uważa, że w 2019 roku miasto deklarowało chęć dalszego wspierania klubu. Piotr Grzymowicz, prezydent Olsztyna, twierdzi, że nie po to szukał większościowego inwestora, żeby dalej łożyć na klub. Po ok. dwóch latach szacunkowy nakład finansowy na klub przedstawia się tak.

Finansowanie Stomilu Olsztyn w latach 2019-2021
Michał Brański 4 mln zł
miasto Olsztyn 11 mln zł

– Jak państwo wiecie, musieliśmy ponieść koszty związane z murawą, odprowadzeniem drenażu, wybudowaniem zbiornika retencyjnego. Ponieśliśmy wydatki w zakresie oświetlenia. To ok. 10 mln zł. Czyli łącznie ponad 20 mln zł – mówił podczas ostatniej sesji rady miejskiej Grzymowicz (cytat za olsztyn.com.pl). Tych środków jednak nie wliczamy, liczymy za to 400 tys. zł przekazane na promocję miasta w roku przejęcia Stomilu przez Michała Brańskiego.

Odejmując ok. 5 mln na spłatę zadłużenia, wychodzi na to, że w obecnym i poprzednim sezonu klub dysponował łącznie ok. 10 mln zł, licząc jedynie pieniądze miasta i prywatnego właściciela. Większość z nich pochodziła z ratusza. Nieoficjalnie mówi się, że w obecnym sezonie budżet wynosił ok. 5 mln zł. Dużo, mało? Zależy od celu. Stomil miał grać o baraże, a ostatnio wyliczyliśmy, że do walki o awans potrzeba ok. 7-8 mln zł na sezon. Czyli trochę za mało.

– W zależności od tego, na co nam pozwolą finanse, będziemy stawiać cele. Idealnie byłoby co roku walczyć o baraże. Mam nadzieję, że budżet na przyszły rok na to pozwoli – mówił nam niedawno Michał Brański. Jego plan na dalsze funkcjonowanie Stomilu, który został zaproponowany miastu Olsztyn, wyglądał tak:

  • 4 mln zł własnych środków na 3 najbliższe lata
  • 6 mln zł z miasta (3 lata po 2 mln zł rocznie)

Czyli mówimy o mniej więcej takich samych pieniądzach, jakie pozwoliły „Dumie Warmii” wygrzebać się z dołka. A nawet wypracować lekką nadwyżkę, bo zarówno Brański, jak i Grzegorz Lech (prezes klubu – przyp.) przyznawali, że budżet Stomilu na następne miesiące jest zabezpieczony. Oczywiście to tylko podstawa, bo na stan klubowej kasy wpływ mają też inne sprawy. Wystarczy zerknąć w raport „Deloitte” za rok 2019, według którego klub miał ok. 3,6 mln zł przychodów.

  • 1,05 mln zł – transmisje i PJS
  • 0,43 mln zł – dzień meczowy
  • ~1,6 mln zł – pieniądze od sponsorów

Można więc zakładać, że z roku na rok w Stomilu byłoby tylko lepiej. Ale teraz taki scenariusz można odłożyć na bok, bo na dziś Michał Brański na olsztyński klub łożył już nie będzie, a miasto zamiast dwóch milionów rocznie jest skłonne przeznaczyć na klub 400-500 tys. zł w ramach promocji. To problem, który wybuchnął „Dumie Warmii” w twarz teraz, ale kumulował się od dawna.

Reklama

„Olsztyn miastem bez futbolu”

Już po oświadczeniu Michała Brańskiego można było wnioskować, że między nim i miastem nie ma zbyt dobrych relacji. Jasne, obie strony mają inne zdanie co do tego, na co się dogadały. Faktem jest jednak to, że Stomil przedstawił pismo, które wysłał władzom Olsztyna i nie otrzymał na nie odpowiedzi. Z naszych informacji wynika, że właściciel klubu nie był traktowany zbyt poważnie przy próbie rozmów czy negocjacji. Miasto nie chciało skorzystać z szansy, jaką było wejście do Stomilu osoby znanej w środowisku biznesowym. Czasu ani chętnych na spotkania nie było, tak jak i nie było perspektyw na remont przestarzałego – żeby nie powiedzieć zabytkowego – obiektu, na którym gra pierwszoligowiec. Nie ma co się oszukiwać: infrastruktura sportowa to ogromny problem Olsztyna. Porządna baza treningowa? Brak. Porządny stadion? Brak. W środowisku obiekt Stomilu nazywany jest „skansenem”. W transmisjach widok starych trybun i legendarnego już hotelu po prostu odstrasza.

Ciężko budować profesjonalny klub w takich warunkach. Michał Brański miał przecież plan zbycia części akcji oraz ściągnięcia sponsorów, ale jak słusznie zauważył ostatnio Michał Żukowski, prokurent Stomilu: „trzeba zrozumieć jeden aspekt – inwestorzy w piłkę patrzą na zaangażowanie i rolę samorządu – czy jest stadion/baza/dofinansowanie/dotacje”.

Olsztyn zdecydowanie nie kojarzy się ze wsparciem futbolu. Owszem miasto przeznaczyło na klub sporo, ale przy jednoczesnym braku inwestycji w infrastrukturę wygląda to jak pudrowanie rzeczywistości. Dekadę temu na Warmii wymyślono hasło: „Olsztyn miastem bez futbolu”, które w humorystycznej formie miało odnosić się braku piłkarskiej promocji przy okazji EURO 2012. Problem w tym, że z czasem przylgnęło ono do miasta, bo zdaniem kibiców Stomilu to hasło oddaje poziom zaangażowania ratusza w życie klubu. Można mówić: i bardzo dobrze, dość się światek piłkarski publicznych pieniędzy nażarł. Fakty są jednak nieubłagane – w Polsce piłkę nożną bez takiego wsparcia stworzyć jest trudno. Wiele klubów na zapleczu Ekstraklasy korzysta z kasy z ratusza.

  • Zagłębie Sosnowiec – 9,5 mln zł dokapitalizowania (na wszystkie sekcje)
  • Arka Gdynia – ponad 6 mln zł z miasta
  • GKS Tychy – blisko 5 mln zł
  • Chrobry Głogów – ponad 3 mln zł
  • Sandecja Nowy Sącz – ok. 2,5 mln zł
  • GKS Jastrzębie – ponad 2 mln zł
  • Radomiak Radom – ok. 1,8 mln zł stypendiów
  • Odra Opole – ok. 1,5 mln zł
  • Puszcza Niepołomice – ok. 1 mln zł
  • ŁKS Łódź – ok. 400 tys. zł + wynajem stadionu
  • Widzew Łódź – ok. 400 tys. zł + wynajem stadionu
  • GKS Bełchatów – 300 tys. zł

Dodatkowe pieniądze za awans do 1. ligi otrzymała Resovia, w przypadku Korony kwoty nie padają, ale wiadomo, że przez lata Kielce łożyły na klub. Nie jest więc tak, że Michał Brański pomyślał: ale się wycwanie, klub jest mój, a miasto niech płaci. Przecież część klubów wymienionych wyżej ma prywatnych właścicieli. Wsparcie samorządowe w ten czy inny sposób otrzymuje praktycznie każdy. Nawet Miedź przedstawia Legnicę jako sponsora strategicznego. Górnik Łęczna jest z kolei wspierany przez kopalnię Bogdanka, będącą w rękach państwowej spółki. Futbol bez publicznych pieniędzy w 1. lidze praktycznie nie istnieje.

Nie jest też tak, że właściciel Stomilu żądał od Olsztyna pieniędzy z kosmosu. Niewiele jest drużyn, które dostają od miasta mniej niż 2 mln zł. Propozycja ratusza, czyli ok. pół miliona, to z kolei jedna z mniejszych kwot w lidze. Rzecz jasna jest to miecz obosieczny. Jedna strona wyciągnie, że nawet Katowice w 2. lidze płacą klubowi miliony, a tu chodzi o skromne „dwie bańki”. Druga pokaże: zaraz, ale taka Łódź płaci tyle, ile chcemy dać my, więc nie ma co marudzić.

W tej sprawie trzeba jednak stanąć po stronie klubu. Po pierwsze wartość ekspozycji „Olsztyna” wg „Deloitte” to aż 8 mln zł, a „Warmii i Mazur” kolejne 0,5 mln zł. Nie oznacza to, że miasto miałoby tyle zapłacić, jednak skoro „Jastrzębie-Zdrój” wycenione przez tę firmę na 9 mln zł otrzymuje przeszło 2 mln ze środków samorządowych, to oczekiwania Brańskiego były realne. Po drugie infrastruktura w sporcie to konieczność. Bez tego nie ma ani akademii, ani Ekstraklasy. A właśnie te dwa źródła mogły sprawić, że miasto w dłuższej perspektywie przestanie łożyć pieniądze na klub.

Jest jednak i druga strona medalu, która pozwala nam miasto zrozumieć.

Stomil Michała Brańskiego – sporo pomyłek i nietrafionych rozwiązań

Nowy właściciel uratował Stomil, to fakt. Zapowiedział on jednak szybkie podniesienie klubu w kwestii sportowej. Tymczasem Stomil jak był na 14. miejscu przed nastaniem rządów Michała Brańskiego, tak jest na nim nadal. Owszem, utrzymanie w tym roku przyszło łatwiej, ale też dlatego, że spadał jeden zespół. W oświadczeniach i pismach wydawanych przez klub wyczytamy, że wszystko idzie do przodu w świetnym tempie, a „Duma Warmii” to dziś stabilna marka o świetnym wizerunku. Tylko czy rzeczywiście jest aż tak dobrze? Przypomnijmy, że ostatnie dwa lata to:

W Olsztynie od dłuższego czasu pojawiały się głosy kwestionujące rozwój klubu i zaangażowanie jego właściciela. Nie chcemy jednak tego osądzać, bo wiadomo, że apetyt kibiców zawsze jest duży i zawsze rośnie. Faktem jest jednak to, że o wielu sprawach mówiono jak o melodii przyszłości – np. o usprawieniu akademii czy budowie sieci skautingowej, albo o tym, że już za moment klub dokona udanych transferów i powalczy o wyższe cele. Umówmy się: można było w tym temacie zrobić trochę więcej, choć też rozumiemy, że np. kwestie dotyczące akademii są bezpośrednio związane z brakiem infrastruktury w mieście. Emisja akcji miała dać środki na budowę zaplecza treningowego, ale nie że nie wypaliła, to i budowy nie było.

Stomil za czasów Michała Brańskiego
Średnia punktów w lidze/mecz 1,20
Średnia bramek strzelonych/mecz 0,91
Procent bramek zdobytych po SFG 42%
Średnia bramek straconych/mecz 1,29
Procent bramek straconych po SFG 35%
Procent wygranych meczów 33%

Stomilowi za czasów Brańskiego nie wyszło wiele – to fakt, nie teza. Właściciel klubu pudłował, bo ufał złym ludziom, a sam przyznawał, że nie miał zbytnio możliwości, żeby doglądać pierwszoligowca, więc ci prowadzili klub w nie tę stronę co trzeba. Stomil ani nie szedł w górę w tabeli, ani też nie grał piłki, która zachęcałaby do śledzenia tego projektu. Nietrafione transfery (nie tylko zagraniczne, bo Cetnarski czy Kuświk to głośne „polskie” niewypały), nietrafieni trenerzy, do tego ostatnia, głośna sytuacja związana z niesubordynacją w walce o Pro Junior System. Miasto Olsztyn dostało masę argumentów za tym, żeby jakoś wybronić się ze swojej niechęci. Przecież kiedy pokażą wyborcom tabelę ligi czy kilka tekstów na temat stomilowych afer, ci w pełni zrozumieją decyzję o odcięciu się od klubu.

Dodajmy jednak, że mimo kilku afer i problemów, Michałowi Brańskiemu i jego ludziom faktycznie udało się poprawić wizerunek klubu i nawiązać nowe współprace. Prostą metodą wyszukiwarki „Google” sprawdziliśmy, ilu nowych sponsorów przybyło Stomilowi przez ostatnie dwa lata. Od 15 lipca 2019 roku ogłoszono przynajmniej 15 umów sponsorskich, a logotypy 14 sponsorów nadal znajdziemy na stronie olsztynian (brakuje firmy BMW). Nie ma wśród nich co prawda sponsorów głównych, ale trzeba przyznać – to dobry wynik. Zwłaszcza dodając do tego współpracę z Wisłą Płock, dzięki której na Warmię trafili zdolni młodzieżowcy.

Bunt na pokładzie – Stomil stracił 0,5 mln zł w Pro Junior System?

Skoro już padł temat Pro Junior System – czy niesubordynacja trenera Piotra Klepczarka przechyliła czarę goryczy? Michał Brański w „Weszłopolskich” zarzekał się, że nie, choć przyznał, że pewną walkę sił przegrał. Pytanie jednak: czy faktycznie przegranym był tu właściciel klubu? Jasne, PR-owo wyszło słabo. Szef swoje, szkoleniowiec swoje. Natomiast koniec końców bunt na pokładzie skończył się tak:

  • poddanie się bez walki z Radomiakiem – ok. 270 punktów do PJS
  • w łeb od Chrobrego (niewykorzystany rzut karny + strzał w obramowanie) – ok. 180 punktów do PJS
  • w plecy z Jastrzębiem – ok. 270 punktów do PJS

Potem przekaz trenera się zmienił i zmieniły się też wyniki. Mecze z Puszczą Niepołomice i Górnikiem Łęczna to cztery punkty zainkasowane w dużej mierze dzięki młodzieży. W pierwszym spotkaniu Stomil dopisał sobie ok. 500 punktów do PJS, w drugim ok. 460. Wyciągając średnią punktów, olsztynianie w trzech wyżej wymienionych meczach stracili ok. 241 „oczek” na każde 90 minut. Czyli gdyby od początku trzymali się planu nakreślonego przez Michała Brańskiego, mogliby mieć dziś o ok. 720 punktów więcej na koncie. Strata do czwartej w PJS Korony Kielce wynosi z kolei 567 punktów. Były więc spore szanse na to, że Stomil zainkasowałby o 200 tys. zł więcej. Do Resovii (500 tys. zł więcej) „Duma Warmii” traciłaby natomiast nie 1195, a 475 punktów.

Dlatego można zadać pytanie: co właściwie wygrał trener Klepczarek?

Jeśli ktoś twierdzi, że pokazał, że to on decyduje o składzie i „ma jaja” to chyba nie do końca rozumie położenie, w jakim szkoleniowiec Stomilu się znalazł. Nie mając licencji UEFA PRO i tak wiedział, że jeśli zostanie w klubie, to tylko w roli asystenta. Mógł pomóc szefowi, który potrzebował zastrzyku gotówki i wykazać się zrozumieniem sytuacji. Tymczasem dziś efekt jest taki, że:

  • zaszkodził klubowi, który na jego „niezależności” stracił być może i pół miliona złotych
  • wystawił sobie laurkę: nie poważam przełożonych
  • skompromitował się piłkarsko, bo okazało się, że jego „najlepszy możliwy skład” dostaje bęcki, a młodzież wchodzi i wygrywa mecze

Piękny hattrick. Bramek samobójczych. Fakty są takie, że Stomil Olsztyn w tym sezonie nie walczył już o nic. Nie musiał wystawiać 11 młodzieżowców, wystarczyło dwóch wychowanków, którzy punktują razy dwa, od 1 do 90 minuty. Zresztą nie tylko te mecze pokazały, że juniorzy „Dumy Warmii” ogarniają temat. Ich statystyki wyglądają tak.

W tym sezonie Stomil obejmował prowadzenie w meczu 17 razy. Siedem z tych przypadków to właśnie zasługa młodzieżowców. Ich bramki, asysty i asysty drugiego stopnia w bezpośredni sposób przełożyły się na 14 z 33 punktów zdobytych przez olsztynian. To wynik więcej niz przyzwoity. Owszem, spora część młodych graczy to piłkarze wypożyczeni z innych klubów, ale chyba po to nawiązano współpracę z Wisłą Płock, żeby korzystały na tym obie strony, a tak właśnie się dzieje.

Pół miliona złotych. Tyle, ile Stomilowi chce dziś dać miasto. I – być może – jakaś 1/6 budżetu na nowy sezon.

Co dalej ze Stomilem Olsztyn?

A co czeka w nim klub z Olsztyna? Jego kibiców można chyba uspokoić. Nieoficjalnie słyszymy, że PZPN potwierdza iż sytuacja finansowa Stomilu w porównaniu do poprzednich lat to jak porównanie japońskiej szybkiej kolei do przepełnionych pociągów w Indiach. Kolosalna różnica na plus dla pierwszoligowca. Ciężko dziś jednoznacznie oszacować budżet „Dumy Warmii”, jednak nawet biorąc to, co wiemy w tym momencie, nie wygląda on tragicznie.

  • 0,5 mln z miasta
  • 1,6 mln od sponsorów (bazujemy na raporcie „Deloitte” za rok 2019)
  • 0,6 mln z PJS

2,7 mln zł. Nie zbudujesz za to kadry na walkę o Ekstraklasę, ale biorąc pod uwagę różne zmienne – wracają kibice, a dochód meczowy w 2019 roku to 0,4 mln; możliwa sprzedaż Kokiego Hinokio za ok. 0,3-0,5 mln; pieniądze z praw telewizyjnych i kontraktów gwarantowanych – będzie można skleić z tego budżet, który przy utrzymaniu obecnych, niewielkich kosztów powinien pozwolić na skuteczną walkę o utrzymanie. Oczywiście koszty mogą jeszcze spaść, bo w końcu Grzegorz Lech przyznał, że piłkarze dostali wolną rękę w poszukiwaniu klubów, a i pracownicy otrzymają wypowiedzenia, ale tak jak wspomnieliśmy: fajnie byłoby się utrzymać. A przy dobrym wykorzystaniu budżetu w wysokości 3,5-4 mln zł szanse na to faktycznie istnieją, i to bez bolesnych czystek kadrowych.

Jedno jest pewne: przed Stomilem rok przejściowy. Bez ryzyka upadku klubu, jeśli nie dojdzie do katastrofy. Bez szans na grę o awans, jeśli nie dojdzie do nagłej, pozytywnej rewolucji. Ale rok to przecież dużo czasu, żeby znaleźć wyjście z obecnej sytuacji. Być może dogadać się z miastem lub obecnym właścicielem? Albo zapewnić sobie przeczekanie do wyborów w 2023 roku, które zdaniem komentatorów w sieci mogą zmienić układ sił na scenie politycznej Olsztyna i sprawić, że przychylniej spojrzy się na sport i „Dumę Warmii”?

W każdym razie plotki o śmierci Stomilu są na dziś przesadzone. Na dziś trzeba przyznać, że za olsztynianami dwa całkiem owocne lata. Może nie w pełni udane, ale też nie całkowicie przespane. Szkoda, że nie dowiemy się, jak sportowo poradzi sobie klub z północy kraju po tym, jak organizacyjnie stanął na nogi. Rozumiemy jednak właściciela, który brutalnie zderzył się z rzeczywistością piłki w Polsce: to sporo osób, które grają przyjaciół po to, żeby skorzystać na czyjejś naiwności, to układy i afery, które hamują rozwój klubu, to nieustanne przepychanki o pieniądze i sezony, w których wszystko idzie nie po twojej myśli. Rozumiemy też miasto, które rzeczywistość polskiej piłki zna od dawna i nie ma ochoty być jej częścią, bo widzi, jak miliony publicznych pieniędzy są przepalane bez większych efektów.

Stomil Olsztyn nie jest zapewne ostatnim klubem, który znalazł się w takiej sytuacji. Nie jest też pierwszym. My wciąż mamy jednak nadzieję, że mimo turbulencji nie zniknie na stałe z piłkarskiej mapy kraju.

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]
Niemcy

Była gwiazda Bayernu: Neuer jest na tym samym poziomie co Messi

Maciej Szełęga
1
Była gwiazda Bayernu: Neuer jest na tym samym poziomie co Messi

1 liga

1 liga

Problemy z obsadą bramki Wisły rozwiązane? Golkiper w końcu zgłoszony do I ligi

Arek Dobruchowski
0
Problemy z obsadą bramki Wisły rozwiązane? Golkiper w końcu zgłoszony do I ligi
1 liga

Sędzia Damian Kos znów odpocznie. Popełnił błąd w meczu Ekstraklasy

Szymon Janczyk
6
Sędzia Damian Kos znów odpocznie. Popełnił błąd w meczu Ekstraklasy

Komentarze

38 komentarzy

Loading...