Real Madryt zaczął ten rok najgorzej jak mógł, bo od wstydliwej porażki w derbach z okupującym doły tabeli Getafe. Dziś jednak „Królewscy” z nawiązką się zrewanżowali swoim kibicom, efektownie pokonując Valencię.
Real Madryt – Valencia 4:1: Benzema i Vinicius podzielili się golami
Goście na zakończenie poprzedniego roku przegrali z Espanyolem, ale wcześniej mieli passę siedmiu z rzędu meczów bez porażki (cztery zwycięstwa, trzy remisy), więc zapowiadało nam się naprawdę fajne widowisko. I takie było, lecz tylko po jednej stronie.
Valencia przyjechała się bronić i do pewnego momentu nawet całkiem nieźle jej to wychodziło. Przez pierwsze pół godziny gospodarze mieli problem ze stwarzaniem sytuacji. Poza strzałem głową Edera Militao zmuszającego do sporego wysiłku Jaspera Cillessena, nic wielkiego się nie działo. A że „Nietoperze” w ofensywie zbyt wiele ciekawego do powiedzenia nie miały – choć kilka kontr obiecująco się zaczynało na skrzydłach – chwilami wkradał się u nas element ziewania.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
W końcu jednak się rozkręciło. Strzał Asensio Cillessen zdołał jeszcze odbić nogą, a potem po uderzeniu Modricia uratowała go poprzeczka, ale nie mógł już nic zrobić przy karnym Benzemy, który tym samym zdobył swoją bramkę nr 300 w barwach Realu. Decyzja sędziego o przyznaniu jedenastki była dyskusyjna, bo Casemiro potknął się o już wcześniej wystawioną nogę Alderete. Najbardziej jednak zawalił Jose Gaya, który zupełnie bezmyślnie zagrał przez środek, doszło do straty i ciąg dalszy znacie.
Real Madryt – Valencia 4:1: dziurawa obrona gości
Jak już Real wyszedł na prowadzenie, złapał totalny luz. Modrić od początku grał świetnie, a z czasem do jego poziomu dostosowali się Benzema i Vinicius. Każdy następny gol był w głównej mierze zasługą tej dwójki. Benzema pograł z brazylijskim kolegą, Diakhaby’emu poplątały się nogi i Vinicius łatwiutko z paru metrów strzelił na 2:0. Niedługo potem Brazylijczyk zdobył jedną z łatwiejszych bramek w karierze, dobijając z pół metra strzał Asensio podbity przez Cillessena. Gratulacje odbierał także Toni Kroos za profesorski odbiór. Na koniec Mendy znalazł w polu karnym Benzemę, który już samym przyjęcie zmylił Gayę i precyzyjnie przymierzył od słupka. Defensywa gości to chwilami był żart.
Valencia najgroźniejsza stała się przy stanie 0:3. Courtois wreszcie kilka razy się rozgrzał, zwłaszcza po znakomitej bombie Wassa, którą jakimś cudem odbił. Gdy Mendy bezsensownie pociągał za rękę Marcosa Andre i Guedes na raty trafił do siatki po rzucie karnym, być może fanom ekipy z Mestalla przemknęło przez myśl, że jeszcze uda się powalczyć. Drugi gol Benzemy sprawnie zakończył temat i rozwiał wszelkie nadzieje, a Mendy zrehabilitował się za to, co wcześniej nawywijał.
Taki Real Carlo Ancelottiego ogląda się z przyjemnością, takiego Realu jego kibice chcą jak najczęściej. Valencia? Przekonała się o swoim aktualnym miejscu w szeregu.
Real Madryt – Valencia 4:1 (1:0)
1:0 – Benzema 43′ karny
2:0 – Vinicius 52′
3:0 – Vinicius 61′
3:1 – Guedes 76′
4:1 – Benzema 88′
CZYTAJ TAKŻE:
- Rozdajemy nagrody za rok 2021 w lidze hiszpańskiej
- Top 10 pozytywnych zaskoczeń na półmetku sezonu La Liga
Fot. Newspix