Reklama

Ash Barty udzieliła Idze Świątek lekcji tenisa

Szymon Szczepanik

Opracowanie:Szymon Szczepanik

08 stycznia 2022, 12:03 • 6 min czytania 6 komentarzy

Nie znosimy tego wyświechtanego frazesu, ale nic nie poradzimy na to, że do Ashleigh Barty pasuje, jak do żadnej innej tenisistki na świecie. Australijka to zawodniczka turniejowa. Iga Świątek nie grała dziś źle – w każdym razie nie aż tak, jak sugeruje to wynik meczu, który przegrała w dwóch setach 2:6 i 4:6. Ale na pierwszą rakietę świata, w dodatku rozpędzoną po świetnym spotkaniu z Sofią Kenin, solidna gra nie wystarczyła. Tym samym Świątek żegna się z turniejem w Adelajdzie, w którym przegrała po raz pierwszy. Jednak ogólnie Polka zaprezentowała dobre przygotowanie do sezonu, a nam pozostaje liczyć na to, że w czasie jego trwania da nam wiele powodów do radości.

Ash Barty udzieliła Idze Świątek lekcji tenisa

Numer 1 vs Niepokonana

Powtórzenie wyniku z ubiegłego roku, kiedy to Iga Świątek zwyciężyła turniej w Adelajdzie, nie należało do łatwych zadań. Tym bardziej, że w półfinale na rozstawioną z piątym numerem Polkę czekała najtrudniejsza z możliwych rywalek – przynajmniej na papierze. Ashleigh Barty od 2019 roku skutecznie okupuje pierwszą pozycję w rankingu WTA, stąd i w zawodach z cyklu WTA 500 została rozstawiona właśnie z takim numerem. W dodatku impreza rozgrywa się w Australii, zatem w ojczyźnie Barty.

Choć sama zawodniczka dość niemrawo rozpoczęła rok. W meczu inaugurującym sezon Ash przez pierwsze dwa sety męczyła się z młodziutką – bo zaledwie siedemnastoletnią – Cori Gauff. I choć w trzeciej partii doświadczona Australijka łatwo wygrała 6:1 w gemach, to jej gra pozostawiała wiele do życzenia. Amerykanka zaś udowodniła, że wróżenie jej w przyszłości pozycji, na której obecnie znajduje się Barty, wcale nie jest takie bezpodstawne.

Ale w swoim drugim meczu turnieju Barty zagrała świetnie, nie dając żadnych szans Sofii Kenin. Faworytka rozprawiła się ze swoją przeciwniczką w nieco ponad godzinę gry, w trakcie której zaserwowała aż siedemnaście asów. Na swoim pierwszym serwisie była prawie bezbłędna, osiągając zatrważające 97% skuteczności. Kosmos.

Reklama

Trudno zatem było podchodzić do spotkania Świątek bez odpowiedniej rezerwy. Na korzyść Polki – w porównaniu do wielu innych rywalek Ash – działało to, że zdarzało jej się trenować wspólnie z Barty. Chociaż kiedy jedyny raz grały ze sobą w zawodach organizowanych pod szyldem WTA, to liderka rankingu okazała się lepsza. Miało to miejsce w ubiegłym roku w Madrycie, gdzie Australijka wygrała z Polką w dwóch setach 7:5 i 6:4.

Wprawdzie Iga nie była faworytką dzisiejszego spotkania, jednak bynajmniej nie była też skazywana na pożarcie. Polka miała swoje argumenty przed meczem. Po pierwsze, sama dobrze czuje się w Adelajdzie, gdzie jeszcze w karierze nie przegrała. Ba, na tamtejszych kortach pierwszego seta straciła dopiero w meczu z Wiktorią Azarenką… a i tak było to bardzo dobre spotkanie Polki. Przede wszystkim pod względem taktycznym, na co szczególnie należy zwrócić uwagę w kontekście nawiązania przez Świątek współpracy z nowym trenerem, Tomaszem Wiktorowskim.

Federer w spódnicy

Polka dobrze rozpoczęła spotkanie, choć nie było widać wielkich zmian w założeniach taktycznych, w porównaniu do poprzedniego meczu z Białorusinką. Iga grała tenis w którym czuje się najlepiej. Ze sporą agresją, próbą kontroli przebiegu wydarzeń na korcie. Świątek na początku sprawiała bardzo dobre wrażenie, lecz kluczem do pokonania Barty było znalezienie sposobu na jej podanie. I przy drugim serwie Polka była naprawdę blisko przełamania swojej rywalki. Jak bardzo może żałować nieudanego returnu, pokazały jej dalsze losy w tym secie.

Bo Australijka w czwartym gemie zdawała się wykorzystać limit swoich błędów w tej partii. Barty od tego momentu stanowiła wybitne połączenie siły i techniki. Być może jej zagrania nie były bardzo efektowne, jednak trudno nie odmówić jej tego, że na korcie wybierała rozwiązania, które okazywały się najskuteczniejsze. Faworytka zagrywała świetne forhendy, ale przede wszystkim posiadała atut, którym wykończyła swoją poprzednią przeciwniczkę – Sofię Kenin. Czyli znakomity serwis. To wszystko spowodowało, że z Igi uszło powietrze. Tak jakby Świątek, widząc że agresja i ruchliwość z początku meczu nie wystarczą na bardziej renomowaną rywalkę, nie miała pomysłu na to, co jeszcze może jej przeciwstawić.

I bynajmniej nie było tak, że Iga grała tragiczne spotkanie, na co wynik mógłby wskazywać. Oddajmy obecnie najlepszej tenisistce świata należne jej słowa uznania. Barty w dzisiejszym meczu była wręcz nie do zatrzymania. Świątek momentami grała naprawdę celne piłki. Jesteśmy w stanie się założyć, że przy każdej innej zawodniczce, przy takiej jakości własnych zagrań, Polka mogłaby podnosić zaciśniętą pięść do góry w ramach gestu zadowolenia. Tymczasem dziś wiele z nich kończyło się miną Igi, zdającej się zadawać pytanie: jakim cudem ta piłka powróciła na moją stronę siatki?

Pomimo porażki, początek sezonu jest obiecujący

W drugim secie Barty wręcz imponowała ergonomią swojego poruszania się na korcie. Dosłownie tak, jakby dzień wcześniej oglądała to spotkanie w telewizji i zapamiętała większość z jego przebiegu. Na przykład wymianę w piątym gemie przy jej własnym podaniu, w którym dobrze rozrzuciła Świątek i zakończyła świetnym forhendem. Najgorsze dla Polki było to, że grała w tym gemie naprawdę nieźle. Na punkty rywalki natychmiast odpowiedziała fajną akcją przy siatce. Lecz co z tego, skoro kolejny raz była zaledwie blisko przełamania, którego ostatecznie nie udało się zdobyć.

Reklama

Oczywiście, Barty też zdarzały się pomyłki. Jednak trudno o to, by przez cały mecz grała na maksimum swoich możliwości i koncentracji. Chwile nieco gorszej dyspozycji Australijki – a co za tym idzie, bardziej wyrównanej gry – były całkowicie zrozumiałe. Można było również odnieść wrażenie, że przebiegiem pierwszego seta oraz szybkim zdobyciem przełamania w drugiej partii, Ash wypracowała sobie margines błędu. Ale kiedy trzeba było, po kilku gorszych zagraniach Federer w spódnicy – jak jest nazywana – kolejny raz popisywała się znakomitym zagraniem. Tak jak w ostatnim gemie, gdzie po nieudanej akcji przy siatce i stracie punktów, zagrała – a jakże – dobry forhend i jeszcze lepszym serwis, kończąc to spotkanie.

Tym samym w finale turnieju WTA 500 w Adelajdzie zobaczymy mecz Ashleigh Barty z Jeleną Rybakiną, w którym faworytką będzie Ash. A co ze Świątek? Dziś pomimo porażki pokazywała dobry tenis, który po prostu nie wystarczył na najlepszą rakietę świata. W przypadku Polki cieszą nas dwa aspekty. Po pierwsze, nie pękła psychicznie pod koniec meczu, co zdarzało jej się w poprzednim roku. Nawet jeżeli widziała, że spotkanie nie układa się po jej myśli, konsekwentnie starała się grać swoje.

Po drugie, w całym turnieju zaprezentowała się nieźle, udowadniając, że jest dobrze przygotowana do sezonu. Za niedługo będzie miała okazję potwierdzić lub – czego byśmy nie chcieli – zaprzeczyć tym słowom. Już 10 stycznia w Australii wystartuje kolejny turniej – Sydney Tennis Classic, do którego dziś rozlosowano pary. Tam w swoim pierwszym spotkaniu Świątek zmierzy się z Emmą Raducanu.

Iga Świątek – Ashleigh Barty 0:2 (2:6, 4:6)

Fot. Newspix

Czytaj także:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Tenis

Komentarze

6 komentarzy

Loading...