Czy Robert Lewandowski miał sesję dla „France Football” w dniu meczu z Węgrami? Jak Paulo Sousa i piłkarze zareagowali na porażkę? Czy ranga spotkania z Madziarami była dla wszystkich klarowna? Jakie mity krążą o reprezentacji? Czy Paulo Sousa ma problemy z komunikacją? Jak wkomponował się Matty Cash? Czemu nasza reprezentacja traci tyle bramek? Porozmawialiśmy o tym z Jakubem Kwiatkowskim, rzecznikiem PZPN, a tak naprawdę – człowiekiem od wszystkiego.

Jaka atmosfera panowała w kadrze po porażce z Węgrami?
Wiadomo, że było rozczarowanie. Eliminacje nie skończyły się tak, jak tego sobie do końca życzyliśmy. Oczywiście, cel podstawowy został osiągnięty – zajęliśmy drugie miejsce, zagramy w barażach, ale liczyliśmy na więcej, chcieliśmy być w gronie tych sześciu rozstawionych drużyn, więc oczywiste, że pojawił się smutek i rozczarowanie.
Wydaje się to dość naturalne.
I takie jest – przegraliśmy mecz na Stadionie Narodowym pierwszy raz od blisko ośmiu lat, więc atmosfera była daleka choćby od tej po meczu z Anglią. Zdecydowanie więcej rozczarowania niż zadowolenia.
Czy po którymś kadrowiczu najmocniej dało się odczuć negatywny wpływ wyniku?
Nie. Myślę, że podobny poziom rozczarowania był u każdego. Przeżyli to nie tylko zawodnicy, ale też członkowie sztabu. Wszyscy wiemy, że lepiej grać pierwszy mecz barażowy u siebie, na swoim stadionie, a nie jechać na wyjazd. Niestety, pokpiliśmy tę sprawę.
No właśnie – „pokpiliśmy”. Pojawia się mnóstwo spekulacji odnośnie tego, czy kadrowicze w ogóle wiedzieli o randze tego spotkania. Powinniśmy to chyba wyjaśnić.
Dla mnie to sytuacja absurdalna. Nie rozumiem na jakiej podstawie, poprzez migawkę z bloga, można wyciągać takie wnioski. Totalną bzdurą i nieprawdą jest to, że kadrowicze i sztab nie wiedzieli, o co grają z Węgrami. Każdy miał świadomość, jaki wynik jest nam potrzebny.
Powiem więcej, sam stworzyłem wirtualną tabelę drugich miejsc i od września po każdym meczu eliminacji aktualizowałem ją, by wiedzieć, na czym stoimy. Zaraz po meczu z Andorą, gdy czekaliśmy pod stadionem w autobusie, dokonałem szybkich zmian, poszedłem do Paulo Sousy i zobaczyliśmy realne scenariusze. Mieliśmy świadomość, że remis na 99% oznacza, że będziemy rozstawieni, a porażka komplikuje sprawę i każe się oglądać na Szkocję, Walię, Turcję, bo wyniki tych drużyn realnie nas interesowały. My nie potrafiliśmy zagrać swojego, im udało się osiągnąć wyniki, które pozbawiły nas rozstawienia.
A co z sytuacją z Robertem Lewandowskim? To właśnie jego zachowanie wywołało największe zamieszanie.
Normalną sprawą jest, że piłkarze nie mają przy sobie telefonów, gdy siedzą na ławce. Ma patrzeć na boisko, a nie siedzieć z nosem w komórce. Jedyną osoba, która korzysta wtedy z komórki jestem ja – patrzyłem zresztą na wyniki innych spotkań. Jakieś pięć sekund po końcowym gwizdku z Węgrami podszedł do mnie Robert i zapytał, co się musi jeszcze wydarzyć, żebyśmy byli rozstawieni. To, że powiedział wówczas o barażach, to przejęzyczenie, które jest nadinterpretowane przez kibiców i media.
Wyjaśniłem mu wówczas całą sytuację, ale też nie ma co się dziwić, że Robert, albo jakikolwiek inny piłkarz, nie interesuje się przebiegiem grupy Szkocji albo Walii. Od tego jesteśmy my, od tego jest sztab. Podkreślę jednak jeszcze raz – to bzdura, że piłkarze nie wiedzieli o wadze spotkania z Węgrami, rozmawialiśmy o tym od wielu tygodni.
Nie martwiły pana wpisy na Instagramie Tymoteusza Puchacza lub mowa ciała Roberta Lewandowskiego w rozmowie z Mateuszem Borkiem? Moim zdaniem ten mecz mocno się odbił na ich pewności.
Ja tak nie uważam. Wszyscy po kolei byliśmy bowiem przekonani, że my tego meczu z Węgrami nie przegramy. Nawet wiedząc, że nie będzie Roberta Lewandowskiego, Kamila Glika, Grześka Krychowiaka czy Piotrka Zielińskiego i tak liczyliśmy co najmniej na remis. Wiem, że się teraz narażam, ale naprawdę – nikt nie dopuszczał do siebie myśli o porażce. Wiedzieliśmy o co gramy, była odpowiednia motywacja i otworzyła się też szansa na to, by reprezentację poprowadzili ci, którzy liderami jeszcze nie byli. Mecz ułożył się jednak źle.
Co w takim razie najmocniej zawiodło?
Przede wszystkim błędy indywidualne. Nawet jeśli spojrzymy na bramki tracone podczas Euro 2020, to dojdziemy do takiego wniosku. Z San Marino – ponownie, sami sobie gola strzelamy. Z Andorą – po stałym fragmencie gry, niepotrzebnym faulu. Proste, indywidualne błędy i brak koncentracji – to nas gubi.
Nie uważa pan, że popełniamy ich za dużo? Większości bramek za kadencji Paulo Sousy dało się w prosty sposób uniknąć.
Oczywiście, powinniśmy tracić mniej goli, a zwłaszcza unikać tych, które sobie sami właściwie strzelamy. Na pewno nad tym trzeba popracować, ale też nie łączyłbym liczby błędów bezpośrednio z selekcjonerem. Jego winą może być to, że zagrał ten, a nie inny piłkarz, ale ostatecznie to właśnie zawodnik jest na boisku – decydują jego błędy lub brak szczęścia. Sytuacja w meczu ze Szwecją? Piłka odbija się od leżącego Isaka, dopada ją Forsberg i zdobywa bramkę.
Jak na to wszystko reaguje sam selekcjoner? Zawodnicy, rzecz oczywista, grają dla ojczyzny. Tutaj jest, mimo wszystko, nieco inaczej.
Myślę, że dla Paulo Sousy to był spory cios. Było to zresztą widać, choćby w wywiadzie dla TVP Sport. Nawet po tygodniu to gdzieś w selekcjonerze siedzi. Przyznał, że pewne rzeczy rozwiązałby jednak inaczej, gdyby tylko mógł cofnąć czas. Jednocześnie rozumiem to, co nim kierowało – zna swoich zawodników, ich potencjał. Liczył, że meczem z Węgrami zbuduje kilku przyszłych liderów reprezentacji. Patrzymy zawsze na tych samych graczy, a trener chciał sprawdzić resztę, sprawdzić to, jak poradzą sobie z odpowiedzialnością. Do każdego z nich podchodził, mówił, że to jest jego moment na to, by dzisiaj coś udowodnić. Chciał też pokazać, że rozwinęliśmy się jako drużyna – to niestety nie wyszło.
Paulo Sousa nie ma żadnych problemów z komunikacją z zawodnikami?
Uważam, że komunikacja jest bardzo dobra. Selekcjoner wiele rozmawia indywidualnie, więc nie różni się to specjalnie od tego, jakie interakcje mieli Jerzy Brzęczek i Adam Nawałka. Na dobrą sprawę odmienny jest tylko język, ale też należy rozwiać doniesienia o tym, że kadrowicze go nie rozumieją. To nieprawda – żaden z nich nie skarżył się na trudności, tym bardziej, że Paulo Sousa posługuje się czteroma językami, w tym włoskim i angielskim, co znacznie ułatwia sprawę.
Atmosfera w kadrze wydaje się być nawet luźniejsza niż za kadencji poprzedników Portugalczyka. Pokazał to choćby live Mateusza Klicha.
Nie będę udawał, że Paulo Sousa jest zamordystą. To profesjonalista, zawodnicy są w pełni skoncentrowani na treningach czy odprawach, ale selekcjoner nie ingeruje przesadnie w to, co robią zawodnicy w wolnym czasie, także podczas zgrupowania. Atmosfera – abstrahując od tego meczu z Węgrami – jest naprawdę dobra.
Wróćmy na chwilę do Roberta Lewandowskiego. Pojawiła się informacja o tym, że miał w dniu meczu z Węgrami sesję dla „France Football”. On sam starał się to później dementować, ale czy pan – jako rzecznik kadry – może potwierdzić, że faktycznie nic takiego nie miało miejsca?
Nic takiego nie miało miejsca. Żyjemy w takich czasach, gdy jak ktoś napisze coś na Twitterze, nawet jeśli jest to dziennikarz, to reszta przyjmuje to bezrefleksyjnie. Podaje dalej, komentuje – mało kto chce to faktycznie zweryfikować.
Nie było więc żadnej sesji specjalnie dla „France Football”. Faktem jest natomiast to, że redakcja dzień przed meczem poprosiła nas o akredytację. Już w dniu starcia z Węgrami zadzwonił do mnie jeden z ich dziennikarzy. Wytłumaczył, że ich przyjazd jest związany z Robertem – podążają za każdym piłkarzem liczącym się w wyścigu o Złotą Piłkę. Niestety, dowiedzieli się, że Robert w meczu nie zagra, więc zapytali, czy jest możliwość, żeby jeden z ich fotografów podszedł nieco bliżej, zrobił Robertowi jakiekolwiek zdjęcia. I faktycznie – przed meczem Robert stanął przy ławce, dziennikarz wykonał dosłownie kilka fotografii i na tym koniec. Wielkim nadużyciem jest nazywanie tego dedykowaną sesją.
Byłem zresztą zdziwiony, że ten fotoreporter miał jakiś malutki aparat, w dodatku na kliszę. Nie wiem nawet, czy wykorzystają zdjęcia, które zrobili Lewandowskiemu, bo dzień później poprosili nas o udostępnienie fotografii Roberta z meczu z Andorą.
Na kogo chciałby pan trafić w barażach?
Na Walię. Oczywiście można trafić znacznie gorzej na Włochy lub Portugalię. Gdybym miał jednak wybrać któregoś z tych rywali, to raczej wolałbym Portugalię. Nie dlatego, że Paulo Sousa jest Portugalczykiem, ale jak przeanalizujemy nasze ostatnie mecze z tym rywalem, to całkiem nieźle idzie nam z tą reprezentacją. Od 2006 roku graliśmy z nimi sześć razy i w regulaminowym czasie gry przegraliśmy tylko raz, 2-3 w Lidze Narodów. Wolałbym ich, rzecz jasna, uniknąć, ale generalnie nie załamywałbym rąk przed barażami, niezależnie od tego, na kogo trafimy. Jasne, skomplikowaliśmy sprawę, będzie znacznie trudniej, ale nadal jesteśmy w grze. Proszę też pamiętać, że w ostatnim czasie pokazaliśmy, że potrafimy grać z silnymi reprezentacjami.
Mecz z Anglią czy Hiszpanią na Euro 2020 – naprawdę dobre spotkania z naszej strony, w szczególności to drugie. Uważam nawet, że niewiele brakowało, żebyśmy ten mecz wygrali. Weźmy tylko sytuację z początku meczu i ewidentny faul na Piotrku Zielińskim. Powinien być karny – nie było niczego.
Nie wiem, czy ewidentny, ale podstawy niewątpliwie były.
Dla mnie ewidentny, oczywisty. Może nawet bardziej niż ten, którzy otrzymali Hiszpanie. Powiem panu więcej – widziałem się później z arbitrem tego spotkania, Danielem Orsato. Podszedłem, zapytałem, czy mnie pamięta i nawiązałem do tej sytuacji z meczu z Hiszpanią. Dalej byłem wściekły, że wtedy nic nie gwizdnął, a on… przyznał mi rację. Potwierdził, że należała nam się wtedy jedenastka, ale przegapili faul.
Cały zespół, łącznie z VAR-em?
Na to wychodzi. Dlaczego jednak o tym mówię? Czasami potrzebujemy tylko odrobinę więcej szczęścia.
Przejdźmy do nieco przyjemniejszego tematu niż atmosfera dookoła meczu z Węgrami. Z tego co wiem, miał pan swój wkład w ściągnięcie Matty’ego Casha.
To w ogóle jest śmieszna sytuacja. Kiedy pojawił się z nim wywiad, ten wrześniowy, rozdzwoniły się telefony, by dopytać o szczegóły sprawy. Natomiast wtedy, zgodnie z prawdą, odpowiadałem, że tematu być nie może ze względów prawnych – Cash nie miał wówczas przyznanego polskiego obywatelstwa.
Jednocześnie Zbigniew Boniek twierdzi, że zainteresowanie Cashem było w PZPN-ie od 2019 roku.
I to też jest prawda – Maciej Chorążyk, który odpowiada za całą bazę zawodników z polskimi korzeniami, miał Matty’ego Casha w swoim rejestrze. Nie mogliśmy jednak prowadzić oficjalnych rozmów z powodów prawnych. Później się to zmieniło i zaczęliśmy działać na linii Paulo Sousa – Matty Cash. Zdobyłem numer do naszego reprezentanta, umówiłem spotkanie w Londynie i cały czas pozostawałem z Mattym na łączach. Miał bardzo dużo pytań, właściwie nie było dnia, żebyśmy nie wymienili kilku wiadomości. Łatwo było się w tę sprawę zaangażować – to niezwykle otwarty chłopak.
W tę sprawę zaangażował się nie tylko pan, ale spora część polskiego społeczeństwa.
Wielkie słowa uznania należą się prezesowi Cezarowi Kuleszy, który pośredniczył w rozmowach z prezydentem Andrzejem Dudą. Chodziło o przyspieszenie formalności, by Matty mógł trafić do kadry już na listopadowe zgrupowanie. On tak czy inaczej dokumenty by dostał, ale całemu sztabowi zależało na tym, by móc go zobaczyć w starciach z Andorą i Węgrami. Nie zaliczył spektakularnego debiutu, ale lepiej, że testowano go teraz niż na przykład w barażach z Portugalią.
Paulo Sousa aprobował pomysł ściągnięcia Casha?
Tak i nie ma się czemu dziwić. Niewielu mamy reprezentantów, którzy są w stanie regularnie występować w Premier League, gdzie zbierają dobre noty.
A jak wyglądała adaptacja Matty’ego w kadrze? Może ktoś kręcił nosem, był przeciwny?
Nic takiego nie miało miejsca, wszyscy go świetnie przyjęli. Pomogła sama postawa Matty’ego, który jest otwartym, miłym chłopakiem. Jest dokładnie taki sam jak na materiałach wideo. To odmiana w stosunku do tego jaki był Ludovic Obraniak, którego każdy postrzegał jako skrytego, wycofywanego. Cash te bariery sam stara się przełamywać, ale reszta chłopaków też zachowała się w porządku – powitali go z otwartymi ramionami.
Czy Casha można rozpatrywać jako kolejny etap przemiany wizerunkowej PZPN?
Raczej jako znak czasów. Na spotkaniu w ambasadzie Londynie pojawiło się mnóstwo zawodników, którzy mają polskie korzenie, ale nie są związani z Polską poprzez miejsce zamieszkania. Nie da się wykluczyć, że część z nich kiedyś trafi do kadry, w końcu stajemy się społeczeństwem globalnym, multikulturowym i takie procesy są oczywiste. Rozmawiałem między innymi z czarnoskórymi chłopcami, którzy radzą sobie z językiem polskim – nie zdziwię się, jeśli kiedyś znajdą się na orbicie reprezentacji.
CZYTAJ TAKŻE:
- Czy Matty Cash jest potrzebny reprezentacji Polski?
- Jaka przyszłość czeka naszą kadrę?
- Wszystkie stracone bramki za kadencji Paulo Sousy [ANALIZA]
Fot.FotoPyk
Wiedzieli o randze spotkania, ale jednocześnie wyszli rezerwami. Gdzie logika?
Grając tym składem, którym grali powinni wygrać z węgrami, w najgorszym przypadku zremisować.
Mocniejszy skład dali na Andorę, więc gdzie logika, ludzie kochani?
Wiedząc jaka jest waga spotkania powinni wyjść maksymalnie mocnym składem, a ten taki nie był.
Chlopie bez Lewego nie istnieje repra czaisz. Kryche zastapisz ew. Glika, Ziela. Lewego nie zastąpisz nie tracac w ciul na jakosci
Nie zdziwiłbym się gdyby nie wiedzieli. Pamietam jak swego czasu bodajże Świerczewski po którymś grupowym meczu kadry nie wiedział z jakich druzyn składa się nasza grupa.
O ile jestem w stanie uwierzyć, że zawodnicy osobiście nie śledzą wyników spotkań w innych grupach, bo to zadanie sztabu, ale nie jestem w stanie uwierzyć w to, że sztab przekazał trenerowi te informacje, a ten postanowił wyjść rezerwami na Węgrów, gdzie na Andorę wystawił mocniejszy. Skład. Gdzie logika? 🙂 Wyszła na papieroska?
Ja nikogo nie usprawiedliwiam, chodziło mi tylko o to, że takie amatorstwo jest w naszej polskiej piłce nożnej możliwe.
Gdyby nie skład na Andorę, to powiedziałbym tak: w barażach pewne miejsce, następny termin FIFA dopiero w marcu, właśnie na mecze barażowe. Kiedy trener ma eksperymentować ze składem i zmiennikami w takiej sytuacji? Przecież nie w barażach.
Ale, tak jak napisałem, gdyby nie skład na Andorę. Szanuję takie drużyny, bo mi zawsze imponuje, jak wychodzą na boisko podjąć rękawice, choć zazwyczaj nie mają szans na zwycięstwo, a za sukces uznają czasem nie strzelenie bramki, tylko stratę mniej niż pięciu. Nie zmienia to mojej oceny, że Andorę powinniśmy pokonać nawet trzecim garniturem reprezentacji polskiej ligi, może i słabej, ale wciąż lepszej niż amatorzy z Andory. Wtedy właśnie trener powinien sprawdzić potencjalnych liderów, jak potrafią zmotywować drużynę do walki, zwłaszcza na tamten moment liczyły się po prostu 3 punkty.
Z tym się zgodzę. Z całym szacunkiem dla chłopaków z Andory, ale to, że Polska wygra to spotkanie było pewne. Oczywiście inną kwestią było to czy to będzie jakaś deklasacja czy szmatławe 1:0, ale tak jak mówisz, wynik byłby dla Polski korzystny bez korzystania z najważniejszych zawodników.
Węgry wysłały rezerwy na ten mecz, ale należy pamiętać, że na Euro w grupie śmierci zdobyli 2 punkty. Remisy z Francją i Niemcami. Jak można zlekceważyć takiego rywala? No sorry.
Od kiedy Sousa jest trenerem? Eksperymenty w kluczowym momencie? Trochę to niezdrowe i niebezpieczne.
Problem w tym, że reprezentacja Polski nie ma żadnych liderów. Nie idzie, stracą bramkę to łby opuszczone i byle dojechać do 90 minuty 🙂
Logika siedzi w głowie Sousy. Z jego punktu widzenia, zapewne, wygląda to tak:
Meczu z Andora nie mieliśmy prawa przegrać, więc wystawił pierwszy skład. Patrząc po tym co się działo na boisku, gdyby wtedy wystawił rezerwy, mogłoby być różnie. Zwłaszcza gdyby Andora grała w 11 cały mecz. I teraz wyobraź sobie jak obsr
...#$ni by wyszli na Węgry, gdyby z Andora był jakiś kompromitujący remis. Ale wygrali, więc Sousa pomyślał sobie „mamy te baraże, przetestujemy rezerwy w meczu o jakąś stawkę. Każdy mój mecz z tą kadrą był o ważne punkty więc teraz spróbujemy pokombinować. Węgrzy są słabi, powinno pyknąć. Jak ich teraz nie przetestuję, to chuj wie co będzie na barażach. To będzie marzec, faza pucharowa LM, Lewy może być zajechany po jakimś ćwierćfinale lub myślami w półfinale. Muszę zobaczyć, czy kadra jest w stanie grać bez niego pod presją. Zaryzykuję.” No i chu
...#$%j, nie pykło. No to Sousa już teraz wie, że na mundialu i tak gów
...#$no byśmy pokazali, bo jak nie ma któregoś weterana, to kadra kopie się po czołach, co było ewidentnie widać bez Glika w Rosji. A że kogoś zabraknie, to niemal pewne. Więc chłop myśli tak: „Jak nie przejdziemy dobrego przeciwnika w barażch, to nawet i lepiej. Łatwiej szukać nowej roboty z drugim miejscem w grupie zaraz za Anglią i po porażce np z Włochami w barażach -żaden wstyd. Ale jak bym miał wpisać do cv padakę podobną do kompromitacji Polski w Rosji, to lepiej do Kataru nie jechać i wyjebać się ze stołka wcześniej”. On po prostu szuka już nowej pracy.
Moim zdaniem, z punktu widzenia trenejro jakaś logika tu jest.
Pycha idzie przed upadkiem. Ta kadra ma teraz twarz Puchacza – butna, pozbawiona jakiejkolwiek refleksji czy skruchy.
Twarz nieskalana myślą, wzrok tęskniący za rozumem
Ale kiedy takiej nie miala ? Szczegolnie jak juz sie dostali na duze imprezy.
Z nieszczęsnym chuja ugramy w barażach. Wystarczy zobaczyć , że łamaga nic nie pomogła. Co miał puścić puścił, w sumie ręcznik, tylko drogi.
To jest właśnie główny problem tej kadry, brak bramkarza. A raczej zły jego dobór.
Byłby to problem zrozumiały, gdybyśmy nie mieli bramkarzy. Wygląda na to, że gra w oparciu o reputację klubu, jakieś kontakty w PZNP i o wstawiennictwo Pana Roberta Lewandowskiego. Innych argumentów nie znajduję.
Skasowali solidniejszego Fabiańskiego. Nie gra Drągowski. Wstydu nie przyniósłby Skorupski. Gra gość, który popełnia szkolne błędy (jak np. wybijanie piłki przed siebie a nie w boczne strefy, skacze nie odrywając się od ziemi, boi się przecinać podania i wyłapywać dośrodkowania), za to w ramach rekompensaty prawie w każdym meczu puści babola.
Tego fabianskiego co jak dostal szanse to puscil szmate po krotkim ? aha
Ta, puścił szmatę. Nie da się ukryć faktu, gdy jest dla nas niewygodny. Natomiast w przeciągu całej kariery wg mnie był nieporównywalnie pewniejszy od Szczęsnego. Gdy stał w bramce to czuło się większy spokój przy oglądaniu. Zresztą obrona tym bardziej to odczuwała, było widać.
gość sam sobie zaprzecza przez pół wywiadu zapewniając, że wszyscy – PZPN, sztab, trener, zawodnicy – mieli świadomość wagi meczu z Węgrami. Zakładam, że mówi prawdę. Ale to jeszcze gorzej dla nich, bo to by oznaczało, że należało zrobić wszystko, aby zminimalizować ryzyko grania na wyjeździe z np. Włochami. I co robią? Krychowiak specjalnie się wykartkowuje z Andorą (żeby było śmieszniej, kartki przed barażami teraz zapewne anulują i np. Klichowi, który wyłapał drugą żółtą z Węgrami się upiecze), Lewy i Glik nie grają wcale z Węgrami, Zieliński na ławce, Frankowski w życiowej formie zresztą też, z prawym obrońcą Kędziorą na półlewym stoperze… Czy to jest minimalizowanie ryzyka? Nie, to jest proszenie się o kłopoty, a jak się prosi to się dostaje. Jest to nawet gorsze od tradycyjnych założeń w rodzaju „musimy puknąć Anglię trzema bramkami, a San Marino nie przegrać 20 golami z Łotwą”. Okazuje się, że cały plan na Węgry zasadzał się na przekonaniu, że z nimi nie przegramy. OMG… Z daremnym Puchaczem na wahadle, z Płachetą mającym gonić wynik…
On kłamie mówiąc że piłkarz na ławce nie ma telefonu. Jaś Bednarek miał nos wklejony w smartfon.
W meczu z Andorą oczywiście.
A wcześniej, w którymś meczu śmieszek-krychowiaczek też miał
Po prostu nie chcą jechać do Kataru. Chcą mieć dłuższe urlopy.
Dzis kazdy ma na wszystko wyjebane i tylko kasa się liczy.
Katar to objaw COVIDa…
oh juz dajcie spokój czy gramy u siebie w barażach czy u kogoś. I tak samo możemy przegrać z nizej notowanym rywalem.
„Normalną sprawą jest, że piłkarze nie mają przy sobie telefonów, gdy siedzą na ławce. Ma patrzeć na boisko, a nie siedzieć z nosem w komórce”
W meczu z San Marino bodajże Krychowiak przeglądał na ławce telefon, podobnie Bednarek w meczu z Andorą. Tyle było widać podczas transmisji. Także coś tu się nie zgadza
Mnie tylko dziwi co ten Szczęsny wyprawia w bramce w reprezentacji ciągle puszcza babole. A mimo nikt nie obwinia.
Skoro kolo zaraz po meczu zrobił korekty i poleciał z tym do trenera, normalnym wydaje się że do meczu z Węgrami (3 dni) wszyscy łącznie z piłkarzami wiedzą, iż istnieje scenariusz który może pozbawić nas rozstawienia. W takim wypadku taki Lewandowski powinien powiedzieć: sorry trenerze, ale poprzednie ustalenia odkładamy na półkę. Gram w meczu z Węgrami,albo w najgorszym przypadku jestem zgłoszony do składu.Siedzę na ławce i czekam na ewentualny sygnał aby wejść na boisko. To samo tyczy się pozostałych nieobecnych. Mówią, gramy!.Samo rozstawienie awansu nie daje, ale zróbmy wszystko aby ten cel sobie możliwie ułatwić. A tu nic,dupa. Zresztą, dzisiaj, po meczach Lewego z Augsburgiem i Dynamem już wiemy,że to jego oświadczenie, te obawy o dyspozycję, że organizm może nie dać rady, to jak splunięcie kibicom w twarz. Wczoraj nawet koziołki fikał. Więc już żadne tłumaczenia nie wiadomo kogo nic tu nie zmienią. Pełna kompromitacja, a tłumaczenia tylko ją pogłębiają.
Uprasza sie o nie zawracanie dupy reprezentacja Lewandowskiemu.
No chyba że będą jakieś mecze z totalnymi ogórami typu, San Marino czy Gibraltar. Wtedy dzwońta to przyjadę,nastrzelam bramek (bo do 100 jeszcze troszkę,troszkę) i powiodę was do zwycięstwa 🙂
Start w eliminacjach awansu nie daje, po co się męczyć.
Co za cymbały. Gość sobie zaprzecza co zdanie 🙂 Są takimi marniakami, że nawet nie są w stanie ustalić jednej, sensownej wersji 🙂
„Nawet wiedząc, że nie będzie Roberta Lewandowskiego, Kamila Glika, Grześka Krychowiaka czy Piotrka Zielińskiego i tak liczyliśmy co najmniej na remis” – zastanawia mnie skąd ta nieuzasadniona pewność siebie, w pierwszym meczu w bólach uratowany remis, kilka miesięcy temu Węgrzy w grupie śmierci urwali 2 pkt – z grającą na galowo Francją i Niemcami, obaj faworyci nawet musieli gonić wynik. A tymczasem z jakiegoś powodu ktoś tu doszedł do wniosku że to jakieś tam leszcze i można sobie ich ogolić rezerwami, nawet Andora zasługiwała na większy szacunek. Nawet Francja jakby walczyła o rozstawienie to by sobie na takie ryzyko nie pozwoliła, a co dopiero Polska. To jest jedna z największych głupot stulecia której nie da się racjonalnie usprawiedliwiać.
Chyba umknął ci fakt, że Węgrzy też paru podstawowych nie wystawili. Olali ten mecz, a nasze patałachy i tak go przejebały.
Co nie zmienia faktu ze to drużyna na tyle niebezpieczna, z na tyle dużymi możliwościami że Polska w meczu o stawkę nie ma prawa wystawiać inny skład niż galowy z nimi, nawet jak paru liderów tam nie gra.
co za pierdolenie o tych telefonach – wiadomo, z sebixy maja telefony na lawce
co za bełkot
Zwykłe pierd……ie. Im więcej takich głupich wytłumaczeń, tym mniej szacunku mam do nich. Jak zobaczyli, że wizerunkowo Lewandowski stracił i może wiązać się to ze startą kasy m.in. za reklamy itp., to zaczęli wybielać Lewego. A prawda jest taka według mojej opinii, że pazerność na kasę nie pozwoliła im ominąć takiej okazji za nagranie reklam, że sprawa awansu była drugorzędna. Przyjęli wg mnie, że „jakoś to będzie”, posadzimy Lewego na ławce z dresie i będzie super.
Gdyby mieli odwagę tak napisać, to może zmieniłbym zdanie: „Przepraszamy, że olaliśmy mecz z Węgrami. Taka kasa za reklamy nie zdarza się co chwilę, więc zlekceważyliśmy mecz z Węgrami. Myśleliśmy, że z Węgrami zremisujemy, ale kasa przyćmiła nam mózgi. Pomyliliśmy się”.
po takim odważnym oświadczeniu wszyscy poszliby do zwolnienia. więc sorry, Twój szacunek albo brak jest nieistotny. w ogóle skończyłbym już ten temat. Żenada wylewa sie cały czas, kolejni ludzie pogrążaja się w tłumaczeniach. po co to jeszcze drążyć? ludzie i tak będą pamiętać.
Atmosfera jest tylko wyników nie ma
Jak zawsze wylazła polska bylejakość, brak szacunku dla przeciwnika i kibiców, a oświadczenie Lewandowskiego, uwłacza inteligencji każdego rozsądnie myślącego człowieka. Żadne pieniądze nie uprawniają do nie szanowania innych. Bardzo się zawiodłem na jego człowieczeństwie.
On od zawsze był wielkim piłkarzem, ale małym człowiekiem. Przypomnij sobie co za kocopały pierdolił podczas „pamiętnego” mundialu w Rosji. Niesmak czuć do dziś jak się o tym pomyśli.
Lewandowski jest takim samym hamulcowym w reprezentacji Polski, jakim był Ibra w Szwecji póki go nie odsunęli. Change my mind.
Co ty pierdolisz człowieku? Bez niego te wszystkie imprezy, z „jakże udanym” Euro za Nawałki, te psie końcówy oglądałyby w TV … change my mind… a nie, czekaj…
To EURO było „jakże udane” dla Roberta „Króla Eliminacji” Lewandowskiego, który jak to zwykle bywa na wielkich turniejach „robił miejsce kolegom”. Dla reprezentacji Polski, dla której Robciowi się ostatnio nie chciało się za bardzo grać bo miał arcyważny mecz z potężnym Augsburgiem, było jak najbardziej udane.
U nas jak zwykle od skrajności w skrajność. Wiadomo, że Lewy meczem z Węgrami w nikogo oczach nie zyskał, ale pisanie o człowieku który jest rekordzistą jeśli chodzi o mecze i gole dla reprezentacji, że mu nie zależy na grze dla Polski albo jest jej hamulcowym to wyższy poziom abstrakcji. Mecze reprezentacji to sobie wybierał np. Giggs, a nie Lewandowski.
„Lewandowski jest takim samym hamulcowym w reprezentacji Polski, jakim był Ibra w Szwecji póki go nie odsunęli.” – hahahahahahaha chciałbym zobaczyć los tej nerdprezentacji bez Lewego. Toć oni by z andorą nie wygrali. Z san marino byłby problem. Pamiętamy co było w pierwszych 10 minutach 2 połowy w san marino. San Marino nas pressowało i dominowało.
Lewandowski sam na własnych plecach nas zawiózł na te turnieje 2016,2018. Zobaczymy „potencjał” kadry po tym jak Lewy zrezygnuje. Będziemy na poziomie bułgarii, armenii czy innej irlandii.
Zawiózł na plecach, a na turniejach co? Gówno, jak zwykle zresztą.
Bułgaria, Armenia czy Irlandia może nie mają graczy o hajpie na poziomie Lewusa, ale stanowią jakiś monolit, drużynę i nie są zbieraniną przypadkowych klientów jak to ma miejsce w reprezentacji Polski.
Może słabi, może nieznani, ale zawsze dają z siebie maksa, gdzie taki zielynsky nie jest w stanie strzelić bramki z Andorą, a kilka dniu później w Napoli gra jak najęty. O co chodzi? Zgrupowania traktują jak odpoczynek od gry w klubie i tylko dam dają z siebie wszystko? Porażka.
Polska od lat nie ma stylu. Od lat. Gdy selekcjonerem był Nawałka to te towarzystwo jakoś się trzymało, miało wyniki i przede wszystkim styl, był mecz X i wiedziałeś, że coś pokażą, godnie się zaprezentują czy wygrają. Od MŚ niestety nie ma się takiego wrażenia. Każdy mecz to niewiadoma, i zwykle pokraczność. Nawet z Lewusem w składzie.
Wolę już patrzeć na Macedonię, gdzie może nie ma zajebistych zawodników, ale im się chce, biegają, walczą, nie odpuszczają i na plac wychodzą z głowami w górze, a nie jak leserki z reprezentacji Polski, którzy łebki mają opuszczone na dół.
Przecież patrzenie na takiego Alioskiego to sama przyjemność. Gość przez 90 minut biega od jednego pola karnego do drugiego, daje asysty lub sam strzela.
Gdyby Polska reprezentacja miałaby chociaż 1% zaangażowania tego gościa to byłoby dużo lepiej, a tak to jest dramacik 🙂 i koło fortuny!
Czyli Alioski jest tak samo zaangazowany w walke na boisku, jak Lewandowski.
No właśnie repa bez Lewego pokazała z Węgrami jakim hamulcowym jest Robert XD
Za to ze Słowacją już z naszym kapitanem Schettino z Bawarii w składzie to dopiero zagraliśmy koncert, nie?
Nie jest hamulcowym. Jak gra kadra bez Lewego pokazał ostatni mecz. Niestety nawet z nim Polska jest za słaba, aby grać dobrą piłkę na mistrzostwach. Bez niego nie dostaliby łomotu na mundialu, bo zwyczajnie nie byłoby awansu.
To Lewandowski ciągnął kadrę (Nawałki, tylko towarzyszyło mu kilku innych), robił Robotę za dwóch za Brzęczka (niestety kosztem strzelania bramek) i robił jako takie wyniki za Sousy.
Niestety reszta zespołu nie prezentuje nawet zbliżonego poziomu.
Może jeszcze wyglądałoby to jako tako, gdybyśmy nie mieli pajaca na bramce. No i czego się spodziewać, jak po lewej stronie mamy takiego Puchacza, w środku gra faktyczny Hamulcowy Krychowiak, a Klich kreatywnością bardziej przypomina Mariusza Lewandowskiego. Z tym, że tamten więcej pracował… Sama taktyka z wahadłowymi, których nie mamy też nie pomaga.
Kiepsko jest, ale nie zrzucajmy winy na Lewandowskiego. On jeden jest błędem krytycznym polskiej myśli szkoleniowej. Odszedł z Polski nie w wieku juniorskim a zrobił światową karierę. Sporo pomógł wyśmiewany trener Smuda. Lewy jak przychodził do Lecha to piłka odskakiwała mu na metr. Miał jednak cholerny zmysł do bramek. W ciągu 10-11 lat zrobił taki postęp w grze, że marzenie.
Natomiast jak gra kadra z Lewandowskim pokazał mundial, pokazało EURO (z potężną Słowacją to dopiero „najlepszy piłkarz świata” pokazał swój kunszt, normalnie jak Zidane z Brazylią w 2006) , pokazały wreszcie niezliczone mecze, w których „robił miejsce kolegom”.
Kwiatkowski byłby idealnym rzecznkiem w PRL czy teraz PIS.
Wszystko jest dobrze, atmosfera super, żadne sesje nie miały miejsca, absurdalne zarzuty, nieprawda, nieprawda, Sousa TOP, Lewy TOP, PZPN TOP, wszyscy wszytko wiedzieli i przewidzieli, to co powiedział Lewy to przejęzyczenie – kurwa – po chuj robić wywiad z taką tępą maszynką do propagandowego przekazu która nic nie ma do powiedzenia bo za tuszowaniem afer i zamiataniem wszystkiego pod dywan?
ja rozumiem, że rolą rzecznika jest tłumaczenie różnych absurdów, ale chyba pana uczyli, że czasami lepiej nic nie mówić, wrzucić temat zastępczy lub poczekać na przyschnięcie sprawy niż drążyć i przypominać traktując odbiorców jak debili, którzy nie potrafią zestawić dwóch faktów i wyciągnąć oczywistych wniosków. Daliście ciała po całości, i to nie na zasadzie niebywałego pecha, tylko na własne życzenie. Opcje są dwie: albo cała ekip jest skrajnie niemądra (aby użyć eufemizmu) albo dokonano aktu sabotażu. Może pan wybierać, nie wiem co gorsze.
Dajcie spokój, na chuj nam ten awans na MŚ? Żeby znowu był wstyd i 2 lub 3 wpierdole w grupie? Nie awansujemy i dobrze.
Żeby ludzie zarobili u buka? 🙂
Bo PZPN ma za dużo kasy na szkolenie piłkarzy i trenerów i trzymamy leśne dziadki. Niech zarobią inni.
Czekam na Włochów lub Portugalczyków i na szybką egzekucję. Nasz udział w tym turnieju ma taki sam sens jak udział polskich drużyn w europejskich pucharach. Czyli żaden. Żeby jechać na wielki turniej to trzeba być wpierw na niego gotowym kadrowo, fizycznie, mentalnie i taktycznie. My w żadnym aspekcie nie jesteśmy nawet na przeciętnym poziomie.
Jeszcze niech do kompletu Mioduskiego zatrudnią w PZPN … wtedy nie pojedziemy ma MŚ ale będziemy silniejsi …
Więcej Puchaczy w kadrze! Od kiedy reprezentacja służy do odbudowywania zawodnika? Tylko w Polsce takie idiotyzmy.
Korpoludzik, po co z nim robić wywiad, jak wiadomo, że tam jest tylko PR. (Czyli nieszczerosc).
To znaczy ,że cała ta banda ,to idioci
Rezerwy Wegier mieli ograc bez Taty – w barazach nie ma slabszych druzyn niz cieniutkie Madziary, wiec nie rozumiem, o co ten krzyk. Potrojne i poszostne rozstawienie nie zastapi gry na boisku.
Takie cieniutkie te Madziary, że jadą frajerów w kakao w rezerwowym składzie 🙂 W takim razie od razu lepiej wywiesić białą flagę, nie? 🙂
Ale zawsze to lepiej grac na pewno pierwszy mecz u siebie , np., z Macedonia , a i drugi , jak po wygraniu pierwszego, poszczesciloby sie w losowaniu , nawet , jakby ten drugi mecz mialby byc z Portugalia, albo Wlochami.
Tak powiem. Chujowo, że nie jesteśmy rozstawieni, ale pomyślcie, która z rozstawionych drużyn chce trafić na nas? Podejrzewam, że żadna. Będą się modlić o każdą inną, byle nie Polskę.
” Szabel u nas duzo, szlachta na kon siedzie , my z synowcem na czele , i jakos to bedzie” – niestety : nie bylo kapitana, nie bylo nawet synowca.
No i, w efekcie, prawdopodobnie nie bedzie Kataru ( choc dopoki pilka w grze – futbol widzial juz nie takie cuda, jak ewentualny awans Polski do Kataru.)
Mialo jakos to byc z tymi rezerwami Wegier , ale jakos to nie bylo , niestety.
Pare lat temu miałem styczność z Panem rzecznikiem, typowy karierowicz PZPN, już wtedy gwiazdorzył.
” Z Hiszpania moglismy wygrac ” – przypominam, panie Kwiatkowski, ze Hiszpanie nie strzelili karnego , a przy golu Lewandowskiego byl nieodgwizdany faul na Laporte ( o tym , ze byl tam faul mowil nawet Listkiewicz).
Kopacze dowiedzieli sie ,ze remis wystarczy ,wiec sie nie wysilali i grali na remis. I jak zwykle w takich przypadkach dostali w dupe.
I to nie prawda, że dach przeciekał, zwłaszcza, że prawie padało…bla, bla, bla.
generalnie mam to już w pompie, po wstydzie na mistrzostwach Świata 2018 i mistrzostwach Europy 2020 to jest kolejna kompromitacja kadry. W sytuacji gdy wielu kibiców „dało” kadrze ostatnią szansę, to co zrobili w meczu z Węgrami sprawia, że nie ma już sensu dalej kibicować tej reprezentacji. Myslę, że wkrótce PZPN to odczuje, a „moda” na kadrę się właśnie skończyła i będą mieli duże problemy żeby zapełniać Stadion Narodowy.
Myślę, że wielu myśli podobnie jak ty, mniej osób to ogląda, ale wciąż na tyle dużo, by zapełniać stadion.
W barażu z Rosją. Pykniemy maładców i znowu Paulo i Robert będą wielcy. Typowe polactwo.
Nie mam nic do Casha ale jakoś nie pasuje do tej reprezentacji.
Kategorycznie Nie było sesji zdjeciowej Lewego dla France Football ale……. dalismy akredytację fotografowi z France Football i robil zdjęcia Robertowi takim małym aparatem na kliszę :)) złoto
i niniejszym weszło stało się tubą pzpnu i interesów Łobełta
Co za bzdury z tymi telefonami na ławce rezerwowych! Przecież nawwet w TV była migawka jak Bednarek na meczu z Andorą siedzi wpatrzony w smartfona.