Początek XXI wieku w Polsce to czas wielkiej emigracji. Polaków mieszkających poza granicami kraju nie liczymy w setkach tysięcy – liczymy już w milionach. Ci Polacy mają dzieci, a niektóre z tych dzieci zostaną piłkarzami. Być może nawet tak dobrymi, by zagrać w reprezentacji Polski. Ale najpierw trzeba do nich dotrzeć. Dowiedzieć się, że gdzieś tam w Birmingham jest Michael Kwiatkowski, który Polskę widział tylko na zdjęciu, ale ma tatę Polaka i mamę Polkę, a w domu mówi się w dwóch językach. Jak odbywa się wyszukiwanie takich Michaelów? Czy – jeśli Michael zagra w kadrze – to czy nie będzie krzywdzące nazywanie go “farbowanym lisem”? O jakiej skali mówimy?
Zapraszamy na opowieść, w której Matty Cash jest tylko jednym z wielu bohaterów. To opowieść o futbolu w cieniu socjologii i demografii.
Spis treści
- Dzieci imigrantów w reprezentacji Polski? Skala jest ogromna
- Matty Cash to początek, ale proces będzie trwał latami
- Czy Mario Tran może zostać reprezentantem?
- Skauting PZPN - poszukiwanie Zalewskich, Cashów i Nawrockich
- Czy określenie "farbowane listy" ma jeszcze rację bytu?
- Wyzwanie, któremu musimy sprostać
Dzieci imigrantów w reprezentacji Polski? Skala jest ogromna
Nie będziemy owijać w bawełnę – wszystko wskazuje na to, że z roku na rok liczba chłopaków, których przypadek będzie zbliżony do Matty’ego Casha, będzie tylko rosła. Wynika to z emigracji w latach 2004-2019. Chociaż według danych Głównego Urzędu Statystycznego liczba Polaków poza granicami kraju spadła o 40 tysięcy osób, to wcześniejsze wyjazdy były na tyle powszechne, że obecnie możemy mówić o ponad dwóch milionach osób. A to oznacza coraz więcej rodzin o emigranckich korzeniach i zwiększa szansę na to, że któryś z urodzonych tam chłopców trafi do polskiej reprezentacji.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Od 2004 do 2017 roku liczba emigrantów stale rosła. W samej Europie w 2019 roku wynosiła 2008 tysięcy osób. Najpopularniejszymi destynacjami niepodzielnie są Niemcy oraz Wielka Brytania. Należy jednak zwrócić uwagę na drastyczny wzrost wyjazdów na Wyspy, który kontrastuje ze stałym, ale spokojniejszym przepływem tuż za naszą zachodnią granicę.
- 2004: Niemcy – 385 tysięcy osób | WB – 150 tysięcy osób
- 2013: Niemcy – 560 tysięcy osób | WB – 642 tysiące osób
- 2019: Niemcy – 704 tysięcy osób | WB – 678 tysięcy osób
Historyczny jest rok 2010, gdy liczba emigrantów w Wielkiej Brytanii pierwszy raz przekroczyła tę w Niemczech. Sytuacja ta utrzymywała się aż do 2018 roku, ale w ostatnich latach tendencja ponownie ulega zmianie. Wpływ na to ma rzecz jasna Brexit, który w znacznym stopniu utrudnił emigrantom życie na Wyspach.
Niemniej, Wielka Brytania, a przede wszystkim Anglia, pozostaje ośrodkiem, z którego reprezentacja Polski będzie mogła czerpać pełnymi garściami. To oczywiście nie jest tak, że będziemy od emigracji uzależnieni w sportowym kontekście, ale zapieranie się rękoma przed łączonymi rodzinami nie ma większego sensu.
Jakub Bokiej, skaut Manchesteru City, ale też chłopak, który w Anglii stworzył Polish Football Academy mówi nam, że ma w swoich szeregach około 100-150 podopiecznych, w przyszłości mogących grać dla dwóch reprezentacji. To ponad 90% wszystkich dzieciaków, którzy trenują w PFA.
Założenie, że ktoś z nich, mający przecież mały – o ile jakikolwiek – związek z Polską, trafi do reprezentacji w ciągu następnych kilkunastu lat, nie jest założeniem od czapy. Bokiej w wywiadzie wspominał o tym, że to główny cel jego akademii.
“Wierzysz w tę reprezentację?
To jest największy cel. Kiedyś marzenie, ale skoro już zacząłem to robić, to jest to po prostu cel. Głęboko wierzę w to, że w jednej z reprezentacji młodzieżowych pojawi się chłopak od nas, jeszcze przed końcem 2021 roku.. Ciężko jest mówić o powołaniach do pierwszej reprezentacji, skoro akademia istnieje od pięciu lat i ci chłopcy na początku przygody mieli około sześciu lat. Teraz są nieco starsi, ale nadal mogą doznać kontuzji, może odwidzieć im się piłka. Tego nie da się w żaden sposób przewidzieć”.
Swoje szkółki poza Polską otwierały też polskie kluby. Lech miał sekcję londyńską – projekt jednak został zamknięty.
Matty Cash to początek, ale proces będzie trwał latami
Trudno jednocześnie spodziewać się, że liczba chłopaków podobnych graczowi Aston Villi drastycznie wzrośnie w ciągu następnych kilku lat. Arkadiusz Stelmach, autor największej w kraju bazy piłkarzy z polskimi korzeniami, po prostu nie widzi odpowiednich kandydatów pod względem sportowym:
– Piłkarzy polskiego pochodzenia jest na świecie setki, tysiące. Jeśli jednak dochodzimy do punktu, że wyraz „mogliby” traktujemy też od razu jako swego rodzaju sugestię, że musi się tutaj zgadzać poziom sportowy, to oczywiście to grono się bardzo zawęża. Wydaje mi się, że Matty Cash to trochę w obecnych czasach wyjątek i raczej nie ma już nikogo szczególnie ciekawego, który z miejsca mógłby wskoczyć do pierwszej reprezentacji. Vincent Koziello kiedyś zapowiadał się fenomenalnie, ale z czasem trochę przepadł, z kolei zawodnicy jak Dario Del Fabro to po prostu nie ten poziom. Trzeci świetny sezon w 2. Bundeslidze notuje jednak Marvin Wanitzek, więc ciekawe, jak z nim by wyglądała ta sytuacja. Ma już jednak bodaj dwadzieścia osiem lat, podobnie jak Sonny Kittel.
Nie oznacza to jednak, że kolejne lata będą wyglądały podobnie. Stelmach, podobnie jak my, zauważa jedno – w różnego rodzaju bazach danych coraz częściej można spotkać piłkarzy z polskimi korzeniami. A to za jakiś czas prawdopodobnie zaprocentuje. W końcu, jak przekonuje nasz rozmówca, już teraz w rozmaitych akademiach piłkarskich dostrzega potencjalnych kandydatów do gry w reprezentacji:
– Zdaje się, że Przemysław Soczyński z brytyjskiego oddziału Gramy Dla Polski wspomniał, że ciężko znaleźć teraz angielską akademię, gdzie nie ma zawodnika z polskimi korzeniami. My, organizując w Wiśle Płock obóz Back to the Roots, przekonaliśmy się, że „nasi” są rozsiani po całym świecie. Uzbieraliśmy nieco ponad dwudziestu zawodników z czternastu krajów, podczas gdy te zaproszenia zostały wysłane do, myślę, kilkuset osób. W tym gronie byli też młodzieżowi reprezentanci „swoich” krajów, a po rozmowie z nimi, czy ich rodzicami, nie widziałbym żadnego problemu, by grali potem dla Polski. Każdy przypadek jest indywidualny, nie można tego zero-jedynkowo szufladkować. Wracając jednak do głównego tematu, wszystko rozejdzie się o poziom sportowy. Niemniej ja na pewno śledzę poczynania kilku kapitalnie zapowiadających się zawodników. Yarek Gąsiorowski idzie jak burza jeśli chodzi o grę w akademii Valencii, a na ławce Evertonu i FC Kopenhaga siedzieli już Ellis Simms i Valdemar Lund Jensen. Dla młodzieżówek szwedzkich gra już Ludwig Małachowski Thorell, więc jest raczej poza zasięgiem, ale kto wie, co wydarzy się w przyszłości. Według mnie to jest materiał na naprawdę fantastycznego zawodnika.
BACK TO THE ROOTS – NOWY PROJEKT WISŁY PŁOCK
Może nam się również wydawać, że jeśli ktoś jest wychowany za granicami naszego kraju, to my musimy urządzać pielgrzymki, by przekonać go do gry dla reprezentacji Polski. Pokutują pielgrzymki Adama Nawałki do Eugena Polańskiego, ale naprawdę – nie musimy się tego trzymać. Za Mattym Cashem nikt się przecież nie uganiał, nikt nie latał z wywieszonym językiem. Inicjatywa wyszła z jego strony i ostatecznie mu się udało.
A nie każdy piłkarz ma tyle szczęścia, bo gracz Aston Villi nie jest osamotniony w swej chęci gry dla biało-czerwonych, ale jako jeden z nielicznych nie napotkał komplikacji. Arkadiusz Stelmach przypomina nam historię dwóch braci, którzy wychowali się w Brazylii: – Trzeba też trochę rozgraniczyć fakt polskiego pochodzenia, a możliwości gry dla Polski. Mam tu na myśli przypadek choćby braci z Brazylii, o których kilka dni temu napisałem na Twitterze, ale musiałem usunąć ten wpis ze względu na „interwencję” ich klubu – Gremio Porto Alegre. Marcos Falkoski, i jego brat Ronald, kochają nasz kraj, marzą o grze dla nas, ale niestety szanse na wyrobienie polskich dokumentów są po prostu iluzoryczne, co potwierdził także Maciej Chorążyk.
Lubimy stawiać samych siebie w roli reprezentacji trzeciego świata, na którą wyróżniający się piłkarz Premier League nigdy by nie spojrzał, a Anglików nie obchodzi jego decyzja w sprawie kraju, który będzie reprezentował. Jak widać, prawda jest nieco inna.
Czy Mario Tran może zostać reprezentantem?
Wyjazd z Polski to jedno, ale przecież do naszego kraju również przyjeżdżają ludzie. Polska staje się coraz bardziej popularnym kierunkiem emigracji, co potwierdza Urząd do Spraw Cudzoziemców. W 2021 roku osób z zezwoleniem na pobyt w Polsce było bagatela 525 tysięcy, a w samym III kwartale br. liczba ta wzrosła o 15%.
Z tej licznej grupy 20% to grupa obcokrajowców uprawnionych do pobytu stałego i rezydenta długoterminowego, a 15% to obywatele państw członkowskich Unii Europejskiej, którzy zarejestrowali swój pobyt.
Kto najczęściej przyjeżdża do Polski? Zaskoczeń nie ma – obywatele Ukrainy, Białorusi oraz Niemiec. Liczną grupę stanowią też Rosjanie, Wietnamczycy, Hindusi, Włosi, Brytyjczycy oraz Chińczycy. I o dzieciach tych osób też można myśleć w kontekście reprezentacji, co pokazuje przypadek… Wisły Płock. W jej Akademii gra bowiem chłopak, którego rodzina pochodzi z Wietnamu. Nazywa się Manh Tran Xuan, czyli po prostu Mario Tran. I on też ma prawo trafić do polskiej reprezentacji, tak jak Raheem Sterling może grać dla Anglii.
Zawodnik z rocznika 2005 to tylko jeden przykład, bo podobnych mu jest znacznie więcej. Często mają naprawdę zakręcone historie. – Po polskich boiskach biegają na przykład Martin Trigo z portugalskimi korzeniami, Steve Endene Ze z Meksyku, czy Daniele Augusto z Angoli. Ich punktem wspólnym jest to, że wychowali się w Polsce, a mają rodziny z trzech różnych kontynentów! Świat staje się globalną wioską i należy oswoić się z tym, że te różnice kulturowe i pochodzenia zawodników będą się przecierały. Powiedzenie, że futbol jest uniwersalnym językiem, nabiera nowego znaczenia. To jest fascynujące – mówi nam Arkadiusz Stelmach.
W kolejnych latach musimy się więc liczyć z tym, że reprezentacja prawdopodobnie będzie sięgała nie tylko po emigrantów, ale też imigrantów z Polski. Ten proces zachodzi już naturalnie, w końcu liczba obcokrajowców stale rośnie, napływ ludności jest stały.
Nie można też zapominać o uchodźcach. Tutaj kwestia wyrażenia ich pod względem liczbowym jest ze zrozumiałych względów niemal niemożliwa, ale ostatni kryzys na wschodniej granicy jest kolejnym potwierdzeniem zjawiska, które wiele osób chciałoby wyprzeć.
Nie powinniśmy zatem z pełnym przekonaniem zakładać, że żaden z takich chłopaków nigdy nie trafi do kadry. Są na to przykłady ze świata – Alphonso Davies i jego droga do reprezentacji Kanady może uchodzić za najbardziej rozpoznawalny.
JAK RADZILI SOBIE NATURALIZOWANI PIŁKARZE W POLSKIEJ KADRZE?
Skauting PZPN – poszukiwanie Zalewskich, Cashów i Nawrockich
– Na pewno jesteśmy dumni z tego, że Matty niedługo zadebiutuje w kadrze – mówi Maciej Chorążyk, szef skautingu PZPN na rynkach zagranicznych. Chorążyk kieruje działem, który wyszukuje zawodników i zawodniczki z polskimi korzeniami, którzy grają poza Polską. PZPN-owi pomaga kilkudziesięciu wolontariuszy, którzy przeczesują rynek, nadstawiają ucha, obserwują mecze, kartkują kadry juniorskich zespołów, by znaleźć tam być może przyszłych reprezentantów.
– Mamy dość szeroką sieć skautingową. Nie pokuszę się o stwierdzenie, że nikt nam nie ucieknie, bo też nie jest tak, że my na tych Polaków w jakiś sposób polujemy. Czasem do myślenia daje nam znajomo brzmiące nazwisko. Często to jakieś sygnały z terenu. Bywa i tak, że rodzice zawodników odzywają się do nas, bo słyszeli o takim projekcie – opowiada Chorążyk, który przede wszystkim chce stworzyć bazę zawodników z polskimi korzeniami.
– Mamy w niej już ponad 1000 zawodników. To są dzieci, to są juniorzy, ale też już ukształtowani zawodnicy. Na pewno głośne przypadki pomagają nam promować portal Polskaut.pl,, gdzie rodzice mogą zapisywać swoje dzieci do naszej bazy. Na przykład w dwa dni po tym, jak Matty Cash dostał polskie obywatelstwo, do naszej bazy dopisało się około 70-80 nowych zawodników. To bardzo dużo – wyjaśnia i dodaje: – Dane widzimy tylko my. Gdy wejdziesz na tę stronę, to… Ona wygląda dość pusto. Ale chodzi głównie o to, byśmy mieli taki swój polski Transfermarkt z chłopcami i dziewczynkami, które mogą w przyszłości zagrać z orzełkiem na piersi.
Między innymi dzięki monitoringowi polskich korzeni do kadry trafił Nicola Zalewski. – “Nico” znaliśmy już bardzo dawno. Myślę, że w przyszłości do kadry może też trafić Maik Nawrocki, którego też znamy od dzieciaka. Matty’ego Casha też znaliśmy od dłuższego czasu. Ale takich przykładów jest wiele. Jasne, nie każdy zagra w kadrze seniorskiej, ale wystarczy spojrzeć na kadry młodzieżowe. Od U15 do U21 znajdziesz chłopaków, którzy byli w naszej bazie – wylicza Chorążyk.
PZPN nie chce jednak zmuszać piłkarzy na siłę do gry dla kadry. Warunek jest jasny – zawodnik musi mieć polskie korzenie i postarać się o polskie obywatelstwo. W innym przypadku trudno w ogóle mówić o tym, by była szansa gry dla biało-czerwonych. Liczy się też inicjatywa. – Idealnie jest wtedy, gdy chłopak ma polskie obywatelstwo i gdy rodzice sami zgłosili się do nas. Wtedy wiemy, że tutaj inicjatywa jest po drugiej stronie. Mówiąc wprost – on po prostu chce dla nas grać. To bardzo ważne – zaznacza Chorążyk.
Choć oczywiście zdarzają się przypadki balansowania między kadrami – Dennis Jastrzembski grał w młodzieżówce Polski, później w niemieckiej, teraz znów piłkarz Herthy Berlin gra w Polsce. W PZPN-e słyszymy, że to naturalne i nikt się nie obraża na takie manewry. Każdą sytuację trzeba traktować indywidualnie. W jednym przypadku menadżer namawiana grę w innej reprezentacji. Albo klub – jak to często ma miejsce w przypadku Polaków w USA – naciska na grę w kadrze amerykańskiej. Są przypadki, gdzie rodzice dają swobodny wybór dziecku, a są takie, gdzie to rodzice podejmują decyzję i ta później jest zmieniana już przez samego piłkarza.
GABRIEL SŁONINA CHCE GRAĆ DLA POLSKI. PÓKI CO DEBIUTUJE W KADRZE U-20 USA
– Spotykaliśmy się już z wieloma różnymi sytuacjami. Zawsze służymy pomocą z ogarnięciem lotu, z załatwieniem biletów, z wszelakimi formalnościami. Natomiast chcemy widzieć, że po drugiej stronie jest ktoś, kto po prostu chce reprezentować Polskę – mówi Chorążyk.
Najwięcej zawodników z polskimi korzeniami jest w Niemczech i Anglii. – W Niemczech ta liczba dzieci czy młodzieży jest w miarę stała od kilku-kilkunastu lat. Natomiast faktycznie obserwujemy wzrost liczby zawodników z polskimi korzeniami w Anglii. Mniej więcej zbiega się to czasowo z otwarciem granic, przystąpieniem Polski do Unii. Dzieci tych Polaków dorastają, idą na trening, trafiają do akademii… – objaśnia nasz rozmówca.
W tych przypadkach jednak sprawa jest bardzo prosta w kwestiach formalnych, bo rodzice (lub jeden rodzic) mają polskie obywatelstwo, więc droga do załatwienia polskiego paszportu dla dziecka jest bardzo prosta. Zdecydowanie bardziej skomplikowana sytuacja dotyczy ludzi, którzy wyemigrowali sto lat temu do Ameryki Południowej. – Mieliśmy już takie przykłady. Pradziadkowie chłopaka wyjechali do Argentyny na początku XX wieku. W domu nawet czasem mówiło się po polsku. Ale Polski nie było na mapie na przełomie XIX i XX wieku. Obywatelstwa nie było. Papierów też nie. Ktoś może czuć się Polakiem, mieć w sobie naszą krew, ale doszukanie się dokumentów w takich sytuacjach jest niemal nierealne – rozkłada ręce Chorążyk.
Czy określenie “farbowane listy” ma jeszcze rację bytu?
– Nie, to krzywdzące. Rozumiem, że to określenie, które się przyjęło. Ale jakim farbowanym lisem jest taki Nicola Zalewski? Albo Maik Nawrocki? Dlaczego “farbowanym lisem” nazywać chłopców, którzy mówią po polsku, mają polskiego rodzica… Nie, to nie ma sensu. Nikt tutaj nikogo nie farbuje. Świat się zmienił, trzeba to zrozumieć. Zwłaszcza, że w przypadku naszego skautingu nie mówimy o jakiejś naturalizacji na siłę, przez przyspieszone ścieżki. To normalne zdobywanie dokumentów, do czego uprawniony jest każdy człowiek, który ma polskie korzenie i przedstawi odpowiednią dokumentację – mówi Chorążyk.
Stelmach: – Absolutnie nie i uważam, że to stwierdzenie jest mocno krzywdzące. Generalnie ja to zawsze traktowałem trochę żartobliwie, ale chyba zgodzisz się, że to wyrażenie jest troszkę nacechowane pejoratywnie. Domyślam się, że pijesz tutaj trochę do Matty’ego Casha. Jeśli o niego chodzi, naprawdę, my nie jesteśmy odpowiednimi ludźmi od tego, by przesądzać, czy ktoś jest Polakiem, czy nie. Czy kocha Polskę, czy nie. Czy czuje z nią mocny związek, czy nie. On połączenie z naszym krajem ma bezpośrednie, więc dlaczego mielibyśmy mu bronić gry dla kraju jego bliskiej rodziny? Nie wiemy, co było i jest w jego głowie, więc cieszmy się, że polska reprezentacja ma szansę zyskać znakomitego piłkarza. To nie jest przecież sztuczna naturalizacja, jak choćby Rogera Guerreiro, która akurat faktycznie może się komuś nie podobać. Można mówić, że pewnie nie zagrałby dla nas, gdyby dostał powołanie do kadry Anglii rok temu, ale w mojej opinii to szukanie problemu na siłę. Jedyne, co mi się w tej sytuacji nie podoba to fakt, że ta procedura została przyspieszona, ponieważ mówimy tu o potencjalnym piłkarzu naszej kadry. Wolałbym, żeby to odbywało się w normalnym tempie.
Oczywiście każdy będzie rozsądzał to według własnego sumienia – czy na Casha wołać per “farbowany lis”, czy jednak przyjąć do wiadomości, że u niego polskie korzenie wcale nie są tak naciągane. Być może dojdziemy do momentu, gdy wykrystalizuje się jakieś nowe, zgrabne określenie na Polaków, którzy wychowywali się poza granicami kraju. “Farbowanego lisa” można wówczas zostawić dla tych, którzy przechodzili sztuczną, przyspieszoną naturalizację.
JAKICH BŁĘDÓW NIE POPEŁNIAĆ, GDY DOSTANIE SIĘ PASZPORT? WSKAZÓWKI DLA CASHA
Wyzwanie, któremu musimy sprostać
Jak widać, istnieje wiele czynników, które wskazują na to, że przyszłość polskiej reprezentacji będzie ściśle związana z losami emigrantów. Poza tym wszystkim, o czym pisaliśmy wyżej, należy też pamiętać o popularności zagranicznych wyjazdów wśród młodych ludzi. W ich wypadku, poza czynnikiem finansowym, który od zawsze był najważniejszy, coraz większą rolę odgrywa polityka.
Sondaż Ipsos dla Oko.press z grudnia 2020:
“Wolę życia i pracy poza Polską deklaruje tylko 18 proc. wyborców PiS, czyli wielokrotnie mniej niż wyborców formacji opozycyjnych: Koalicji Obywatelskiej (44 proc.), Polski 2050 Hołowni (43 proc.), Lewicy (56 proc.), Konfederacji (35 proc.), PSL/Kukiz’15 (45 proc.).
64 proc. najmłodszych dorosłych Polaków – w wieku 18-29 lat – wolałoby żyć i pracować poza Polską. W kolejnych generacjach ten odsetek spada.
Jeszcze wymowniejsze są wyniki w grupie kobiet do 39. roku życia: 63 proc. z nich wolałoby żyć poza krajem (wśród mężczyzn w tym wieku uciekłoby z Polski 49 proc.).“.
I jeszcze badania, które w marcu bieżącego roku przywoływał Dziennik Polski:
Czy emigrantów w kolejnych latach będzie zatem więcej? Tak, trudno to wykluczyć. Czy chłopaków podobnych pod wieloma względami do Matty’ego Casha będzie w reprezentacji proporcjonalnie więcej? Tak, trudno to wykluczyć. Czy będzie to łatwe do przyswojenia dla ogółu społeczeństwa? Nie.
Jeśli spojrzymy na wyniki ostatnich wyborów do sejmu, to partie konserwatywne pod względem kwestii społecznych uzyskały 50,2% wszystkich głosów. Partie liberalne lub neutralne – 35,95%. Lewica – około 13%. Postępująca liberalizacja opinii publicznej jest widoczna, ale (przynajmniej w 2019 roku) nie pędziła ona w zastraszającym tempie. A tę część społeczeństwa, reprezentowaną przez 50,2% głosujących najłatwiej powiązać z protestami dotyczącymi gry w kadrze kolejnych Matty Cashów.
Nie mówmy jednak, by ci ludzie puknęli się w głowie, ani nie patrzmy na nich jak na wariatów. Tutaj potrzebny jest czas i uświadamianie.
NAJLEPSI PIŁKARZE Z POLSKIMI KORZENIAMI
Taka Francja czy Holandia, czyli reprezentacje chętnie korzystające z emigrantów lub też – szerzej rzecz ujmując – chłopaków nie mających ścisłej, bezpośredniej relacji z krajami, których barw bronią, żyją w bańce, która jest dla nas obca. W przeciwieństwie do nich, kilka wieków wcześniej nie mieliśmy kolonii, nie mieliśmy mocarstwowych zamiarów ani zasięgów. Przez 123 lata nie istnieliśmy, a nasza wielokulturowość, z której kiedyś słynęliśmy, stopniowo zanikała.
Podobnie Niemcy – oni rozwijali się, to oni ściągali do siebie licznych emigrantów. Szeroko rozumiana globalizacja dotarła tam znacznie wcześniej niż do Polski. U nich rozkwitała kultura, do Berlina przyjeżdżało U2, David Bowie nagrywał swoją muzyczną trylogię, a my tkwiliśmy pogrążeni w PRL-u, gdzie kilka osób próbowało wmówić, że zwis męski ozdobny to doskonała, NASZA nazwa dla krawata. Kulturowo staraliśmy się odcinać od zachodu, który postrzegano jako zgniły, zepsuty, zły.
Takie podejście pokutuje po latach. Trudno bowiem w takich warunkach budować świadomość, która pomogłaby w przyswojeniu społecznych, narodowych zmian jakie obecnie zachodzą.
Nie ma co kryć, przyswojenie tematu imigrantów, migrantów, emigrantów i ich związków z przyszłością polskiego sportu zajmie jeszcze sporo czasu. Jest to jednak temat, który musimy przepracować. Nie ma szans – ani też powodów – by od niego rozpaczliwie uciekać. To niewątpliwe wyzwanie, ale trzeba mu sprostać.
JAK PIEKUTOWSKI i DAMIAN SMYK
Czytaj także:
- Czy Matty Cash przyda się reprezentacji Polski?
- Wywiad z Rogerem Guerreiro
- Dlaczego Eugen Polanski nie powinien doradzać Cashowi?
Fot. Newspix