Reklama

Czy ktoś nabierze się na zaklinanie rzeczywistości przez Krzysztofa Piątka?

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

16 listopada 2021, 14:39 • 5 min czytania 44 komentarzy

Krzysztof Piątek po meczu z Węgrami na antenie Polsatu Sport: – Graliśmy dobrze w piłkę. W pierwszej połowie tak naprawdę Węgry stworzyły sobie jedną sytuację ze stałego fragmentu gry i przegrywaliśmy. Zaraz: co? Nowatorsko-intrygująca forma samokrytyki. Urzekła nas szczególnie fraza o tym, że graliśmy dobrze w piłkę w pierwszej odsłonie spotkania. Chyba nikt – poza samym Piątkiem – nie podpisałby się pod tą konstrukcją. 

Czy ktoś nabierze się na zaklinanie rzeczywistości przez Krzysztofa Piątka?

Przyczyna jest prosta – my w piłkę graliśmy słabo, no może momentami w najlepszym razie przeciętnie. Stworzyliśmy sobie zdecydowanie zbyt mało sytuacji i w żaden sposób nie kontrolowaliśmy przebiegu meczu, a to też Piątek starał się insynuować. Trudno w ogóle wpaść na pomysł plecenia takich bzdur w sytuacji, w której po pierwszej połowie, i po ostatnim gwizdku, przegrywaliśmy. Co z tego, że Węgry stworzyły sobie tylko jedną sytuację (co też nie jest prawdą) – gdybyście grali tak dobrze, jak sugeruje to napastnik Herthy, raczej nie musielibyście schodzić do szatni z opuszczonymi głowami w aurze klęski i porażki.

No ale w porządku. Przyjmijmy, że narracja Piątka jest jakkolwiek zgodna z prawdą. Że z taktycznego punktu widzenia wcale nie graliśmy źle, że udało się skleić parę składnych akcji, żeby przypomnieć choćby szarżę Bednarka z 19. minuty, czy udany rajd Modera na skrzydle w pierwszym kwadransie. Nadal jednak zadziwiające jest to, że jedynym reprezentantem, który w tak otwarty sposób broni naszej postawy w meczu z Węgrami jest gość, który zagrał fatalnie. Nie będziemy się pastwić, skupmy się na realnej ocenie sytuacji – Krzysztof Piątek, obok Tymoteusza Puchacza, był wczoraj najsłabszy na boisku.

Zamiast goli albo przynajmniej groźnych strzałów, zaprezentował nam festiwal błędnych decyzji, spóźnień i niezrozumiałych zachowań. Ot, chociażby kiedy otoczony przez rywala próbował zagrywać piłkę piętą. Po pierwsze – nie miał kogo obsłużyć tym podaniem. Po drugie – koniec końców potknął się i jak długi wylądował na murawie.

Niestety, było to podsumowanie jego występu.

Reklama

Polska – Węgry. Słaba decyzyjność Krzysztofa Piątka

Zaznaczmy jedną bardzo ważną rzecz. Gdy udział Piątka w akcji bramkowej ogranicza się jedynie do dołożenia nogi, dobicia piłki, sfinalizowania akcji, to wszystko da się jeszcze złożyć w spójną całość. Problem w tym, że gracz korzystający z bardzo ograniczonego warsztatu jest w gruncie rzeczy prosty do rozgryzienia. Nic dziwnego, że po znakomitych miesiącach w Genui i Milanie nie ma już śladu – obrońcy nauczyli się przeciwko Piątkowi grać, bo ten nie jest w stanie zaskoczyć ich niczym nowym.

Reprezentacja cierpi na tym w sposób oczywisty. Wczoraj zawodnik Herthy wyszedł w pierwszym składzie, grał naprawdę długo, zmienił go dopiero Arkadiusz Milik. A co Piątek zdziałał przez ponad godzinę gry? Jedną niezłą centrę w stronę Jana Bednarka. I nic więcej serio, a to zdecydowanie zbyt mało, aby móc uznać jego występ za niekompromitujący.

Wiele razy zawodził – choćby tutaj, gdzie nie wykorzystał dobrego podania Jakuba Modera. Piłkarz Brighton nie miał bowiem żadnych szans, by podać mu idealnie pod nogi, w końcu tuż obok niego tańczył węgierski obrońca. Zamiast tego zagrał na wolną strefę, gdzie Piątek wpadł zbyt późno – strzał oddawał na wyroku, z łatwością zablokował go rywal.

Nie powiodła się również Piątkowi inna akcja, gdzie naprawdę dobrze zachował się Karol Świderski i Matty Cash. Pierwszy powalczył o piłkę, założył błyskawiczny pressing, drugi zaś przejął futbolówkę i mądrze zagrał do dobrze ustawionego napastnika.

Reklama

Piątek w poniższej sytuacji miał dwie dobre opcje – albo odegrać do kolegów, albo oddawać natychmiastowy strzał,  zanim Węgrzy zdążą zmniejszyć dystans, albo przyjmować kierunkowo, by zgubić defensorów. Nawet gdyby został zablokowany, pewnie mielibyśmy rzut rożny. Postanowił jednak inaczej. Przyjął piłkę, ale do siebie. Ta mu jednak nieco odskoczyła, więc trzeba było poprawiać, a gdy w końcu zebrał się do uderzenia, to nie trafił w futbolówkę i dobra sytuacja poszła w zapomnienie.

To tylko dwie sytuacje, w których Piątek musiał zachować się lepiej, a takich mniejszych pomyłek było przecież jeszcze więcej. Dość przypomnieć udane zagranie Mateusza Klicha za linię obrony, gdzie napastnik miał problemy z opanowaniem piłki i zabrał się z nią na tyle ślamazarnie, że Fiola nie miał trudności w oddaleniu jego strzeleckich zamiarów.

Polska – Węgry. Krzysztof Piątek nie istnieje w rozegraniu

Piątek jest jaki jest. W przeszłości miewał mecze, w których wystarczyły mu pojedyncze sytuacje, żeby zaraz móc prezentować swoją kultową cieszynkę z dłońmi ułożonymi w pistolety, ale odkąd sięgamy pamięcią nigdy nie dawał zbyt wiele w konstruowaniu akcji, w walce o piłkę. I tak jak swojego czasu było to akceptowalne, tak aktualnie Krzysztof Piątek w tym elemencie właściwie nie istnieje – jest nieprzydatny reprezentacji. Z Węgrami zanotował mniej kontaktów z futbolówką niż Karol Świderski, a jeszcze gorzej wygląda to, jeśli spojrzymy na udział Piątka w pressingu lub podaniach, które otwierały drogę do bramki rywala.

26-letni napastnik jest w tym aspekcie niestety dość ograniczony, myśli zbyt wolno, by zmienić naszą perspektywę. Bywa też niedokładny, niechlujny, co pokazuje poniższa sytuacja.

Fiola już jest na wykroku, nie da rady się podnieść na tyle szybko, by powstrzymać rozpędzonego Świderskiego, który zmierza w pole karne i staje oko w oko z Dibuszem. Tyle z marzeń, bo Piątek wyrzucił partnera z ataku do boku i zrobił to na tyle źle, że Świderskiego zdołał jeszcze dogonić węgierski obrońca. Trudno uznać, że graliśmy dobrze, skoro nawet w takiej sytuacji – jakby nie patrzeć, było dwóch na dwóch – nie potrafiliśmy nawet zagrozić węgierskiej bramce w bezpośredni sposób.

Ze wszystkich zawodników z pola, którzy wyszli na Węgrów w pierwszym składzie, tylko Matty Cash (38) i Jakub Moder (39) zaliczyli mniej kontaktów z piłką niż Krzysztof Piątek (42). Problem w tym, że pierwsi dwaj zeszli z murawy w przerwie, napastnik pozostawał na boisku aż do 65. minuty.

***

Zaraz na początku spotkania Jacek Laskowski cytował Mikołaja Gogola – Nasze życie to wieczny rozbrat marzenia z rzeczywistością. Chyba nie ma lepszej puenty dla demonów targających karierą Krzysztofa Piątka od wielu miesięcy. Mecz z Węgrami to tylko papierek lakmusowy. Madziarzy zniwelowali wszystkie jego atuty, okrutnie uwypuklając wszystkie jego wady. Węgrzy nie pozwalali dochodzić Piątkowi do sytuacji, gdzie wystarczy dołożyć nogę, więc obserwowaliśmy napastnika pozbawionego błysku, apatycznego, niedokładnego, słabego. Krótko: napastnika nieprzydatnego na reprezentacyjnym poziomie.

Czytaj także:

Fot.Newspix

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

1 liga

Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach

Damian Popilowski
1
Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach

Komentarze

44 komentarzy

Loading...