Miał być hit niedzieli we Włoszech? No i był hit niedzieli we Włoszech. Jose Mourinho i jego Roma nie potrafią wygrać meczu z topowym rywalem w Serie A. Derby z Lazio – w plecy. Juventus – w plecy. Napoli – bezbramkowy remis. A teraz Giallorossich wyjaśnił Milan. Wyjaśnił, bo mimo że na tablicy wyników widniało 0:2, to przewaga Rossonerich na boisku była niepodważalna.
Za moment minie nam 1/3 sezonu ligi włoskiej, tymczasem Milan ma już dwa razy więcej punktów na koncie niż Juventus. Ma też siedem „oczek” więcej na koncie niż aktualny mistrz Italii, czyli Inter i pozostaje jednym z dwóch (obok Napoli) klubów, które nie zaznały jeszcze porażki. Jeśli zastanawiacie się, jak Stefano Pioli obudził potwora, powinniście zobaczyć starcie z Romą. Bo to był mecz, w którym Rossoneri grali tak, jakby wiedzieli, że wyjdzie im wszystko.
Zlatan iz back
Swój powrót do Mediolanu szwedzki napastnik firmował hasłem „IZ back”. I choć zdążyliśmy się już przyzwyczaić do widoku Zlatana w czerwono-czarnej koszulce, to dawno nie widzieliśmy go w najlepszym wydaniu. 40-latek sporo się leczył, oszczędzał, ale w końcu włączył tryb maszyny. Już z Bologną pokazał, że mecze rozstrzyga w pojedynkę (gol, asysta i nawet samobój), ale wiadomo, że ważniejsze są takie spektakle, jak ten na Stadio Olimpico. Ibrahimović pokazał, że największe teatry to nadal jego ulubione miejsce na ziemi.
- kapitalny gol z rzutu wolnego, gdy wykorzystał źle ustawiony mur i huknął po ziemi
- bramka z rzutu karnego, który wywalczył głównie dzięki świetnemu przyjęciu piłki, którym wymusił faul Ibaneza
- perfekcyjne opanowanie piłki i trafienie do siatki po długiej piłce
- przytomne i efektowne zgranie piłki klatką do Leao, który trafił do siatki
Ok, szybko dodamy: dwie ostatnie sytuacje ostatecznie gola nie przyniosły, bo sędziowie zorientowali się, że w obydwu przypadkach mówiliśmy o spalonych. Ale to były dowody na to, że to jest jego wieczór. Co prawda spędził na boisku tylko godzinę, ale wycisnął ją, jak wyciska się pomarańcze na sycylijskim targu. Zlatan był wszędzie, tańczył na granicy spalonego, nie dawał żyć defensywie Romy. Może brakowało mu w tym wszystkim pomocy, bo Rafael Leao co najwyżej wywalczał rzuty wolne, ale koniec końców na rzymian to wystarczyło.
https://twitter.com/ELEVENSPORTSPL/status/1454905102305841152
Kjaer w roli szefa
Wystarczyło w dużej mierze dzięki drugiemu doświadczonemu liderowi Milanu. Simon Kjaer, co to jest za gość. Wiadomo, że kojarzy nam się z EURO 2020 i ciężkimi chwilami Duńczyków, w których pokazał, dlaczego jest kapitanem, ale przy tym wszystkim nie wolno zapomnieć, że to przede wszystkim absolutnie topowy obrońca. Dzisiaj nie tyle dorzucił cegiełkę, ile wylał fundamenty pod wygraną.
- wyrósł znikąd i zatrzymał Tammy’ego Abrahama, który zresztą spędził mecz w jego kieszeni
- zatrzymał zmierzający do bramki strzał Zaniolo w końcówce meczu
- wyjaśnił Pellegriniego w polu karnym, w akrobatycznym stylu (choć tu warto poczekać na analizy, czy przypadkiem nie można było mówić o rzucie karnym, a jest bardzo prawdopodobne, że tak było)
Do tego te statystyki… Osiem wybitych piłek, dwa odbiory, 4/5 wygrane pojedynki. Nie było lepszego defensora na boisku, nie było większej kłody na drodze Romy. Kjaer pokazał dojrzałość, której zabrakło Theo Hernandezowi. Bo skoro już chwalimy Milan, to warto dodać, że goście na własne życzenie zafundowali sobie nerwy w końcówce. Francuz już na wstępie złapał żółtko, a drugą kartkę wyłapał w absurdalny sposób — rzucając się pod nogi rywala jak Rejtan. W ten sposób nie tylko osłabił drużynę dziś, ale i w następnym, arcyważnym, derbowym meczu z Interem, w którym będzie zawieszony.
Nieskuteczność Zaniolo
Roma zwęszyła więc szansę na to, żeby coś w tym meczu ugrać. I trzeba przyznać, że nie pozostała bezczynna. O ile na wstępie meczu strzałów szukał Lorenzo Pellegrini, tak w końcówce robił to Nicolo Zaniolo. Problem w tym, że Zaniolo był wręcz żenujący nieskuteczny. Widać to było, gdy nie sięgnął piłki od Pellegriniego, który zagrywał ją z rzutu wolnego na dalszy słupek. Albo gdy spudłował głową, będąc niepilnowanym na piątym metrze. Ani jednego udanego dryblingu, zmarnowana „setka” – nic nie broni nadziei Giallorossich po dzisiejszym występie.
Ostatecznie Roma odpowiedziała raz – bombą Stephana El Shaarawy’ego prosto w okienko. Mogła wyrównać, to fakt, ale na wysokości zadania stanął rezerwowy bramkarz Ciprian Tatarusanu. Wydawało się, że bez Mike’a Mignana Milan straci wiele. Cóż, dzisiaj weteran między słupkami zrobił swoje: wyciągnął mocny, mierzony strzał, który mógł dać gospodarzom wyrównanie tuż przed końcem spotkania. Oczywiście na sam koniec oglądaliśmy już tylko szalejącego „The Special One”, któremu nie podobały się decyzje arbitra w hicie kolejki. A to sugeruje jedno: gorąco będzie także po końcowym gwizdku.
CZYTAJ TAKŻE:
AS Roma – AC Milan 1:2 (0:1)
El Shaarawy 92′ – Ibrahimović 26′, Kessie 57′
fot. Newspix