Kiedy w 2013 roku Robert Lewandowski strzelał cztery gole Realowi Madryt, mówił o tym cały świat. Jako Polacy byliśmy zachwyceni, naszego rodaka wynosiliśmy pod niebiosa. Nazwisko „Lewego” było na okładce każdej gazety, rozpierała nas wielka duma. Emocje związane z tym wydarzeniem były ogromne i oczywiście zupełnie naturalne, bo to był pierwszy taki wyczyn polskiego napastnika na arenie europejskiej. Dzisiaj, około 80 starć w Lidze Mistrzów później, żyjemy w czasach, gdy nie robi na nas większego wrażenia dublet z Barceloną. To pokazuje, jak niebotyczne osiągi Roberta nam spowszedniały, a przecież za czymś takim zdążymy jeszcze srogo zapłakać.

Teraz trzeba pytać: kiedy Lewandowski nie strzeli?
Rzecz jasna, wyczyn wyczynowi nierówny. Dwa gole z najsłabszą Barceloną od lat to nie ten sam poziom co wybitne mecze w barwach Borussii Dortmund czy rekordy sprzed kilku lat pokroju pięciu goli strzelonych w dziewięć minut z Wolfsburgiem. Nie, to nie tak. Ale nie da się ukryć, że w postrzeganiu Roberta doszliśmy do punktu, w którym w pewnym sensie czujemy się trochę rozleniwieni. No bo teraz nikt już nie napisze przed meczem z Barceloną, Realem, Chelsea czy reprezentacją Anglii, czy „Lewy” wpakuje coś do siatki. Bardziej zastanawiamy się nad skalą jego dorobku, prędzej zadamy pytanie „panie Robercie, ile dzisiaj?”.
To nic odkrywczego, acz podkreśleń klasy Roberta nigdy za wiele. Mówimy o abonamencie, który kiedyś wygaśnie. Skoro nie musimy za niego płacić, przynajmniej doceniajmy go tak jak to tylko możliwe. Sam Lewandowski stwierdził, że na najwyższym pułapie będzie w stanie rywalizować co najmniej przez cztery kolejne lata. To daje, powiedzmy, jakieś 1500 dni, na przestrzeni których będzie nam dane przesiadywać w polskim teatrze marzeń. Delektować się widowiskiem wykreowanym przed jednego aktora, zbierać wspomnienia dla wnuków. Co paradoksalne, można odnieść wrażenie, że punkt kulminacyjny dopiero nadejdzie. „Lewy”, mimo dźwigania 33 wiosen na karku, z każdym rokiem staje się coraz lepszy.
– Tego lata miałem najlepsze wyniki w mojej karierze. Jeśli przed rokiem miałem 27 lat, to teraz mam 25 lub 26. Moje statystyki w wieku 33 lat są lepsze niż kiedykolwiek wcześniej. Nie tylko kondycja. Wszystkie pomiary na boisku są tak dobre, jak nigdy wcześniej. Po czterech tygodniach przerwy miałem lepszą bazę przed przygotowaniami niż kiedykolwiek wcześniej w mojej karierze. 33 lata to tylko liczba. Nie pokazuje, ile naprawdę mam lat – powiedział przed sezonem Lewandowski na łamach „Bilda”.
W Europie Lewandowski nie ma sobie równych
Dzisiaj bardziej niż pojedyncze wysoki, czyli strzelanie goli Barcelonie, emocjonuje nas fakt, że „Lewy” ładuje gola za golem bez przerwy. Ostatni pusty przelot Polak zaliczył 11 lutego 2021 roku, od tamtej pory śrubuje serię spotkań klubowych z przynajmniej jedną bramką. Teraz stanęło na 18 występach i 29 trafieniach, a nie wygląda na to, jakby ta tendencja, ekhm, maszyna miała się zatrzymać.
Statystyk podkreślających wybitność Roberta Lewandowskiego jest oczywiście zdecydowanie więcej. Opta podała wczoraj listę najlepszych strzelców w topowych pięciu ligach od początku sezonu 2019/2020. Widok „Lewego” na szczycie nie dziwi, ale już przewaga nad resztą stawki niejednego mogła zaskoczyć. Sami zobaczcie:
- Lewandowski – 112
- Mbappe – 76
- Ronaldo – 76
- Halaand – 73
- Messi – 69
Jesteśmy świadkami ery niepowtarzalnej, bo nawet w oczach sporej części piłkarskiego świata napastnik Bayernu jest obecnie najlepszym zawodnikiem na świecie. To miłe, kiedy właściwie w ogóle nie musimy się wysilać, żeby taką tezę obronić. Liczby i wrażenia artystyczne mówią same za siebie, dziennikarze czy kibice nie mają powodu, żeby na korzyść swojego ulubieńca koloryzować rzeczywistość. Ba, te wszystkie osiągnięcia indywidualne i drużynowe szczególnie w ostatnim czasie tak przybrały na rozmiarach, że czasami brakuje słów, żeby je opisać. Robert dosłownie zamyka usta.
Lewandowski goni w Lidze Mistrzów
Kolejna ciekawostka: „Lewy” potrzebował zaledwie 97 meczów, żeby strzelić 75 bramek w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Ronaldo – 111, Messi – 92. Podtrzymując takie tempo, kapitan reprezentacji Polski na pewno wejdzie do elitarnego grona +100 po dwóch, maksymalnie trzech sezonach jako trzeci piłkarz w historii. Powoli odjeżdża Benzemie, który ma 71 goli, a więc jego pozycja przy stole z jegomościami wcześniej wymienionymi jest absolutnie niezagrożona. Ha, w 2021 roku tak naprawdę to oni są gośćmi Roberta.
Lewandowski zaczyna polowanie. Liga Mistrzów szansą na Złotą Piłkę?
W przeszłości czekaliśmy na bramki Niedzielana z NEC, Żurawskiego w Celtiku czy Olisadebe w Panathinaikosie. To trochę niedorzeczne, gdy uświadamiamy sobie, że obrazek Lewandowskiego na Camp Nou robiącego z Gerarda Pique pachołek treningowy i dwukrotnie pokonującego Ter Stegena, to dla nas nic szczególnego. Dlatego cieszmy się tym, ile tylko można. I liczmy na to, że tę niezwykłą karierę uda się jeszcze zwieńczyć tą „właściwą” Złotą Piłką, choć wiadomo, że Robert dzierży już tytuł najlepszego piłkarza na świecie. Ale, wiadomo, trzeba jeszcze utrzeć nosa francuskiemu „France Football”.
Fot. Newspix
Kamil, ale na kim nie robią te dwie bramki wrażenia? O kim mówisz? O swoich kolegach? Swoim środowisku? Doprecyzuj. Bo dla normalnych kibiców dwie bramki strzelone Barcelonie smakują równie dobrze co wszystkie poprzednie wielkie mecze w Jego wykonaniu. Na pewno nie spowszechniały i nie spowszechnieją.
No tak nie do końca… Zawsze się znajdzie jakiś debil, co napisze że drewno, że tylko dobija, że niech coś z reprezentacją zdobędzie. Jeszcze będą płakać.
Ostatnio też sie nad tym zastanawiałem. Koniec kariery Lewego, to tak jak koniec kariery Jordana. NBA już nigdy nie było takie same, przestałem oglądać.
Jordan… no nie, nie ta półka jednak.
Zdecydowanie ta sama półka. Lewandowski jest tak samo wielkim piłkarzem, jak Jordan był koszykarzem.
Tylko liczba tytułów nie ta. Raz wygrana liga mistrzów i to w nietypowych okolicznościach i tyle. Poza tym, grając w Bayernie Lewy zwykle znikał w kluczowych meczach LM. Zupełnie odwrotnie niż Jordan, który w kluczowych momentach drużynę dźwigał na plecach. Oczywiście inne dyscypliny ale w końcu porównujemy. Natomiast wygrywanie Bundesligi, grając w Bayernie, to żaden sukces. Pewnie i bez Lewego wygraliby zdecydowaną większość mistrzostw w ostatnich latach.
W koszykówce, z racji zdobywanej liczby punktów i ilości zawodników na parkiecie trochę bardziej jednak zależy od jednego zawodnika – w piłce nożnej nie. No i można by się chociażby zastanawiać, co by było w zeszłym sezonie, gdyby nie listonosz z Andory, który podeptał nam Robecika :).
Odpowiedź na to, czy Bayern tak samo by wygrywał bez Roberta miałeś w poprzednim sezonie LM. Kiedy Robert złapał kontuzje, Bayern nie istniał w meczu z PSG. Także sam nie wierzysz w to, co piszesz.
Z całym szacunkiem, ale Jordan był jeden, na tym poziomie w jego czasach nie grał nikt. Lubię i bardzo szanuję Lewandowskiego, ale za 10-15 lat świat kibice będą wspominać nie tylko jego, ale także niejakich Lionela Messiego i Cristiano Ronaldo.
Tak samo Jordan nie był sam jeden. Przed nim było kilku wielkich: Bird, Karim Abdul Jabar, a równolegle z nim był jeszcze Magic Johnson, Pippen, Barkley, Mourning, Ewing.
Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale odnoszę wrażenie, że rodacy mało cenią Roberta. A już moda na hejt Roberta i jego żony jest kompletnie niezrozumiała. Mimo, że jestem dumny ze swojej polskości, to jednak wstyd mi za rodaków, bo na przykładzie Roberta wychodzi nasza wada narodowa: ZAWIŚC I ZAZDROŚĆ. To nie przypadek, że o typowo polskiej zawiści krążą dowcipy. Mamy w sobie coś takiego, że sukcesy krajana nas nie cieszą, tylko wywołują agresję.
Bredzisz stereotypami co ci TVNy i elitarno-medialni psychole sadzą, albo czytasz jakieś czaty i fora popierdoleńców i gimbazjalistów.
A najpewniej, sam posiadasz zaznaczone wyżej cechy i dlatego
dopatrujesz się ich w innych.
Ja np. w ogóle takich nie znam.
Tak się składa, że dowcip o typowo polskiej zawiści opowiedział mi fanatyk Radia Maryja, religijny zjeb i fundamentalista. Opowiedzieć ci?
Złapał Amerykanin złota rybkę i mówi jej życzenie:
Mój sąsiad ma taki piękny samochód, najlepszy w mieście.
Rybka: I co? Chciałbyś taki sam?
Amerykanin: Nie, chciałbym lepszy.
Pyk i rybka spełniła życzenie.
Włoch złapał złotą rybkę i mówi życzenie:
Mój sąsiad ma taką piękną żonę. Najpiękniejsza w mieście.
Rybka: I co? Chciałbyś mieć taką samą?
Włoch: Nie, chciałbym jeszcze ładniejszą.
Pyk i rybka spełniła życzenie.
Polak złapał złotą rybkę i mówi życzenie:
Mój sąsiad ma taką piękną krowę. Daje najwięcej mleka w całej wsi.
Rybka: I co? Chciałbyś taką samą?
Polak: Nie, chciałbym, żeby mu ta krowa zdechła!
Wypisz, wymaluj prawda o największej wadze narodowej Polaków: O zjebanej zawiści!
Właśnie widac, jak mocno żyjesz tą nienawiścią.
Aj waj, dusisz się tu? Bo może jakiś WYPAD stądy?
Jesteś jebnięty grubo.
Bzdura, nie ma czegoś takiego. To zwykły stereotyp, często bezmyślnie powtarzany przez zakompleksionych swoim pochodzeniem 'Polaków’. Jako osoba pracująca za granicą gwarantuję Ci, że nikt na zachodzi nie otwiera szampana gdy sąsiad kupi nowe Audi.
A ja mieszkałem parę lat na emigracji w UK i Niemczech, i znam z autopsji jedno polskie powiedzenie:
JAK CI POLAK NA ZACHODZIE NIE ZASZKODZIŁ, TO JUŻ CI POMÓGŁ.
Znam to z autopsji, bo kilka razy zostałem na zachodzie poważnie oszukany. Oszukiwali mnie głownie Polacy. Więc w ogóle mnie nie dziwi, że Polonusi na zachodzie z czasem przestają się zadawać z rodakami i wola kolegować się z innymi nacjami. Bo drugi Polak to cię prędzej okradnie, niż ci pomoże.
W Anglii pracowałem w firmie, której właścicielami byli Chińczyk i Hindus. Fajnie się tam pracowało, dopóki prezesem nie został Polak. Przed przyjściem polskiego prezesa 70% pracowników, to byli Polacy. Po pół roku proporcje się odwróciły. Większość Polaków sama odeszła, ja też, bo w firmie zaczął rządzić polski skurwysyn i złodziej.
Zawiść między Polakami jest straszliwa. Inne nacje się wspierają, pomagają sobie, a u nas jeden by drugiego utopił w łyżce wody.
Mam też inny dowód na to, że Polscy mają problem z zawiścią. Znam Polaka, który na stałe mieszka w Argentynie i opowiadał mi wiele razy jak Polonia argentyńska jest ze sobą skłócona, jakie toczą ciągłe wojenki. Emigracja ukraińska w Argentynie jest dużo bardziej zgrana i zjednoczona. W mieście, w którym żyje znajmy, emigracja ukraińska ma swój kanał telewizji, kilka ukraińskich szkół, dwie stacje radiowe i kilka gazet. A co ma Polonia? Jedną szkołę, chylącą się ku upadkowi, jedną gazetę i to wszystko. Dlaczego mają tak mało wspólnych inicjatyw? Bo ciągle się ze sobą kłócą i nawzajem zwalczają.
Typie stawiasz jakąś tezę o rzekomej zawiści Polaków,a post niżej sam w nią wpisujesz obrażając swojego rozmówce.Ogarnij głowe.
Nie kłam. W swoim wpisie Żeorżinio nigdzie nie obraża „Sok z Kiszczaka”. To raczej „Sok z Kiszczaka” zamiast sensownej dyskusji ,atakuje personalnie Żeorżinio ,przypisuje mu nienawiść i inne brednie. Ty przyłączasz się do narracji napastliwego „Sok z Kiszczaka”. Powinniście się obydwaj wstydzić,cuchnie od was buractwem. Żeorżinio ma prawo do swojej opinii o naszych rodakach i niestety ma rację. Można się o tym przekonać czytając niektóre wpisy na Weszło czy na innych forach po meczach z udziałem Lewandowskiego.Ta zawiść nie jest rzekoma ,co nie znaczy ,że wszyscy Polacy maja te paskudna wadę (ale nie tylko Polacy to mają) . To jest cecha frustratów, którzy nie radzą sobie w życiu i są za leniwi aby coś w nim zmienić.
Mało cenią? Na swoim przykładzie – oglądanie pustaków i karniaków RL9 w niczym nie zmieni mojego życia, nie sprawi, że moje życie stanie się lepsze. Ba, jego profesja to zabawianie gawiedzi takiej jak my (bo kim by byli ci piłkarze bez publiczności?).
Mam za to OGROMNY szacunek dla osób pracujących w pocie i znoju w służbie zdrowia, szkolnictwie i paru innych branżach, bo ich praca ma olbrzymi wpływ na moje życie codzienne.
Piłkarzy, jak i innych sportowców oglądam tak jak naukowiec owada w laboratorium. No fajnie Robciu strzelasz, fajnie. Ale nic poza tym. Dlaczego? Ci piłkarze często nie płacą podatków. O, przepraszam. Oni je „optymalizują”. I mimo, że moje serce mocniej zabiło widząc popisy Messiego i fantastyczną długowieczną formę Ronaldo, to niespecjalnie lubię osoby, które kręcą przy finansach.
Fajnie, że piłka daje szanse na lepsze życie (ostatni artykuł o Depayu), ale mam wrażenie, że pensje oderwały się od rzeczywistości – teraz to są zabawki szejków arabskich, oligarchów rosyjskich czy amerykańskich magnatów.
Niemniej swojego syna będę starał się ukierunkować na sport, bo świat idzie w kierunku coraz większych podziałów – ci najlepsi będą zarabiać jeszcze więcej. Ci słabi albo przeciętni stosunkowo niewiele.
Czyli jak ktoś jest bogaty to go nie cenisz bo każdy bogaty człowiek „optymalizuje” płacenie podatków. Każda większa firma też optymalizuje podatki. To jest normalna praktyka. W optymalizacji nie ma niczego złego i nie musi się wiązać z nie płaceniem podatków. Ty byś może chciał żeby te podatki Tobie płacili i żebyś mógł dupą do góry leżeć i nic nie robić. Weź się za robotę to też będziesz miał co „optymalizować”. Też sobie wyznacznik docenienia znalazłeś
Jeśli nie wiąże się z niepłaceniem, to nie ma problemu. Ale jeśli prezes firmy z dochodem kilkanaście razy większym od przeciętnego obywatela nie płaci podatków, które powinien płacić, to jest złodziejem. Nie rozumiem też skąd przekonanie, że ktoś kto tak uważa jest nierobem. Pracownik zarabiający średnią krajową albo mniej nie pracuje? Bzdura, pracuje. Często z korzyścią dla prezesa dużej firmy. Tylko, że on ma możliwość uniknięcia podatków przez różne manipulacje. Pracownik raczej nie. To takie dziwne, że nie podoba się to wielu osobom?
Bo Lewandowski jednym kupnem samochodu zapłacił w vacie więcej niż ten przeciętny obywatel wpłaci do budżetu w podatkach przez kilka lat. Nie ma nic złego w optymalizacji podatków. Podkreślam, optymalizacji, a nie unikania i robienia wałków.
Ja się nie odnoszę do Lewandowskiego. Twoje tłumaczenie jest bez sensu. Jest obowiązek płacenia podatków? Jest. Obowiązuje wszystkich? Tak. Więc powinien je płacić każdy. Równie dobrze można stwierdzić, że mniej zarabiający może unikać podatków, bo i tak kwoty jego podatku z kilku lat, są mniejsze od kwoty bogatego z jednego roku. Albo w jedną stronę albo w drugą. Nie popieram zachowania polegającego na unikaniu podatków, z tego powodu, że ktoś od czasu do czasu łaskawie zapłaci dużą kwotę.
Kwota jaką Lewandowski do tej pory zapłacił w podatkach starczyła na opłacenie kilkuset nauczycieli i lekarzy, z których pracy korzysta Twój syn.
Nie ma nic złego w samych nierównościach i byciu bajecznie bogatym, jeżeli (!!!) dolna część społeczeństwa nie żyje na granicy ubóstwa.
Pan Piłkarz.
Myślę, że nikomu normalnemu osiągnięcia Lewego nie zpowszedniały, tylko pełno jest żałosnych przegrywów, które w Internecie umniejszają jego osiągnięcia, by zrekompensować sobie swoje życiowe niepowodzenia.
To samo dzieje się ostatnio z Kubicą. Natężenie hejtu wprost proporcjonalne do powodzenia i sukcesów.
Nie nudzą się. Kiedyś cieszyły mnie gole Trzeciaka, Kowalczyka, zachwycał Juskowiak (to było coś – bramy w Bundeslidze!). Później różne Niedzielany. Wydarzeniem były 2 gole strzelone w lidze holenderskiej dla słabego klubiku N.E.C. Zazdrościłem Ukrainie Szewczenko i nawet nie marzyłem, że doczekamy się lepszego napastnika.
A tu mamy światowe TOP, a pizdusie, którzy nie potrafią docenić ciężkiej pracy, bo pewnie sami są leniami, hejtują Lewandowskiego. Ciekawe czy w swoich dziedzinach odnoszą sukcesy? Czy popisują się takim profesjonalizmem w podnoszeniu swoich umiejętności, w nauce, itp jak Lewandowski w rzemiośle piłkarskim?. Czy raczej wolą wysrać jakiś komentarz – z jadem, ale bez wartości merytorycznej. Ciągle coś nie tak. Żyją w swoim świecie piłki z podstawówki, gdzie najlepszy uczniak kiwał po 5 kolegów i strzelał bramki. Jaki stan umysłu, takie postrzeganie.
Ja nie czuję zazdrości względem innych. Nawet jeśli zarabiają fortunę. Nie mam kompleksów, nie muszę obsmarować za niewykorzystanie sytuacji czy gola na pustą bramkę. Znaleźć się w dobrym miejscu też trzeba umieć. Doceniam i szanuję.
Jakiego powodzenia i sukcesów Kubicy? Że się nie zabił jeszcze i nie zniszczył kolejnego pojazdu?
To raczej marniaki własnego życia rekompensują sobie własne porażki fapowaniem światowych przeciętniaków, którzy przypadkowo urodzili się nad Wisłą i odstają o centymetr od reszty cebulowego paździerza.
Poza tym gdzie Kubicy do Lewandowskiego? XD
Nie zgadzam się. Istotą kibicowania jest właśnie utożsamianie się z kimś. W przypadku kibiców z Poznania jest to np. Lech lub Warta, z Warszawy – Legii, itp. Ja w lidze nie kibicuję nikomu, obejrzę mecz bezstronnie, ale przynajmniej kibicuję reprezentacji. Jestem patriotą, ale nie nacjonalistą. Dla mnie patriotyzm to m.in. kibicowanie rodakom. Nie noszenie kotwicy na dupie i bicie „obcych”. Do tego dbanie o dobre imię, zachowywanie się w porządku względem innych – także za granicą, niezostawianie po sobie syfu (pusta butelka nie jest cięższa od pełnej, itp), niepasożytowanie – gdy mogę i chcę pracować.
O jakich rekompensatach mówisz?
Takie zgorzkniałe osoby – marniaki – raczej kibicują obcym, mocniejszych reprezentacjom i klubom. A polskie jest be – nawet jak na świecie wiedzą, że jest top. Bo tam coś można sobie zrekompensować. I mniejszy wkurw, że nie osiągnęło się sukcesu, a rodak osiągnął. Gnida, somsiad, itp. A wiadomo, że polski kibic nie jest rozpieszczany. Trudniej jest być kibicem.
Ja takich kompleksów mieć nie muszę, nie mam powodu, dlatego doceniam wspinanie się po szczeblach kariery polskich piłkarzy. Poza tym moje towarzystwo, dobrzy znajomi to w zdecydowanej większości ludzie zaradni, ułożeni, radzący sobie zawodowo i życiowo. I nie ma wśród nich jakiś hejterów, marniaków czy incelków. Właśnie dlatego, że sobie w życiu radzą.
Oczywiście krytykuję, gdy widzę, że np. zawodnik od dawna nie ma poziomu reprezentacyjnego, a gra. Bo to zwyczajnie niesprawiedliwe względem innych. I zawodnik nie ma wartości dodanej. Nie jest to jednak hejt – tylko negatywna ocena wynikająca z obserwacji formy i gry piłkarzy, sporadycznie głupoty czy chamstwa.
Lepsi od niego się rozbijali, lepsi od niego się zabijali. Taki sport. A sam fakt, że kolejny raz pojechał w Grand Prix to osiągnięcie samo w sobie. Byle komu bolidu zdolnego rozpędzić się do 350 km/h i wartego kilkadziesiąt milionów nie powierza się na wyścig. I właśnie to boli przegrywów, którzy dobrze wiedzą, że to sukces.
„Dzisiaj bardziej niż pojedyncze wysoki, czyli strzelanie goli Barcelonie”
no i spoko
Robert miał zniżkę formy w 2018 (MŚ) i wydawało się że powoli będzie to równia pochyła jak w przypadku w zasadzie naszych wszystkich wczesniejszych napastników. A tu niespodziana bo jest on jeszcze lepszy niż w przed 2018 !!!! Chyba obecnie jest w tzw PRIME swojej kariery i oby to trwało jak najdłużej. Zlatan czy CR7 pokazują że dziś można dłużej niż kiedyś 😀
Sorki, ale jego dwie bramki nie były jakieś epickie, klasyczny dobijak na jego pozycji. Ale wiadomo w Polsce – Lewandowski lepszy niż Messi, Ronaldo i cała reszta.
Dlaczego tak się dzieje? Bo facet jest jeden – mimo zaklinania, które zawsze mnie śmieszyło, ani Milik, ani Piątek nie poszli w jego ślady i nie pójdą.
Ale gdyby tak było – to zupełnie zmienia perspektywę. Widzicie Milika grającego w Juve i robiącego po 30 goli na sezon? Piątka z Ibrą, którzy próbują go powstrzymać? Zielińskiego pod skrzydłami Kloppa w Premier League?
Gdybyś były tylu polskich piłkarzy będących REALNYMI topami to maniera podniecania się każdym golem Lewego nie drażniłaby ludzie, a drażni wielu, bo „ubóstwiany” jest do przesady. Zapomina się o jego wadach, o REALNYCH osiągnięciach.
Ale dlaczego to się nie zmieni i jak skończy karierę to „nic nie będzie”? Dlatego, że m.in. wy dziennikarze wolicie się cieszyć „erą Lewandowskiego” zamiast cisnąć tydzień po tygodniu po polskich klubach, że nie mają obiektów treningowych, że nie stawiają na Polaków, nie dają im szansy zabłysnąć i ograć się na poziomie, który pozwoliłby chociaż rywalizować o wyjściową 11-tkę jak wyjadą za granicę.
Przykładem jest Legiunia, której włazicie w dupę, a przymykacie oczy, że od lat nie wykreowała polskiego zawodnika na miarę podstawowego grajka w reprezentacji. Wielki Bayern Warszau, który nie miał odpowiedniego środka treningowego.
Wolicie się kumplować z byłymi/obecnymi członkami zarządu (w zależności jak wiatr wieje), zamiast ich cisnąć czemu potrafią od czasu do czasu sprowadzić jakiegoś obcokrajowca, ale nie potrafią zrobić tego z Polakiem z własnej ligi?
Bo droższy niż szrociwo z zagranicy? To może należy uczciwie powiedzieć, że jak się jest gołodupcem to należy się szarpać na poważną piłkę?
I tak dalej, i temu podobne. Probierz i jego krakowska liga cudzoziemska jest obiektem wyłącznie memów i szyderki, a nie dobrej dziennikarskiej pracy punktującej, że taka drużyna po części sprawia, że nie będzie przez długi czas nawet połowy jakiegoś Lewandowskiego.
„Jesteśmy świadkami ery niepowtarzalnej” – właśnie. Szkoda, że w to uwierzyliście. Jakoś u Francuzów, Włochów, Hiszpanów, Anglików, Niemców, ba – nawet u Czechów z Souckiem i Coufalem jako gwiazdami WestHamu – istnieje powtarzalność w produkowaniu dobrych zawodników.
A z dobrych zawodników istnieje o wiele większa szansa, że trafia się gwiazda. O wiele większa niż ze szrociwa „po co nam Lewandowski, mamy Arruabarrenę”.
Jesteś JEBNI ĘTY ĆWO KU czy CHORY PSYCHICZNIE?
DURNIU pilkarze o umiejętnościach ROBERTA LEWANDOWSKIEGO,CR7 czy MESSIEGO pojawiają się raz na pół wieku.Oni z setek milionów mężczyzn na świecie,którzy próbowali spełnić swoje marzenie bycia na samym szczycie piłkarskiego olimpu okazali się NAJWIĘKSI i NAJLEPSI!!! Więc okaż panu ROBERTOWI szacunek ZAWISTNA polska SZMATO.
Możecie nalać polaczkowi Don Perignona, albo dobrej whisky 18 letniej. Polaczek wypije duszkiem i powie, że cierpkie i jakieś mdłe. Dacie polakowi trufli to powie, że to jakiś zgniły czosnek. Zaparzycie polaczkowi dobrego espresso z dobrej, ręcznej maszyny, z świeżo mielonych ziaren bardzo dobrej jakości, powie że jakaś mała ta kawa i w ogóle kwaśna i i dziwnie smakuje. Dlatego mnie nie dziwi, że 3/4 z was, biedaki szkaluje HAWAJSKĄ. Nie dziwi mnie to, ponieważ wiem że jesteście tylko biednymi cebulakami i całe życie schabowe z mięsa za 7,99/kg. Nie znacie życia, wasze kubki smakowe są wypalone od podrobionych fajek i chujowej wódki. Nigdy nie mieliście okazji poznać smaków. Na widok pizzy z miodem byście pewnie skakali i darli mordę jak te małpy w zoo. Kompozycja słodko-słone, albo słodko-kwaśne to jedna z najlepszych rzeczy jakie można skonsumować. Prawdziwa eksplozja dla wyrafinowanych smakoszy.
W cywilizowanej i rozwiniętej Japonii, kiedy córka przyprowadza i przedstawia swojego wybranka rodzicom, ci wykonują test. Podają mu Hawajską. Kiedy chłopak pizzy nie zje, albo powie że mu nie smakuje, to wiadomo że pochodzi z patologicznej rodziny. Test działa z dokładnością 100% i nawet WHO i ONZ przyznali, że u rodzin w których dominuje alkoholizm, narkomaństwo i kazirodztwo zawsze pojawia się niechęć do pizzy z ananasem.
Z tą hawajską to przywaliłeś. Żenada. Powiedz to Makłowiczowi, że jest z patologii. O hawajskiej powiedział, że to straszne świństwo i dziwi się, że to nazywa się pizza. Poza tym to amerykański wymysł, a nie rodem z Italii.
Dałeś przykład Japońców. „Dziewniejszego ” narodu i takiej mentalności nie jest łatwo znaleźć
Co Ty pierdolisz? Gdzie Polska, a gdzie Japonia? Inny klimat, inna kultura i inny sposób odżywiania. Równie dobrze można powiedzieć, że Japończyk, któremu nie smakuje schabowy z kapustą jest patusem.
Nie umniejszając Robertowi to jestem ciekaw ile bramek w sezonie strzeliłby taki Kane czy Benzema gdyby grali w Bundeslidze
Więcej od lewego. nawet taki Gnabry byłby skuteczniejszy od Polaka gdyby tylko dostawał więcej minut. Lewy ma szczęście że gra w Bayernie, z reguły na 5 okazji strzela jednego gola. Szału naprawdę nie ma.
„nikt już nie napisze przed meczem z Barceloną, Realem, Chelsea czy reprezentacją Anglii, czy „Lewy” wpakuje coś do siatki”
Ile z Anglią strzelił, bo zapomniałem?
0. Dziwne, że zapomniałeś, bo mecz był kilka dni temu. Ale przypomnę ci – zaliczył genialną asystę przy golu Szymańskiego, po którym zremisowaliśmy 1-1.
Genialną? Normalne dośrodkowanie słabszą nogą, w dodatku miał mnóstwo miejsca. Genialna asysta to była, kiedy zagrał raboną, nie pamiętam już przeciwko komu grali.
Może i osoby urodzone po 2000 roku mają takie uczucie zwyczajności jak sprawdzają wyniki i widzą kolejne bramki Roberta. Jednak ja, rocznik 82 pamiętam, że top of the top w Polsce to był Gucio Warzycha, legenda Koniczynek. Andrzej Juskowiak z 10 bramkami w sezonie Bundesligi to był prze kozak i nadzieja dla Reprezentacji. Nadzieją polskiej piłki był Mariusz Śrutwa, a jak Sypniewski wychodził na Old Traford w LM to było święto piłki ofensywnej w tym kraju. Dla mnie, a myślę, że też dla wielu osób urodzonych w latach 80 czy I połowie lat 90 to co robi Lewandowski nie jest czymś zwyczajnym. Coraz częściej dociera do nas to, że żyjemy w czasach najlepszego piłkarza w historii tego kraju i, że gdzieś będzie koniec tego. I, że gdzieś będzie pustka, wyrwa wielka jak Grand Canyon. Tę niepewność na tą chwile może jedynie odrobinę zachwiać myśl, że Robert mimo 33 lat z roku na rok jest coraz lepszy i coraz bardziej kosmiczny. Jest jeszcze bardziej kompaktowy jako już nie tylko napastnik ale też jako piłkarz, kapitan, przywódca. A i tli się gdzieś nadzieja, że po pierwsze mamy całkiem utalentowanych zawodników w tym kraju. Też, a może przede wszystkim dzięki zawodnikowi Bayernu, który pokazuje na co dzień co to znaczy być profesjonalnym sportowcem. To kolejna dziwna sprawa…normalnie zgrupowanie kadry zawsze kończyło się mniejszym czy większym wyciekiem do prasy tego co się działo na hotelowych korytarzach i w pokojach. A teraz…ostatnim prawdziwym reprezentantem starej szkoły był chyba w tej drużynie Sławomir – przyjaciel taksówkarzy z Kolonii. Tak więc na pewno nie będzie drugiego takiego jak Robert w tym kraju przez następne kilka dekad. Bo to człowiek, który w czasach dwóch kosmitów piłkarskich pokazał, że zwykły człowiek też może do nich dorównywać. Ale być może będzie duży profesjonalizm, duży postęp w podejściu do tego zawodu. Przecież mieliśmy piłkarzy pokroju Roman Kosecki, Piotr Nowak, Wojtek Kowalczyk, Mariusz Piekarski, Marek Citko. Z różnych przyczyn nikt o nich już oprócz nas samych o nich nie wspomina, a umiejętności im nie brakowało. A przynajmniej kilku z wyżej wymienionych lepiej się zapowiadało w wieku 20 lat 😉
Kowal to byl talent. Do dzisiaj pamietam artykuł z pilki noznej o tym, ze Kowal skonczyl 6 klas szkoly podstawowej, a mimo to, jak pisal dziennikarz, ten matematyczny polanalfabeta rozwiazal w meczu z Holandia (1992) najtrudniejsze zadanie geometryczne, ku rozpaczy holenderskiego bramkarza i stopera Rijkaarda. A jak czlowiek jaral sie pojedynczymi golami Warzychy w LM, albo Jusko w Bundeslidze. Na tym tle nawet Zielinski, Klich czy Lucky Strike z Juve prezentuja sie calkiem calkiem. Ale i tak Lewy ich przycmiewa.
Dokładnie – ja jestem rocznik 1980, jarałem się, że można było w FIFIE 2000 wstawić z ławki Tomka Rząsę w Feyenoordzie, a po bramce Krzynówka z Realem była pompka przez 2 tygodnie.
Masz sporo racji, ale też z jednym się zgodzić nie mogę. Odnośnie zgody – dobrze prawisz że urodzeni w latach 80-tych, 90-tych którzy widzieli i ekscytowali się popisami „Gucia”, Juskowiaka, Citki w pełni doceniają dziś klasę Lewandowskiego. Warto jednak zauważyć coś jeszcze – urodzeni w latach 80-tych, 90-tych ekscytując się popisami Citki i innych ciągle musieli słuchać że przecież niedawno mieliśmy piłkarzy klasy światowej. Że był taki ktoś jak Boniek, Lato, Deyna. Że przecież kiedyś to było, polscy kopacze dorównywali tym najlepszym na świecie. I z tym mieliśmy się ciężko pogodzić, dlatego z takim utęsknieniem czekaliśmy na tego, który do nich nawiąże. No i doczekaliśmy się im podobnego. Zresztą co tam – nawet nie tyle podobnego, co po prostu lepszego od nich. Bo z całym szacunkiem – w swoim najlepszym okresie Deyna nigdy nie był wyżej od takiego Cruyffa. Boniek w szczycie wciąż miał obok takiego Platiniego. Jak by nie patrzeć, nasi poza pojedynczymi wyskokami byli zawsze za kimś, był ktoś lepszy. Natomiast jeśli chodzi o Roberta to nie ma że jest ktoś lepszy. Co ja piszę – jakim momencie? Przecież to już trwa od dłuższego czasu. Bo nawet nawiązując do tego słynnego już stolika przy którym siedzą Ci najlepsi, to nawet przy nim jest jeden, który w jakimś okresie czasu dominuje. A tym kimś jest teraz Lewandowski. Na koniec tego z czym zgodzić się nie mogę – piszesz że Messi i Ronaldo to kosmici a Lewandowski to człowiek który im dorównał. Jak dla mnie to jednak taki sam kosmita jak oni, tyle że dłużej udawało mu się to ukryć.
Mbape i Messi nie są z ligi top5!!!
Hey Guys, I’m making $4000 per month with this awesome home based system, enough for me to make a living. You don’t need to invest anything, It’s totally FREE! you just have to download it, here’s the link… http://www.EarnApp3.com
Tekst o rzeczach oczywistych, choć może czasem warto o czymś oczywistym napisać. Lewandowski jest wybitny w swoim fachu, nigdy przedtem polski zawodnik nie był na takim topie jak on. Pewnie powtórki się nie doczekamy, bo facet jest przecież fenomenem na skalę światową. Mnie jedynie nieco śmieszą i budzą politowanie zachwyty nad jego wyczynami w klubie, które to wyczyny mają niby wzbudzać dumę narodową. Przecież on w Bayernie robi to tylko dla siebie. Dla swojej sławy, kasy i wszystkiego z czym wiąże się gra w klubie. Jakaś duma narodowa może pojawić się jedynie w czasie meczów reprezentacji, bo tu faktycznie tacy gracze jak on korzyści finansowych wielkich nie mają. Najlepiej żeby tę dumę wzbudzać na wielkich imprezach reprezentacyjnych, a z tym jak wiemy było dosyć słabo. Śmieszne są te ogólnonarodowe podniety związane z biciem rekordu Mullera, wygrywaniem króla strzelców Bundesligi itp. Dla was to robi? Dla Polski? No bez jaj.
Ale pierdolisz. 3/4 skautów z Europy po zobaczeniu Lewego się pewnie zorientowało, że w takim kraju jak Polska ktoś kopie piłkę… Ilu reprezentantów dzięki temu gra w sensownych ligach a nie kisi się w e-klapie, to mi się nawet nie chce zgadywać.
Ale przecież ja nie o tym. Oczywiste, że Lewy wywołał również pewną modę na naszych piłkarzy, dzięki czemu nie jeden kaleka ma szansę spróbować sił w poważnej lidze. W zasadzie nasza piłka od ponad dekady opiera się niemal wyłącznie na Lewandowskim. Bez niego byłaby katastrofa.
Nie no mody to akurat nie wywołał, bo przed erą Lewandowskiego Polaków w Bundeslidze było sporo. Za czasów Wójcika nawet od zaj…. Inna sprawa, że tylko część grała regularnie.
Natomiast Lewandowski pokazał, że polski piłkarz może zrobić światową karierę. I być wzorem. To ważne dla młodziaków. Kiedyś przykładowo mieli idolów zagranicznych – typu Raul, Batistuta, Ronaldo Nazario czy Baggio. Dzisiaj poza Messim i Ronaldo dzieciaki chcą być jak Lewandowski.