Liverpool potrafił już w tym roku stracić punkty z Leeds. Tym razem coś takiego nie miało miejsca, bo ekipa Juergena Kloppa zaganiała swoich rywali. Może nie była monolitem, ten okręt trochę przecieka, jednak najważniejsze, że zadanie zostało wykonane. Szkoda tylko, że powodzenie misji zostało okupione stratą Harveya Elliotta. Jego klubowi koledzy wracają do domów, ale on tę noc spędzi najpewniej w szpitalu. To ważne zwycięstwo, “The Reds” utrzymają tempo Chelsea i Manchesteru United, acz w cieniu małej tragedii.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Leeds – Liverpool. Defensywa Bielsy na minus
Ten mecz od samego początku miał bardzo wysokie tempo. Akcje rozgrywały się od bramki do bramki i na dobrą sprawę już po kwadransie na tablicy wyników mogło być 1:1. Najpierw Rodrigo zepsuł strzał z dwunastego metra, kopiąc w Alissona. Później po drugiej stronie niezłą sytuację miał Jota, ale uderzył za lekko. W końcu przyszła kryska na matyska, Liverpool wykazał się skutecznością, co ogółem zawodziło. W rolę rozgrywającego wcielił się Matip, a ze skrzydła w pole karne płaskie dośrodkowanie na nogę Salaha posłał Trent Alexander-Arnold. Łatwo to poszło, bardzo łatwo. To był setny gol Egipcjanina w rozgrywkach Premier League. Ot, kolejny kamień milowy.
Z Leeds było coraz gorzej, Liverpool robił co chciał. Mane nie trafił na pustą bramkę, Elliott przegrał pojedynek z Meslierem. Obrońcy gospodarzy zaczęli bronić coraz ofiarniej, “The Reds” ani myśleli przestać. Strzelili nawet gola, lecz na pozycji spalonej znalazł się Thiago. Po drugiej stronie, tuż przed zejściem do szatni, dobrą sytuację miał Ayling, ale dość pokracznie zabrał się do strzału z bliskiej odległości i zmarnował dobre dośrodkowanie kolegi.
Patrząc na przebieg gry, ekipa Juergena Kloppa miała zasłużone prowadzenie i skrupulatnie pracowała na drugie trafienie. Bielsa miał szczęście, że rywale nie wcisnęli niczego więcej po golu Salaha. No i Argentyńczyk chyba zdawał sobie sprawę, że aby wywalczyć chociaż punkt, trzeba zdecydowanie lepszej drugiej połowy. Nie otwierania pola do wjazdu napastnikom Liverpoolu, bo właśnie to miało miejsce. Zawodnicy Leeds zostawiali im za dużo miejsca.
Harvey Elliott – dzieciak, który może zbawić Liverpool
Leeds – Liverpool. Paskudna kontuzja 18-latka
Na początku drugiej połowy doskonałą okazję miał Sadio Mane, wychodził sam na sam z bramkarzem, ale obrońca wygarnął mu piłkę w ostatniej chwili. Do piłki dopadł Salah, tylko że inny zawodnik Leeds znów popisał się genialną interwencją. To wszystko miałoby sens, zostałoby zapamiętane jako bohaterskie czyny przy pozytywnym wyniku, tyle że chwilę później gola strzelił Fabinho. Rzut rożny, tłok w polu karnym, zimna krew Brazylijczyka. 2:0 i mecz pod kontrolą.
Niestety na pół godziny przed końcem spotkania ogromnego pecha miał Harvey Elliott. 18-letni Anglik, który bardzo dobrze wszedł w nowy sezon, złamał nogę, kiedy piłkę wślizgiem zabierał mu Struijk. Nie wyglądało to na groźne zagranie, ale kiedy Salah zaczął wołać o pomoc, a za chwilę odchodzić od swojego kolegi jak najdalej i chować głowę w koszulkę, można było się domyśleć, że zobaczył coś strasznego. Widać to było również po reakcji ławki Liverpoolu, ba, realizator nie pokazał nawet powtórki. Trudno się dziwić, bo nawet w normalnym tempie akcji bez zbliżenia dało się zobaczyć, że to poważna kontuzja. Ogromna szkoda chłopaka.
https://twitter.com/MessiMX30i/status/1437096424165056515
Trzeba było jednak wrócić do żwawych realiów meczowych, a te nie były dla Leeds zbyt korzystne. Struijk otrzymał czerwoną kartkę, jak najbardziej zrozumiałą, po czym Liverpool włączył wyższy bieg. Strzelali na bramkę Salah, Mane, Jota czy Henderson, ale robili to albo niecelnie, albo próby były blokowane. Brakowało dokładności. Wyjątkowo zły dzień miał Senegalczyk, który ponownie zmarnował setkę. Zbierał się do uderzenia tak ślamazarnie, że tym razem Ayling uratował swój zespół.
A Leeds? Gospodarze sprawiali wrażenie, jakby nie złożyli broni, ale tak naprawdę tylko Bamford dał jakiś wyraźny sygnał do ataku, kiedy porwał się na przelobowanie bramkarza z połowy boiska. Końcówka spotkania to koncert niedokładności po obu stronach, rwana gra w środku pola, która po 90. minucie wyszła na korzyść ekipie gości. Nareszcie, po bo strzale nr 7312, dopiął swego Mane. Henderson dał krosowe podanie na skrzydło, Thiago zgrał futbolówkę w pole karne, a tam jak rasowy napastnik zachował się skrzydłowy “The Reds”. Mógł irytować dzisiaj niesamowicie, ale finalnie pokazał charakter. 3:0 i do domu.
LEEDS – LIVERPOOL 0:3 (0:1)
20′ Salah,
50′ Fabinho,
90+2′ Mane
Fot. Newspix