

Opublikowane 27.05.2021 10:08 przez
redakcja
David De Gea jest chyba najbardziej rozgoryczonym zawodnikiem Manchesteru United po przegranym finale Ligi Europy z Villarrealem. Nie tylko przepuścił komplet jedenastu strzałów w serii rzutów karnych, ale jeszcze na koniec jako jedyny nie trafił z „wapna”, przez co trofeum powędrowało do rąk rywali.
Brak choćby jednej skutecznej interwencji przy uderzeniach z jedenastek nie powinien nikogo dziwić. WhoScored wyliczył bowiem, że hiszpański bramkarz od ponad pięciu lat nie obronił ani jednego rzutu karnego!
Po raz ostatni udało mu się to 23 kwietnia 2016 roku, gdy w półfinale Pucharu Anglii zatrzymał strzał z jedenastu metrów Romelu Lukaku, wówczas występującego w Evertonie.
Od tamtej pory De Gea – łącznie z wczorajszym finałem – przepuścił 36 karnych z rzędu.
Fot. FotoPyK
Przeplacona miernota.
Od mundialu 2018 De Gea zaliczył trudny do wytłumaczenia zjazd formy. Jest bardzo dużym obciążeniem dla MU i jakaś oferta od PSG byłaby dla nich zbawienna żeby go sprzedać. Mają wychowanka Hendersona który im się jeszcze rozwinie, ściągnęli na kolejny sezon Heatona (kolejny wychowanek), a przecież w kadrze jest jeszcze bardzo dobry Sergio Romero którego Solskajer nie chciał oddać ani Evertonowi anii Aston Villi.
Jest do wzięcia za darmo specjalista od karnych. Niestety ma też wady: jest mocno niedojrzały emocjonalnie, jest w pakiecie z bratem (docelowo czwartym bramkarzem) i grubą pijawką (od której jest skrajnie uzależniony), która co roku sra się o wielomilionową prowizję.
Nie ma obronionych karnych, są tylko źle strzelone.