Reklama

Dziury w defensywie, bezradność w ataku. Juventus wyjaśniony przez Porto

redakcja

Autor:redakcja

17 lutego 2021, 23:09 • 4 min czytania 40 komentarzy

„Wychodzimy na mecz, w pierwszej minucie sami strzelamy sobie gola i osiągamy jednocześnie dwa cele. Po pierwsze – głupią bramkę mamy już za sobą. Po drugie – zostaje nam nie godzina, ale 89 minut na wyrównanie strat”. Te słowa Oresta Lenczyka ewidentnie wziął sobie do serca Andrea Pirlo. Jego Juventus w dzisiejszym spotkaniu z FC Porto rzeczywiście zaczął od strzelenia sobie kuriozalnego gola, przy niewielkiej pomocy Mehdiego Taremiego. Problem w tym, że włoski szkoleniowiec chyba niedokładnie wysłuchał Lenczyka. „Stara Dama” nawet się dziś bowiem nie zbliżyła do wyrównującego trafienia. A na starcie drugiej odsłony meczu po raz drugi oberwała w cymbał i gdyby nie niespodziewany i niezasłużony gol w końcówce, znajdowałaby się w opłakanej sytuacji przed rewanżem. Ale i tak sprawy nie wyglądają dla Włochów zbyt kolorowo.

Dziury w defensywie, bezradność w ataku. Juventus wyjaśniony przez Porto

Brak pomysłu

Jaki był plan Juve na dzisiejsze spotkanie?

Niby już po meczu, a my wciąż nie wiemy. W ataku pozycyjnym turyńczycy wyglądali wprost katastrofalnie. Zabrakło w linii obronnej Leonardo Bonucciego i mistrzowie Włoch po prostu nie radzili sobie z wyprowadzeniem piłki z własnej połowy. Popełniali banalne błędy, notorycznie dawali się łapać na pressing, oddawali futbolówkę wprost pod nogi przeciwników. W wielu przypadkach ratowali się po prostu rzuceniem górnej piłki na uwolnienie, bo nic innego nie mieli do zaproponowania. Zresztą właśnie błąd w wyprowadzeniu piłki z własnego pola karnego spowodował, że już w drugiej minucie meczu Porto wyszło na prowadzenie. Rodrigo Bentancur tragicznie odegrał do Szczęsnego, zagranie przejął wspomniany Taremi, po czym dopełnił tylko formalności i z najbliższego dystansu trafił do siatki, nie dając szans polskiemu golkiperowi.

Trudno mieć o to pretensje do Szczęsnego, zawalił ewidentnie urugwajski pomocnik. Ale trzeba uczciwie wspomnieć, że Szczęsny zanotował później jeszcze mnóstwo co najmniej kiepskich, a niekiedy wręcz beznadziejnych podań. Generalnie dostosował się poziomem do obrońców, grał słabo.

Juventus nie rzucił się od odrabiania strat. W ogóle nie był w stanie zdominować świetnie zorganizowanego Porto.

Reklama

Jasne, kilka razy w pierwszej połowie piłkarze „Starej Damy” zagrozili bramce przeciwnika, ale tylko po stałych fragmentach gry. Mało tego – tuż po przerwie „Smoki” ukąsiły po raz kolejny. Wilson Manafa i Moussa Marega bezlitośnie wykorzystali bierność defensorów Juve. Ten pierwszy asystował, ten drugi trafił do siatki. Gol był zresztą tylko wisienką na torcie, jeżeli chodzi o występ Maregi. Napastnik gospodarzy rozegrał kapitalne zawody i naharował się jak wół w destrukcji, wielokrotnie rozbijając ataki Juve nawet w okolicach własnego pola karnego.

Gol z czapki

Po 46 minutach gry sytuacja ekipy przyjezdnej była zatem dramatyczna. Pirlo próbował reagować. Po godzinie gry wpuścił na boisko Alvaro Moratę, kilkanaście minut później oddelegował także na murawę Aarona Ramseya. Zmiany nie miały jednak najmniejszego wpływu na obraz spotkania.

Porto cały czas szczelnie się broniło i groźnie kontratakowało, Juventus nadal nie potrafił zaskoczyć. Całkowicie odcięty od podań był Cristiano Ronaldo. Portugalczyk często szukał sobie miejsca w środkowej strefie boiska, chciał po prostu poczuć futbolówkę przy nodze, no ale okolice koła środkowego to nie jest ta strefa, w której CR7 stwarza zagrożenie. Gwiazdor Juve był do tego stopnia sfrustrowany marną postawą swoich partnerów, że nie chciał dłużej czekać na jakieś dogrania z ich strony. Wychodząc ze słusznego założenia, że dzisiaj i tak nie doczeka się żadnej dobrej piłki.

Wydawało się zatem, że jeśli w tym meczu ma się jeszcze zmienić wynik, to raczej na korzyść gospodarzy, którzy ewidentnie mieli chrapkę, by dobić Juve. No ale się przeliczyli. W 82 minucie spotkania „Stara Dama” wyprowadziła jedyny składny, szybki atak w tym meczu i zwieńczyła go golem. Zupełnie nieobstawiony w polu karnym Federico Chiesa wykorzystał centrę Adriena Rabiota i wpakował piłkę do siatki.

***

Mogą sobie – mimo wszystko – pluć w brodę gracze „Smoków”. Mieli w garści naprawdę kapitalny wynik, który dałby im olbrzymi komfort przed rewanżowym starciem. Zwycięstwa 2:1 nad faworytami z Turynu także wypada Portugalczykom pogratulować, no ale gol stracony na własnym obiekcie jednak czyni ich sytuację w dwumeczu znacznie mniej komfortową. Z drugiej strony – Juventus w takiej dyspozycji jak dzisiaj nie powinien stanowić dla Porto większego zagrożenia nawet w Turynie. Podopieczni Andrei Pirlo zagrali dziś jeden za swoich najgorszych meczów w sezonie.

Reklama

Albo się ogarną, albo odpadną. Z taką grą nie mają czego szukać na kolejnych etapach Champions League.

FC PORTO 2:1 JUVENTUS FC
(M. Taremi 2′, M. Marega 46′ – F. Chiesa 82′)

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

1 liga

Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Damian Popilowski
0
Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu
Anglia

Media: Gwiazdor West Hamu może zostać następcą Mohameda Salaha

Maciej Szełęga
1
Media: Gwiazdor West Hamu może zostać następcą Mohameda Salaha

Liga Mistrzów

Komentarze

40 komentarzy

Loading...