Przed startem rozgrywek 1. ligi wydawało nam się, że czeka nas sezon, jakiego dawno nie było. Arka, Bruk-Bet, ŁKS, Miedź, Widzew – grono klubów, które miały chrapkę na awans było spore, nawet bez doliczania do niego czarnych koni pokroju GKS-u Tychy. Tymczasem boisko te oczekiwania zweryfikowało. I to całkiem brutalnie, bo na zapleczu Ekstraklasy oglądamy najbardziej jednostronne widowisko od dobrych paru lat.
A konkretniej mówiąc od ośmiu lat, bo tyle czasu minęło od kiedy na tym etapie rozgrywek mogliśmy mówić o dwóch tak wyraźnych faworytach. Obecna tabela jest dla stawki od 3. miejsca w dół wręcz brutalna. Bruk-Bet Termalica ma na koncie 35 “oczek” i zaległe spotkanie. Punktuje ze średnią 2,5 punktów na mecz. Dla porównania:
- Stal Mielec, która w poprzednim sezonie wygrała ligę, nie przekroczyła nawet średniej 2,00
- Raków Częstochowa, który końcówkę sezonu odpuścił, miał średnią 2,05
BRUK-BET WYGRA Z ŁKS-EM. KURS 1.70 W TOTALBET!
W teorii Bruk-Bet może jeszcze spuchnąć. Ba, raczej na pewno spuchnie, bo chociaż notuje obecnie passę dziewięciu meczów bez porażki, to jednak dwa ostatnie występy miała kiepskie. A jeśli jesteśmy przy teoriach, to możemy pewnie założyć, że gdyby Raków nie pofolgował sobie na mecie, miałby równie dobry wynik.
Ale zostańmy przy praktyce. Bo ona mówi nam wprost, że po 15. kolejce Raków, który tak pewnie sięgnął po awans, zdecydowanie oglądałby plecy Bruk-Betu w tabeli.
Bruk-Bet wrzucił szósty bieg
30 punktów. Tyle zebrała drużyna Marka Papszuna w sezonie 2018/2019. O pięć mniej od “Słoników”, a – jak już wspomnieliśmy – całkiem możliwe, że ich dorobek byłby lepszy. Być może tylko o punkt, ale jednak. W każdym razie Bruk-Bet i tak nie ma na co narzekać. Wystarczy spojrzeć na stan konta liderów z poprzednich lat, żeby wiedzieć, że Nieciecza wykręciła kosmiczny wynik.
- 19/20 – Radomiak, 30 punktów
- 18/19 – Raków, 30 punktów
- 17/18 – Miedź, 28 punktów
- 16/17 – Zagłębie Sosnowiec, 29 punktów
- 15/16 – Wisła Płock, 28 punktów
- 14/15 – Bruk-Bet, 31 punktów
- 13/14 – GKS Bełchatów, 28 punktów
- 12/13 – Flota Świnoujście, 40 punktów
REMIS BRUK-BETU Z ŁKS-EM? KURS 3.80 W TOTOLOTKU!
Trzeba było odpalić maszynę czasu, żeby znaleźć kogoś lepszego od dumy gminy Żabno. Żeby rzucić przykładem: dla Floty, która zaliczyła wtedy kapitalny start i nie tylko wygrała siedem razy z rzędu, ale też nie straciła wtedy gola, grali wtedy Tomasz Magdziarz – dziś prężnie działający agent piłkarski, czy Sebastian Olszar. Co ciekawe – tamta Flota, mimo rekordowego wyniku, nie awansowała do Ekstraklasy. Skończyła czwarta, punkt za Cracovią.
W każdym razie – od tamtego wyczynu Floty minęło osiem lat, a w tym czasie tylko jeden zespół zdołał przekroczyć liczbę 30 punktów. Był to… Bruk-Bet, który już sześć lat temu pokazał, że w starty to on potrafi. Ładnie wtedy porządzili piłkarze Piotra Mandrysza. Na start sieknęli szóstkę Chrobremu, potem przyjechali do Gdyni i puknęli Arkę 4:2. Ach, co to była za ekipa. Jakub Biskup zaliczył w 15 meczach osiem asyst (i cztery gole), Emil Drozdowicz miał tylko punkt mniej w klasyfikacji kanadyjskiej. Tyle że dziś Bruk-Bet tak efektownych zwycięstw na koncie nie ma, a w porównaniu do tamtego sezonu, ligę wciąga nosem.
- Bruk-Bet 14/15 – 31 punktów, tyle samo co wicelider, 2 punkty przewagi nad 3. miejscem
- Bruk-Bet 20/21 – 35 punktów, 3 punkty więcej niż lider (mecz mniej), 7 punktów przewagi nad 3. miejscem
PRZECZYTAJ TAKŻE: PRZEZ DEFENSYWĘ DO EKSTRAKLASY? CATENACCIO WG LEWANDOWSKIEGO I KIERESIA
Takiego dystansu między liderem a trzecią drużyną w tabeli, w ostatnich latach nie było. Rekordem było pięć punktów Rakowa. Zdarzało się nawet tak, że trzecia siła dosłownie deptała liderowi po piętach – Zagłębie Sosnowiec miało tylko “oczko” przewagi, większość drużyn po dwa punkty zapasu. Marnie, jak na praktycznie koniec rundy. Ale o szóstym biegu wrzuconym przez niecieczan najlepiej świadczy jedna statystyka.
Gdyby wygrali mecz z Odrą, mieliby większą przewagę nad Górnikiem Łęczna niż ta, którą Flota miała nad trzecim zespołem w rekordowym w naszym zestawieniu sezonie 2012/2013. Absolutny nokaut.
ŁKS też odjechał
Nie zapominajmy o jeszcze jednej, ważnej rzeczy. Pierwsza liga to nie jest teatr jednego, lecz dwóch aktorów. Także ŁKS zalicza absolutnie rekordy dla wicelidera start. Tak, dokładnie ten ŁKS, który przecież nie wygrał od czterech meczów i stracił w nich 11 bramek. Mimo to żadna inna drużyna nie była lepsza pod względem zdobyczy punktowej. Od kiedy? Tu mówimy o jeszcze dłuższej passie. Tak dobrego wicelidera nie było od dekady.
- 19/20 – Warta Poznań, 28 punktów
- 18/19 – Sandecja, 27 punktów
- 17/18 – Chojniczanka, 27 punktów
- 16/17 – GKS Katowice, 29 punktów
- 15/16 – Zagłębie Sosnowiec, 27 punktów
- 14/15 – Zagłębie Lubin, 31 punktów
- 13/14 – GKS Katowice, 28 punktów
- 12/13 – Cracovia, 32 punktów
- 11/12 – Flota Świnoujście, 28 punktów
- 10/11 – Podbeskidzie Bielsko-Biała, 35 punktów
Owszem, zdarzały się ekipy, które miały mniejszą stratę do lidera. Niektóre miały nawet na koncie tyle samo punktów, co on. Ale okazuje się, że wynik ŁKS-u z tego sezonu, to rzecz nieosiągalna dla większości aspirujących do Ekstraklasy. Zagłębie Lubin było blisko, Cracovia ten wynik wyrównała. Ale jednak tylko wyrównała. Gdyby obecny wynik łodzian porównywać z wynikami nie wiceliderów, a liderów z poprzednich lat, okazałoby się, że ten dorobek wystarczałby do 1. miejsca w ośmiu różnych sezonach. Jedynie w rozgrywkach 2010/2011 i 2012/2013 byłoby to zbyt mało.
ŁKS WYGRA Z BRUK-BETEM. KURS 4.50 W SUPERBET!
Czy kibice z Łodzi mają prawo czuć się rozczarowani, że ekipa Wojciecha Stawowego wyhamowała? Tak, nawet biorąc pod uwagę wszelkie kontuzje, czerwone kartki i inne problemy wybijające ją z rytmu. Jednak niecodziennie traci się cztery gole z Puszczą, żeby tydzień później poprawić to czwórką od Miedzi. Ale z drugiej strony mogą się też czuć jak Napoli, które potrafiło przegrać mistrzostwo mimo 91 punktów na koncie. Albo nie wyjść z grupy z Ligi Mistrzów, mimo 12 “oczek” w plecaku.
Takiej anomalii przewidzieć nie mógł nikt.
Dwójka ucieka, reszta cierpi
No dobrze, a co to oznacza dla ligi? Czy mniej emocji? Niekoniecznie. Przecież wspomniane strzelaniny w meczach ŁKS-u, czy choćby mecze Bruk-Betu z Radomiakiem lub Górnikiem Łęczna jak najbardziej zapewniły solidną dawkę wrażeń. Ale może to oznaczać większą nerwowość w innych obozach, co ostatnio zaobserwowaliśmy w Gdyni. Ktoś spojrzał w tabelę i zobaczył, że dwa pierwsze miejsca mocno Arce odjechały, więc Ireneusz Mamrot miał gorący stołek. Tymczasem jeśli przejrzymy wymienione przez nas sezony, okaże się, że gdynianie punktują jak typowa drużyna z czołówki zaplecza Ekstraklasy. W sezonie 18/19 byliby wiceliderem. Rok wcześniej także. Przez całe lata z takim dorobkiem punktowym siedzieliby na ogonie liderowi ligi.
- 2011, 2013, 2015, 2016, 2016 – w tych latach wystarczyłoby im jedno zwycięstwo, żeby przy wpadce lidera zająć jego miejsce
- 2018, 2019 – w tych latach przy wygranej i wpadce pierwszej drużyny, zrównaliby się z nią punktami
Czy w takiej sytuacji można mieć pretensje do Arki, że nie dotrzymała tempa dwóm ananasom, którzy postanowili zburzyć ligowy porządek? Niby można, tylko po co. Czasami po prostu ma się w życiu pecha i człowiek znajduje się w złym miejscu, w złym czasie. I jedyne, co pozostaje w takiej sytuacji to pierdolnąć sobie whisky w domu wysłać sms’a kolegom po fachu, ochrzaniając ich, że też akurat teraz zachciało im się bawić w takie kolarskie ucieczki.
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix