22 grudnia 2019 roku. Atalanta psuje święta kibicom Milanu. Psuje je w najbardziej bezczelny, ordynarny sposób. 0:5 w ryj z sąsiadem zza miedzy, może nie tak ważnym jak Inter, ale jednak – to małe derby Lombardii. 0:5, które było najniższym wymiarem kary i wyrównaniem najgorszego wyniku Rossonerich w historii Serie A. Zakończyć rok w taki sposób, zapewnić kibicom takie święta, było największym wstydem dla Mediolańczyków w ostatnich latach. Wiele osób zwątpiło wtedy w misję Stefano Pioliego i to, że Milan cokolwiek może jeszcze ugrać.
Paradoksalnie jednak to wtedy nastąpiło swego rodzaju katharsis. Od momentu tej kompromitacji Milan przegrał tylko dwa spotkania. Dziś do starcia z La Deą ekipa z Lombardii przystąpi po dziewięciu meczach bez porażki i szansą na zajęcie piątego miejsca w lidze. Do ideału być może nadal sporo brakuje. Ale nie da się ukryć, że w 2020 roku Rossoneri przeżyli odrodzenie. Jak siedmiokrotni zdobywcy Pucharu Europy wracali do świata żywych?
Tym, którzy ligi włoskiej nie śledzą na co dzień, wydaje się pewnie, że zaraz przeczytają o efekcie nowej miotły. O trenerze, który wziął rozbitą po takim laniu drużynę i poskładał te klocki tak, że Milan jakimś cudem może doczłapać się do mety tuż za czołową czwórką. I tu was zaskoczymy. Nie, Rossonerich podniosła ta sama osoba, która odpowiadała za kompromitację w Bergamo. Mało tego – do niedawna wydawało się, że mimo progresu, jaki drużyna uczyniła pod batutą Pioliego, sympatyczny łysy szkoleniowiec wkrótce wyleci z klubu. Podczas gdy Pioli robił świetną robotę, w Mediolanie wciąż dyskutowano o zatrudnieniu Ralfa Rangnicka. Tak naprawdę dopiero kilka dni temu stało się jasne, że Włoch nie zostanie kopnięty w tyłek. A i tak nie wszystkim taki scenariusz odpowiada.
Stefano Pioli – magik czy zagadka?
54-latek dopiero co złożył podpis pod nową, dwuletnią umową. Gwarantuje mu ona 2 miliony euro pensji rocznie i premię w wysokości pół miliona za sięgnięcie po… Scudetto. Tak jest, w Milanie chyba naprawdę uwierzyli, że Pioli to cudotwórca. Jedni powiedzą, że mieli do tego prawo i w końcu przestano szukać kwadratowych jaj, jak rok temu, gdy Gennaro Gattuso nie zyskał zaufania władz, mimo świetnego wyniku końcowego. Inni, że Pioli znów nabrał swojego pracodawcę udanym pierwszym sezonem. Bo jego kariera przebiega dotychczas dość przewidywalnie.
- Bologna? Najpierw 9. miejsce i otarcie się o puchary. Potem 13, skąd zdecydowanie bliżej do strefy spadkowej. Wyleciał w połowie trzeciego sezonu
- Lazio? 3. miejsce, krok od wicemistrzostwa. W drugim sezonie wyleciał, będąc na ósmej pozycji, Lazio skończyło bez pucharów
- Fiorentina? 8. pozycja, blisko pucharowych miejsc. W drugim sezonie out po serii siedmiu meczów bez wygranej wiosną, Viola ostatecznie ledwo się utrzymała
Jasne, w każdej ze wspomnianych sytuacji możemy doszukać się drugiego dna. Trudniejszych warunków, wygórowanych oczekiwań. Ale to trochę jak z tym powiedzeniem: mogło się zdarzyć każdemu, a zawsze zdarza się jemu. Trzy razy z rzędu scenariusz był zbyt podobny, by uznać to za zbieg okoliczności czy pechowe zrządzenie losu. I właśnie dlatego obóz Rangnicka w Mediolanie był tak silny, mimo że jednocześnie wiele osób przyznawało, że wystawienie Pioliemu walizki za drzwi po takim sezonie, byłoby czystym skurwysyństwem.
Bo przecież to Włoch podjął się misji uratowania tego, co sknocił Marco Giampaolo. To on miał nad głową wieczne dyskusje o tym, że za moment zostanie zastąpiony. A jednak ostatecznie to on usłyszał, że “jest właściwym człowiekiem do zbudowania przyszłości Milanu” z ust Ivana Gazidisa, odpowiedzialnego za nowy projekt. Choć rzecz jasna nie udałoby mu się to, gdyby nie pomoc kilku odbudowanych piłkarzy.
Trzech muszkieterów
W zasadzie nie kilku, a trzech, bo tylu ludzi, na których postawiono już krzyżyk, wyciągnęli z niebytu Rossoneri. Zlatan Ibrahimović, Simon Kjaer oraz Ante Rebić. To wokół nich zbudowano drużynę, która w post-pandemicznej erze calcio okazała się najlepsza w lidze. Milan strzelił więcej bramek niż uznawana za ofensywną machinę Atalanta (27), zdobył co prawda o trzy punkty mniej, ale tylko dlatego, że La Dea rozegrała jedno spotkanie więcej. Bez tego tercetu ta sztuka by się nie udała.
Zlatan, czyli stary człowiek nadal może
– Mama 38 lat. Nie mam takiej wytrzymałości, jaką miałem wcześniej, ale nadrabiam to bystrością. Nie próbuję robić takich rzeczy, jakie robiłem, gdy miałem 20 lat. Jeśli nie będę robił różnicy, dam sobie spokój. Nie jestem tutaj maskotką, chcę pomagać kolegom na boisku – mówił w DAZN po jednym z meczów Zlatan Ibrahimović, uważany za jeden z symboli odrodzenia Milanu. Czy słusznie?
Cóż, po pierwszych spotkaniach mogliśmy w to wątpić. Pisaliśmy wtedy, że Ibrahimović na boisku nie daje tyle, ile od niego oczekiwano. Faktycznie, początek Szweda był słaby, ale z czasem – co tu dużo mówić – zamknął wszystkim twarz. Jeszcze przed pandemią potrafił zapakować gola i asystę Interowi. Po restarcie rozgrywek, mimo że zmagał się z kontuzją, jego bilans wygląda tak.
- 7 meczów
- 4 gole, 3 asysty
- Udział przy bramce co 63 minuty
W międzyczasie Zlatan poprztykał się też z Piolim, bo ten zbyt szybko – zdaniem “Ibry” – zdjął go z boiska. Ambicje wciąż go rozsadzają, a przez włoskie media bywa nazywany “trenerem mentalnym”. Dla Milanu jest trochę jak “atmosferović”, z tą różnicą, że poza robieniem atmosferki i motywacją, potrafi też coś zrobić na boisku. Koledzy doceniają jednak jego rady.
– Kiedy mówi, większość siedzi cicho i go słucha. To lider. Przed meczem z Juventusem powiedział nam, że pokaże im, jak gra się w piłkę. Motywuje nas właśnie w taki sposób. Ibra, Begović, Kjaer – to doświadczeni goście, którzy wiedzą, jak ściągnąć się na ziemię, albo jak cię doładować – zdradził w rozmowie z “La Gazzettą dello Sport” Ante Rebić.
Zlatan, na każdym kroku podkreślaja, że gdyby tabelę liczyć od momentu, gdy jest w Mediolanie, Rossoneri byliby drudzy. Jedni uznają to za kolejny przejaw wielkiego ego, a inni powiedzą, że faktycznie ma pełne prawo nazywać się “prezydentem, trenerem i piłkarzem”.
2020, czyli rok Rebicia
Według chińskiego kalendarza 25 stycznia rozpoczął się Rok Szczura. Według mediolańskiego kalendarza, 19 stycznia rozpoczął się rok Ante Rebicia. Gdy czerwono-czarne barwy zakładał Krzysztof Piątek, Rebić był traktowany jako bidone, pomyłka transferowa. Nic dziwnego, skoro do stycznia nie potrafił zaliczyć ani bramki, ani asysty. A potem? Potem poszło nawet lepiej, niż się spodziewano. Według UnderStat Rebić ma xGoals na poziomie 7.05. Przy 11 golach Chorwata daje to cztery trafienia nadwyżki. Do tego dorzucamy dwie asysty i wychodzi na to, że Rebić miał udział przy bramce Milanu średnio co 86 minut. Zerknijmy jeszcze na tabelę najlepszych strzelców w 2020 roku.
Miejsce | Imię i nazwisko | Klub | Liczba goli |
1 | Cristiano Ronaldo | Juventus | 20 |
2 | Robert Lewandowski | Bayern Monachium | 15 |
3 | Ciro Immobile | Lazio Rzym | 14 |
4 | Erling Haaland | Borussia Dortmund | 13 |
5 | Lionel Messi | FC Barcelona | 12 |
6 | Ante Rebić | AC Milan | 11 |
Całkiem przyjemne towarzystwo, zwłaszcza że Rebić to głównie skrzydłowy. Zwłaszcza że Chorwat oddał w tym czasie 36 strzałów, z których 19 było celnych. Znamienne, że w tym samym czasie Leo Messi oddał więcej samych celnych prób niż Rebić miał strzałów – 37 – a strzelił tylko jedną bramkę więcej. Wiadomo, że nikt nie będzie próbował udowadniać w ten sposób, że Ante to lepszy piłkarz niż gwiazda Barcelony. Ale to na pewno zawodnik, który miał duży wpływ na to, jak wyglądała gra Milanu w ostatnich miesiącach. Zresztą, jeszcze jedna, prosta statystyka, uwzględniająca także Coppa Italia.
- 7 goli Rebicia dało Milanowi prowadzenie
- Raz doprowadził do remisu
- Tylko cztery bramki padły, gdy sprawy były już rozstrzygnięte
Rebić to także siła mentalna. W przytaczanej wcześniej rozmowie z “Gazzettą” sam zainteresowany przytoczył ‘głowę’ jako jeden ze swoich największych atutów. – W meczu z Juventusem zaczepiłem Higuaina. Nie lubię takich jak on, którzy leżą na ziemi kilka minut po każdym kontakcie. Szczęsny powiedział mi wtedy, żebym nie gwiazdorzył, bo przegramy 0:2. Nie odpowiedziałem, ale to dało mi motywację. Moją odpowiedzią było to, że strzeliłem mu gola na 4:2. To właśnie moja siła – uważa Chorwat.
Simon Kjaer, czyli nieoczekiwany filar
Gdy Simon Kjaer jesienią trafiał do Atalanty, był typowym uzupełnieniem składu. Doświadczony rezerwowy, przydatny do rotacji. Nic dziwnego, że zagrał trzy spotkania, nic dziwnego też, że nie podołał wymaganiom Gian Piero Gasperiniego, który ma bardzo specyficzne wymagania wobec defensorów. Kiedy więc Milan sięgnął po niego, żeby załatać dziury w obronie, wszyscy pukali się w czoło. Gość nie łapał się do Atalanty, która przecież nie uchodzi za wzór gry defensywnej, a w Mediolanie chcą z niego zrobić podstawowego defensora?
I jak to czasami bywa, gdy jakiś ruch wydaje nam się kompletnie irracjonalny – to wypaliło.
Simon Kjaer, 31-letni Duńczyk, który wielkich osiągnięć w karierze nie miał, został podstawowym defensorem i filarem ostatniej linii Rossonerich do spółki z Alessio Romagnolim. Nie udało się to Caldarze, uważanemu za duży talent. Nie podołał temu Musacchio, za którego zapłacono blisko 20 milionów euro. Dał radę gość, za którego wykup trzeba będzie wyłożyć nieco ponad dwie bańki i już wiadomo, że będzie to interes roku. Para Romagnoli – Kjaer to przede wszystkim para, która wystrzega się błędów. Poza jedną mocno pechową sytuacją z meczu z Juventusem ciężko wytknąć im pomyłki. Jasne, defensywa Milan to jeszcze nie jest rygiel, ale wielu ekspertów podzieliłoby opinię, że z Kjaerem piątka od Atalanty by się nie przytrafiła. Wystarczy spojrzeć, jakie wyniki osiągali mediolańczycy, gdy nie było go na boisku.
- Milan z Kjaerem: 10 wygranych, remis, porażka, 14 straconych goli (średnio 1,16 gola na mecz)
- Milan bez Kjaera: 3 remisy, porażka, 6 straconych bramek (średnio 1,5 gola na mecz)
Warto dodać, że bez duńskiego obrońcy Milan grał ze SPAL czy Genoą, a więc z cieniującymi drużynami, które załadowały mu solidarnie po dwa gole.
Pracusie z drugiego szeregu
Oczywiście nie jest tak, że Milan ciągnie trzech grajków, a reszta przygląda się temu, jak na znanym memie o pracownikach budowy. Niewiarygodną wręcz przemianę przeszedł Hakan Calhanoglu. Piłkarz, który zdawał się stracony przez swoją chimeryczność i brak liczb. Do czerwca Turek strzelił dwa gole, do których dorzucił asystę. Kompletnie bezproduktywny gość, jak na domniemanego lidera ofensywy. Od czasu restartu rozgrywek?
- 4 gole
- 7 asyst
- Udział przy bramce co 57 minut
Absolutnie kluczowy zawodnik, który uaktywniał się w ważnych momentach. Dał prowadzenie z Lecce i Lazio, praktycznie w pojedynkę rozmontował Parmę oraz Sassuolo. Kilka kolejnych statystyk od czasu restartu, które jeszcze dobitniej oddają jego rolę.
- 21 podań w pole karne – blisko połowa dorobku z całego sezonu (46)
- 23 kluczowe podania – ponad 1/3 dorobku z całego sezonu (61)
- 39 stworzonych sytuacji strzeleckich – 1/3 dorobku z całego sezonu (119)
Jeśli dodamy do tego mrówczą pracę Francka Kessie i Ismaela Bennacera, mamy pełen obraz dobrze funkcjonującej drugiej linii. Zwłaszcza Algierczyk wzbudza zachwyty, notując czwartą najwyższy wynik pressingu na rywalach w środkowej strefie boiska w Serie A. Były piłkarz Empoli jest także w top 10 zawodników z najwyższą liczbą kontaktów w środkowej strefie boiska. Bennacer i Kessie notują też całkiem niezłe rezultaty swoich działań. Obaj znajdują się w top 20 ligi włoskiej pod względem udanych prób pressingu, czyli takich, które zakończyły się szybkim odzyskaniem piłki przez Milan.
Z takim silnikiem za plecami, zdecydowanie łatwiej jest wciskać gaz Hakanowi, Rebiciowi czy Ibrahimoviciowi.
***
W grudniu starcie Atalanty z Milanem mogliśmy zapowiadać tylko w jeden sposób – La Dea miażdżąca wszystko na swojej drodze kontra zagubiona banda Pioliego. Dziś to raczej bitka dwóch nastawionych na ofensywę bokserów. W 2020 roku średnia bramek strzelona przez Rossonerich to 2,1 gola na mecz. 38 trafień na koncie. “LGdS” zauważa, że do 26 kolejki Milan legitymował się najgorszą średnią strzelecką w ostatnich 30 latach – 1,07 gola na mecz. Po restarcie rozgrywek ta średnia wzrosła do 3 bramek na 90 minut. Stefano Pioli wreszcie może powiedzieć, że odcisnął na drużynie swój styl. 18-krotni mistrzowie Włoch grają równie efektywnie, co za Gattuso, który skończył na piątej pozycji w Serie A, ale grają też efektowniej, a więc cel został zrealizowany.
Może jednak obawy o to, że Pioli w drugim sezonie klasycznie da plamę, są nieco przesadzone i w końcu doczekaliśmy się powrotu “wielkiego Milanu”?
SZYMON JANCZYK
Fot. Newspix
Calcio w pigułce – inne teksty o włoskim futbolu
Życie w stylu “Rock & Gol”. Wszystkie szaleństwa Pablo Osvaldo
Od obsikania radiowozu do 648 meczów w Serie A. Buffon bije kolejny rekord
Własne piwo, korupcja i objawienie sezonu. Szalona kariera Francesco Caputo
Benevento wraca, by zaczarować Serie A. Gdzie może trafić Glik?
Bez tatuaży, ale z robotem skautingowym. Jak Berlusconi buduje w Monzy mały Milan