Co z zakończonego przed chwilą sezonu zapamiętamy na lata? No nie będziemy wam ściemniać, że jakoś bardzo wiele zdarzeń przetrwa tę próbę czasu. Jest jednak szansa, że podmianka Karlo Muhara na Jakuba Modera taką rzeczą będzie. Co prawda nie dała mistrzostwa Polski, bo obiektywnie – lecz niczego nie przesądzając – należy stwierdzić, że doszło do niej zbyt późno. Może być jednak tak, że w przyszłości z pewnym rozweseleniem będziemy wspominać czasy, w których robiący karierę Moder (oby!) przegrywał walkę o skład Lecha z chorwackim drewniakiem.
Zapraszamy na kolejną odsłonę naszych rankingów. Tym razem wyróżniliśmy graczy środka pola – środkowych i defensywnych pomocników. Sytuację z Moderem wywołaliśmy nieprzypadkowo. Podjęliśmy bowiem decyzję, by wrócić do wspólnego klasyfikowania „szóstek” i „ósemek”, a właśnie przykład pomocnika Lecha najlepiej obrazuje główny powód. Podział ten jest coraz bardziej płynny i tylko umowny. W teorii Moder zastąpił defensywnego pomocnika, ale przecież takim mianem nie określilibyśmy ani jego, ani Pedro Tiby, obok którego występował. Zresztą podobnie sprawy mają się w Legii Warszawa i w kilku innych klubach, więc po prostu wycofujemy się z pomysłu rozbijania tego na dwie części, by dodatkowo nie gmatwać sprawy.
Moder, jak już się pewnie domyśliliście, będzie w naszym rankingu wysoko. Kto wie – gdyby Dariusz Żuraw postawił na niego szybciej (gdyby kibice szybciej zorganizowali swoją akcję!), być może Lech wygrałby ligę, a on całą zabawę, którą jest ten ranking. Niestety Ferrari stało w garażu, podczas gdy na boiskach świetnie wyglądali Pedro Tiba i Domagoj Antolić. Ich dajemy przed młodego lechitę. Jezu, jaki to był twardy orzech do zgryzienia! Do końca wahaliśmy się, który powinien wygrać. Portugalczyk długo miał problem ze strzelaniem bramek, przy naprawdę dużej liczbie prób. Ale z drugiej strony – nie za to go cenimy. Bez dwóch zdań ma coś, co ciężko wyrazić za pomocą statystyk – wizję gry, pod tym względem to numer jeden w lidze. Z kolei Antolić to kapitalna metamorfoza, droga od zera do bohatera, który momentami prowadził Legię za rękę do tytułu.
Nie ma tu wyboru złego, ale też nie ma tak dobrego, że wszyscy przyjmą go ze zrozumieniem. Ostatecznie postawiliśmy na Tibę, ale rozumiemy każdego, kto woli Chorwata.
Klasę „C” przyznaliśmy też Petrowi Schwarzowi i Dominikowi Furmanowi, którzy bardzo mocno wyróżniali się w drużynach z dolnej ósemki. Jeśli Antolić prowadził Legię za rękę, to oni (szczególnie Polak) momentami brali swoje ekipy na plecy. Schwarz ma lepsze podstawowe statystyki (8 goli, 8 asyst, 4 asysty drugiego stopnia przy 7/5/2 ze strony pomocnika Wisły). Ale Furman przewyższa go w trochę bardziej zaawansowanych cyferkach. Według portalu ekstrastats.pl stworzył kolegom 18 dogodnych sytuacji (najwięcej w lidze, pomocnik Rakowa ma ich 16), a także zaliczył więcej kluczowych podań (ostatnie przed strzałem) – tu prowadzi 99 do 89. Lepsi są tylko Dani Ramirez i Filip Starzyński.
Przy okazji szybka dygresja dotycząca naszych klas, bo widzimy, że budzą wątpliwości. Musimy powtórzyć, że określenie „reprezentacyjna” nie odnosi się do tego, czy ktoś zasługuje na grę w swojej kadrze, czy nie. Przynajmniej nie w sposób bezpośredni. Co innego znaczyłoby przecież powołanie do reprezentacji Hiszpanii, gdzie konkurencja jest nieziemska i żaden gość z naszej ligi nie ma na to szans, co innego dostanie zaproszenia od Jerzego Brzęczka (możliwe), a co innego gra dla Gruzji czy Gwinei (stosunkowo prostsze). Skoro to określenie jest trochę mylące (a jest, to prawda), proponujemy, by patrzeć na to w inny sposób. „B” oznacza tyle, że facet przerósł ligę.
W naszej ocenie Antolić, Tiba, Moder, a także wyróżnieni wcześniej nie przerośli. Byli świetni, bez dwóch zdań się wyróżniali i cieszyli nasze oczy, ale jak na peryferyjnie rozgrywki.
A wracając do graczy środka pola, musimy zwrócić uwagę na bardzo wyrównaną stawkę za plecami pierwszej piątki. Dałoby się to ułożyć inaczej, w zasadzie możliwych kombinacji widzimy tu całą masę. Jewgienij Baszkirow to materiał na ligową czołówkę, ale na razie w Ekstraklasie spędził tylko pół roku, stąd dopiero 15. pozycja. Bartosz Slisz po transferze do Legii miał trochę mniej okazji, by pokazywać swoje możliwości. Ale kto wie – może w przyszłym sezonie pogra więcej. Tym bardziej, że Andre Martins zaliczył lekki zjazd. To wciąż bardzo dobry jak na naszą ligę piłkarz, ale przypomnijmy, że rok temu nie miał sobie równych w rankingu środkowych pomocników.
Dobrą robotę w środku pola Jagiellonii, bez względu na zawirowania, robili Taras Romanczuk i Martin Pospisil (świetnie zrobiło mu cofnięcie do głębi pola przez Ireneusza Mamrota). Na wynik drużyny się to do końca nie przełożyło, ale gdy analizujemy statystyki, na sprawę patrzymy inaczej. Bez tej dwójki nie byłoby nawet górnej ósemki.
I dalej. Jarosław Kubicki trochę stracił przez kontuzję, ale środek pola Lechii z nim i bez niego to dwie różne formacje. Janusz Gol też zgubił trochę czasu, ale wiadomo, że z innych względów (a wcześniej zgubił trochę formy). Tom Hateley i Krzysztof Mączyński to liderzy środka w dwóch mocnych ekipach ligi. Vullnet Basha szefował słabszej, ale poza zaliczeniem kilku wpadek, których wcześniej potrafił unikać, wywiązywał się z zadań z fajnym skutkiem.
Uff, chyba wszyscy. Sporo tych przyzwoitych zawodników jak na tak słabą ligę.