Kwestia mistrzostwa Polski jest już raczej rozstrzygnięta. Nawet warianty rozpisane przez Pawła Mogielnickiego z 90minut.pl, nie dają rywalom Legii więcej niż 0,2% szans na tytuł. Dlatego też skupimy się na wyścigu o drugie miejsce. Udział w nim bierze tak naprawdę trójka uczestników – Piast, Lech oraz Śląsk. Który zostanie wicemistrzem i dlaczego? Sprawdzamy, co słychać w obozach czołowych drużyn Ekstraklasy.
Piast Gliwice
Aktualny mistrz Polski oraz wicelider tabeli, który w zasadzie broni tej lokaty w rundzie finałowej. Do decydującej fazy sezonu Piast przystępował bowiem jako druga siła Ekstraklasy i… wkrótce może tę lokatę stracić. Już przed rozpoczęciem zmagań w grupie mistrzowskiej pisaliśmy, że Piast będzie miał ciężko. Siedem porażek z ekipami z czuba ligi mówi samo za siebie. Nasze przewidywania się sprawdzają. Wyniki drużyny Waldemara Fornalika od początku finałowej rundy?
- Porażka z Lechem Poznań, jednym z głównych rywali w walce o drugie miejsce
- Kolejne w sezonie baty od Lechii Gdańsk
- Punkt urwany Legii, co siłą rzeczy jest regresem względem sezonu zasadniczego, gdy warszawiaków udało się dwukrotnie pokonać
Piast w post-pandemicznej tabeli był na szczycie. Natomiast w tabeli grupy mistrzowskiej wypada znacznie gorzej. Za moment, jeśli ktokolwiek wyjdzie zwycięsko ze starcia Lecha ze Śląskiem, z przewagi nad pozostałą szóstką, zrobi się strata do jednej z drużyn. Jakie perspektywy malują się przed gliwiczanami?
- Mecz ze Śląskiem, z którym w tym sezonie dwukrotnie przegrali (bilans goli 1-5)
- Spotkanie z Jagiellonią – tu akurat dwukrotnie udało się ugrać komplet punktów
- Mecze z Piastem i Cracovią – łącznie cztery punkty na 12 możliwych w rundzie zasadniczej
Nie jest to droga usłana różami, trzeba przyznać. Handicapem Piasta jest natomiast to, że dwa z tych spotkań gra u siebie. Handicap to także fakt, że gliwiczanie byli drudzy po pierwszej części sezonu i zrównanie się punktami z rywalami im wystarczy. Faktem jest jednak to, że porównując siłę kadrową “Piastunek” i choćby Lecha, widać różnicę. Zwłaszcza że uraz Jorge Felixa ewidentnie odbija się na jego formie, nawet już po powrocie na boiska.
Lech Poznań
Co tu dużo mówić, drugie miejsce dla Lecha powinno być obowiązkiem. Może brzmi to mało prestiżowo, ale status drugiej siły w kraju pasuje do Poznania jak ulał i ostatnie wyniki pokazują, że “Kolejorz” w końcu gra na miarę swojego potencjału. Warto zauważyć, że ekipa Dariusza Żurawia przegrała w 2020 roku tylko dwa razy – z Cracovią oraz z Legią. Może nie zawsze jest to futbol porywający. Może nie każdy mecz Lecha to jego show. Ale jednak – to o czymś świadczy. Tak samo jak fakt, że od czterech spotkań lechici pozostają niepokonani, mimo że przecież wcale nie mają herosa w bramce.
Tylko czy Lech zdoła to tempo utrzymać? We wspomnianej wcześniej tabelce grupy mistrzowskiej to Poznaniacy byli najsłabsi. Co więcej – dopiero teraz czekają ich najcięższe mecze. Piast i Pogoń udało im się bowiem pokonać już w fazie zasadniczej. A pozostali rywale?
- Legia i Cracovia – 0 punktów
- Śląsk Wrocław – zaledwie jedno “oczko”
- Jagiellonia – dwa remisy, dwa punkty
Jeśli kierujemy się tylko wynikami z pierwszej części sezonu, to nie ma co się oszukiwać – Lech nie miałby szans nawet na załapanie się do pucharów. Co więcej, nie tylko to jest kamyczkiem do ogródka drużyny z Wielkopolski. Przed nią jeszcze mecz (przynajmniej jeden) Pucharu Polski, a to zawsze dodatkowe obciążenie, na i tak już wyczerpującym finiszu.
Co może pomóc Lechowi w tej sytuacji? Fakt, że to on ma największe indywidualności. Najlepsi strzelcy Piasta i Śląska nie strzelili łącznie tylu bramek, co sam Christian Gytkjaer. Kamil Jóźwiak, mimo że ostatnio rzadko gra pierwszoplanową rolę, to wciąż gość, który potrafi powieźć kilku rywali. Dani Ramirez pokazał już, że “Kolejorzowi” potrafi dać sporo. Nawet Pedro Tiba coś strzelił!
Dlatego ciężko nam uwierzyć, że Lech z czołówką wypadnie tak blado, jak w pierwszej części sezonu i idziemy raczej w kierunku utrzymania się na fali.
Śląsk Wrocław
Jeśli mielibyśmy wytypować jedną drużynę, którą najciężej nam jednoznacznie ocenić, byłby to Śląsk Wrocław. Nawet wspominana już mini-tabela grupy mistrzowskiej to potwierdza. Bo Śląsk to z jednej strony drużyna, która praktycznie najrzadziej przegrywa z czołówką. Ale z drugiej to ekipa, która najczęściej dzieli się punktami z rywalami z czuba. Coś nam podpowiada, że to nie jest dobry sposób na wyprzedzenie ich w tabeli. Zresztą spójrzcie sami, jak rozchwiany to zespół.
- Ze starć z Piastem i Lechem Śląsk aż trzykrotnie wychodził zwycięski, zgarniając 10 na 12 punktów
- W meczach z Pogonią, Jagiellonią i Lechią, wrocławianie nie wygrali ani razu
Zgadnijcie, z którymi drużynami Śląsk jeszcze zagra? Tak, tak. Z każdą z pięciu wymienionych powyżej. Jeśli powtórzyłyby się wyniki z sezonu zasadniczego, drużyna Lavicki zgarnęłaby dziewięć punktów. Not great, not terrible. Pewnie to wystarczy, żeby dojechać do mety tuż za plecami Legii. Tyle że trzeba być niezłym optymistą, żeby przyjąć tak bajkowy scenariusz. A jedna wpadka może tu zepsuć wszystko.
To może przewagi Śląska poszukamy w obecnej formie? Też nie. Ok, z Cracovią udało się wygrać, ale wcześniej była porażka z Legią. Ogranie Wisły Płock? Tydzień po wpadce z Arką Gdynia. Po pandemii nie widzimy tu stabilizacji. To może chociaż siła kadrowa? O – i tu możemy na chwilę przystanąć. Wspomnieliśmy już dziś o zwyżce formy Erika Exposito. Ale Śląsk faktycznie atut w postaci kilku pierwszoplanowych postaci.
- Robert Pich – 14
- Przemysław Płacheta i Dino Stiglec – 12
- Erik Exposito – 11
- Michał Chrapek – 9
- Krzysztof Mączyński – 8
Piasta ciągną Felix i Parzyszek (no i Badia, ale on jest czasowo nieobecny). W Lechu mamy czterech piłkarzy z więcej niż ośmioma golami wypracowanymi na koncie – Gytkjaera (20), Jóźwiaka (10), Modera (8) i Puchacza (9). Widać zresztą duży rozstrzał między najlepszym, a najsłabszym z tej czwórki. Tylko czy taka przewaga wystarczy, żeby przechylić szalę na korzyść Śląska?
Pozostali
A co z Lechią, Jagiellonią, Cracovią i Pogonią – zapytacie? Cóż, tabela rzeczywiście jest tak płaska, że przynajmniej dwie pierwsze drużyny mogą się jeszcze włączyć do walki o wicemistrzostwo. Chociaż – nie ma co ukrywać – musiałby to być splot dość szczęśliwych wydarzeń. Lechia stawia na to, co niegdyś wywindowało ją w tabeli – minimalizm. Jaga zaś punktuje lepiej niż gra. Dlatego też dziś nie odważymy się powiedzieć, że którąś z drużyn stać będzie jeszcze na rajd, który zakończy się na drugim miejscu. Zwłaszcza że finisz musiałby być naprawdę wzorowy.
- Lechia musiałaby poradzić sobie z Pucharem Polski, a potem Lechem, Legią i Śląskiem w lidze
- Jagiellonia musiałaby ograć w trzech ostatnich meczach Piasta, Śląska oraz Lecha
Sorry, ale raczej tego nie widzimy.
Fot. Newspix