Reklama

Pierwsza liga i sędziowie – to nie jest dobre połączenie

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

16 czerwca 2020, 20:53 • 6 min czytania 24 komentarzy

Spójrzcie na zdjęcie główne tego artykułu. Tak, bramkarz zagrywa ręką przed polem karnym. Właściwie, to łapie piłkę, bo wcześniej się wyłożył i próbował ratować sytuację. A teraz zagadka – co zrobił w tej sytuacji sędzia Paweł Malec? Otóż przyznał Podbeskidziu rzut wolny, a Karolowi Niemczyckiemu… nie pokazał nawet żółtej kartki. O co tu tutaj chodzi? Nie wiemy, ale to kolejny sędziowski babol w pierwszej lidze. Babol, który przykrył naprawdę dobry mecz w wykonaniu Puszczy, która jest rewelacją restartu sezonu na zapleczu Ekstraklasy.

Pierwsza liga i sędziowie – to nie jest dobre połączenie

Puszcza Niepołomice to ekipa, która jest taką Koroną Kielce pierwszej ligi. Co roku mówi się: nie no, teraz to już spadną. I co roku Puszcza uciera nosa każdemu, kto zbyt szybko ją skreśla. Ale jak wiadomo, nawet Koronie w końcu widmo spadku w oczy zajrzało. Niepołomiczanom też druga liga pukała w okienko, zwłaszcza gdy zimą stracili najlepszego strzelca. Porażka na start wiosny z Chrobrym też wróżyła Puszczy ciężary. A teraz? Teraz Puszcza to najlepsza post-pandemiczna ekipa na zapleczu Ekstraklasy.

Jasne, najlepsza, bo obecnie ma mecz więcej na koncie. Dlatego też ugrała punkt więcej niż Stal Mielec czy Radomiak, a tyle samo ile Podbeskidzie. Ale właśnie – Podbeskidzie, które dziś mogło Puszczy uciec, mogło ją ustawić w szeregu, jak resztę ligi w 2020 roku. A jednak to ekipa Tomasza Tułacza bardziej przestraszyła “Górali” niż oni ją. I tabela po czterech czerwcowych meczach wygląda tak.

Czy coś wskazywało, że Puszcza wywiezie punkty z Bielska, gdy Michał Rzuchowski trafiał do siatki już w czwartej minucie gry? Nie. Zdawało się, że dynamiczne wejście Bartosza Jarocha, który zagrał na ścianę z Karolem Danielakiem i wystawił piłkę pomocnikowi to tylko preludium. Wrzucenie dwójki, przed włączeniem walca. Tymczasem po stracie gola Puszcza nie tyle się nie cofnęła, co zabrała “Góralom” ciupagę i zaczęła grozić im ich własną bronią.

Reklama

Sitek razy dwa

To Podbeskidzie zaczęło liczyć na kontry, a goście mieli pecha, gdy jeden z nich minął się z piłką po dobrej wrzutce ze skrzydła. To bielszczanie musieli desperacko zatrzymywać Maksymiliana Sitka, gdy ten pędził już jak TGV w kierunku ich bramki. I o ile tamten faul Filipa Laskowskiego młodego piłkarza Puszczy powstrzymał, tak już w kolejnej akcji zatrzymać się nie dało. 20-latek przytomnie podłączył się na skrzydle, dostał podanie do boku i odegrał na bliższy słupek do Michala Kleca. Słowak wobec bierności Aleksandra Komora przymierzył przy krótszym słupku i było 1:1.

W drużynie gospodarzy, jak zwykle już, wyróżniał się Rafał Figiel, który szukał okazji do zdobycia gola. Ale zamiast niego przyszedł drugi cios. Stałe fragmenty gry to coś, z czego Tomasz Tułacz ma doktorat. Widać to było w 42. minucie spotkania, kiedy dośrodkowanie ze stojącej piłki sprawiło drużynie spod Klimczoka tyle problemów, że piłka ostatecznie trafiła wprost pod nogi nadbiegającego Sitka. Młodzieżowiec kopnął mocno, precyzyjnie i Rafał Leszczyński mógł tylko odprowadzić piłkę wzrokiem.

Piłka ręczna Niemczyckiego

Spodziewaliśmy się, że “Górale” troszkę się zdenerwują. Ale szczerze mówiąc średnio było to widać. No chyba, że wtedy, gdy piłkarze z Bielska rzucili się do sędziego, gdy ten absolutnie olał wspomnianą na starcie paradę Niemczyckiego. Młody bramkarz zaliczył dziś kilka niezłych interwencji, jednak zasłynął głównie kuriozalnej sytuacji, gdy po wyjściu z własnej szesnastki poślizgnął się i przed wyrżnięciem orła po prostu złapał piłkę. Futbolówka bez tej interwencji doturlałaby się pewnie do bramki, więc spodziewaliśmy się kiera.

A tymczasem sędzia Malec dostosował się – niestety – do ostatnich trendów na zapleczu Ekstraklasy. Niestety, bo te trendy to sędziowskie babole i właśnie takim babolem było pozostawienie tej sytuacji bez żadnej reakcji, poza rzutem wolnym dla gospodarzy.

Co sobie myślał Malec, gdy za to zagranie nie pokazał nawet kartki? Nie mamy pojęcia i chyba nie chcemy wiedzieć. Za to wiemy, że to, co prezentują pierwszoligowi sędziowie od czasu restartu rozgrywek, nie daje nam powodów do myślenia, że przyszłość tego zawodu w Polsce jest świetlana.

Wyrwany remis

W każdym razie Podbeskidzie nie dostało prezentu, bo tak trzeba byłoby nazwać osłabienie Puszczy wobec bezsilności gospodarzy w ofensywie. Bez niego bielszczanom szło jak po grudzie. Coś tam szarpali, coś w stronę bramki gości fruwało, ale raczej lądowało w jej okolicach. Zespół z Niepołomic wciąż zaskakiwał – jechał z liderem pierwszej ligi tak, jakby to oni znajdowali się na jego miejscu. Kto wie, czy gdyby Radionow nie zaprzepaścił dobrej kontry, nie byłoby po meczu. Kto wie, czy gdyby nie kolejny faul (i kolejna kartka) na Sitku, młody pomocnik nie wypracowałby trzeciego gola, gdy na pewniaku, ruletą, ograł rywala.

Reklama

A tak nadzieja dla gospodarzy wciąż się tliła. Była też regularnie podsycana, bo Podbeskidzie miało kim ją podsycać. Choć Sitek dał się też zapamiętać z zatrzymania Łukasza Sierpiny, choć bardzo dobrze uzupełniał go w tym Erik Cikos, a solidnie grał Longinus Uwakwe, “Górale” wciąż mieli masę atutów po swojej stronie. I w końcu je wykorzystali.

Mateusz Sopoćko, zapamiętajcie jego nazwisko. Bo gdy obejrzycie tego gola, na pewno spytacie o to, któż to tak pięknie przymierzył.

No i cóż, Bielsko uciekło spod topora. Do końca meczu obie strony stworzyły sobie jeszcze po szansie, ale nic z tego nie wynikło. Podział punktów wydaje się mimo wszystko dość sprawiedliwy, choć jak wcześniej typowaliśmy Podbeskidzie jako pewniaka do bezpośredniego awansu, to pewnych braków w grze drużyny Krzysztofa Brede ciężko nie dostrzec. Dwie wygrane jednym golem, teraz wpadka z Puszczą… Robi się trochę nerwowo.

A w Niepołomicach? Radość. Najpierw urwali punkt Stali, teraz Podbeskidziu. I to dwukrotnie na wyjazdach. Jest się czym chwalić.

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Puszcza Niepołomice 2:2

Rzuchowski 4′, Sopoćko 80′ – Klec 26′, Sitek 42′

***

A co tam na innych boiskach? W Głogowie lekka stypa. Czasami o bezbramkowych remisach mówimy, że były to mecze, które mimo wyniku zapamiętamy. Cóż, spotkania Chrobrego z GKS-em Jastrzębie wspominać raczej nie będziemy. Niby 13 celnych strzałów, ale najwięcej działo się do przerwy, kiedy obie strony były jeszcze bliskie zdobycia gola. Nie było to najgorsze spotkanie, natomiast byłoby zdecydowanie lepsze, gdyby po przerwie obydwa zespoły poszły za ciosem.

Ale nie poszły.

Najbardziej dziwiło nas to, że mimo masy stałych fragmentów gry, absolutnie nic nie udało się jednym czy drugim zdziałać. No cóż, trudno. Chrobry pewnie tym punktem nie gardzi, bo w ich sytuacji gardzić nie wypada.

Chrobry Głogów – GKS Jastrzębie 0:0

W Nowym Sączu natomiast dla odmiany emocji było sporo. Do przerwy obydwa zespoły miały już kilka dobrych, a może nawet i stuprocentowych szans na koncie. Większy pazur pokazała chyba Sandecja, jednak strzał zmierzający wprost w okienko wybronił Mateusz Kuchta. Po drugiej stronie pewnie, aczkolwiek w mniej groźnej sytuacji, zachował się Daniel Bielica.

I faktycznie byłby to mecz bramkarzy, gdyby nie skradł go Mateusz Czyżycki ze swoim kapitalnym prostopadłym zagraniem do Patryka Janasika. Po takim zagraniu piłkarzowi Odry pozostało już tylko wjechać w pole karne rywala jak do siebie – i faktycznie to zrobił. Opolanie trzech “oczek” jednak nie dowieźli, bo Michal Piter-Bućko na kwadrans przed końcem spotkania przymierzył z dystansu. Obrońca z lewą nogą, której nie powstydziłby się niejeden ofensywny piłkarz.

Cóż, z remisu w Opolu najbardziej cieszy się Chrobry, do którego Odra nie doskoczy. Natomiast sama Odra cieszy się mniej, bo dziś świętowała 75-lecie. A jak wiadomo, świętowanie takich jubileuszów w strefie spadkowej to przyjemność pokroju nadepnięcia gołą stopą na porzucony na dywanie klocek Lego.

Sandecja Nowy Sącz – Odra Opole 1:1

Piter-Bućko 75′ – Janasik 53′

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

24 komentarzy

Loading...