Reklama

Długi sen Formuły 1 dobiegnie końca?

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

27 kwietnia 2020, 20:52 • 3 min czytania 2 komentarze

Najbardziej prestiżowa seria wyścigowa świata tradycyjnie rozpoczyna swoje zmagania w drugiej połowie marca. W tym roku takiego scenariusza oczywiście nie uświadczyliśmy, a w głowie jawi nam się inne pytanie: czy Formuła 1 powróci jeszcze na sezon 2020? Okazuje się, że jest to możliwe. Dyrektor generalny F1 Chase Carey (na zdjęciu) oznajmił bowiem, że pierwszy wyścig ma odbyć się w weekend 3-5 lipca.

Długi sen Formuły 1 dobiegnie końca?

Co ciekawe, optymistyczne wieści zbiegły się z informacją z gatunku tych, do których zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Dziś rano ogłoszono, że Grand Prix Francji ustawione pod koniec czerwca na dobre wypadło z kalendarza. Wszystko z powodu restrykcji, jakie zostały nałożone w tym kraju. W obecnej formie potrwają one przynajmniej do połowy lipca, stąd decyzja organizatorów – zmieszczenie wyścigu w późniejszym terminie, biorąc od uwagę i tak mocno zatłoczony terminarz, nie wchodziłoby w grę.

Formuła 1 wystartuje więc najwcześniej na początku lipca. To wersja optymistyczna, w którą wierzą władze cyklu. W oficjalnym oświadczeniu Chase Carey nakreślił zakładany przebieg sezonu. – Planujemy rozpocząć od wyścigów w Europie. Na początku lipca, a potem przeprowadzić je w sierpniu oraz na początku września. Pierwszy wyścig odbędzie się w Austrii w weekend 3-5 lipca. We wrześniu, październiku i listopadzie będziemy ścigać się w Eurazji, Azji i obu Amerykach. Sezon zakończymy w Zatoce, wyścigami w grudniu w Bahrajnie, a potem tradycyjnym finałem w Abu Zabi, po ukończeniu 15-18 wyścigów – powiedział szef F1.

Dokładnego kalendarza na razie nie znamy. Pewne jest za to, że zostanie nieco uszczuplony – pierwotna wersja liczyła sobie aż 22 wyścigi, a nie kilkanaście. Ale cóż – jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

Pierwsze europejskie wyścigi niemal na pewno odbędą się bez udziału kibiców. W przypadku drugiego na rozkładzie jazdy Grand Prix Wielkiej Brytanii, zostało to już nawet potwierdzone. Mamy tu podobny przypadek, co we Francji – pandemia koronawirusa rozwija się tam w takim tempie, że o uspokojeniu kryzysu w przeciągu nieco ponad dwóch miesięcy nie może być mowy. Tu rodzi się ważne pytanie: jak władze F1 dogadają się z organizatorami poszczególnych imprez? Przecież oni zarabiają głownie na kibicach. A za możliwość przeprowadzenia u siebie rundy płacą nawet i 60 mln dolarów…

Reklama

Takich problemów raczej nie będzie w Austrii, bo tor w Styrii należy do Red Bulla. Oto wypowiedź jego szefa, Chrisa Hornera:

– Mamy wielkie nadzieje i byłby to wspaniały początek mistrzostw, jeśli zostanie potwierdzone, że jest to bezpieczne. Wiem, że Red Bull robi wszystko, co w ich mocy, aby zorganizować ten wyścig. Jeśli wydział opieki zdrowotnej oraz rząd zgodzą się, dałoby to nam punkt wyjścia, a inni mogliby pójść tym śladem – mówi, cytowany przez Przegląd Sportowy.

Co tu dużo mówić: cieszy nas, że wielki sport budzi się do życia. Na ten moment mówimy oczywiście tylko o bezpiecznych słowach oraz planach, niczym konkretnym. Na horyzoncie pojawiło się jednak kolejne światełko.

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Formuła 1

Komentarze

2 komentarze

Loading...