Reklama

Oficjalnie: Kubica odchodzi z Williamsa po sezonie

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

19 września 2019, 15:47 • 5 min czytania 0 komentarzy

Plotkowano o tym od dłuższego czasu, a dziś stało się faktem – Robert Kubica ogłosił, że po zakończeniu sezonu 2019 rozstanie się z ekipą Williamsa. Polak nie zdradził na razie, co będzie robił w przyszłym roku, ale spekuluje się m.in. o posadzie kierowcy testowego w jednej z ekip Formuły 1 lub przejściu do innej serii wyścigowej.

Oficjalnie: Kubica odchodzi z Williamsa po sezonie

– Nie będę dalej współpracować z Williamsem. Patrzymy teraz na przyszły rok. Aby ziściły się inne możliwości, musiałem podjąć tę decyzję o zakończeniu współpracy z Williamsem. To moja decyzja, dająca mi trochę opcji na przyszłość. Zobaczę, które z nich są możliwe, muszę to wszystko przemyśleć. Poświęciłem mnóstwo czasu i energii by wrócić do F1, chciałbym w niej zostać. Najpierw muszę jednak poczuć trochę radości ze ścigania. To był trudny sezon, starty po takiej przerwie nie są łatwe. Chciałbym podziękować ekipie za szansę – powiedział polski kierowca na dzisiejszej konferencji prasowej w Singapurze.

Taki ruch ze strony Kubicy dziwić nie może. Atmosfera wokół ekipy z Grove robiła się już nie do zniesienia, a bolid nie rokował dobrze i trudno było dopatrywać się tu możliwości poprawy. Do tego doszło już słynne faworyzowanie George’a Russella, czy wykazywanie braku szacunku do osoby Kubicy przez kierownictwo ekipy. W dodatku Williams potrzebuje dużych pieniędzy i już głośno mówi się o tym, że dla zespołu w kolejnym sezonie jeździć będzie Nicholas Lafiti (aktualnie jego kierowca testowy), jeżdżący aktualnie w F2, któremu miejsce kupić ma ojciec. To zresztą zła wiadomość dla fanów F1, bo Lafiti to kierowca z bardzo niskiej półki, z wynikami, które – bez kasy taty – nigdy nie zaprowadziłyby go do bolidu. Nawet tak słabego jak ten Williamsa.

Już od jakiegoś czasu mówiło się zresztą o tym, że Williams drugiego kierowcę (bo George Russell jest niezagrożony) wybierać będzie pomiędzy Kubicą a Lafitim. Informacje o stanie finansów brytyjskiej ekipy dość jednoznacznie wskazywały jednak na to, że to Kanadyjczyk będzie ich wyborem, a Polakiem posłużą się tylko do podbicia stawki (jak to miało miejsce już w 2017 roku). Robert dziś po prostu uprzedził ten ruch i sam ogłosił, że rezygnuje ze startów w bolidzie Williamsa. Trudno uznać to za coś innego niż słuszną decyzję – w tej kwestii eksperci z całego świata są zadziwiająco zgodni. Jeszcze jeden argument do tego dokłada zresztą Orlen: wydawanie wielkiego wora kasy na to, by jeździć w ekipie, która osiadła na dnie i nie potrafi się z niego wygrzebać (a wręcz zakopuje głębiej), nieco mija się z celem. Tak rok temu stwierdzili Rosjanie z SMP Racing, tak też teraz uznali Kubica i Orlen.

Inna sprawa, że to zostawia nas z podstawowym pytaniem: co dalej? Po tak medialnym i głośnym powrocie – jednym z największych w historii nie tylko motorsportu, ale i sportu w ogóle – Kubica wyrobił sobie pewną pozycję i renomę w świecie Formuły 1. To ona pozwala wierzyć, że zostanie w nim również na kolejny rok, a może i lata. Tym bardziej, że PKN Orlen już zapowiedział  – choć bez konkretów – że spędzi kolejny sezon w F1. Przedstawiciele koncernu są też bardzo zadowoleni z dotychczasowej współpracy z Robertem i nadal będą go wspierać. Wystarczy więc dodać dwa do dwóch i jasne wydaje się, że Kubica powinien pozostać w świecie Formuły 1.

Reklama

Sęk w tym, że miejsce, na które „wsadzano” do tej pory Kubicę, zostało dziś już oficjalnie zajęte – Haas ogłosił, że jego kierowcami na kolejny sezon będą Romain Grosjean i Kevin Magnussen. To powoduje, że trudno wierzyć w scenariusz, w którym Robert pozostaje kierowcą wyścigowym. Nie oznacza to jednak, że Polak pożegna się z padokiem – całkiem możliwe, że skorzysta z ofert jednej z ekip i zajmie fotel numer 3, ten przeznaczony dla kierowcy testowego, na którym mógłby również pracować nad ulepszeniem bolidu (jego wiedza i zdolności w tej kwestii są już niemalże legendarne).

Tu często wymienia się nazwę Racing Point. A to dlatego, że niedawno w siedzibie Orlenu pojawił się Stephen Curnow, dyrektor handlowy ekipy. Argumentem przemawiającym za takim przebiegiem zdarzeń jest to, że właścicielem zespołu jest Lawrence Stroll, który mógł obserwować Kubicę przy pracy w poprzednim sezonie, gdy Robert był kierowcą rezerwowym w Williamsie, a w wyścigach jeździł Lance Stroll, syn Lawrence’a. To on zajmuje dziś zresztą jeden z foteli w Racing Point. Drugi należy do Sergio Pereza, który niedawno przedłużył umowę. Stąd wolny byłby zapewne co najwyżej etat trzeciego kierowcy. Ale lepsze to niż nic.

Taki scenariusz, niekoniecznie w tym zespole (niektórzy mówią nawet o… Ferrari, a Orlen niedawno kontaktował się z McLarenem, choć ta opcja już odpadła), pozwalałby pokazać swoje możliwości w lepszym bolidzie niż taczka, którą Robert jeździł w tym sezonie w Grand Prix. A to z kolei dałoby podstawy by wierzyć w kolejny powrót – w sezonie 2021, gdy dojdzie do wielu przetasowań w ekipach F1 ze względu na nowe regulacje techniczne. Przy okazji, o czym też się plotkuje, Kubica mógłby skorzystać z wolnego czasu i obskoczyć inną serię wyścigową. Niedawno głośno było o DTM i zainteresowaniu osobą Polaka teamu Audi, jednak Dieter Grass, jej szef, temu zaprzeczył. Takie plotki pokazują jednak, że Robert będzie łakomym kąskiem dla ekip z mniej popularnych serii wyścigowych niż F1. Całkiem więc prawdopodobne, że będziemy mogli oglądać Polaka w którejś z nich. Sam Kubica na konferencji mówił zresztą, że byłby zaskoczony, gdyby w przyszłym roku pracował tylko w symulatorze, bez możliwości ścigania.

Cokolwiek by jednak nie zrobił – swoim powrotem do rywalizacji w F1 Kubica już na zawsze zapisał się w historii tej serii. Na konferencji prasowej mówił o tym m.in. Lewis Hamilton, który wyraził też nadzieję, że Polak pozostanie w Formule 1. I choć zdania o Brytyjczyku wśród kibiców są różne, to w tej kwestii pewnie wszyscy się z nim zgadzają.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Formuła 1

Komentarze

0 komentarzy

Loading...