Reklama

Kiedy wy przewracaliście się z boku na boku, Stoch znów odleciał

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

12 lutego 2017, 08:50 • 3 min czytania 10 komentarzy

Będziemy szczerzy: godzina 2 w nocy tak nadaje się do oglądania skoków narciarskich, jak godz. 17 w niedzielę do grania w piłkę dla Piotra Ćwielonga. Ale opłacało się zwlec z łóżka. Pierwsze miejsce Kamila Stocha w niedzielnym konkursie w Sapporo było już jego 21. wygraną w Pucharze Świata. Okurayama znów okazała się więc szczęśliwa dla Polaków, którzy w weekend zgarnęli tam cała pulę.    

Kiedy wy przewracaliście się z boku na boku, Stoch znów odleciał

Warto było wstać o tak pogańskiej porze także ze względu na… Stanisława Snopka. Zawsze nas ciekawiło, jakie kwity muszą mieć na niego w TVP, skoro już od czasów Małysza to najczęściej on miał wyznaczane dyżury podczas nocnych transmisji z Pucharu Świata. Ale być może właśnie dzięki temu mają one swój urok. Tym bardziej, że pan Stanisław ma już swoich wyznawców.

16709542_1309089065803924_131822372_o

Szybko się rozbudziliśmy, bo tak kiepsko jak dziś, niektórzy nasi zawodnicy nie skakali już dawno. Pierwsze trzy skoki Stefana Huli, Jana Ziobry i Dawida Kubackiego skończyły się klapą, bo żaden z nich nie doleciał nawet do drugiej serii. A przypomnijmy, że Kubacki był zwycięzcą kwalifikacji… Bardzo przeciętne, 19. miejsce po pierwszej serii, zajmował też Piotr Żyła. Na szczęście odkuliśmy się, kiedy na belce startowej pojawili się zwycięzca z soboty Maciej Kot (133 m) i wielki przegrany z soboty Kamil Stoch (137,5), którzy na półmetku niedzielnych zawodów byli kolejno na trzecim i drugim miejscu. Prowadził zadziwiający w ostatnich tygodniach formą Andreas Wellinger.

Druga seria była bitwą na odległości. Ile tylko dała fabryka. Aż 144 m skoczył Stefan Kraft, co pozwoliło mu wskoczyć na trzecie miejsce, spychając na czwartą lokatę Kota. O wygraną walczyli więc już tylko Stoch i Wellinger, bo po pierwszej serii ich przewaga nad Austriakiem była spora. Polak chlasnął w serii finałowej aż 140 m i jak się okazało, to dla Niemca było już za dużo – ten lądował znacznie bliżej i przegrał z Kamilem. Stoch, dla którego ostatnie konkursy mogły być powodem do frustracji, wrócił więc w Japonii na zwycięską ścieżkę. Cieszymy się podwójnie, a nawet potrójnie, bo nie dość, że oba konkursy wygrali nasi, to jeszcze Kot został rekordzistą skoczni (144 m w kwalifikacjach).

Reklama

Konkursy w Sapporo pokazały też jeszcze jedną rzecz – że FIS (Międzynarodowa Federacja Narciarska), musi w końcu zrobić porządek z istnym folklorem wśród sędziów. Ich decyzje każą nam podejrzewać, że niektórzy panowie oceniają styl skoku zawodników chyba na podstawie livescore’a lub słuchając transmisji w radiu. Tak było chociażby dzisiaj przy drugim skoku Norwega Daniela Andre Tande. 

– Sędziowie skandaliczne. Jak można dać 18 punktów, jak zawodnik prawie się wywraca?! – mówił w studiu TVP Rafał Kot. Jak widać, można.

Dzisiejsza wygrana Stocha jest dla nas o tyle ważna, że po 18. miejscu w sobotę, przewaga Polaka nad rywalami w klasyfikacji generalnej PŚ niebezpiecznie zmalała. Teraz jednak w końcu udało się dołożyć trochę punktów, dzięki czemu drugi Stefan Kraft traci do Stocha 140 „oczek”. To daje Kamilowi względny spokój w PŚ przed przerwą na zbliżające się mistrzostwa świata w Lahti.

Zanim jednak ruszy ta impreza, czekają nas kolejne zawody, już w środę w koreańskim Pjongczang. Tam walka będzie toczyć się jednak nie tylko o punkty, ale też o jak najlepsze zapoznanie się ze skocznią, na której za rok zagoszczą igrzyska olimpijskie.

RB

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy

Piotr Rzepecki
8
Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy

Inne sporty

Polecane

Zniszczoł: Nie widzę swojego limitu, chcę być najlepszy na świecie [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
9
Zniszczoł: Nie widzę swojego limitu, chcę być najlepszy na świecie [WYWIAD]

Komentarze

10 komentarzy

Loading...