Budowa Rakowa Częstochowa to niekończący się projekt, piłkarska Sagrada Familia. W nieustannej rotacji pozostają członkowie sztabu i działacze. Pytanie, czy klub nie zapętlił się w ciągłej potrzebie zmiany i nie wypuścił z gniazda ludzi, z którymi byłby w innym miejscu? Przykład to przecież najbliższy rywal, Cracovia, za której wystrzał odpowiada były skaut Rakowa.

W ostatnich tygodniach Raków Częstochowa opuścił kolejny fachowiec — Sebastian Gryglaszewski, dyrektor skautingu. Był jedną z ostatnich migawek starych czasów, okresu wzrostu Rakowa, kiedy mało kto przypuszczał, że w sposób działania tego klubu można w ogóle zwątpić. Odpływ postaci, które przyczyniły się do tego stanu rzeczy, sugeruje jednak, że zwątpienie dopadło samych zainteresowanych.
Paweł Kapuściński, Bartosz Barnaś, Dawid Szwarga, Jarosław Gambal, Maciej Kowal, Mariusz Kondak, Kacper Gawłowski, Sebastian Gryglaszewski i parę innych zacnych, kompetentnych postaci rozwija teraz inne projekty. O ile karuzela kadrowa to zjawisko naturalne, tak odpływ fachowców w takiej skali powinien jednak skłaniać do refleksji. Raków wychował pokolenie zdolnych gości, którzy teraz pracują na sukces ligowych rywali.
Skauci, trenerzy, dyrektorzy, działacze. Kogo stracił Raków Częstochowa?
Parę lat wstecz brak przywiązania Marka Papszuna do nazwisk w sztabie szkoleniowym wywoływał uznanie. Jedni wyskakiwali z pędzącego pociągu sami, zauważając, że na dłuższą metę ten model pracy jest zbyt wymagający. Innych na różnych przystankach wysadzał z niego szef, myśląc tylko o tym, jak usprawnić maszynę. W pewnym momencie wydawało się, że sztab Rakowa osiągnął stan idealny. Gdy Papszunowi doradzali przykładowo:
- Dawid Szwarga,
- Goncalo Feio,
- Dariusz Skrzypczak,
- Mariusz Kondak,
- Maciej Krzymień,
- Łukasz Włodarek,
- Maciej Kowal,
- Michał Garnys;
Kompetencje wylewały się z każdego zebrania sztabu. Podobnie było w gabinetach, gdzie grono ambitnych, pracowitych skautów i analityków zwracało uwagę na piłkarzy, na których nikt inny uwagi by nie zwrócił. Fakt, że trener Papszun zawsze miał sporo do powiedzenia w temacie transferów, że przez lata mnożyły się historie o tym, kogo to skauting wynalazł, ale nie podpasował trenerowi, ale wspomniani Kapuściński w dziale analizy danych, Gambal i Gryglaszewski w skautingu, czy też Paweł Tomczyk oraz Robert Graf w roli dyrektora sportowego, sprawiali, że pozostała część — czyli ci, którzy do Częstochowy trafili — robiła furorę.
Stwierdzenie, że transfery Rakowa dzielą się na udane i te, które wskazał trener, byłoby chyba zbyt dużą hiperbolą, natomiast tak się składa, że najlepszy biznes klub zrobił na Ante Crnacu, nie na Fabianie Piaseckim czy Sebastianie Musioliku; że Vladana Kovecevicia, Gustava Berggrena czy nawet Kamila Piątkowskiego wcale nie podrzucił trener, tylko skaut, analityk czy dyrektor, który dostrzegł w nim potencjał.
Chcieli go najwięksi, wybrał Raków. Ante Crnac pokazał, że Polska może łowić talenty
Wszystko to złożyło się na złotą erę, w której Raków święcił sukcesy, w której wygrywał puchary i ligę (akurat w lekko zmodyfikowanym sztabie, bez Feio, który wywołał bójkę z kierownikiem i wyleciał z klubu), rywalizując przecież ze sztabem Macieja Skorży, w którym prym wiedli byli współpracownicy Marka Papszuna — Wojciech Makowski oraz Maciej Kędziorek.
W pewnym momencie mówiło się, że to trener Rakowa Częstochowa ma największą wiedzę o rynku szkoleniowym w tym kraju, że zna każdego wyróżniającego się młodziaka i przynajmniej próbował wciągnąć go do sztabu. Nieprzypadkowo wielu byłych asystentów Rakowa faktycznie przewinęło się potem przez kluby na szczeblu centralnym w roli pierwszych trenerów – żeby się nie powtarzać, wymieńmy przykładowo Jakuba Dziółkę.

Maciej Kędziorek i Marek Papszun w Rakowie Częstochowa. Kędziorek pracuje dziś w Dynamie Kijów, Wojciech Makowski natomiast w Urawie Red Diamonds.
Od momentu, w którym Marek Papszun na powrót objął Raków, gdzieś to jednak uleciało. W pierwszym roku nie zdołał skompletować tak mocnego sztabu jak przedtem, zwłaszcza gdy opuścił go Dawid Szwarga. Sam zainteresowany miał takie refleksje, dlatego na lato zaplanował gruntowną przebudowę grona współpracowników i szukał „mocnych charakterów” – taki jest Dawid Kroczek ściągnięty z Cracovii, gdzie nie przedłużono z nim kontraktu.
Ten element udało się więc załatać, można stwierdzić, że z Kroczkiem, Arturem Węską, Kacprem Jędrychowskim, Maciejem Leszczyńskim czy Łukaszem Cebulą sztab jest mniej więcej tak samo mocny, jak przed laty. Znacznie gorzej sprawy mają się jednak na zapleczu, które opuszczali kolejni zniechęceni wizją dalszej współpracy z trenerem ludzie.
Raków Częstochowa budowany jest wokół Marka Papszuna. Czy to błąd?
Najważniejsze w klubie piłkarskim są stabilne struktury. Rzecz, której nawet nie widać gołym okiem, ale też rzecz, która przetrwa, gdy coś nagle się wywróci, załamie. Marek Papszun był przecież o krok od „transferu” do Legii Warszawa i ktoś musiałby zadbać o kontynuację projektu w sytuacji, w której nie tylko odszedłby z pracy, ale też nie byłby ot tak dostępny ponownie. Można mówić, że Raków był klubem Papszuna i kropka, ale przecież gdzieś w tle pracowała masa osób, która wyznawała podobną filozofię.
Nawet gdy pion sportowy nie zgadzał się z trenerem w kwestii transferów, to przecież nie szukał powolnych, kiepskich technicznie zawodników. Skupiał się na piłkarzu „pod profil Rakowa”, a że był to profil stworzony przez Papszuna, to zwykło się stawiać między tymi dwoma hasłami, całkiem zresztą słusznie, znak równości.
Przez Raków przewinęła się masa nieprzypadkowych osób. Weźmy nawet dyrektorów:
- Łukasz Piworowicz — zbudował mistrzowskiego Piasta Gliwice, jego losy toczyły się potem różnie, ale ciężko mu odmówić oka do piłkarzy, wystarczy poprzeć tę tezę Kamilem Piątkowskim czy Joelem Valencią;
- Paweł Tomczyk — w Koronie chyba na dobre odkręcił czarny PR zrobiony mu przez Feio, budując w niezbyt imponujących warunkach bardzo wartościową kadrę z kilkoma świetnymi strzałami transferowymi;
- Robert Graf — ktoś powie, że w Łodzi nie wygląda imponująco, ale facet odpowiada za najdroższy transfer w historii ligi i Ante Crnac był jego majstersztykiem;
- Samuel Cardenas — w roli szefa skautów Gent ściągnął do klubu piłkarzy, którzy przynieśli ponad 30 milionów euro, do Rakowa ściągnął Jonatana Brunesa.
Niezależnie od tego, jak kto ocenia poszczególne postaci, każda z nich przyniosła Rakowowi konkretnych, bardzo dobrych piłkarzy, często za nieduże lub po prostu rozsądne pieniądze. Wiele klubów zabijałoby się o to, żeby mieć na kontrakcie choćby jednego z nich. Raków miał ich wszystkich, każdemu podziękował. Jasne, teraz ma Artura Płatka, który też parę rzeczy w piłce widział, zrobił, natomiast wypuszczając tylu fachowców, ryzykujesz, że w końcu nie ściągniesz równie dobrego. Rozstrajasz — przynajmniej na pewien okres — klub, do którego witała już stabilizacja.

Paweł Tomczyk był zaufanym człowiekiem Marka Papszuna. Na tyle zaufanym, że zatrudniono go w Warszawie w ramach „forpoczty” przed prawdopodobnym przyjściem trenera. Dziś może się pochwalić budową świetnej Korony Kielce.
Podobnie wygląda to w przypadku zaplecza pionu sportowego. Można się pogubić w tym, jak często w ostatnim czasie Raków Częstochowa wymieniał skautów, jak zmieniały się role poszczególnych osób czy pomysły na to, co w ogóle robić. Na wstępie wspomniałem o kilku nazwiskach, w tym o Pawle Kapuścińskim, który dziś pracuje w dziale naukowym Tottenhamu. Jego rolę w zakresie „człowieka od liczb” miał przejąć Kacper Gawłowski. Tyle że Gawłowski od ponad roku pracuje w Piaście Gliwice.
Następnie nową rolę wymyślono Mariuszowi Kondakowi, którego też ciągnęło do liczb. Został dyrektorem technicznym Rakowa, ale i z tego mariażu nic nie wyszło — szybko odszedł do Wisły Kraków. W środowisku mówi się, że podobne decyzje są powodowane tym, że ludzie z pomysłami, wiedzą, chcący się rozwijać, nie mogli przeforsować swoich idei. Mieli stanowisko, lecz nie mieli wpływu na to, co robi klub, więc kolejno rezygnowali. Raków, który kiedyś przodował w wykorzystywaniu danych w polskim futbolu, teraz nie robi w tym zakresie niczego szczególnego.
Poniekąd na własne życzenie klub odciął sobie gałąź, która w innych krajach sprawiała, że ci mniejsi, bez wielkiego zaplecza i budżetu, mogą rywalizować z krajowymi hegemonami.
Raków ma problem ze strukturami. Odeszli architekci sukcesów klubu z Częstochowy
Mnóstwo osób, które nie wsiąknęły doszczętnie w futbol, nie zwróci nawet uwagę na odejście Gryglaszewskiego, do którego wciąż powracam. Błędnie, bo tak samo można było deprecjonować poprzednie roszady, które jednak doprowadziły do osłabienia Rakowa. Albo przynajmniej mocnego spowolnienia rozwoju tego klubu. Wystarczy spojrzeć na to, jak toczą się losy ważnych osób w strukturze pionu sportowego, które postanowiły odejść:
- Bartosz Barnaś — mistrz konferencji MLS z Vancouver Whitecaps z nowym trenerem i trafnymi transferami,
- Jarosław Gambal — czołowy zespół Ekstraklasy przy ograniczonym budżecie, również trafione transfery.
Jak ściągnąć do Polski trenera z Ligue 1? Gambal o transferach Cracovii i Rakowa [WYWIAD]
O Tottenhamie nie ma sensu ponownie wspominać. Nie można się dziwić, że niektórym ciśnie się pytanie o to, gdzie byłby Raków Częstochowa ze swoimi możliwościami finansowymi, gdyby tacy ludzie dostali tam szansę na działanie w podobny sposób, w jaki pracują w kolejnych miejscach. Latem też kilku pomysłów nie udało się zrealizować. Za klubem zaczęła się też ciągnąć niezbyt dobra opinia dotycząca metod pracy trenera, przez które wysypał się przynajmniej jeden transfer. Przynajmniej, bo są sygnały, że inne tematy się rozmyły.
To oczywiście kwestie subiektywne, znajdą się i tacy, którzy chcą z Markiem Papszunem pracować i to przekona ich do transferu, ale zdaje się, że kiedyś takiego problemu nie było i na Raków faktycznie patrzono jak na sporą szansę. Świeżość, którą wniósł, pomysły, które wdrażał, przyciągały talenty na boisko, na ławkę trenerską i do gabinetów. Brak mocnych postaci na zapleczu zaczęto chyba zresztą dostrzegać, stąd pomysł angażu Sławomira Rafałowicza, doświadczonego, dobrego szefa skautingu, który odciążyłby Artura Płatka, na którego głowie spoczywa chyba zbyt wiele rzeczy.

Jarosław Gambal jako skaut Rakowa Częstochowa. W Cracovii zbudował zespół, który w tym sezonie powalczy o puchary.
Bo trzeba też zauważyć, że gdy Legia Warszawa czy Lech Poznań rozbudowały struktury o head of football operation czy prężnie wspierający proces transferowy dział naukowy, w Rakowie specjalistów nie przybywało i Płatek poniekąd został sam, bez choćby szefa skautów. W skautingu też nie ma wielu rąk do pomocy – jest Miguel Vieira, ostatnia pozostałość po Samuelu Cardenasie, chwalony skaut z Portugalii; dwóch byłych skautów Śląska Wrocław (Oskar Jasiński i Mateusz Sitek) oraz, nazwijmy to, młodzież do nauki.
W międzyczasie w polskim futbolu wyrósł projekt, który zabrał Rakowowi rolę kopciuszka-pupilka. Adrian Siemieniec to przedstawiciel kompletnie innej szkoły, którą szybko kupił każdy, która przyćmiła podejście Marka Papszuna, wręcz zepchnęła go do roli antagonisty. Łukasz Masłowski raz, że pokazał, jak wiele może zyskać klub z rozsądnym, obrotnym dyrektorem sportowym (jak niegdyś Raków), dwa, że też przecież ma przy sobie zdolnych, kompetentnych ludzi, jak Grzegorz Mańkowski, szef skautów Jagi.
Nawet jeśli zgodzimy się, że sztab Rakowa wciąż jest na tyle dobry, że przykrywa nieco braki w strukturach, to ciężko uznać to za przewagę, która pozwoli na powtórzenie serii po awansie i drugą odsłonę częstochowskiej złotej ery. Będzie o to o tyle trudniej, że w międzyczasie liga się zmieniła, że pieniądze, które w klub włożył Michał Świerczewski czy które Raków zarobił przez lata, nie są już tak niespotykane.
W Częstochowie dotarli do momentu, w którym ich pasek wypłat zrównał się z budżetem płacowym Lecha Poznań i mocno zbliżył się do tego, czym dysponuje Legia Warszawa, ale nie powiemy, że każdy z tych klubów jest tak samo rozwinięty. Pod pewnymi względami Raków oczywiście nigdy tak rozwinięty nie będzie, jednak to właśnie ambitni ludzie w strukturach zatarli dystans do potentatów. Co się stanie, gdy ich zabraknie?
Może to nie kryzys drużyny Marka Papszuna był największym problemem na starcie sezonu, może to tylko wypadkowa wszystkiego, co sypało się za kulisami? Myślę, że powoli dochodzimy do momentu, w którym nawet wewnątrz przychodzi refleksja, że gdyby model budowy klubu tak się nie rozjechał, Raków pod wieloma względami mógłby dziś wyglądać nawet lepiej.
WIĘCEJ O RAKOWIE CZĘSTOCHOWA NA WESZŁO:
- Tomasz Pieńko wreszcie gra na miarę swojego talentu
- Trela: Paradoks europejskich czwartków. Kiedy widać zmęczenie pucharami?
- Obidziński: Raków Częstochowa przepala pieniądze? Fakty temu przeczą
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix