– Robię to od 20 lat. W tym roku będę obchodzić 35. urodziny. Chcę być mamą, chcę zająć się biznesem – powiedziała Joanna Jędrzejczyk po walce z Zhang Weili. Po czym zostawiła rękawice w oktagonie. W tym momencie wszystko, co wydarzyło się wcześniej – czyli jej porażka przez nokaut – właściwie odeszło w zapomnienie. Ważne stało się jedno: nasza najwybitniejsza zawodniczka MMA i legenda tego sportu, pożegnała się z nim.
Bez happy endu
Nie będziemy ukrywać – choć faworytką drugiego starcia Jędrzejczyk vs Zhang była Chinka, to gdzieś z tyłu głowy plątał nam się głos, który twierdził, że Polkę stać na zwycięstwo. Jasne, wątpliwości było mnóstwo – głównie związanych z tym, że przez ponad dwa lata – od ich poprzedniego starcia w marcu 2020 roku – Joanna nie wchodziła do klatki. Ale sama mówiła, że przygotowywała się do dzisiejszej walki przez kilka miesięcy, a w zanadrzu ma przygotowanych parę niespodzianek, by nimi zaskoczyć rywalkę.
Liczyliśmy więc, że napisze nam – jeszcze raz – piękną historię. Że pokona Chinkę, a potem spróbuje odzyskać utracony w 2017 roku pas kategorii słomkowej. Że pokaże po raz kolejny, jak wielką jest mistrzynią.
Nic z tego się nie spełniło. Dla kariery Joanny Jędrzejczyk, niestety, zabrakło szczęśliwego zakończenia. W dzisiejszej walce nie miała bowiem wiele do powiedzenia. W pierwszej rundzie – co zaskoczyło – Chinka sprowadziła ją do parteru i tam starała się zarzucić ją gradem ciosów. W dodatku świetnie sobie z tym radziła, bo gdy wydawało się, że JJ już wyswobodziła się z uścisków rywalki, ta znów kładła ją na matę. A i w stójce prezentowała się lepiej od Polki.
Jako że ta walka – w przeciwieństwie do ich poprzedniej – toczyła się na dystansie ledwie trzech rund, spodziewaliśmy się, że Jędrzejczyk będzie zmuszona otworzyć się i zaatakować w kolejnej. Faktycznie to zrobiła, choć nieco nieśmiało. No i po jednym z takich wypadów Zhang zaskoczyła kompletnie wszystkich – nas, fanów na arenie, komentatorów, a także, niestety, Joannę Jędrzejczyk. Wyrzuciła bowiem rękę do tyłu i fenomenalnym backfistem trafiła tak, że Joannie nie tylko nogi, ale właściwie całe ciało na moment odmówiło posłuszeństwa.
Zhang Weili KO'd Joanna Jedrzejczyk in R2#UFC275 pic.twitter.com/KwDExqMkGq
— Faizal (@zalkad) June 12, 2022
Sędzia nie miał wyboru, musiał przerwać starcie. Zhang po raz drugi pokonała Jędrzejczyk.
„Jestem z siebie dumna”
Chinka w swoim wywiadzie po walce podkreślała, jaki miała na nią plan, mówiła też, że chce teraz starcia o pas, który należał do niej jakiś czas temu. Ale dodała również coś bardzo ważnego – że Joanna Jędrzejczyk to wielka mistrzyni, a sama Weili czuje, jakby ten status Polka w pewnym sensie przekazała jej. To pokazuje, jaką renomą cieszy się JJ w środowisku MMA. Nic zresztą dziwnego.
Bo abstrahując już od osiągnięć czysto sportowych – a te są ogromne, pięć udanych obron pasa kategorii słomkowej to… o dwie więcej, niż zaliczyły łącznie cztery kolejne mistrzynie (żadnej nie udało się obronić wywalczonego tytułu dwa razy z rzędu) – to Jędrzejczyk stała się po prostu wielką marką. W dywizji słomkowej właściwie w pojedynkę wytworzyła pewien prestiż, renomę pasa. Była wielką mistrzynią, jakiej ten tytuł potrzebował. Dana White, szef UFC, nie mógłby sobie wybrać lepszej zawodniczki do tego, by dzierżyć mistrzostwo właśnie w tamtym momencie.
CZYTAJ TEŻ: RANKING NAJLEPSZYCH ZAWODNICZEK W HISTORII UFC
Bo JJ okazała się też idealna w kwestiach marketingowych – nie peszyła się przed kamerą, wręcz przeciwnie, czuła się w ich towarzystwie wyjątkowo swobodnie. Potrafiła dopasować się do wymagań UFC, które często szuka nie tylko doskonałych wojowników czy wojowniczek, ale też ciekawych charakterów. Polka potrafiła to połączyć, a organizacja ten fakt doceniała. Nic dziwnego, że – o czym mówił sam White – opcjonalna wygrana z Zhang miała dać Joannie prawo do walki o pas. Mimo dwóch lat nieobecności w klatce.
Wygranej jednak, jak już wiemy, nie było. I najpewniej nigdy już żadnej nie będzie.
– Mówiłam wielokrotnie, w wielu wywiadach, że jestem z siebie dumna. Nawet z tego powrotu, ludzie często nie widzą całej włożonej w to pracy. […] Nie spodziewałam się, że Zhang będzie aż tak twarda. Dziękuję swojemu teamowi za przygotowania i za wsparcie. Dana, przepraszam, że cię zawiodłam. Kocham was wszystkich, wszystkich pracowników organizacji oraz fanów. Walczyłam przez 20 lat. W tym roku będę obchodzić 35. urodziny. Chcę być mamą, chcę działać w biznesie – mówiła po walce.
A potem na macie położyła swoje rękawice, w ten sposób żegnając się z fanami.
Wielka strata dla polskiego MMA, ale trzeba to zrozumieć
Właściwie można by rozszerzyć powyższe stwierdzenie: to wielka strata nie tylko dla polskiego, ale i światowego MMA. Dla UFC szczególnie, bo w kobiecych kategoriach brakuje takich postaci jak Joanna, które zawsze sprawią, że walka będzie ciekawa. Wiele zawodniczek stawia na mniej widowiskowe, ale skuteczniejsze zapasy, po innych trudno właściwie przewidzieć, co w danej chwili wyczarują (niech ostatnie starcie Namajunas z Esparzą o pas kategorii słomkowej – jedno z najgorszych w historii organizacji – będzie tego dobrym przykładem).
Jędrzejczyk gwarantowała jakość. Zawsze i wszędzie.
Przy tym gwarantowała jakość… z Polski. Bo trzeba jej to oddać, że polski sport w USA i okolicach naprawdę rozsławiła. Jasne, potem na szczyt wspiął się Jan Błachowicz, na razie w tle przewijają się też Marcin Tybura i Mateusz Gamrot, nadal swoich sił próbuje Karolina Kowalkiewicz i jeszcze kilka innych postaci. Jednak pierwszą osobą z Polski, która w UFC pokazała, że naszych sportowców stać na wiele, była właśnie Joanna. Weszła tam z drzwiami – w swojej trzeciej walce dla tej organizacji zdobyła pas, nie oddała go przez pięć kolejnych. W pewnym momencie jej bilans walk w MMA wynosił 14-0.
A że karierę skończy z wynikiem 16-5? Nieważne. Bo Joannę przede wszystkim będziemy pamiętać z tych wielkich rzeczy, które osiągnęła i tego, jak wiele zrobiła dla rozwoju rodzimej sceny mieszanych sztuk walki. Kto wie, jak wyglądałaby, gdyby Jędrzejczyk nie było i nigdy się nie pojawiła. Czy mielibyśmy polskiego mistrza również u mężczyzn? Czy tylu fighterów z Polski dostawałoby szansę za Oceanem?
Można w to wątpić. Joannie wypada więc po prostu podziękować i nie podważać jej decyzji. Ona najlepiej wie, kiedy trzeba zejść ze sceny. Wiek, faktycznie, jest tu ważnym argumentem. Przegrane walki również muszą nim być, nie ukrywajmy tego. Ale pewnie Jędrzejczyk czuje też, że po prostu nie poświęca się już wyłącznie MMA tak bardzo, jak wcześniej. Wyszła przecież mocno poza jego świat, ukazała się jej książka oraz dokument o niej, sprawdza się w biznesie, sama mówiła, że chce zostać mamą.
Pozostaje tylko życzyć jej, by jej kariera poza klatką była choć w połowie tak udana, jak ta w oktagonie.
Fot. Newspix
Czytaj więcej o MMA:
-
- Jazda po pijaku, doping i wiele innych, czyli Jon Jones i wszystkie jego odpały
- Rasista, człowiek Trumpa i świetny zapaśnik. Colby Covington, zły chłopiec UFC
- Gdzie jest sufit Mateusza Gamrota?
- Dana White. Oto najpotężniejszy człowiek w świecie MMA
- Israel Adesanya – błąd w Matrixie, postać z kreskówki, pan żywiołów