Reklama

„Skończy w Realu”, „zagra w reprezentacji”. O idealnie przebiegającej karierze Jana Ziółkowskiego

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

08 sierpnia 2024, 08:47 • 12 min czytania 125 komentarzy

Pochodzi ze sportowej rodziny, a sporty walki, których trenerem jest jego ojciec, zapewniły mu odpowiednią koordynację ruchową. Gdy był nastolatkiem, jego szkoleniowiec powiedział wszystkim wprost, że kiedyś zagra w Realu Madryt. Inny porównuje go do Jana Bednarka i wróży mu jeszcze większą karierę od zawodnika Southampton. Jan Ziółkowski przebojem wdarł się do podstawowego składu Legii Warszawa, choć jeszcze dwa lata temu występował w zespole Polonii. Ma być to jednak pierwszy z wielu kroków wielkiej kariery, która powinna, zdaniem wszystkich naszych rozmówców, zaprowadzić go do reprezentacji Polski i dużego zagranicznego klubu.

„Skończy w Realu”, „zagra w reprezentacji”. O idealnie przebiegającej karierze Jana Ziółkowskiego

Gdy miał 15 lat, przy wszystkich chłopakach powiedziałem, że Janek skończy w Realu Madryt. Ktoś może powiedzieć, że było to zrobione na wyrost, natomiast widząc zawodnika, który chce pracować, a ma do tego talent, do tego posiada odpowiednie parametry fizyczne i motoryczne, a także jest inteligentny, nic nie stoi na przeszkodzie, by tam się znalazł. Jeśli ominą go kontuzje, będzie w najlepszych klubach świata. Jest gotowy do tego, by pograć rok bądź dwa lata w Legii i wyjechać za granicę. Jestem tego pewien. Nie zdziwię się, jeśli w tym sezonie trafi do reprezentacji – Michał Libich, były trener Jana Ziółkowskiego w Polonii Warszawa, a obecnie koordynator grup młodzieżowych PZPN.

Ma predyspozycje do tego, żeby występować w reprezentacji Polski i grać w dobrym zagranicznym klubie. To nie ulega wątpliwości. Z mojej kariery piłkarskiej, a później trenerskiej bardzo mocno przypomina mi dwóch zawodników: Jarka Bieniuka i Janka Bednarka. Obaj przeszli podobną drogę. W przypadku Janka Ziółkowskiego liczę na jeszcze więcej – Piotr Jacek, były trener rezerw Legii Warszawa, a obecnie Warty Poznań.

Jego kariera przebiega idealnie. Gdy powołaliśmy go pierwszy raz do reprezentacji młodzieżowej, widzieliśmy, że drzemie w nim ogromny potencjał. Legia zapewne to też widziała i sukcesywnie na niego stawiała, a dziś możemy mówić o nim jako podstawowym środkowym obrońcy tego zespołu – Wojciech Kobeszko, były selekcjoner reprezentacji Polski do lat 18 i 19.

Świetne wejście u Feio

Już po tych trzech wypowiedziach możemy nabrać podejrzeń, na jakiego zawodnika postawił nieoczekiwanie pod koniec poprzedniego sezonu Goncalo Feio. Szalony czas dla Jana Ziółkowskiego rozpoczął się tuż po majówce. Nieoczekiwanie wskoczył na zmianę za Artura Jędrzejczyka w przegranym 0:3 spotkaniu z Radomiakiem. Później na jeden mecz powędrował na ławkę, ale ostatnie dwa starcia w Ekstraklasie kończył w podstawowym składzie. Można było przypuszczać, że to jedynie potrzeba chwili i chęć ogrania młodego w potyczce o pietruszkę, ale okres przygotowawczy pokazał, że nie mamy do czynienia z zawodnikiem jednego momentu, a człowiekiem, który może na stałe pozostać w wyjściowej jedenastce.

Reklama

Drużyna potrzebowała Janka, a on się nam odwdzięczył. Ciężką pracą pokazał to, że jest gotowy. Janek zagrał dobry mecz – powiedział po spotkaniu z Wartą trener Legii Goncalo Feio, podkreślając jednocześnie, że młody obrońca musi dalej się rozwijać, by myśleć o dalszej grze w podstawowym składzie.

Choć zadebiutował, mając 18 lat i 11 miesięcy, to jego były trener Michał Libich spodziewał się tego wcześniej. – Nie dziwi mnie to, że Janek jest teraz podstawowym środkowym obrońcą Legii. W zasadzie spodziewałem się, że nastąpi to szybciej, jeszcze za czasów trenera Kosty. To chłopak, który ma wszystkie cechy obligującego go do gry na najwyższym poziomie. Nie widzę przed nim limitów. Jest niesamowicie inteligentny, ma świetne warunki fizyczne, koordynację ruchową i technikę użytkową. To cechy, którymi może wypromować się w przyszłości do największych lig.

Bolesny start

Ziółkowski wiedział, że mając szansę zaistnieć w pierwszym zespole już pod wodzą innego szkoleniowca, nie może jej wypuścić. Nie pozwalało mu na to sportowe ego, które zostało poruszone, gdy po przejściu do Legii z Polonii Warszawa został odsunięty od treningów z „jedynką”, a w rezerwach musiał ustępować miejsca schodzącym z pierwszej drużyny zawodnikom, którzy jego zdaniem nie byli wcale od niego lepsi.

Zadebiutował w seniorach w Pucharze Polski przeciwko Wiśle Kraków i od tamtego czasu zaczął regularnie występować w trzecioligowych rezerwach. Już po pół roku dostał szansę treningów z pierwszym zespołem, ale dość szybko wrócił do rezerw i musieliśmy go odbudować. Wtedy jeszcze odstawał umiejętnościami od kolegów, ale daliśmy mu mocnego kopa motywacyjnego. Wystarczyła krótka rozmowa, kilka treningów i wszystko wróciło do normy – twierdzi Jacek, po czym dodaje.

Bolesne były dla niego momenty, kiedy następowało sporo zejść z jedynki do rezerw, co czasem odbywało się jego kosztem. Pamiętam taki mecz z Pogonią Grodzisk Mazowiecki, w którym nie zagrał, choć rozgrzewał się całe spotkanie. Po tym wszystkim był bardzo zły. Musiałem mu wytłumaczyć, że takie obowiązują zasady, że poniekąd pierwszeństwo do gry mają zawodnicy, którzy na co dzień funkcjonują w pierwszej ekipie Legii. Powiedziałem, że jego czas jeszcze nadejdzie i się nie myliłem. Niekiedy należało uspokajać czy też wytłumiać jego mocne sportowe ego. 

Reklama

Na pierwszych treningach z „jedynką” Legii Jan Ziółkowski odstawał od starszych kolegów.

Transfer z Polonii do Legii

To właśnie dzięki mocnemu charakterowi i nerwom ze stali nie dał się ponieść jak wielu jemu podobnych po przejściu z Legii do Polonii. Poznaliśmy już trochę przypadków zawodników, którzy przechodzili podobną drogę, ale nie radzili sobie z presją czy patrzącymi krzywo na takie transfery kibicami. Ziółkowski wcale się tym nie przejął, a przecież nie mówimy o wcale zamierzchłych czasach. Przywdziewał bowiem Czarną Koszulę jeszcze dwa lata temu.

O presję w jego wypadku w ogóle się nie obawiałem, bo to chłopak bez układu nerwowego. Pokazuje to nawet teraz, kiedy wychodzi bez kompleksów przy pełnym stadionie na Łazienkowskiej. Ale ważne było, jak mądrze zarządził swoją karierę, w czym miałem swój udział. Przekonałem go, a także jego ojca, który ma na niego duży wpływ, by pozostał w Polonii o rok dłużej. Dałem mu wtedy opaskę kapitańską, a on mógł w spokoju się rozwijać, a nie przebijać się przez drużyny młodzieżowe Legii, gdzie nie zawsze najlepsi idą dalej. A przecież w Polonii i tak grał w tej samej lidze – opowiada nam Libich, co uzupełnia Jacek.

Razem z Jankiem z Polonii do Legii przyszedł wtedy Jakub Okusami i to z nim wiązano większe nadzieje. Mieliśmy też Jakuba Kisiela, który odczuł na własnej skórze przejście z jednego do drugiego stołecznego klubu. Okoliczności zmiany barw klubowych były poza Jankiem. Pracą, charyzmą, luźnym sposobem bycia, dużą pewnością siebie szybko wywalczył sobie miejsce w składzie Legii. Miał trenować w drugim zespole, grać w juniorach i czekać na pierwsze minuty w seniorskiej piłce. Koncentrował się mocno na pracy, nie był roszczeniowy, co dziś jest bardzo częste wśród młodych graczy. Od początku dało się zauważyć jego potencjał, dlatego chepaus bas dla działaczy Legii, którzy najpierw go wypatrzyli w Polonii Warszawa, a następnie skutecznie ściągnęli na Łazienkowską. 

Sportowa rodzina

Miejsce Ziółkowskiego było po prostu na Łazienkowskiej. Nie wyciągnęła go nawet Lechia Gdańsk, kusząca go wypożyczeniem do I ligi w zimowym oknie transferowym. Droga do Legii wiodła natomiast przez Wicher Kobyłkę i Polonię Warszawa, a także maty do ćwiczeń na salkach treningowych jego ojca. Tata obrońcy Legii dbał o harmonijny rozwój swojego syna. Dalej ma ważny głos w jego karierze, a przede wszystkim dzięki temu, że jest trenerem sportów walki, zaszczepił w nim miłość do rywalizacji, a specyficznymi dla dyscyplin siłowych ćwiczeniom wzmocnił jego szkielet i zadbał o odpowiednią koordynację ruchową. Dziś 19-latek zbiera tego owoce.

Janek wychował się w sportowej rodzinie, dlatego zdrową rywalizację, naturalną pewność siebie i charakter do walki ma wpisane w genach. Tym zwracał na siebie uwagę. To sportowiec z krwi i kości. Pod okiem naszego sztabu, stawiał pierwsze kroki w piłce seniorskiej, dorastał z nami jako zawodnik i jest wizytówką pracy obu sztabów. Rozwijał się harmonijnie bez jakiegoś pędu i ciśnienia związanego z debiutem w pierwszej drużynie. Przy dużym wsparciu rodziców, ojca sportowca, który doskonale wie, że kariera zawodnicza, to nie są wyścigi. Na debiut trzeba być przygotowanym, aby nie zaliczyć tylko krótkich epizodów na poziomie Ekstraklasy. Większość rodziców tego nie rozumie – wyjaśnia szkoleniowiec Warty.

Często ćwiczył z ojcem, dzięki czemu rozwinął swoją koordynację ruchową. To też zbudowało jego pewność siebie, co momentami przysparzało mu problemów u rówieśników. Bo o ile mi się to podobało, o tyle jego koledzy nie odbierali tego z takim samym zrozumieniem. Stąd też mój pomysł, by zrobić z niego kapitana, by wziął jeszcze większą odpowiedzialność za całą drużynę. Dlatego też o sodówkę w jego przypadku się nie martwię, bo tata trzyma go krótko. Jest na tyle inteligentny, że nie powinien odlecieć. Już teraz przygotowuje odpowiednio swoją karierę. Dba o swoją dietę i świetnie radzi sobie z angielskim – dodaje Libich.

Dzięki mocnemu charakterowi wyniesionemu z domu, Jan Ziółkowski odbudował się w rezerwach, wzbudził zainteresowanie Lechii Gdańsk, aż w końcu zadebiutował w pierwszym zespole.

Szybkość, gra na wyprzedzenie, dobra technika

Ziółkowski dał już się poznać w Ekstraklasie. Niedawno otrzymał nagrodę dla najlepszego młodzieżowca lipca. Chwalą go różni eksperci i nie są to przesadzone opinie. 19-latek ma zestaw cech, które szczególnie mocno potrzebowała Legia w defensywie, czyli szybkość, gra w kontakcie i na wyprzedzenie, dobre wprowadzenie piłki. To premiuje obrońcę, który jest wręcz stworzony do gry w wysokim pressingu. Jednak wciąż będą przydarzały mu się błędy.

Jeden z nich oglądaliśmy w spotkaniu z Koroną Kielce. Ziółkowski wyszedł wysoko na połowę rywali za Dalmau. Napastnik gospodarzy poradził sobie z atakiem przeciwnika, zgrał piłkę z klepki, napędzając kontratak złocisto-krwistych. 19-latek błyskawicznie pognał do defensywy, odbudowując swoją pozycję. W siedem sekund pokonał blisko 60-metrowy dystans, wybijając groźne dośrodkowanie Korony głową na rzut rożny. Dla pokazania skali szybkości „Ziółka” przypomnimy, że blisko 40-letni rekord Polski Mariana Woronina na 60 metrów wynosi 6,51 s.

Ziółkowski popełnił błąd i nawet gdyby w tej sytuacji padła bramka, trener zapewne rozliczyłby go z wysokiego wyjścia za napastnikiem. Niemniej jednak mimo swojego wieku widać u niego dużą odpowiedzialność za swoje decyzje i drużynę, duży spokój oraz konsekwencję w realizacji założeń taktycznych. To też zauważają jego byli trenerzy, a także Rafał Augustyniak.

Fajnie, że młodzi wchodzą do drużyny i stawiają mocne warunki, bo to też troszeczkę napędza starszych zawodników do jeszcze cięższej pracy. Nie chodzi tylko o „Ziółka”, a o wszystkich młodych, którzy przyjechali do Austrii. Jestem w szoku, na jakim są poziomie. Bywały obozy, na których młodzież wchodziła i treningi były nieco niższe jakościowo. Teraz wszyscy młodzieżowcy, którzy przylecieli na zgrupowanie, wnieśli świeżą krew do drużyny i praktycznie nie odstają od nas. To mnie cieszy – powiedział 30-latek w rozmowie z portalem Legia.net.

Trzeba dalej pracować

Jego zaletą jest mobilność. Do tego ma to, czego oczekuje się od nowoczesnego obrońcy, czyli dobre wprowadzenie piłki. Wciąż musi jednak pracować nad siłą i grą w kontakcie – twierdzi Kobeszko.

Jego największym atutem jest charakter. Pewność siebie ciężko ot tak wypracować, a to kluczowa cecha, gdy grasz na pozycji środkowego obrońcy – mówi Jacek.

Nie jest jednak tak, że Ziółkowski to gotowy zawodnik. Czwartkowe spotkanie z Broendby może być dopiero jego ósmym w pierwszym zespole Legii. Wciąż bliżej mu nadal to piłkarza-meteoru niż regularnie występującego w podstawowym składzie gracza. Oto dalej musi walczyć, bo konkurencja w ekipie Feio pozostaje duża.

Ważne jest, aby wciąż miał w sobie dużo pokory. Nie może teraz zachłysnąć się tym, co się wokół niego dzieje. Jeszcze raz podkreślę słowo pokora, bo z nią powinien podchodzić do swoich umiejętności. Na boisku spotka jeszcze wielu cwanych piłkarzy, którzy będą starali się ograć go swoim doświadczeniem. A on będzie popełniał jeszcze sporo błędów i tu należy wymagać od niego, ale także trenerów cierpliwości. To nie jest jeszcze gotowy zawodnik na poważne granie. Dalej musi ciężko pracować, by rozwijać nie tylko swojej atuty, ale także pracować nad deficytami. Ma jeszcze sporo do poprawy. Musi także stale podnosić sobie poprzeczkę – wyjaśnia były selekcjoner młodzieżowych grup reprezentacji Polski.

Prawdziwe wyzwania dopiero przed nim. Czy zachowa pokorę i będzie słuchał trenerów, dzięki czemu zrobi tak dużą karierę, jaką wróżą mu wszyscy wkoło?

Chucherko? Tylko z wyglądu

Ziółkowskiemu zarzuca się m.in. to, że wciąż brakuje mu odpowiedniej muskulatury, żeby rywalizować na najwyższym poziomie. Mierzy 194 centymetry, a waży mniej niż 80 kilogramów. Jest szczupły i w rywalizacji z silnymi napastnikami może odstawać, z czym nie wszyscy się jednak zgadzają. Pada wprost pytanie, czy należy na siłę robić z niego gladiatora.

Ma mocne nogi, jest wysoki, a masa mięśniowa naturalnie przyjdzie z wiekiem, bo to piłkarz, który bardzo szybko rósł i potrzebuje czasu, by jego ciało odpowiednio się uformowało. Szkoda upośledzać jego naturalne cechy motoryczne, jak zwinność, koordynacja czy szybkość, kosztem sztucznie budowanej masy mięśniowej – twierdzi Jacek, co potwierdzają słowa Libicha.

Może tego nie widać na pierwszy rzut oka, ale Janek jest naprawdę silny. Przypomina mi bardzo dobrego oszczepnika, który nie był zbytnio muskularny, ale osiągał świetne wyniki. Każdy młody chłopak, wchodzący do seniorów, musi popracować nad mięśniami, ale i bez tego teraz sobie świetnie radzi.

Żółte kartki i gra głową

19-latek łapie również dużo żółtych kartek. W trzech ligowych spotkaniach obejrzał ich już dwie. Podobną przypadłość miał również w rezerwach, gdzie otrzymywał 0,43 kartonika na mecz, czyli blisko jeden na dwa starcia. By myśleć o poważnym graniu, musi poprawić się w tym aspekcie. Innym jest natomiast gra głową. W zespołach juniorskich, gdy górował nad innymi zawodnikami, potrafił zdobywać kilka bramek w sezonie. Teraz o to już nie będzie tak łatwo, szczególnie, że by znaleźć się na dogodnej pozycji, należy się przepchnąć i zyskać trochę miejsca.

Gdy miał 15/16 lat, nie musiałem robić stałych fragmentów gry z chłopakami, bo i tak wszystkie piłki w polu karnym przyciągał Janek. Świetnie przewidywał, gdzie może spaść, co gwarantowało nam kilka bramek – wspomina Libich.

Jego żółte kartki na początku brały się z podważania decyzji sędziowskich, później z bardzo zdecydowanej gry przy odbiorze piłki – porusza jeden wątek, po czym dodaje: – Więcej uwagi zwróciłbym na elementy gry głową. Ma świetne warunki fizyczne, piłka często go szuka w polu karnym. Więcej precyzji w tych działaniach to dużo korzyści dla zespołu przy stałych fragmentach gry.

Prowadzący go w rezerwach Piotr Jacek widzi w nim drugiego Jana Bednarka. Trener z Polonii Michał Libich zapowiedział, że kiedyś zagra w Realu Madryt. Selekcjoner Wojciech Kobeszko twierdzi, że powinien czerpać z Lamine Yamala. Janowi Ziółkowskiego wróży się wielką karierę. Na razie 19-latek robi wszystko, by taką zrobić. Na jej powodzenie składa się wiele czynników, a przede wszystkim są nimi mecze. W czwartek defensor stanie przed okazją, by pomóc Legii w awansie do fazy grupowej europejskich pucharów. Liga Konferencji może być oknem wystawowym dla niego i kołem zamachowym dla jego kariery. Najpierw należy ograć Broendby, które będzie dotychczas największym testem w jego przygodzie z piłką.

Czy Ziółkowski przejdzie tę weryfikację?

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. FotoPyk/Canal+

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Jak nie strzelić gola, ale trwale zapisać się w pamięci kibiców. Przedstawia Patryk Klimala

Szymon Piórek
2
Jak nie strzelić gola, ale trwale zapisać się w pamięci kibiców. Przedstawia Patryk Klimala

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Jak nie strzelić gola, ale trwale zapisać się w pamięci kibiców. Przedstawia Patryk Klimala

Szymon Piórek
2
Jak nie strzelić gola, ale trwale zapisać się w pamięci kibiców. Przedstawia Patryk Klimala

Komentarze

125 komentarzy

Loading...