Grand Prix Makau miało w tym roku dokładnie to, czego można spodziewać się po tym wyścigu – sporo neutralizacji, zmian na pozycji lidera i wyrównanej walki o czołowe pozycje. My zerkaliśmy jednak i nieco dalej w stawkę – bo z 24. miejsca do wyścigu ruszał Tymek Kucharczyk. Polak się spisał, zaliczając spory awans.
Grand Prix Makau. Theophile Nael najlepszy
Freddie Slater, potem Mari Boya i wreszcie Theophile Nael. W tej kolejności ruszała do Grand Prix Makau czołowa trójka wyścigu kwalifikacyjnego i tak też trzeba było ich ustawić pod kątem tego, kto jest faworytem do końcowego triumfu. Ale Brytyjczyk, ruszający z pole position, już na samym starcie nieco sobie zadanie utrudnił – źle ustawił się na swoim polu, z czego skorzystał Boya i po chwili objął prowadzenie. Pewnym było jednak, że – choć w Makau o wyprzedzanie trudno, bo to wąski, pełen zakrętów tor – to jeszcze nie koniec.
Faktycznie, sporo się w trakcie tego Grand Prix zmieniało, a samochód bezpieczeństwa spalił nieco paliwa.
CZYTAJ TEŻ: „NAJLEPSZY TOR NA ŚWIECIE”. GRAND PRIX MAKAU, CZYLI WYŚCIG WYJĄTKOWY
Bo już na samym starcie mieliśmy kolizję z udziałem czterech samochodów, a po restarcie pozycję lidera udało się odzyskać Slaterowi. Potem w bandzie wylądował, jadący na 23. miejscu, Oscar Wurz i safety car znów wyjechał na tor. Slater przewodził wówczas stawce, przed Boyą i Enzo Delignym, który wyprzedził Naela. Gdy doszło jednak do końca neutralizacji, Boya raz jeszcze wyprzedził Slatera. I była to niespodzianka, bo przed przymusową jazdą za safety carem Brytyjczyk uciekał Hiszpanowi – zbudował niemal trzy sekundy przewagi.
Ale takie właśnie jest Makau. Zresztą ten tor jeszcze kilkukrotnie pokazał swoje oblicze – szczególnie wtedy, gdy na pięć kółek przed końcem o bandę zahaczył (i urwał zawieszenie) sam Slater. Brytyjczyk ryzykował, utracił przyczepność i sytuacji nie uratował. Jeden z faworytów więc wyleciał z wyścigu przed jego ukończeniem. Samochód bezpieczeństwa ponownie pojawił się na torze, przez co stawka się „zjechała”. To był kluczowy moment dla losów wyścigu.
Gdy rywalizację wznowiono, korzystając z walki między Boyą i Delignym, z trzeciego miejsca zaatakował Nael, który miał sporo szybkości i idealnie wyliczył cały manewer. Francuzowi dopisało też mnóstwo szczęścia – chwilę po jego ataku miał miejsce kolejny incydent, tym razem z udziałem kilku aut. Uprzątnąć tego szybko się nie dało, a że do końca zostały dwa kółka, to oczywistym stało się, że za safety carem wszyscy dojadą do mety.
The overtake. https://t.co/uSXzTvol4R pic.twitter.com/2gZfwerxQF
— Feeder Motorsport/ RaceWorld (@FeederMoto) November 16, 2025
Teophile Nael został więc zwycięzcą.
Spory awans Kucharczyka
Tymek Kucharczyk ryzykował w wyścigu kwalifikacyjnym, ale przestrzelił swój manewr i zamiast zaliczyć awans, spadł o kilka pozycji. Do wyścigu ruszył więc z 24. miejsca i trzeba przyznać, że jak na pierwszy start w Makau, to się spisał. Polak unikał incydentów, omijał rywali i korzystał na ich błędach. Zaliczył też najpewniej – czego niestety nie pokazywano – ze dwa udane wyprzedzania. Efekt był taki, że ostatecznie podniósł się o 11 lokat i skończył na 13. miejscu.
To naprawdę dobry wynik.
Makau bowiem jest oknem wystawowym, ale nie tylko dla tych, którzy jadą z przodu – zawodnicy, którzy dobrze sobie na tym torze poradzą, nawet jeśli w drugiej części stawki, również są zauważani, historia to pokazuje. Wiele późniejszych legend F1 nie rywalizowało na tym torze o podia, a jednak potem zrobiło karierę. Kucharczyk zanotował dobry debiut na chińskim wybrzeżu. Oby pomogło mu to w dalszej karierze.
Fot. Tymek Kucharczyk/FB