Reklama

Goncalo Feio – zgody, układy, kosy [PRZEWODNIK]

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

28 września 2024, 10:48 • 20 min czytania 79 komentarzy

Goncalo Feio jaki jest, każdy widzi. Gdy będziemy układać nowy ranking największych rodzynków polskiej piłki, wygra go w cuglach. Lista konfliktów Portugalczyka wydłuża się w tempie ekspresowym, dlatego czas najwyższy, żeby zebrać je wszystkie do kupy. Każdy prosił, każdy potrzebował. Oto przewodnik po świecie Goncalo Feio, jego przyjaźniach, zwadach i kłótniach.

Goncalo Feio – zgody, układy, kosy [PRZEWODNIK]

Zestawienie będzie dynamiczne, bo taka też jest rzeczywistość, gdy w okolicy kręci się Goncalo Feio. Wystarczy wspomnieć, że zanim Paweł Tomczyk stał się dla niego tym, kim był Joker dla Batmana, panowie byli dobrymi kumplami, doceniającymi siebie nawzajem w oficjalnych i nieoficjalnych rozmowach. Nie chodziło nam również o wyliczankę w stylu: on jest najgorszy! Z oczywistych względów lista wrogów trenera Legii Warszawa jest troszeczkę dłuższa niż grono jego sprzymierzeńców, ale nie w każdym przypadku winę za to ponosi Goncalo, więc do zestawienia trafili także ci, którzy sami z siebie postanowili wytoczyć przeciwko niemu działa.

Nie przedłużając, bo i tak zapowiada nam się saga jak u Sapkowskiego, zapraszamy!

Goncalo Feio – zgody, układy, kosy

Zgody Goncalo Feio w polskiej piłce

Kiko Ramirez

Człowiek, któremu tak naprawdę zawdzięczamy obecność Goncalo Feio w polskim futbolu. Portugalczyk co prawda przewijał się już jako członek sztabu w Legii Warszawa, ale to Kiko Ramirez wciągnął go na pokład jako głównego współpracownika. Ramirez nazywa go przyjacielem, zabrał go nawet do Grecji, gdzie wyruszył pracować w Skodzie Xanthi. Duet działał razem także w Rakowie Częstochowa, gdzie Feio, jako członek sztabu, był pośrednikiem między klubem a Ramirezem, który wyszukiwał i oferował klubowi zawodników.

Reklama

Kiko chętnie korzystał z pomocy Goncalo z dwóch powodów. Pierwszy: ogarnia piłeczkę na sensownym poziomie. Drugi: Ramirez zna jedynie hiszpański, a jakoś trzeba się z zespołem komunikować. Z ostatnim zagadnieniem wiąże się jednak zabawna historia z Wisły. Mianowicie jako asystent-tłumacz w Krakowie Feio przekładał zawodnikom odprawy taktyczne pierwszego szkoleniowca. To znaczy: nie do końca, bo gdy uznał, że ma lepszy pomysł, wzbogacał plan na mecz o swoje założenia, czego Ramirez — z racji językowych braków — nie mógł być świadomy.

Dopiero po czasie w sztabie zorientowano się, że tłumaczenia Feio i zamysł Kiko miewają się do siebie jak translacje niektórych tytułów amerykańskich filmów na polski rynek. Skoro jednak nie przeszkodziło to obydwu trenerom we wspólnej pracy w kolejnych miejscach, to znaczy, że to zgoda pełną gębą.

Szkoła Trenerów PZPN

Goncalo Feio swego czasu forsował teorię o tym, że środowisko, a w szczególności PZPN, chcą się go pozbyć z niewiadomych względów (bo jakież są ku temu podstawy?!). Rzeczywistość ma się do tego dokładnie odwrotnie: góra tak naprawdę uchroniła Feio przed końcem jego trenerskiej kariery. Gdy w Białej Podlaskiej zdemolowano samochód Patryka Rachwała, winni, czyli Bartosz Ślusarski, Szymon Sawala oraz Grzegorz Baran, szybko pożegnali się z kursem UEFA A+B dla byłych piłkarzy.

Szkoła Trenerów nie zareagowała jednak na bogatą kartotekę Feio, który już w trakcie kursu UEFA Pro urozmaicił ją o wysłanie do szpitala Pawła Tomczyka, prezesa Motoru i kilka „pobocznych wątków” takich jak ubliżanie rzeczniczce klubu.

Początkowo Paweł Grycmann, dyrektor placówki, zapowiadał, że licencja trenerska Goncalo może zostać zawieszona. W tle przewijały się także pomysły na wykluczenie go z kursu. Na koniec jednak temat kary ciągnął się jak guma Turbo na słońcu, Grycmann na pytania o nią przestał odpowiadać, a gdy poznaliśmy werdykt, okazało się, że Feio dyskwalifikację otrzymał, ale w zawieszeniu (do czego nikt już chyba nie wraca i wracać nie zamierza), więc de facto nic wielkiego mu się nie stało.

Obecność wśród zgód to jednak także efekt tego, że spora część uczestników kursu była zafascynowana metodami Goncalo i próbowała wcisnąć się na staż, żeby poznać nie tylko teorię, ale też praktykę. Między murami szkoły w Białej Podlaskiej Feio mógł się poczuć jak idol. To też prawdopodobnie jedyne miejsce na mapie Polski, w którym regularnie gościł i nie odstawił niczego, co moglibyśmy dopisać do jego listy dokonań (albo jeszcze o tym nie wiemy).

Reklama

Jacek Zieliński

Jest tylko jedna osoba, która mogła wpaść na to, żeby w momencie największej zawieruchy wokół Goncalo Feio ściągnąć go do najbardziej medialnego klubu w Polsce i budować wokół niego długofalowy projekt. Jacek Zieliński. Dyrektor sportowy Legii Warszawa argumentował tę decyzję głęboko przemyślaną analizą, a wszelkie wątpliwości dotyczące charakteru i sposobu bycia Portugalczyka zbywał, twierdząc, że Goncalo wszystko sobie ułożył w głowie i więcej żadnych głupstw nie zrobi.

Parę miesięcy później dyrektor Legii nadal stoi za trenerem i wydaje się, że w zasadzie nie ma już innego wyjścia, bo jego los jest nierozłącznie spleciony z losem Feio. Kosta Runjaić, którego zwolnił, notuje kapitalne wejście w Udinese, podczas gdy w Warszawie oglądamy na przemian męczącą się z kolejnymi rywalami drużynę oraz wojenki trenera z całym światem.

Stało się jasne, że jeśli jeden pójdzie na dno, to zapewne pociągnie za sobą drugiego. Zgoda jest więc trwała i solidna, nic nie zapowiada, że któryś z panów nagle się wyłamie, żeby krytycznie oceniać pracę drugiego, próbując uchronić się przed gilotyną sprawiedliwości.

Mariusz Misiura

Relacja typu real recognizes real, jak mówią na Bronksie. Dwóch zdolnych trenerów, którzy podobnie patrzą na futbol, którzy wypłynęli wynikiem ponad stan na zapleczu Ekstraklasy. Mariusz Misiura i Goncalo Feio nie ograniczają się jednak do zawodowej sympatii, co w przypadku Portugalczyka jest wręcz niespotykane. Dawid Szwarga w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą stwierdził, że Goncalo nie jest typem osoby pielęgnującej znajomości międzytrenerskie, tymczasem z Misiurą polubił się na tyle, że planują nawet wspólne wakacje.

Wywodzi się z innego środowiska. Troszeczkę rozumiem jego perspektywę, temperament, oczekiwania. Nie pochwalam zachowania, którego się dopuścił, ale dla mnie wprowadził bardzo dużo do polskiej piłki. Cenię go sobie – mówił w “Ligowcu” trener Wisły Płock, parokrotnie jeszcze chwaląc Feio przy innych okazjach.

Piłkarze Legii

Jak to w relacjach Goncalo Feio — piłkarze bywa: efekt zauroczenia jest błyskawiczny, ale zaciera się z kolejnymi odpałami. Przerobiliśmy to w Motorze Lublin, gdzie po pierwszych wybuchach Portugalczyka szatnia wciąż go broniła, a gdy nie załatwiono na czas przedłużenia jego umowy, zawodnicy zbojkotowali nawet mecz sparingowy. Oczywiście w grupie były jednostki, które od początku czuły, że nie skończy się to dobrze, ale uczciwie przyznajemy, że Goncalo zaskarbia sympatię szatni nie poprzez mind tricks  jak rycerze Jedi, ale poprzez pracę i budowanie relacji.

Nie dziwi więc, że w Legii wygląda to bardzo podobnie. Owszem, zdarzają się nieporozumienia, przesadzone reakcje i pojedyncze konflikciki, ale pojawiających się w plotkach pielgrzymek do zarządu celem ustawienia trenera do pionu na tym etapie nie uświadczymy. Faktem jest, że szatnię czy kibica Legii (ci akurat podchodzą do Feio z rezerwą) kupić jest nieco trudniej niż w Lublinie, gdzie wystarczyło okazać zaangażowanie, opiekę i uwagę, żeby zyskać w oczach zawodników. W Warszawie piłkarze takich rzeczy nie potrzebują, ale fachowość ceni się wszędzie, więc z głośników niesie się cichutkie niech ta zgoda wiecznie trwa…

Josue

Niespodziewany gość, bo naprawdę wiele wskazywało na to, że w okolicach czerwca w Warszawie zobaczymy wizualizację wybuchu, jaki doprowadził do powstania naszej galaktyki. Oto Josue, człowiek, który bynajmniej nie zastanawia się dwa razy nad tym, co robi, żegnał się z klubem, który przed chwilą przejął Goncalo Feio, też nienależący do grupy ludzi, którzy dwa razy przemyślą każdy ruch. Wiadomo, że eksgracz Porto miał już w stolicy adwersarza w postaci Jacka Zielińskiego, ale mógł mieć nadzieję, że rodak odmieni jego los.

Josue nie pasował jednak do pomysłu na grę Feio, więc żadnej ratunkowej akcji nie było. Spięcia między piłkarzem a trenerem też jednak nie uświadczyliśmy. Wręcz przeciwnie, gdy rozmawiał z nim Piotr Koźmiński z „Goal.pl”, Josue poprosił, żeby napisać dużymi literami: „Mam ogromny szacunek do Feio. Zawsze był fair wobec mnie, a ja wobec niego. Po drugie, jego treningi, pasja, komunikacja z piłkarzami. Bardzo mi zaimponował. Wiedzą, zaangażowaniem, podejściem. Uważam, że to już bardzo dobry trener, a kiedyś będzie trenerem wielkim”.

Co planuje Jacek Zieliński? Jaki plan ma Goncalo Feio?

Układy Goncalo Feio w polskiej piłce

Zbigniew Jakubas

Byli jak Batman i Robin, Sherlock Holmes i doktor Watson, Pinky i Mózg. Powoli dryfują jednak w kierunku podobnych zestawień, tyle że dotyczących zwaśnionych bohaterów. Co prawda Zbigniew Jakubas nadal dziękuje Goncalo Feio za niewątpliwy wkład w rozwój Motoru, ale równie wdzięczny jest za to, że nie musi dłużej użerać się z krnąbrnym szkoleniowcem, za którego ciągle był „wzywany do szkoły”.

Zbigniew Jakubas: Ucywilizujemy Motor Lublin [WYWIAD]

Właściciel klubu z Lublina otoczył Feio protekcją, ale z każdym kolejnym wybrykiem przekonywał się, że budując w Portugalczyku przeświadczenie o jego własnej wielkości, sam wpakował się w tarapaty. Zgoda między tym duetem ostatecznie runęła, gdy Goncalo — przekonany o tym, że Jakubas zrobi wszystko, byle tylko zatrzymać go w Motorze — złożył rezygnację, którą biznesmen bez mrugnięcia okiem zaakceptował.

Ostatecznie w naszym przewodniku po świecie Feio zdegradowaliśmy tę relację z rangi zgody do układu, bo Zbigniew Jakubas coraz częściej podszczypuje byłego pracownika. Gdy w „Przeglądzie Sportowym” zdradził, że Goncalo na odchodne obsmarował i obraził swoich piłkarzy, wyprowadził mocny i celny podbródkowy: jego prawdziwą twarz pokazała osoba, którą ciężko posądzać o tkwienie w zawoalowanym spisku przeciwko Feio.

Kosy Goncalo Feio w polskiej piłce

Instynkt samozachowawczy

Największa kosa Goncalo Feio? Nie wymienimy tu żadnego nazwiska ani nawet klubu. Największą kosą portugalskiego trenera jest instynkt samozachowawczy, z którym notorycznie wdaje się w spory. Najczęściej dotyczą one tego, że akurat zapomniał spakować go w teczkę, wychodząc rano do roboty. Efekty są tragiczne, głównie dla otoczenia, bo Goncalo niczym MacGyver wykaraska się z każdych kłopotów. Problem mają ci, którzy muszą wzniecony pożar ugasić, kupić nowe kuwety na dokumenty, i tak dalej…

Tyson Fury opowiada w swojej autobiografii, że ma świadomość, jakie szkody może wyrządzić światu — a zwłaszcza drugiej osobie — gdyby stracił nad sobą panowanie, więc jest wdzięczny, że co jak co, ale nad nerwami zawsze panuje. O Feio tego nie powiemy, to raptus, który nie potrzebuje nawet konkretnego powodu, żeby się odpalić. Działanie na pierwszym miejscu, powód znajdzie się po fakcie.

Paweł Tomczyk

Konflikt wręcz filmowy, z finałem jak w oktagonie, tyle że bez oktagonu. Albo raczej: jak na gali WWE TLC: Tabbles, Ladders & Chairs, bo do akcji wkroczył sprzęt. Historia wojenki Goncalo Feio z Pawłem Tomczykiem to klasyczny przypadek Portugalczyka. Obaj się lubili, cenili, współpracowali. Tomczyk serdecznie polecał trenera Zbigniewowi Jakubasowy, ręczył za jego fachowość, chociaż znał też ciemniejszą stronę charakteru Portugalczyka. Ten odwzajemniał miłe słowa, choćby w naszym wywiadzie.

– To osoba, której ufam i która pokazywała mi, że zawsze jest po mojej stronie. Mamy podobną wizję co do rozwoju klubu, drużyny i ludzi, którymi chcemy się otaczać. Wiem, że to człowiek słowny, który jeśli coś deklaruje, to później się z tego wywiązuje. Prezes Tomczyk zrobi wszystko, żebyśmy osiągnęli sukces, bo to „jego” klub — zachwalał wtedy wciąż jeszcze kolegę.

Sprawy zaczęły się jednak rozjeżdżać i ze względów prywatnych, i typowo zawodowych. Zamiast współpracy zaczęły się podjazdy. Wytknięcie, że prezes nic nie może mu zrobić, bo nie jest jego przełożonym. Wrzutki, że Tomczyk uśmiecha się po porażkach. Opowiadanie się po stronie kibiców, którzy mieli zarzuty co do różnych aspektów życia klubu. Wreszcie eskalacja totalna, gdy prezes zabronił klubowym mediom zamieścić w sieci komentarz trenera po sparingu, w którym Feio rugał MOSiR, z którym z kolei Motor negocjował właśnie nową umowę.

Goncalo zamieścił go na swoim kanale, podpalając atmosferę, aż, niedługo potem, doszło do słynnego starcia oko w oko (czy raczej: kuweta w oko), gdy po meczu Feio rzucił w Tomczyka kuwetą na dokumenty, co skończyło się szyciem łuku brwiowego w szpitalu.

Paweł Tomczyk: Całe moje życie zostało oplute

Ochrona na Wiśle Kraków

Najbardziej żenująca akcja z udziałem Goncalo Feio? 2017 rok, Kraków. Portugalczyk, młody trener, pracuje w Wiśle i próbuje dostać się do loży VIP, gdzie trwa pomeczowe spotkanie ze sponsorami oraz posiadaczami wejściówek z wyższej półki cenowej. Szkopuł w tym, że zapomniał identyfikatora, więc ochrona nie chciała go wpuścić na sektor, trzymając się wytycznych, które otrzymała.

Feio nie mógł jednak zrozumieć, że ochroniarze mogą nie mieć pojęcia, kim jest. Zaczął się awanturować, nic nie robił sobie z Manuela Junco, który próbował załagodzić sytuację. Ostatecznie odepchnął panią z ochrony, a gdy opuszczał lożę, wydarł się na jej kolegę po fachu i opluł go na oczach kibiców oraz pracowników klubu. Wisła nałożyła na niego karę dyscyplinarną.

Wszystkie odloty Goncalo Feio

Piłkarze Motoru Lublin

Nic nie może wiecznie trwać, zwłaszcza uwielbienie do Goncalo Feio. Zawodnicy Motoru Lublin mieli powody, żeby myśleć o nim dobrze. Wstawiał się za nimi, wielu pomógł podpisać nowy, lepszy kontrakt z klubem. Jedność w szatni zaczęła się jednak sypać, gdy trener w kolejnych sytuacjach reagował nieadekwatnie do okoliczności. Tu kogoś obraził, tam kogoś zesłał do rezerw i stało się jasne, że w szatni nie ma człowieka, który może czuć się bezpiecznie. Goncalo zdarzało się też nieelegancko potraktować członków sztabu, więc dalsze budowanie narracji my kontra świat stało się niemożliwe.

Podziw szybko zastąpiło zmęczenie, bo o ile nikt nie wątpił, że pracując z Feio się rozwinął, tak charakter szkoleniowca stawał się coraz większym problemem w codziennych relacjach. Gdy Goncalo zagroził odejściem, na które przystał Zbigniew Jakubas, szatnia odetchnęła, podniosła się mentalnie i, wsłuchując się w głosy z wewnątrz, także dlatego ostatecznie awansowała do Ekstraklasy. Sam Feio twierdzi co prawda, że Motor wjechał do elity napędzany paliwem, jakim była jego praca, jednak wiele osób podkreślało, że Lublin stał się przyjemniejszym miejscem, gdy Portugalczyka zastąpił równie kompetentny, ale lepiej panujący nad emocjami Mateusz Stolarski.

goncalo-feio-komisja-dyscyplinarna-pzpn-decyzja-posiedzenie-martin-bielec-nko/

Kibice Motoru Lublin

Zmęczenie i niechęć do Goncalo Feio zaczęli odczuwać piłkarze, ale nie tylko. Trybuny niemal od początku stały za trenerem z Portugalii. Tak jak w przypadku zawodników, kolejne wyskoki, które ściągały na Motor falę krytyki, sprawiały, że kibice zdecydowali się szkoleniowca chronić, podważając wypływające informacje, szukając w nich drugiego dna, tłumacząc, że rzeczywistość wyglądała inaczej, była bardziej złożona.

Trochę wody w Bystrzycy upłynęło zanim w komentarzach szalikowców z Lublina zaczęła pojawiać się ulga, że mają Feio z głowy.

Feio z sektora ultrasów lżony zapewne nie będzie, wszyscy wciąż są mu wdzięczni za wydostanie Motoru z nicości, ale o uwielbieniu nie ma już mowy. Spora w tym zasługa samego zainteresowanego i stylu, w jakim żegnał się z pierwszoligowcem. Fani poczuli się zdradzeni, zwłaszcza z powodu tego, że długo szczerze wierzyli w słowa Goncalo o jego oddaniu, chęci doprowadzenia Motoru do Ligi Mistrzów, projekcie życia…

Dziś kibice z Lublina podśmiechują się z tych z Warszawy, zwłaszcza gdy podobnie jak niegdyś oni, stają za swoim trenerem. Been there, done that, piszą i zastanawiają się, kiedy ze stolicy wyleją się plotki o aferkach takich jak te, których doświadczyli sami.

Rafał Smalec

Szkoleniowiec Polonii Warszawa znalazł jeden prosty trick na to, jak wylądować w gronie antagonistów Goncalo Feio. Wystarczyło, że po zremisowanym spotkaniu stwierdził, że jego zespół był bliższy zwycięstwa. Jego ocenia nijak miała się do rzeczywistości, więc Portugalczyk nie odpuścił okazji, żeby się odgryźć.

– Rozumiem, że dość mocno mu się pali, piłkarze nie chcą z nim pracować, kibice nie chcą go mieć za trenera… Ale przyjść tutaj i okłamywać rzeczywistość? To dość nieeleganckie. Jeśli trener Smalec uważa, że Polonia była lepsza od nas, to wiele tłumaczy, dlaczego jego zespół jest w strefie spadkowej – podsumował krótko Feio.

Marek Papszun

Relacja uczeń i mistrz zakończa przejściem na ciemną stronę mocy. Gdy na konferencji prasowej po meczu z Rakowem Częstochowa Feio wtrącił, że nie tylko on nauczył się wiele od Marka Papszuna, ale i Papszun od niego, miał rację. Sztab szkoleniowy funkcjonował świetnie, Goncalo udoskonalił obronę pola karnego Rakowa, która stała się fundamentem do jego sukcesu, miał spory wkład w skuteczność stałych fragmentów gry.

Gdzie powstał zgrzyt? W jednym, konkretnym momencie. Goncalo Feio był święcie przekonany, że to on zostanie namaszczony na następcę Marka Papszuna, tymczasem trener wyżej cenił Dawida Szwargę. W dodatku w momencie zwarcia między Feio i kierownikiem drużyny, gdy Portugalczyk – znów przekonany o tym, że sprawy mają się inaczej – postawił przełożonego przed wyborem: on albo ja, pierwszy szkoleniowiec bez wahania odpalił Goncalo, który całe zajście wywołał.

Otwartej nienawiści tu nie doświadczymy, ale ludzie, którzy poznali Feio, twierdzą, że tkwi w nim duża zadra i chęć rewanżu. Także dlatego ostatnie spotkanie Legii z Rakowem miało podwyższoną temperaturę, a Papszun wyjątkowo mocno celebrował sukces na ławce rezerwowych.

Maciej Palczewski

Niedoszłe starcie, które mogłoby skończyć się marnie dla chodzącego w innej wadze portugalskiego trenera. Podczas finału Pucharu Polski Goncalo Feio wdał się w sprzeczkę ze sztabem szkoleniowym Lecha Poznań. Na celownik obrał Macieja Palczewskiego, ówczesnego trenera bramkarzy Kolejorza, blisko dwumetrowego człowieka, z którym lepiej nie zadzierać. Szczęście dla Feio, że sztab Rakowa lepiej ocenił sytuację i zapobiegł konfrontacji fizycznej. Z zajścia została więc tylko pamiątkowa fotka Piotra Kuczy.

Marcin Kuźba

Mało znany fakt z kariery Goncalo Feio: jego nazwisko powraca w koszmarach sennych Marcina Kuźby. Panowie spotkali się w Wiśle Kraków, gdzie Kuźba zajmował się skautingiem. Feio jednak, delikatnie rzecz ujmując, nie uważał go za autorytet w dziedzinie. Po grodzie Kraka krąży anegdota o zebraniu komitetu transferowego, w którym debatowano nad obserwowanym zawodnikiem. Opinie na jego temat były podzielone, powstał pat, przy czym Kuźba był wyraźnie anty.

Żeby rozwiązać problem zadzwoniono do Goncalo Feio, asystenta trenera, który rozważanego zawodnika znał.

– Kuźba jest na nie? A on coś wie w ogóle o piłce?! Ma jakieś kompetencje?! Przecież on się w ogóle nie zna – zaczął tyradę Portugalczyk, który zdawał sobie sprawę, że jest “na głośniku”. Skonsternowani uczestnicy tego przedstawienia stwierdzili, że może trzeba Goncalo przypomnieć, że Kuźba go słucha, ale Feio nic sobie z tego nie zrobił, dokończył brutalną ocenę skauta Wisły, a dopiero potem wychwalił zawodnika, o którego go pytano.

Zabawnie było też w Kielcach podczas meczu Pucharu Polski, gdy Marcin Kuźba siedzący tuż przy ławce rezerwowych zaczął wołać do trenerów, żeby ci zostawili na boisku Tibora Halilovicia (którego zresztą był fanem). Feio się wściekł, wyskoczył z siedziska i zaczął się z Kuźbą awanturować, nie zwracając uwagi na okoliczności.

Rzeczniczka Motoru Lublin

Paulina Maciążek doczekała się od Goncalo Feio wymuszonych przeprosin, podobnie jak Paweł Tomczyk. Portugalczyk za pośrednictwem oficjalnej strony klubu pokornie kajał się za “zachowanie polegające na naruszeniu godności osobistej” ówczesnej rzeczniczki prasowej Motoru. Sprawę sprowadzono do absurdu, roztrząsano, czy trener w rozmowie z nią rzucił “kurwą” czy też nazwał ją w ten sposób.

Był to jednak wierzchołek góry lodowej. Maciążek mówiła nam:

– Wszystko zaczęło się przez nieporozumienia między prezesem i trenerem. Ja byłam pomiędzy nimi, musiałam współpracować z obydwoma, to logiczne. Trener uznał, że powinnam być w stu procentach po jego stronie. Odpowiedziałam, że jeśli prezes mówi, że mam czegoś nie robić, to tego nie robię. Trener ma takie zachowania, w których nad sobą nie panuje. Przez pięć minut jest miły, uśmiechnięty, po czym nagle zaczyna cię atakować. To nie była pierwsza tego typu akcja ze strony trenera. Agresywne zachowanie, grożenie, obrażanie…

MOSiR Lublin

Kosa nieprzejednana. W różnych miejscach w kraju podobne instytucje mają swoje za uszami. W Lublinie Goncalo Feio darł z MOSiR koty o to, jak spółka dba o obiekty, na których ćwiczy Motor. Twierdził, że MOSiR woli gościć inne eventy, że nie zdążył odśnieżyć boiska przed meczem sparingowym. Złościł się także, że stadion miejski był wynajmowany ukraińskim klubom, które rozgrywały w Lublinie spotkania w ramach europejskich pucharów.

Niewątpliwym plusem tego konfliktu jest to, że dzięki niemu do uniwersum polskiej piłki wprowadzony został “pan Wątróbka, światowej klasy greenkeeper”.

Sztab Motoru Lublin

Od kogo by tu zacząć? Chronologicznie: Martin Zlatan Bielec jako pierwszy wyrzucił, co mu na sercu leży, oskarżając Goncalo Feio o mobbing i poniżanie. Sprawa przycichła, ale konflikty w sztabie wypłynęły ponownie, gdy Motor zbierał się na obóz przygotowawczy. Nie pojechali na niego asystent Przemysław Jasiński oraz kierownik Dariusz Baryła. Ten drugi, wieloletni pracowni klubu, usłyszał:

Cioto, nie masz prawa nazywać się Motorowcem, wypierdalaj!

Kierownik miał zastosować się do poleceń klubu, a nie samego Feio, co rozzłościło Goncalo. Jasiński miał tego pecha, że wstawił się za Burytą. Udało mu się utrzymać w sztabie, ale na obóz nie pojechał. Relacje ze sztabem pogarszały się, bo współpracownicy mieli dość pretensji, wulgarnych odzywek i pomiatania nimi. Przed meczem Motoru z Legią dało się usłyszeć historie o krzykach, poniżaniu, rzucaniu piłkami.

Przemysław Jasiński i Robert Kazubski o kulisach pracy sztabu Motoru Lublin

Feio twierdzi, że klub z Lublina awansował dzięki niemu. W Motorze mają nieco inne zdanie. Meczu przyjaźni nie było, przez całe spotkanie obydwie ławki “pozdrawiały się” jak zwaśnione bojówki kibicowskie, na koniec poproszono nawet “Canal Plus” o złagodzenie materiału zza kulis, bo sprawy zaszły daleko. Dziennikarz Norbert Skórzewski relacjonował, że Mateusz Stolarski miał rzucić do Goncalo:

Jak się nie uspokoisz, to moja konferencja potrwa dwie minuty dłużej i po tym czasie będziesz mógł się pakować do wyjazdu z Polski.

Kierownik Rakowa Częstochowa

Z pozoru niegroźna sytuacja, gierka sztabu szkoleniowego. Sędziuje Kamil Waskowski, eksarbiter, kierownik zespołu. Goncalo Feio nie podobają się jego decyzje, więc włącza tryb “w ryj dać mogę dać” – bardzo dosłownie, nawet dwukrotnie zaczepiając domniemaną ofiarę. Portugalczyk przeliczył jednak swoje możliwości i przegrał najpierw konfrontację z kolegą ze sztabu szkoleniowego, a potem swoją przyszłość w Rakowie, gdy zdecydowano, że to on powinien się spakować i opuścić klub.

Pracoholizm, zaufanie Papszuna, konflikt z kierownikiem. Goncalo Feio w Rakowie

Kibice Broendby IF

Legia Warszawa eliminuje duńskie Brondby IF, trzeba to uznać za sukces. Goncalo Feio świętuje go w nietypowy sposób: skacze, wierzga się, pokazuje wały i środkowy palec w kierunku sektora dla gości. Wszyscy zachodzą w głowę, o co do cholery chodzi, bo przecież tydzień wcześniej fani z Danii ugościli ultrasów z Polski na zakazie. Portugalczyk po pierwszym spotkaniu nie zająknął się nawet o problemach, ale pamięć wróciła po mu po drugim spotkaniu.

Szkoda, że w Danii nikt nie dostrzegł zachowania rywala wobec nas. Nie mówię o kibicach, ale o tym, jak ławka przeciwnika na nas naskoczyła, prowokowała… Tego nie zauważono. Zachowujemy się z klasą, gdy inni nas szanują – mówił na konferencji prasowej.

Duńczycy machnęli ręką na Goncalo, biorąc go za wariata. Uznali, że nie mają pojęcia, o czym opowiada i zignorowali jego wybryki. Dziwili się tylko, czemu Feio podszedł do nich po meczu i mówił im, że mogą jechać do domu. Wstydu najadł się głównie Dariusz Mioduski, który, tak się pechowo składa, robi interesy z ludźmi z krainy klokców Lego.

Linus Wahlqvist

Jak do tego doszło, nie wiemy, ale Linus Wahlqvist troszeczkę się zdenerwował. Ciekawe, że sytuacja przeszła zupełnie bez echa, jednak notujemy starannie: Szwed trafia do grupy kosy.

Jose Mourinho

Idol i “kosa” zarazem. Nie na poważnie, ale anegdota o tym, jak młodziutki Goncalo Feio na piłkarskim uniwerku w Portugalii trafił na Jose Mourinho, zaczepił go i przekonywał, że powinien wciągnąć go do swojego sztabu w Interze (mniej więcej w okolicach tripletty po którą sięgnął klub z Mediolanu), to jedna z lepszych historii o tym trenerze. Wcale nie w negatywnym kontekście, bo przecież dwudziestolatek, który wierzy w swoje możliwości na tyle, że zupełnie na serio uważa, iż będzie wartością dodaną w sztabie najlepszego trenera świata, to przykład ambicji, której można tylko przyklasnąć.

Gdzieś w alternatywnym świecie Mourinho stwierdza, że raz się żyje i piętnaście lat później Goncalo Feio prowadzi Liverpool, a Paweł Tomczyk nie ma blizny w okolicach łuku brwiowego.

Niestety, Jose temat przemyślał, na maile nie odpisał. Potwarz. Kosa.

Marcin Sasal

Całkiem na poważnie Goncalo Feio skonfliktował się za to z innym trenerem, Marcinem Sasalem z Pogoni Grodzisk Mazowiecki. Najciekawsze jest w tym to, że stało się to… bez udziału Portugalczyka. Sasal pożalił się bowiem mediom, że w ośrodku treningowym Legii, z którego w ramach umowy partnerskiej korzysta drugoligowiec, został przegoniony z boiska.

W połowie treningu przyszedł kierownik i powiedział, że trener Legii, Pan Goncalo Feio, nie życzy sobie, żebyśmy trenowali na sąsiednim boisku. Więc w połowie treningu musieliśmy przenieść się na następne. To jest po prostu nieprawdopodobne, na co się pozwala komuś w naszym kraju.

Trener dodawał później, że Goncalo wręcz dzwonił i dopytywał, kiedy Pogoń opuści boisko sąsiadujące z placem, na którym miała trenować Legia. W tym przypadku jednak Feio rozumiemy. Nie chciał przecież podrzeć ustaleń z drużyną z Grodziska Mazowieckiego i zabronić jej wstępu na teren Legia Training Center, lecz dla jej (oraz własnego) komfortu wolał, żeby obydwa zespoły dzielił pusty plac.

Jest tylko jeden problem. Feio w ogóle nie wiedział o sprawie. Z Sasalem rozmawiał kierownik drużyny, który nawet nie powoływał się na trenera. Historię rzekomych zarzutów z jego strony dopisał więc sam Marcin Sasal. Dlatego na listę kos wędruje na własne życzenie.

Piotr Obidziński

Kto?

Prezes Rakowa Częstochowa.

***

Zobowiązujemy się, że ranking będziemy aktualizować na bieżąco, gdy na orbicie pojawią się nowe konflikty lub alianse. Takowe możecie wskazywać w komentarzach, bo wiadomo, jak to jest w uniwersum Goncalo Feio – dzieje się tyle, że pewne rzeczy mogą umknąć.

fot. FotoPyK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Lens odpadło z Pucharu Francji. Dobry występ Frankowskiego

Bartosz Lodko
0
Lens odpadło z Pucharu Francji. Dobry występ Frankowskiego

Ekstraklasa

Francja

Lens odpadło z Pucharu Francji. Dobry występ Frankowskiego

Bartosz Lodko
0
Lens odpadło z Pucharu Francji. Dobry występ Frankowskiego

Komentarze

79 komentarzy

Loading...