Gdyby ktoś po pierwszej połowie postawiłby na zwycięstwo Widzewa jakiekolwiek pieniądze, to trzeba byłoby go uznać za człowieka niespełna rozumu. Przed przerwą drużyna z Łodzi nie oddała w Mielcu ani jednego strzału. Po zmianie stron nastąpiła jednak totalna metamorfoza zespołu Janusza Niedźwiedzia. Dominik Kun wyglądał jak maratończyk, Jordi Sanchez wykorzystał swoją jedyną okazję, a Stal totalnie zgasła. Dlatego łodzianie wygrali na Podkarpaciu aż 3:0.
Po graczach Stali było widać, że chcą szybko zmazać plamę po poniedziałkowej klęsce w Białymstoku, gdzie przegrali z Jagiellonią 0:4. Trener Adam Majewski ustawił swoją drużynę na wskroś ofensywnie, wystawiają w ataku Mikołaja Lebedyńskiego i Saida Hamulicia. W efekcie gospodarze mieli przewagę, której nie potrafili wykorzystać. Najbardziej szwankowało u nich ostatnie podanie, a przede wszystkim dośrodkowania. Było ich sporo, ale wiele niecelnych. Te wrzutki były najczęściej zbyt mocne.
Stal – Widzew 0:3. Kontrowersja 50 na 50
W pierwszej połowie miała miejsce spora kontrowersja. Hamulić dostał kolejne zbyt mocne prostopadłe podanie. Holender pokazał jednak swoją firmową szybkość i nieustępliwość, wyprzedził Serafina Szotę, a ten musiał się ratować łapaniem go. Momentalnie większość zawodników Stali dobiegła do sędziego Krzysztofa Jakubika, domagając się czerwonej kartki. Arbiter początkowo pokazał obrońcy Widzewa tylko żółty kartonik. Asystenci VAR wezwali jednak Jakubika przed monitor. Musiał on ocenić czy Hamulić po zagraniu piłki głową wyszedł na czystą pozycję, czy może nadbiegający nieco od boku Martin Kreuzriegler mógł jeszcze zdążyć z zablokowaniem akcji napastnika Stali. Sędzia główny po zobaczeniu kilku powtórek podtrzymał decyzję z boiska.
Gwoli wyjaśnienia, nie była to sytuacja czarno-biała, a tylko przy takich może interweniować VAR. Niemniej lekki niesmak po tej akcji został. Gdyby Jakubik pokazał czerwoną kartkę to mógłby się spokojnie wybronić. Wariant z żółtą kartką też może mieć swoich zwolenników. Taka kontrowersja „fifty-fifty”.
Tak jak wspominaliśmy, przed przerwą Stal była lepsza, ale nie była w stanie tego potwierdzić golem. Co więcej goście mimo słabej gry byli bliżej objęcia prowadzenia. Po dośrodkowaniu z rożnego Juliusza Letniowskiego zrobiło się takie zamieszanie, że jeden z miejscowych obrońców omal nie skierował piłki do własnej siatki. Futbolówka po rykoszecie obija tylko słupek i wyszła za boisko.
Stal – Widzew 0:3. Sanchez i Hamulić z podobnymi okazjami
Po zmianie stron na boisko wróciła zupełnie odmieniona ekipa z Łodzi. Mecz ustawiła sytuacja z 53. minuty, kiedy dalekie podanie Pawła Zielińskiego na gola zamienił Sanchez. Hiszpan już wcześniej kilka razy wkręcił w ziemię Arkadiusza Kasperkiewicza. Stoper zupełnie nie radził sobie z dryblingami hiszpańskiego napastnika i było widać, że ma do niego duży respekt. Sanchez uderzył lewą nogą z ostrego kąta i piłka między nogami Bartosz Mrozka wpadła do bramki. Później gracze Stali kontynuowali festiwal zbyt mocny dośrodkowań. Jedno w końcu było niezłe, ale Hamulić zbyt lekko strzelił głową. Holender miał jednak swoją wymarzoną okazję, ale jego próba z ostrego kąta (podobna do uderzenia Sancheza) została wyłapana przez Henricha Ravasa. Jeżeli chodzi o ofensywę gospodarzy to w zasadzie było na tyle.
Stal – Widzew 0:3. Show Kuna
Kiedy wszyscy zawodnicy na boisku oddychali już rękawami Dominik Kun hasał sobie po boisku zupełnie jakby się na nim dopiero pojawił, a grał od początku. Środkowy pomocnik gości najpierw strzelił gola po sporym zamieszaniu w polu karnym Stali (piłka trafiła do niego po rykoszecie), a później po kapitalnym rajdzie wyłożył futbolówkę jak na tacy Jakubowi Sypkowi. 3:0. Widzew wypunktował rywala jak rasowy pięściarz. Trzy precyzyjne ciosy załatwiły sprawę.
Stal – Widzew 0:3. Siedem straconych goli w pięć dni
Widzew wygrał drugie spotkanie z rzędu (tydzień temu zwycięstwo z Cracovią 2:0) i ponownie nie stracił gola. Z kolei Stal przegrała drugi mecz w odstępie pięciu dni, dając sobie wbić siedem bramek i nie zdobywając żadnej. Jeden Hamulić to zdecydowanie za mało, żeby myśleć o wygrywaniu. Mielecki zespół w ostatnich dwóch kolejkach wyglądał jak główny kandydat do spadku. A przecież wszyscy właśnie tak postrzegali mielecką drużynę przed początkiem sezonu. Trener Majewski szybko musi znów coś wymyślić, bo w przeciwnym razie Stal w następnych kolejkach będzie tylko spadać w ligowej tabeli.
WIĘCEJ O STALI I WIDZEWIE: