Reklama

Klimek: Mamy możliwość wykupienia Bartosza Mrozka za realną dla nas kwotę

Kacper Zieliński

Autor:Kacper Zieliński

23 sierpnia 2022, 10:23 • 7 min czytania 17 komentarzy

Gościem wczorajszego odcinka “Weszłopolskich” na Kanale Sportowym był Jacek Klimek. Prezes Stali Mielec opowiedział m.in. o obecnych standardach finansowych klubu, modelu transferowym wybranym przez ekipę z Podkarpacia oraz sytuacji Bartosza Mrozka wypożyczonego z Lecha Poznań.

Klimek: Mamy możliwość wykupienia Bartosza Mrozka za realną dla nas kwotę

Nawet po takim meczu, jak ten z Piastem, trudno w was zwątpić. 

Bywają takie mecze, że się po prostu nie dojeżdża. Czasami potrzebny jest zimny prysznic, bo niektórzy już trochę odlatują. Mowa tu u naszych fanach czy sponsorach. Ale my też głowami zostaliśmy w hotelu w Gliwicach i nie wyszliśmy na to spotkanie. Pracujemy od rana nad poprawą. Mamy nadzieję, że w starciu z Legią będzie lepiej.

Zaobserwował pan, że niektórzy za bardzo uwierzyli w łatwy sukces?

Gdy popatrzymy na opinie o naszej grze w ostatnim czasie, to można odnieść wrażenie, wszyscy już nas widzą w pierwszej szóstce na koniec rozgrywek. A sezon jest jeszcze bardzo długi. Mamy określoną kadrę oraz możliwości finansowe.

Reklama

Fajnie rozpoczęliśmy sezon. Myśleliśmy więc, że przywieziemy z Gliwic chociaż punkt. Wydawało się, że nasza gra w Zabrzu pozwoli patrzeć na to starcie pozytywnie. Zaczęliśmy bardzo odważnie, bo dwoma napastnikami. Jednak mecz bardzo szybko nas zweryfikował. Ale takie rzeczy się zdarzają. Każdy ma prawo mieć słabszy dzień.

A zgodzi się pan, że spotkanie z Piastem miało więcej wspólnego z logiką niż wasze wyniki i gra we wcześniejszych kolejkach?

Z wielką zazdrością patrzyłem na grę Piasta. Jestem ekonomistą. Lubię porównywać liczby. Wiem zatem, na co ich stać i wiem też, jakie możliwości ma nasz zespół. Gdybyśmy przyrównali potencjał obydwu ekip, to 0:4 jest do adekwatnym wynikiem. Ale piłka jest o tyle fajna, że często finansowe sprawy nie grają roli. Dlatego liczymy, że sprawimy jeszcze niejedną niespodziankę.

Jednak miniona niedziela była dla nas smutna. Musiałem dzisiaj wytłumaczyć sponsorom, że zagraliśmy na pół gwizdka.

Mógłby pan powiedzieć, że najgorsze już za wami? Możecie budować stabilny skład i nie dopuścić przy tym do takiej sytuacji, jaka miała miejsce w zeszłym sezonie?

Kiedy przychodziłem do Stali dwa i pół roku temu, mieliśmy problem finansowy na poziomie siedmiu milionów złotych. Dzisiaj klub wyszedł na prostą. Regulujemy wszystkie zobowiązania. Zawodnicy mają pensje wypłacane na bieżąco. Kontrakty zawarte z pracownikami są dwuletnie, a niektóre nawet trzyletnie, z opcją przedłużenia o kolejny rok.

Reklama

Ale to nie znaczy, że możemy ściągać zawodników, jakich chcemy, bo tabela w Excelu nie kłamie. Nigdy nie chcielibyśmy doprowadzić do ponownej sytuacji, w której zastanawialiśmy się, czy zagramy w czwartej lidze, czy w A-klasie. Dzisiaj sytuacja jest stabilna. Nawet bardzo stabilna.

Bałagan po poprzednikach został posprzątany?

Tak, aczkolwiek dzisiaj mamy jeszcze kilka zobowiązań, z którymi się nie zgadzamy. Będziemy dochodzić swoich praw. Gdyby okazało się, że te sprawy przegramy, a są one mniej więcej dwie, to mamy w budżecie odpowiednie kwoty, więc niczego się nie boimy. Ale będziemy walczyć, żeby dowieść tego, że w kontraktach były zawarte klauzule, które pozwalają nam się w tamtych przypadkach przeciwstawić. Nie chcemy płacić za coś, co naszym zdaniem się komuś nie należy. Jednak nie chciałbym wchodzić w szczegóły, bo dzisiaj sytuacja finansowa jest przyjemna. Jesteśmy już na innym etapie.

A sprawa Leszka Ojrzyńskiego jest jedną z tych dwóch?

Tak.

W takim razie mecz Stali z Koroną będzie miał dodatkowy podtekst.

Nie, spokojnie. Rozmawiałem z trenerem Ojrzyńskim. Latem graliśmy z jego zespołem sparing. Ucięliśmy sobie wtedy długą pogawędkę. Natomiast, jeżeli chodzi o sprawy służbowe, to owszem, nasi prawnicy rozmawiają. Na gruncie zawodowym każdy ma swoje racje i chce coś osiągnąć. Ale myślę, że trener nie odczuwa do nas zbędnej animozji, bo podczas wspomnianego sparingu byliśmy w stanie normalnie porozmawiać.

Jest pan w stanie zagwarantować, że Adam Majewski nie padnie ofiarą własnego sukcesu, kiedy przyjdzie ewentualna seria porażek?

Przypomnę, że w zeszłym sezonie przegraliśmy sześć meczów z rzędu. Mimo to wytrzymaliśmy ciśnienie. Jednak nie chciałbym rozmawiać na ten temat. Mamy teraz drużynę lepszą jakościowo i nie powinno się to wydarzyć. Natomiast nie mogę nic zapewnić, bo sam nie wiem, czy będę dalej na swoim stanowisku za kilka tygodni, bądź miesięcy. W hierarchii nade mną jest rada nadzorcza i to ona decyduje o tym, co jej się podoba.

Jednak gdybym miał dzisiaj odpowiedzieć na pytanie, to nie ma takiego tematu. Chcę współpracować z Adamem Majewskim jak najdłużej. Bardzo chciałbym kiedyś zmierzyć się z sytuacją, w której Adam dostaje super ofertę, a my próbujemy go zatrzymać. Nie myślę o momencie, w którym mielibyśmy się z nim rozstać.

A przed kwietniowym spotkaniem z Legią było coś na rzeczy, jeżeli chodzi o zmianę trenera?

Było bardzo nerwowo. Otrzymywałem naciski z różnych stron. Kibice nie wytrzymywali. Ale dalej trzymałem ciśnienie. Trener może to potwierdzić. Przed meczem z Legią nie powiedziałem ani słowa o ultimatum ze strony klubu. Doskonale wiedzieliśmy, jaką mamy drużynę. To nie była kwestia tego, że nie umiemy jej skomponować. Robiliśmy z nią to, co można było z nią zrobić.

Owszem, byliśmy przygotowani na różne warianty w przypadku porażki z Legią, bo nie wiadomo, gdzie skończylibyśmy sezon. Ale nie było mowy o zmianie trenera.

Co się panu bardziej podoba w obecnej kadrze, niż w tej z poprzedniego sezonu?

Drużyna jest lepiej dobrana. Oczywiście, jestem tylko ekonomistą. Ale sam trener twierdzi, że nasz zespół jest lepszy jakościowo. Ja mogę się pod tym tylko podpisać.

Jak wygląda proces transferowy w Stali Mielec? 

W naszym klubie nikt nie pełni funkcji dyrektora sportowego. Nie posiadamy też swojego pionu skautingu. Czasami korzystamy z usług zaprzyjaźnionych skautów czy agentów. Dla jasności – są to zupełnie inne nazwiska, niż te, które funkcjonowały tu ponad dwa lata temu.

Sam proces natomiast jest bardzo krótki. Ze względów finansowych stosujemy poniekąd model angielski. Trener bierze na siebie całą odpowiedzialność, jeżeli chodzi o sprowadzanych piłkarzy. Są w klubie osoby, do których spływają propozycje ewentualnych wzmocnień. Często zapraszamy do nas graczy na testy. Mamy nawet obecnie dwóch lub trzech, którzy nieźle wyglądają. Trenowali z drużyną przez ostatnie półtora tygodnia.

Później wszystkie kandydatury spływają do sztabu szkoleniowego i trener o wszystkim decyduje. Śmiejemy się, że wtedy nie będzie mógł mieć pretensji o wyniki, bo to on skonstruował tę ekipę.

Mimo to uważam, że w klubie powinien być obecny dyrektor sportowy. Ale na to trzeba mieć odpowiednie środki. Tak, żeby osoba na tym stanowisku mogła pracować swobodnie i generować odpowiednie zyski. A na tę chwilę takich warunków w Stali nie ma, choć mamy świadomość, że są one potrzebne.

Taki model to też spore ryzyko.

Jeżeli agent lub skaut przysyłają do nas zawodnika, który nie spełnia naszych oczekiwań i wytycznych, to później nie rozmawiamy już z taką osobą. Wiem, że w pewnym sensie nie jest to profesjonalne, ale idziemy swoją drogą. A w niej wszystko determinuje ekonomia. Dotychczas ten model się sprawdzał, bo gramy już trzeci rok w Ekstraklasie.

Ponadto naszych pomyłek transferowych w ciągu ostatniego dwa i pół roku było bardzo mało. Wymieniłbym z nich może dwóch zawodników, którzy nie dojechali. Z reszty jesteśmy lub byliśmy zadowoleni. Wynika to z tego, że zarówno każdego zawodnika, jak i każdą złotówkę, oglądamy cztery razy. Staramy się być jak najbardziej skuteczni. I tak też jest.

Chce się panu śmiać z reszty klubów Ekstraklasy? Wszyscy do kwestii transferów podchodzą profesjonalnie, a wy załatwiacie wszystko taką chałupniczą metodą. I mimo to potraficie być jedną z rewelacji ligi na starcie sezonu.

Nie chciałbym oceniać tego, co robią inni. Natomiast gdy rozmawiamy między sobą, to często się dziwimy, jakie nazwiska, za jakie pieniądze, trafiają do naszej ligi. Ale nie chcę się wymądrzać, bo to nie moja sprawa. Na pewno się z nikogo nie śmiejemy. Musimy mieć dużo pokory, bo to dopiero początek rozgrywek.

Żelisław Żyżyński w ostatnim wydaniu „Mocy Futbolu” powiedział, że Lech Poznań może ściągnąć Bartosza Mrozka z wypożyczenia za 100 tysięcy złotych. Jest pan w stanie potwierdzić tę informację?

Nie. Kontrakt jest skomponowany zupełnie inaczej. Mamy możliwość wykupienia tego zawodnika. I to za kwotę realną.

rozmawiali Jakub Białek, Mateusz Janiak, Paweł Paczul i Mateusz Rokuszewski

CZYTAJ WIĘCEJ O STALI MIELEC:

Fot. YouTube Kanał Sportowy

Lubi pogadać. Szczególnie o piłce. Sympatyk Ekstraklasy i Premier League, choć śledzi też inne rozgrywki. Na co dzień kibic Legii Warszawa i Manchesteru United.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
9
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Ekstraklasa

Miał świetną końcówkę roku, teraz przedłużył kontrakt z Górnikiem Zabrze

Patryk Stec
0
Miał świetną końcówkę roku, teraz przedłużył kontrakt z Górnikiem Zabrze

Komentarze

17 komentarzy

Loading...