Polska ma tyle samo przedstawicieli w fazie grupowej Ligi Konferencji, co Liechtenstein. FC Vaduz sprawił jedną z największych sensacji eliminacji, pokonując w nich Rapid Wiedeń. Dokonał tego walcząc w drugiej lidze szwajcarskiej o utrzymanie. Odstępstw od normy jest w tym klubie znacznie więcej.
Kiler: – A „FL”? „FL” nic ci nie mówi? „F”, „L”.
Siara: – „FL”? Aha, że my mamy „PL” na samochodzie to jest, że „FL”, „FL” to jest Księstwo Liechtenstein. Mam nawet takie konto tam, typu zaskórniak, na czarną godzinę.
Łzy, telefony i piwo
Ten popularny dialog z “Kilera” daje przybliżony obraz popkulturowej wiedzy w Polsce o Księstwie Liechtenstein. Rzadko kiedy w naszym kraju jest powód, by mówić o czwartym najmniejszym europejskim państwie. Piłkarze FC Vaduz dali jednak sposobność, by polscy kibice futbolu poznali bliżej klub i jednocześnie realia tamtejszej piłki. W końcu Stolz von Liechtenstein, czyli Duma Liechtensteinu, dokonała tego, czego nie potrafiła Lechia Gdańsk – wyeliminowała Rapid Wiedeń i wystąpi w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy.
– Zaraz po spotkaniu nikt w zasadzie nie wiedział, co się stało. W szatni trzech czy czterech zawodników płakało. Inni siedzieli w telefonach, kolejni już pili piwo. A mi właściwie uśmiech nie schodził z twarzy. Dopiero następnego dnia, ja jako Austriak, zobaczyłem w mediach, czego naprawdę dokonaliśmy – powiedział dla Sky Sport Austria Kristijan Dobras, zawodnik FC Vaduz, który dokonał rzeczy niebagatelnej, a mianowicie awansował do fazy grupowej europejskiego pucharu, nie występując na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w żadnym kraju. Mało tego, nie występował nawet w w swojej ojczyźnie, bo Liechtenstein nie ma swojej ligi. Jak w ogóle do tego doszło?
Liechtenstein to zaledwie 160 kilometrów kwadratowych powierzchni wciśnięte między Austrię i Szwajcarię w dolinie Renu. Zachodnią granicę państwa wyznacza właśnie ta rzeka, natomiast wschodnią łańcuch Alp. Powiedzieć, że to dość niesprzyjające warunki do uprawiania futbolu, to nic nie powiedzieć. Fakt, że z niespełna 40 tysięcy mieszkańców udało się stworzyć siedem piłkarskich drużyn i tak jest sporym wyczynem. To jednak za mała liczba, by powołać jakąkolwiek ligę, dlatego związek piłki nożnej w Liechtensteinie postanowił pójść drogą niektórych zespołów San Marino i Monaco, które swoje ekipy wysłały do lig we Włoszech i Francji. Ekspatrianci z księstwa występują natomiast w Szwajcarii.
Rekordziści świata
W przeciwieństwie do choćby AS Monaco, FC Vaduz świadomie posiada jedynie “status gościa” ligi szwajcarskiej, co oznacza, że rokrocznie musi uiszczać opłatę członkowską w wysokości 100 tys. euro, nie występuje w Pucharze Szwajcarii i jeśli zdobyłby mistrzostwo tego kraju, to nie wystąpi w eliminacjach Ligi Mistrzów. Jako gość Fuerstenverein mogą jedynie rywalizować z innymi drużynami z ligi, ale trofea nie są już dla nich przeznaczone. Z drugiej strony w swojej ojczyźnie zdobywają ich aż nadto, natomiast w szwajcarskiej elicie spędzili łącznie tylko pięć sezonów.
Wciąż w Liechtensteinie odbywa się puchar tego kraju. Występuje w nim siedem drużyn, a także ich rezerwy i trzecie drużyny. Wszystko po to, by wypełnić limit 16 miejsc, tworząc autentyczną drabinkę turniejową. Dochodzi wobec tego do sytuacji, gdy Vaduz gra z Ruggell B, natomiast Vaduz B z Ruggell, co stało się w zeszłym roku. Nikogo nie może zatem dziwić, że regularnie po to trofeum sięgają Fuerstenverein. W swojej historii zdobyli już 48 Pucharów Liechtensteinu, co jest absolutnym rekordem świata.
Te pseudorozgrywki są utrzymywane przy życiu tylko po to, by co roku Vaduz miał szansę występować w eliminacjach europejskich pucharów. Do poprzedniego roku była to Liga Europy, ale po reformie triumfatorzy krajowych pucharów spadli do Ligi Konferencji, co okazało się przepustką dla klubu z Liechtensteinu do historycznej fazy grupowej. I to w momencie, gdy zespół Alessandro Mangiarrattiego walczy o ligowy byt w drugiej lidze szwajcarskiej, zajmując przedostatnie miejsce.
Wiedeński atak kibiców
– Kiedy mówiliśmy, że chcemy awansować do fazy grupowej, wszyscy się śmiali. A my tego dokonaliśmy. Zupełnie na to zasłużyliśmy. To piękno futbolu i cud, że taki underdog jak my zwyciężył – mówił po awansie Manuel Sutter, napastnik FC Vaduz, co uzupełnił Dobras: – Może awans do Ligi Konferencji obudzi kilka osób i 20 albo 30 z nich przyjdzie na nasz kolejny mecz w niedzielę.
Akurat z kibicami Vaduz nie ma dobrych wspomnień. Zaraz po końcowym gwizdku sędziego Rede Obrenovicia zawodnicy z Liechtensteinu wpadli w euforię, natomiast kibice Rapidu Wiedeń – w furię. Rzucali w kierunku Fuerstenverein wszystkim, co wpadło im w ręce. Próbowali nawet wbiec na boisko, ale w ostatniej chwili zatrzymały ich służby porządkowe. – Byłem wniebowzięty po wygranej, ale to nie było fajne oglądać tego, co się wydarzyło na murawie zaraz po meczu – opowiadał mediom Dobras.
Vaduz w czwartek rozpocznie rywalizację na trzech frontach. To zupełna nowość dla takiego klubu. Szkoleniowiec widzi w tym spore zagrożenie, ale nie ma obaw, bo Duma Liechtensteinu już jakiś czas temu jako pionier zaczęła testować program Firstbeat Sports, monitorujący potencjał zawodników, ich kondycję i granice fizycznych możliwości. – Zrozumieliśmy, że konkurowanie z większymi i bogatszymi klubami jest wręcz niemożliwe bez odpowiednich danych. Musieliśmy dużo ostrożniej podchodzić do wykorzystywania naszych zasobów ludzkich. Dzięki odpowiednim narzędziom byliśmy w stanie odpowiednio zintegrować otrzymywane informacje z programu i wdrożyć w nasz tryb szkolenia – mówił Harry Körner, trener przygotowania fizycznego, który w Vaduz pracował do 2017 roku a ostatnio związany był z młodzieżowymi reprezentacjami Niemiec.
Drugie podejście
To jednak, że Vaduz awansował do fazy grupowej Ligi Konferencji, nie jest jedynie zasługą klubu, ale i całego związku i poświęcenia się innych drużyn. Na mocy współpracy oddają mu co lepszych piłkarzy, a później kluby dzielą się kosztami późniejszych transferów. Dobrym przykładem jest 19-letni Simon Luechinger, którego Duma Liechtensteinu oddała do Eschen/Mauren, ale z racji awansu do LKE, skrócono wypożyczenie bez żadnych konsekwencji.
Od 30 lat niemal nieprzerwanie Vaduz występuje w eliminacjach europejskich pucharów. Wcześniej tylko raz udało mu się przebrnąć fazę eliminacji. W 1997 roku wystąpił w 1. rundzie Pucharu Zdobywców Pucharów przeciwko PSG. Wynik dwumeczu 0:7 mówi sam za siebie. Mimo to nikt nie spoczął w kraju w dalszym hołdowaniu pomysłu promocji jednego zespołu.
Zaowocowało to historycznym pierwszym awansem do fazy grupowej. W starciach z AZ Alkmaar, Apollonem Limassol czy Dnipro-1 Vaduz dalej będzie absolutnym outsiderem. Nikt pewnie nie da mu większych szans na pozytywny wynik. Ale podobnie działo się w meczach eliminacyjnych ze słoweńskim FC Koper, tureckim Konyasporem czy austriackim Rapidem Wiedeń.
WIĘCEJ O LKE:
- Villarreal to 12. siła w Europie. Czy Lech Poznań grał kiedyś z mocniejszym rywalem?
- Lech Poznań w fazie grupowej Ligi Konferencji – jeden rywal topowy, pozostali w zasięgu
- Coraz bliżej szczęścia. Raków Europy nie zdobył, ale dzielnie ją goni [REPORTAŻ]
Fot. Newspix