Reklama

Dramat Jagiellonii, sędzia też dramat

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

06 sierpnia 2022, 20:29 • 3 min czytania 87 komentarzy

Jeżeli oglądacie Ekstraklasę dla emocji, często wynikających z kuriozalnych zdarzeń, to w meczu Jagiellonii z Radomiakiem (1:2) mogliście poczuć przesyt. Było ich aż nadto. Nie wynikały one jednak z jakości piłkarskiej, tylko z pokazów głupoty zawodników gospodarzy i skrajnej nieudolności sędziego. Jarosław Przybył w piątek bardzo źle prowadził spotkanie Stali Mielec z Cracovią (2:0), ale jego kolega po fachu z Siedlec jeszcze go przebił. 

Dramat Jagiellonii, sędzia też dramat

Krzysztof Jakubik praktycznie we wszystkich kluczowych momentach – czasami wespół ze swoimi asystentami – wyjściowo podejmował złe decyzje. Gdyby nie VAR, mielibyśmy do czynienia ze skandalem i wypaczeniem wyniku.

Jagiellonia – Radomiak 1:2. Fatalny sędzia Jakubik

Idźmy po kolei. Jakubik pierwotnie nie uznał gola Marka Guala, odgwizdując spalonego. Potem skorygował swoją decyzję. Wyszło, że linię złamał Mateusz Grzybek i Hiszpan zdobył bramkę prawidłowo. Gospodarze najpierw domagali się rzutu karnego po upadku Guala, ale akcja trwała i przyniosła tę bramkę. Sytuacyjną asystę zaliczył młody Oliwier Wojciechowski.

Potem Jakubik podyktował rzut karny, dopatrując się jakiegoś przewinienia Mateusza Cichockiego upadającego w pojedynku z Cernychem. Czy chodziło o faul, czy zagranie ręką przy upadku – nie do końca wiadomo. W każdym razie Cichocki dostał jeszcze żółtą kartkę. Dopiero po obejrzeniu powtórek arbiter ze wszystkiego się wycofał. Nie było karnego i nie było żółtej kartki.

Gdy natomiast Tiru w niedozwolony sposób zagrał ręką przy wyskoku, Jakubik potrzebował VAR-u, żeby wskazać na wapno. Stoper „Jagi” oczywiście może mówić o pechu, Maurides nabił go z bliskiej odległości, ale przepis jest przepis. Bardzo podobną jedenastkę przed tygodniem otrzymała Cracovia w meczu z Legią (3:0), gdy Wszołek walczył w polu karnym z Myszorem. Karnego pewnym, technicznym strzałem wykorzystał Filipe Nascimento.

Reklama

Portugalski pomocnik meczu nie dokończył, gdyż rezerwowy Andrzej Trubeha próbował zmasakrować mu kostkę brutalnym faulem. Pierwsza decyzja Jakubika? Żółta kartka. Po interwencji VAR-u? Czerwona, nie mogło być inaczej.

Cios Radomiaka w ostatniej akcji

Trubeha swoim beznadziejnym zachowaniem sprawił, że Jagiellonia od 70. minuty myślała już wyłącznie o dowiezieniu remisu, bo grała w dziewiątkę. W dziesiątkę zaczęła jeszcze przed przerwą. Mateusz Skrzypczak miał już „żółtko” za opóźnianie wznowienia gry przy linii bocznej, a mimo to uznał, że może bezceremonialnie pociągać za koszulkę Mauridesa, z którym przegrał walkę o pozycję. Tutaj Jakubik wyjątkowo VAR-u nie potrzebował i od razu ukarał obrońcę białostoczan. Inna sprawa, że gdyby był konsekwentny w kartkowaniu prób opóźniania gry rywali, to później upomniany powinien zostać także Dawid Abramowicz. Sędziowie często naszym ligowcom odpuszczają takie wybryki.

Abramowicz dwoił się i troił w ofensywie. Gdyby Maurides nie miał dziś krzywej głowy, a Leandro wreszcie dobrze nastawił celownik (na gola w Ekstraklasie czeka od 14 grudnia ubiegłego roku), to dopisałby sobie do statystyk co najmniej trzy asysty. A przecież podopieczni Mariusza Lewandowskiego szans mieli znacznie więcej, że wspomnimy strzał głową w boczną siatkę zupełnie niepilnowanego Roberto Alvesa, uderzenie Grzybka sparowane na poprzeczkę przez Alomerovicia i złą dobitkę Rossiego czy właśnie kolejne pudło Leandro (dośrodkowywał Cichocki).

Już wydawało się, że Radomiak drugi raz w tym sezonie nie wykorzysta gry w przewadze – z Miedzią (1:1) przez prawie całą drugą połowę było 11 na 10 – ale praktycznie w ostatniej akcji Leandro miękko zacentrował w pole karne, zgłupiał Romanczuk, jego koledzy też stali i Maurides już nie mógł spudłować z najbliższej odległości.

To nie był normalny mecz, lecz fakty są takie, że Jagiellonia doznała trzeciej z rzędu porażki. Patrząc na jakość jej gry w tym okresie, mogła wycisnąć dużo więcej, co na swój sposób jest budujące, bo wydaje się, że podstawy mimo wszystko są. Radomiak uchronił się od lekkiego wstydu, odniósł premierowe zwycięstwo, ale nadal jest się do czego przyczepiać, jeżeli chodzi o styl gry.

Reklama

 

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

87 komentarzy

Loading...