Korona Kielce pokonała Śląsk Wrocław 3:1 i tym samym odniosła pierwsze zwycięstwo po powrocie do Ekstraklasy. – Było gorąco, ale zrobiliśmy robotę – cieszył się trener złocisto-krwistych Leszek Ojrzyński.
– Pierwsza połowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu. Szczególnie pierwsze 10 minut, kiedy to byliśmy praktycznie cały czas w okolicach pola karnego Śląska, który nie oddał żadnego celnego strzału do przerwy. Niestety, popełnialiśmy błędy przy stałych fragmentach i nie wykorzystaliśmy przewagi wzrostu. Druga część była już zupełnie inna – stwierdził szkoleniowiec.
– Szybko dostaliśmy bramkę i zrobiło się niebezpiecznie. To nas trochę osłabiło, a poza tym brakowało nam sił w pressingu. Wzięło się to z tego, że do przerwy przebiegliśmy sześć, a na koniec 10 kilometrów więcej od przeciwnika. To się na nas odbiło – przyznał Ojrzyński.
– Do tego Śląsk ma dobry środek pola, dlatego szybko operowali piłką. Mieli przy tym cierpliwość, której nam brak. W związku z tym na ostatnie minuty zmieniliśmy ustawienie, by zablokować boki rywala. Udało się. Na koniec dwóch rezerwowych wypracowało akcję i Bartosz Śpiączka zamknął spotkanie – podsumował trener Korony.
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Galancie się pokazałeś, Widzewie. Witaj z powrotem w Ekstraklasie
- Rybak: Lech to syte koty. Byleby kasa się zgadzała
- Harmider w obronie, nowi nie odgrywają żadnej roli. Dlaczego Lech wpadł w dołek?
foto. 400mm.pl