– Bezustannie myślę o bestialsko zamordowanych ukraińskich dzieciach, o barbarzyńsko zgwałconych ukraińskich kobietach, o wszystkich ofiarach tej wojny. W mojej ojczyźnie codziennie dochodzi do zbrodni przeciwko ludzkości. Nie da się o tym zapomnieć, to blizna i trauma na całe życie. Kiedyś wydawało mi się, że wiem, co jest ważne, a teraz rozumiem, że to nie miało żadnego znaczenia. Miałem swoje problemy, wkurwiały mnie błahostki – to były gówniane zmartwienia, a nie rzeczy naprawdę godne uwagi. Gdybym był na Ukrainie, wziąłbym karabin i poszedłbym do wojska – mówi w rozmowie z nami ukraiński piłkarz Cracovii, Ołeksij Dytiatjew. Zapraszamy.
Piszesz, że „leżysz i myślisz o tym, jak ludzie teraz ukrywają się i marzą o spokojnej nocy”.
Każdego dnia takie myśli nie dają mi spokoju. Kiedy po całym dniu kładziesz się, odpoczywasz i relaksujesz, nagle zdajesz sobie sprawę z tego, że te wszystkie filmy i zdjęcia z Ukrainy nie są jakim zmyślonym światem. Zwykli ludzie siedzą w dusznych schronach, nasłuchają odgłosu syren alarmowych, kulą się w obliczu spadających bomb i nic nie mogą zrobić. Nie mogą uciekać, nie mogą wyjść na świeże powietrze. Tam są bezbronne kobiety i dzieci czekające na utworzenie zielonych korytarzy.
Groza tej wojny polega na tym, że Rosjanie zdają się nie rozróżniać żołnierzy i cywilów.
Godzą się tylko na ucieczkę ukraińskiej ludności na rosyjskie tereny, a z resztą cywilów się nie liczą. Potrafią do nich strzelać, zabijają bez mrugnięcia okiem.
Masz w sobie ogromny gniew na Rosjan?
Oczywiście, oczywiście.
Jak wygląda sytuacja twoich rodziców?
Wciąż nie udało im się wydostać z Nowej Kachowki, z południa Ukrainy, z obwodu chersońskiego. Miasto jest otoczone, wokół żołnierze do siebie strzelają, trwa regularna wojna. Teraz moi rodzice z dwóch złych wyborów muszą wybrać lepsze rozwiązanie…
Co masz na myśli?
Albo będą siedzieć w mieście i czekać aż strzelanina przeniesie się bezpośrednio do centrum, albo spróbują uciec i zaryzykują znalezieniem się w oku wojennego cyklonu.
Przerażające.
Na razie nie chcą wyjeżdżać, ale sytuacja zmienia się wraz z upływem każdej jednej godziny. Nie wiem, co czeka ich jutro czy pojutrze, a co dopiero za tydzień czy miesiąc. Może w końcu zdecydują się wyjechać, ale też nie mogę po prostu wsadzić ich w auto i kazać im jechać. Wziąłbym na siebie zbyt dużą odpowiedzialność za życie moich rodziców, musisz to zrozumieć.
Uwierz mi, że się staram.
Nie mogę ich do niczego zmusić.
Miasto kontrolują Rosjanie?
Dokładnie, ale walka trwa.
Czytałem, że utrzymujecie kontakt telefoniczny.
Dzwonimy do siebie właściwie codziennie, ale bywa tak, że przez parę dni potrafią odciąć zasięg, kontakt ginie i wtedy jest niewiedza, lęk, strach o nich. Kiedy jednak możemy, rozmawiamy długo, psychicznie są wymęczeni, tylko oni wiedzą, ile przeżyli i co zobaczyli. I tak dobrze, że nie znaleźli się w bardziej ostrzeliwanym mieście, bo gdyby porównać Nową Kachowkę do takiego Muriopola, to i tak nie jest tak źle i tragicznie.
Ucieczka z Mariupolu: brak jedzenia, strzały w kierunku pojazdów z dziećmi, bombardowania
Pewnie trochę cię to pociesza.
Jest woda, jest jedzenie, jest prąd, więc można jakoś żyć.
Masz znajomych w innych częściach Ukrainy?
Znam kogoś we właściwie każdym większym mieście. Dostaję nawet jakieś wiadomości od chłopaków z Obrony Terytorialnej i sytuacja jest straszna. W Charkowie każdego dnia dochodzi do artyleryjskiego ostrzału, a ludzie ryzykują własne życie, żeby pomagać Ukrainie w odpieraniu ataków Rosji. Patriotyzm kwitnie w ukraińskim narodzie, miliony wykazują się wielką odwagą, ale potrzeba do tego wszystkiego jeszcze wielkich nakładów finansowych, kupy pieniędzy, żeby można było walczyć. Brakuje leków… dlatego też organizujemy zbiórki i licytacje. Moi znajomi wysyłają mi fundusze, a ja od razu przekazuję je w słuszne miejsca na Ukrainie.
Każda pomoc jest istotna dla losów Ukrainy?
Dobro niesie każda złotówka. Niedawno wylicytowaliśmy koszulkę Jewhena Konoplanki…
Konoplanka to osiemdziesięciosześciokrotny reprezentant Ukrainy, ikona ostatniej dekady futbolu w waszym kraju.
Licytację jego t-shirtu zorganizowaliśmy sami, żeby pieniądze trafiły bezpośrednio na Ukrainę, bo wojna obudziła w ludziach też najgorsze instynkty, żądze i chciwości – wielu zbiera pieniądze na pomoc naszemu krajowi, a potem gdzieś te wszystkie tysiące magicznie znikają.
Często nie da się tego wszystkiego weryfikować.
Na szczęście znam wszystkich ludzi, którym przekazuję pieniądze, więc wiem, że kupują leki, że poświęcają swój wolny czas dla wyższego celu, że ryzykują utratą zdrowia albo życia dla naszego kraju.
Rozmawiacie często z Jewhenem Konoplanką o doniesieniach z ukraińskiego frontu?
Siłą rzeczy. O czym innym mielibyśmy rozmawiać?
„Myślę tylko o wojnie. Umierają nasi żołnierze. Umierają nasze dzieci. Umierają nasze rodziny. A on, Putin, cieszy się z widoku krwi na ulicach. Niech Putin spierdala z naszego kraju”, mówił niedawno Konoplanka.
Ostatnio wrzuciłem oprawę kibiców Legii z meczu z Lechem na swojego Twittera. Znalazł się na niej Putin – tyle powiem, mam tyle złych myśli, tyle negatywnych emocji budzi we mnie ta postać. Nie mogę uwierzyć, że tylu zwykłych Rosjan wspiera zbrodniczą operację swojego państwa na Ukrainie, tylu zwykłych Rosjan wyraża poparcie dla Putina. Ich słowa, ich gesty, ich zachowania sprawiają, że jeszcze przez wiele, wiele lat będziemy żywili urazę do tego narodu.
Kibice Legii przeciwko Putinowi
Przed 2014 rokiem ludności Ukrainy i Rosji faktycznie były do siebie zbliżone emocjonalnie i tożsamościowo?
W naszym kraju zawsze mówiło się po ukraińsku i po rosyjsku, przecinały się kultury i historie, miałem i mam wielu znajomych w Rosji, rodzice rodziców. Byliśmy związani z nimi, kiedyś nie było takiej nienawiści…
Charakter tej przyjaźni był fałszywy.
Wydarzenia z 2014 roku nie były tak szeroko opisywane i pokazywane w zachodniej części świata, a już wtedy wszystko się zmieniało, już wtedy kończyła się ta przyjaźń.
Czyli zachodnie społeczeństwa przeoczyły moment, kiedy można było zainterweniować?
Wszyscy zrobiliśmy za mało. Mogliśmy tego uniknąć.
Co myślisz o Anatoliju Tymoszczuku, legendzie ukraińskiej piłki, który w tej wojnie stanął po stronie Rosjan?
Myślę, że to pedał, zwykły pedał, tyle ci mogę powiedzieć.
Nie sądzę, żeby było to właściwie określenie, ale mówisz w emocjach.
Wiesz, Anatolij Tymoszczuk był legendą reprezentacji Ukrainy. Podobnie jak Szewczenko, Jarmołenko, Konoplanka, a teraz to wszystko przekreślił. Dla mnie ten człowiek nie istnieje, nie ma tego faceta.
Niebezpieczne związki Anatolija Tymoszczuka
W rozmowie z Canal Plus mówiłeś, że lutowy dzień początku wojny był najgorszym dniem twojego życia.
Teraz najgorsze dni życia mogę liczyć w miesiącach.
Potrafisz skupić się na codziennych czynnościach?
Bezustannie myślę o bestialsko zamordowanych ukraińskich dzieciach, o barbarzyńsko zgwałconych ukraińskich kobietach, o wszystkich ofiarach tej wojny. W mojej ojczyźnie codziennie dochodzi do zbrodni przeciwko ludzkości. Nie da się o tym zapomnieć, to blizna i trauma na całe życie.
Jak odpędzasz najgorsze myśli?
Robię swoje, pomagam, zajmuję się rodziną. Od początku wojny zmieniło się moje podejście do życia. Kiedyś wydawało mi się, że wiem, co jest ważne, a teraz rozumiem, że to nie miało żadnego znaczenia. Miałem swoje problemy, wkurwiały mnie błahostki – to były gówniane zmartwienia, a nie rzeczy naprawdę godne uwagi.
Wielu twoich znajomych walczy za Ukrainę?
Wielu zapisało się do Obrony Terytorialnej. Gdybym był na Ukrainę, też wziąłbym karabin i poszedłbym do wojska.
Czytaj więcej o wojnie na Ukrainie:
- Andrzej Sadowski: Pierwszą propozycją dla uchodźcy z Ukrainy w Polsce powinna być praca
- Jarosław Wolski: Dla Rosjan użycie bomb kasetowych jest jak wyjście po bułki
- Wojciech Szewko: Wojnę na Ukrainie ufundowaliśmy my, czyli Zachód
- Nie możemy do domu. Reportaż o uchodźcach z Ukrainy
- Mam tylko torbę i dziecko na ramieniu. Reportaż o Warszawie Wschodniej
Fot. Newspix