Reklama

Jaki pomysł na siebie ma Lechia Gdańsk?

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

09 kwietnia 2022, 11:49 • 10 min czytania 11 komentarzy

Pewnie termin na krytyczny tekst o Lechii Gdańsk nie jest najbardziej wdzięczny. Drużyna wciąż zajmuje czwarte miejsce, które – jak już wiemy – daje europejskie puchary. Skoro tak: po co się czepiać? Niemniej chyba wypada spojrzeć na sytuację w klubie szerzej, by bić na alarm wcześniej, a nie po fakcie, kiedy alarm nikogo nie będzie już obchodził. Bo też czy wszyscy jesteśmy przekonani, że z Lechią będzie lepiej, a nie gorzej?

Jaki pomysł na siebie ma Lechia Gdańsk?

Dziś o mistrzostwo walczy między innymi Raków Częstochowa i Pogoń Szczecin. W 2019 roku, kiedy Lechia sięgała po Puchar Polski, ci pierwsi dopiero wchodzili do elity, z kolei drudzy cały czas nie potrafili przebić sufitu przeciętności – rozgrywki 18/19 zajęli na dość rozczarowującym siódmym miejscu. Pisało się wtedy, że Pogoń w rundzie mistrzowskiej jak zwykle była na wakacjach.

No, ale minęło trochę czasu i Lechia może obu klubom sytuacji zazdrościć. Raków też ma już trofeum w gablocie, drugi sezon z rzędu skończy na podium, Pogoń również znów będzie mieć medal. To nie jest przypadek, tylko jasna deklaracja siły. Jeśli nie zdarzy się kataklizm, to za rok znów spotkamy się w podobnych okolicznościach: jedni i drudzy walczą o mistrza.

Dokąd zmierza Lechia Gdańsk?

Lechia natomiast od sezonu, w którym zdobyła Puchar Polski, dryfuje po nieznanych wodach. Był jeszcze finał PP z Cracovią, przegrany, ale Arka Gdynia zrobiła to samo. Ostatecznie – nie jest to wielki wyznacznik siły. Prędzej jest nią liga. No, a tutaj Lechia ma problem – rok temu zajęła siódme miejsce. Teraz może być przecież wciąż podobnie.

Ale nawet jeśli uda się finiszować lepiej – czy uznamy, że Lechia całkowicie wykorzystuje swój potencjał?

Reklama

Tomasz Galiński z Lechia.Net mówi: – Wiadomo, że nie i winię za to właścicieli. W Rakowie i Pogoni są ludzie z pieniędzmi i z pomysłem na rozwój klubu, a w Lechii co chwilę są jakieś zmiany, pan Wernze to nie wiem czy pamięta, że w ogóle jest posiadaczem klubu w Polsce. Brak tu wizji wykraczającej parę lat do przodu, jakiegoś pomysłu na budowę klubu.

Tomasz Osowski z Gazety Wyborczej: – Zdecydowanie nie. Chociaż biorąc pod uwagę, że kierownictwo klubu przed każdym sezonem za cel stawia zespołowi zajęcie miejsca w pierwszej “5” to już tak, bo Lechia w ostatnich ośmiu sezonach tylko dwa razy wypadła poza TOP 5. Z drugiej strony tylko raz kończyła sezon na podium, a to dla kibiców zdecydowanie za mało. Lechia cały czas kręci się w czołówce, ale walka o te najwyższe laury – poza jednym Pucharem Polski – ją omija. Brakuje profesjonalnego i pomysłowego zarządzania klubem, jakiejś wizji jak miałby on wyglądać w kolejnych latach. Z drugiej strony trudno o jakąś wizję, skoro non-stop pojawiają się kłopoty finansowe i koło się zamyka. Być może jeśli uda się w końcu wyjść na prostą w tym aspekcie, a taki jest na dziś główny cel prezesa Żelema, będzie można myśleć o czymś więcej. Jednak, żeby pójść drogą Rakowa czy Pogoni potrzebne byłoby zatrudnienie fachowców, ludzi wiedzących jak efektywnie zarządzać klubem. Nie wiem, czy kiedyś do tego dojdzie.

LECHIA U SIEBIE? PRZECIĘTNA. LECHIA NA WYJAZDACH? KATASTROFA

WADA PIERWSZA – BRAK TRANSPARENTNOŚCI

Samo zdanie, że kierownictwo co roku chce być w pierwszej piątce wiele mówi. Bycie co roku w pierwszej piątce – a i to nie zawsze wychodzi – to nie jest rozwój, tylko zastój. Jak dwa lata jesteś w TOP5, to w następnym sezonie powinieneś już chcieć TOP4. Potem TOP3 i tak dalej. A w Lechii nie – tutaj piąte miejsce zawsze będzie w porządku.

No właśnie. Trudno nie zauważyć, że Lechia ma kilka kłopotów. Po pierwsze – tak naprawdę nie wiemy, co prezes Żelem obecnie chce osiągnąć (już nie mówiąc o miejscu w tabeli). Nie wiemy, bo prezes nie raczył o tym nikogo z opinii publicznej poinformować. Objął to stanowisko w maju 2021 roku. Od tego momentu nie udzielił ani jednego wywiadu, w którym wyłożyłby poprzez dziennikarza kibicom: gdzie ma być Lechia za rok, za trzy lata, za pięć i tak dalej. Na co chciałby położyć nacisk, na co nie, od czego odejść.

Czy podobnie jest z Jarosławem Mroczkiem, Dariuszem Adamczukiem, Michałem Świerczewskim, Wojciechem Cyganem? Nie. Oni nie rozmawiają z mediami, bo tak bardzo to lubią, tylko po prostu rozumieją dzisiejszy świat. Klub musi być transparentny, wychodzić do kibica. Lechia taka nie jest, nie tylko za sprawą Żelema, bo Mandziara też nie lubi zabierać głosu. Inna sprawa, że nie do końca wiadomo, czym on tam się dalej zajmuje. Więc może nie „inna sprawa”, tylko ta sama – brak transparentności. No i jeszcze jest właściciel, pan Wernze, ale trudno mieć przekonanie, że on wie, iż dalej ma klub.

Reklama

Galiński: – Nie ma większych problemów, żeby umówić się na rozmowę z trenerem czy zawodnikami, choć w własnego doświadczenia zaobserwowałem, że łatwiej o fajny wywiad z kimś z Rakowa, Wisły Kraków czy Radomiaka niż z Lechii. Co do Żelema, chyba nie rozmawiał z nikim od momentu, gdy przejął stery w Lechii. Raz go spotkaliśmy po jakimś meczu, pogadaliśmy nieoficjalnie z 30 minut, ale wiadomo jak takie rozmowy wyglądają. Żadnych konkretów. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia dlaczego nie chce się wypowiadać w mediach.

Osowski: – Od kierownictwa klubu (czyli de facto prezesa Żelema, reszta jest gdzieś schowana) trudno dowiedzieć się czegokolwiek na temat wizji prowadzenia klubu, sposobu w jakim ma on funkcjonować. Ja sam próbuję umówić się na wywiad z prezesem od wielu miesięcy, wiem, że podobnie inni dziennikarze i… wciąż czekam.

A – krótko mówiąc – Żelem i spółka nie robią nikomu łaski. Lechia regularnie otrzymuje pieniądze od miasta, ostatnio ponad 20 milionów złotych. Wiadomo, potem większość trzeba znowu oddać za dzierżawę stadionu, niemniej gdyby nie – trzeba by płacić z własnych pieniędzy. A płaci się z publicznych.

Gdańszczanie mają więc święte prawo do transparentnego klubu, a nie schowanego za podwójną gardą.

WADA DRUGA – BRAK ODPOWIEDZIALNOŚCI

Nie ma transparentności, więc nie ma też odpowiedzialności, albo co najmniej ta odpowiedzialność się rozmywa. Kogo winić za złe transfery, kogo pochwalić za dobre? No właśnie – nie wiadomo.

Na pewno nie trenera Kaczmarka, który powiedział w rozmowie z Lechia.Gda.pl: – Jedyne, co mogę na ten temat powiedzieć, to, że nie jestem odpowiedzialny za transfery. Przedstawiam swoje analizy i mam bardzo konkretne przemyślenia, czego ten zespół potrzebuje, aby pomóc tej grupie zrobić następny krok, ale finalna decyzja, co do realizacji tego, nie należy do mnie. Wszyscy w klubie wiedzą, że potrzebujemy takiego transferu jak np. Pogoń kupiła Grosickiego czy Kucharczyka, ale klub teraz ciężko pracuje, aby ustabilizować się finansowo. My nie jesteśmy w fazie dużych inwestycji w zespół. Myślę, że wszyscy dookoła Lechii mają taką świadomość, że tutaj chwilowo bardziej o to chodzi, aby tę grupę zawodników, którą mamy jak najlepiej rozwinąć. Może uda się jednym lub drugim mądrym ruchem np. odbudowaniem Christiana Clemensa, wzmocnić zespół. W momencie gdy klub musi się finansowo ustabilizować, priorytety są troszeczkę inne. To nie znaczy, że mimo wszystko nie uda nam się zbudować dobrej drużyny.

Galiński mówi o tym: – Pewnie przydałby się ktoś taki jak dyrektor sportowy, choć z drugiej strony pamiętam Janusza Melaniuka. On tę funkcję sprawował chyba tylko na papierze i uśmiechał się do zdjęć z nowo pozyskanymi zawodnikami. Można było odnieść wrażenie, że jest tam tylko, żeby być, a niekoniecznie szły za tym jakieś konkretne działania.

Osowski: – Pewnie by się przydał, ale taki z rzeczywistym wpływem na podejmowane decyzje. Takiego nie było w Lechii od lat, ostatnim dyrektorem sportowym z prawdziwego zdarzenia był chyba Radosław Michalski, ale to było kilkanaście lat temu. Potem krótko taką funkcję pełnił Andrzej Juskowiak, a w miarę niedawno Janusz Melaniuk, z tym, że to był już czas rządów Adama Mandziary, który wówczas decydował niemal o wszystkim. W obecnej sytuacji za transfery odpowiada głównie prezes Żelem, który od wielu lat funkcjonuje w środowisku i ma wiele kontaktów wśród menedżerów itp. Gdzieś nad nim krąży jeszcze widmo Adama Mandziary, który jednak ostatnio mocno usunął się w cień.

CZEGO BRAKUJE LECHII, ŻEBY STAWIAĆ JĄ NA RÓWNI Z LECHEM, POGONIĄ I RAKOWEM?

Czyli – możemy chwalić lub ganić Żelema, ale jednak nie do końca, bo nie wiemy według jakiego klucza ściąga kolejnych piłkarzy. Nie wiemy, czy są oni obserwowani na żywo, czy tylko na video, czy może w ogóle, ale skoro zaprzyjaźniony menadżer go zaproponował, to niech piłkarz wpada.

I tak jest od lat, niezależnie czy rządzi Żelem, czy nie. Widać tylko pewne chwilowe fascynacje – jak sprawdził się Terrazzino z przeszłością w Bundeslidze, to weźmy teraz Clemensa z przeszłością w Bundeslidze. Jak nieźle w Gdańsku odnalazł się Tobers z łotewskiej ligi, to może Musolitin stamtąd też wypali? I tak dalej.

Możemy z Rakowa się podśmiewywać, kiedy szuka wysokiego, silnego i nieskutecznego napastnika, ale jednak wiemy kogo Raków szuka. Pogoń z kolei bardzo dbała o to, by kadrę uzupełniali piłkarze, którzy swoje w życiu wygrali i nie przestraszą się gry o kolejne tytuły. W Lechii takiego planu nie widać.

Pewnie dopiero ostatnio coś drgnęło, kiedy klub ściągnął młodych Neugeubauera i Piłę, wcześniej Biegańskiego, niemniej to wciąż za mała próba, by mówić o jasnej i sensownej polityce transferowej. Na razie to jest wypełnianie ubytków.

I kadra z roku na rok jest po prostu coraz słabsza.

WADA TRZECIA – BRAK UMIEJĘTNOŚCI NA RYNKU TRANSFEROWYM

Powiedzieliśmy o transferach przychodzących, ale problemem są też transfery wychodzące. Wciąż rekordem transferowym Lechii Gdańsk pozostaje… Vanja Milinković-Savić, który – według Transfermarkt – odszedł za 2,6 miliona euro. Nie są to pieniądze, które nawet w Ekstraklasie robiłyby wrażenie. No jeszcze gdyby gdańszczanie tak się wzbogacali co pół roku, ale tu mowa o sezonie 17/18. Kolejny na liście, Dawidowicz, jest z sezonu 14/15.

Więcej transferów za kwotę wyższą niż dwie bańki Lechia nie ma. Tymczasem Pogoń w ostatnim czasie może się pochwalić sprzedażą Piotrowskiego, Benedyczaka, Walukiewicza, Buksy i Kozłowskiego. O Lechu i Legii nie ma co mówić, ale Lechię w najdrożej sprzedanym piłkarzu przewyższa też Wisła Płock, Zagłębie Lubin, Jagiellonia Białystok czy Śląsk Wrocław.

Lechia za mniejsze pieniądze potrafi oddać zagraniczne talenty (Haraslin), czy swoje własne – Urbański, Fila, Żukowski.

Transfer tego pierwszego nie dobił nawet miliona euro. Ktoś powie, że trudno sprawić, by za 15-latka płacono masakryczne pieniądze i prawda. Gdyby Pogoń sprzedała Kozłowskiego w wieku 15 lat, też tyle by dostała. Ale Pogoń na Kozłowskiego miała pomysł od początku do końca i to wypaliło. Trudno ten pomysł było dostrzec w Lechii. Chwilę pograł za Stokowca i tyle go widziano.

Podobnie z Filą i Żukowskim. Z pierwszym przespano idealny moment na transfer, a gdy odchodził, nie był specjalnie wyróżniającą się postacią zespołu, o lidze nie mówiąc. Żukowski zagrał z kolei przyzwoitą rundę, choć nie na swojej pozycji. Nie dogadano się w sprawie nowego kontraktu i Żukowskiego już nie ma. Siedzi w Rangersach. Dosłownie – dostał tam 90 minut, w lidze jeszcze nie zadebiutował.

WADA CZWARTA – AKADEMIA OGLĄDA PLECY INNYCH W POLSCE

Z młodymi piłkarzami też jest problem, choć ten przepływ robi się sensowniejszy. Swoje momenty w lidze w tym sezonie mieli Sezonienko, Kałuziński, Koperski, Makowski gra w Ekstraklasie nie od dziś. Niemniej wciąż jest wiele do zrobienia. Sławomir Wojciechowski najwyraźniej nie sprawdził się w tej roli – kiedyś pompował rocznik 2003 jako ten najlepszy w klubie, a przebił się tylko Sezonienko i wcześniej Żukowski.

Zmienił go więc Paweł Wolański, który mówił pięknie, choć tak samo jak pięknie, tak niekonkretnie: – Akademia to projekt długofalowy, który ciągle ewoluuje, rozwija się i tak będzie już zawsze. Żeby przebieg tego procesu zoptymalizować, zostały również określone cele: krótko, średnio i długoterminowe. Już niebawem będziemy pokazywać, jak zmienia się Lechia, w podejściu do rozwoju młodego człowieka oraz jakie kierunki działań obrała. Wprowadzenie indywidualizacji procesu szkolenia, innowacyjności technologicznych, wspomagających go oraz podejście interdyscyplinarne odegrają w nim kluczową rolę.

Cały czas problemem jest baza, której Lechia dla swojej akademii po prostu nie ma – gdańszczanie są lata świetlne za Legią, Lechem, Zagłębiem czy Cracovią. Listy intencyjne dotyczące powstania ośrodka podpisywano ponad 10 lat temu. Sama ekipa od Wernzego też nie siedzi w Gdańsku od dwóch-trzech lat, tylko od ośmiu. Można było zrobić w tym temacie więcej.

Dobry jest więc ruch sprzed pół roku – Lechia podpisała umowę z Akademią Wychowania Fizycznego i Sportu, dzięki czemu korzysta z między innymi nowocześniejszego sprzętu.

Ale na tym poprzestać nie można.

***

Dziś wiemy już na pewno, że Lechia nie potrafiła skorzystać z sukcesów, jakim był Puchar Polski i brązowy medal mistrzostw Polski. Niewiele za tym poszło, gdańszczanie nie postawili kroku do przodu, raczej zostali w blokach i to bardziej z tendencją spadkową.

Niemniej wcale tak być nie musi. W Gdańsku jest naprawdę duży potencjał, by budować mocną polską markę.

Jasne, że do tego potrzebne są pieniądze, ale i dobry pomysł. Na razie albo go w Lechii nie ma, albo jest bardzo skutecznie ukrywany.

Czytaj więcej o Lechii Gdańsk:

fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Szymon Janczyk
7
Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów
Ekstraklasa

Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Kamil Warzocha
0
Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Kamil Warzocha
0
Rocha: W Brazylii jest ciężko. Byłem na testach, a trenerzy na mnie nie patrzyli

Komentarze

11 komentarzy

Loading...