Obsada pozycji lewego wahadłowego to chyba największy ból głowy Czesława Michniewicza przed meczem ze Szkocją i finałem barażu o udział w katarskim mundialu. Kandydatów do gry jest aż czterech, a mogłoby być pięciu, gdyby na zgrupowanie przyjechał Maciej Rybus.
Obsada pozycji lewego wahadłowego w reprezentacji Polski
Nowy selekcjoner nie ukrywa, że wybór lewego wahadłowego to nadal jedna z jego dwóch niewiadomych co do wyjściowego składu (drugą jest trzeci stoper). Przy każdym nazwisku znajdziemy plusy i minusy.
Arkadiusz Reca
Zaczął sezon od kontuzji i wrócił do gry dopiero po listopadowej przerwie reprezentacyjnej. Od tego momentu ma pewne miejsce w składzie Spezii. Po raz ostatni Thiago Motta nie wstawił go do wyjściowej jedenastki w 13. kolejce z Atalantą (porażka 2:5), czyli pierwszym meczu po powrocie Polaka na boisko. Później Reca już zawsze widział swoje nazwisko na tablicy trenera. I, co warto podkreślić, najczęściej przebywa na boisku od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego. W tym roku tylko trzy razy był zmieniany.
Dodatkowym plusem jest fakt, iż Michniewicz nigdy nie ukrywał zafascynowania włoską myślą taktyczną, a urodzony w Chojnicach zawodnik jako jedyny dzień w dzień ją praktykuje.
Arkadiusz Reca – talent, który na siebie zapracował | KOPALNIA TALENTÓW
Minusy? Sama gra Arkadiusza Recy na kolana raczej nie rzuca, choć i tak wydaje się solidniejsza niż wcześniej. W reprezentacji nigdy do końca nie przekonywał, mimo że ma już 14 występów w biało-czerwonych barwach. Do tego obecnie od dłuższego czasu w klubie pełni rolę lewego obrońcy. Motta po pierwszym tegorocznym meczu, zakończonym porażką 1:2 z Hellasem Verona, przeszedł na klasyczną czwórkę z tyłu. W przednich formacjach modyfikuje ustawienie, ale jeśli chodzi o defensywę, konsekwentnie trzyma się tego pomysłu.
Reca kilka dni temu w rozmowie z “Przeglądem Sportowym” przekonywał jednak, że to nie problem. – W Spezii gram na lewej stronie czteroosobowej obrony, ale najlepiej czuję się jako wahadłowy. Wtedy mogę i pomóc z tyłu, i dać coś z przodu. Nie ukrywam, że gdy gram w czwórce, brakuje mi rajdów do przodu. W klubie mam teraz takie, a nie inne założenia i to z nich muszę się w pierwszej kolejności wywiązywać – tłumaczył.
Tymoteusz Puchacz
Zaliczył pusty przelot w Unionie Berlin. Przez całą jesień nie zdołał zadebiutować w Bundeslidze, grał jedynie w meczach Ligi Konferencji. Odżył po wypożyczeniu do Trabzonsporu, z którym zmierza po mistrzostwo Turcji. Szybko przebił się do składu i zbierał niezłe recenzje. Dwie ostatnie kolejki jednak opuścił z powodu tajemniczego zawieszenia przez komisję dyscyplinarną tureckiego związku. On i dwóch innych kolegów wypadli na dwa spotkania za swoje zachowanie w starciu z Fenerbahce. Nie do końca wiadomo, o co chodzi, komunikat pisał o “obelgach”, niemniej Puchacz nie obejrzał wtedy nawet żółtej kartki.
W każdym razie, w jego klubowej karierze nastąpił pozytywny zwrot.
Puchacz z Doliny Smoków [SYLWETKA]
Nasze obawy? Wiadomo, jaka jest charakterystyka tego zawodnika. Jego atuty dotyczą głównie chęci gry do przodu i możliwości ciągłego biegania od pola karnego do pola karnego. Puchacz nie jest synonimem solidności w defensywie, lata szkolenia się jako boczny pomocnik dają o sobie znać. Ciągle zdarzają mu się momenty poważnej dekoncentracji, które w jednym meczu decydującym o całym roku 2022 dla polskiej kadry mogłyby naprawdę słono kosztować. No i on także mógł się już odzwyczaić od grania na wahadle, bo Trabzonspor zawsze stosuje ustawienie z czwórką z tyłu.
Przemysław Frankowski
To nominalny skrzydłowy, ale praktycznie cały sezon rozgrywa jako wahadłowy, najczęściej właśnie na lewej stronie. Frankowski miał szokująco dobre wejście do Ligue 1. Strzelał gole (w tym pięknego z Marsylią), zaliczał asysty. Z czasem jednak coś zaczęło się psuć. Polak od trzynastu kolejek nie zaliczył ofensywnego konkretu, a ostatnio na kilka meczów wypadł z podstawowej jedenastki. Wrócił do niej dopiero w miniony weekend i mimo wygranej 3:1, nie zachwycił w spotkaniu z Clermont (nota 4 od “L’Equipe”).
Plusem Frankowskiego jest z pewnością okrzepnięcie w lidze top5 w Europie, co nie było oczywiste, bądźmy szczerzy. Z drugiej strony, obecnie jest on daleko od swojego najlepszego okresu w RC Lens. Być może po części wynika to z wyeksploatowania organizmu. Sam zawodnik po styczniowej porażce z Marsylią podkreślał, że czuje się zmęczony, bo latem przychodził do Francji z marszu z MLS, w której trwał sezon i nie miał żadnej przerwy. Zaraz potem trafił na ławkę i wchodził na końcówki, zapewne nie jest to przypadkowa zbieżność.
Mamy problem z Frankowskim, ponieważ czysto piłkarsko nigdy jego fanami nie byliśmy, a jako reprezentant nigdy na dłuższą metę nie przekonywał. Samą charakterystyką chyba jednak Michniewiczowi odpowiada, umiejąc i bronić, i atakować.
Patryk Kun
Najbardziej zaskakujące powołanie Michniewicza, obok Konrada Michalaka. Jeśli się jednak dobrze zastanowić, może mieć sens. Kun od kilku lat jest pewniakiem u Marka Papszuna w Rakowie, co już wiele mówi. Przez cały ten czas występuje na lewym wahadle. Dla niego ta pozycja jest chlebem powszednim. Z całej czwórki ma z nią największe obycie. Ponadto, co podkreśla sam selekcjoner, zawodnik częstochowian najlepiej w tym gronie spisuje się w defensywie.
Cichy, skromny, pracowity, wytrzymały – sensacyjny kadrowicz Patryk Kun
Wątpliwości dotyczące Patryka Kuna raczej są oczywiste. To zupełny świeżak w reprezentacji, z symbolicznym obyciem na międzynarodowej arenie. Ba, nawet występy o najwyższe stawki pod dużą presją na niwie klubowej to dla niego nadal coś nowego, bo tak naprawdę Raków na krajowym podwórku ciągle więcej może niż musi. Wyjątek stanowił finał Pucharu Polski z pierwszoligową Arką Gdynia, w którym drużyna Papszuna była zdecydowana faworytem i nie wypadało jej przegrać.
Najwięcej w jego przypadku będzie zatem zależało od tego, jak psychicznie odnajdzie się w nowej rzeczywistości. – Chciałbym zobaczyć Kuna w jakimś wymiarze czasowym ze Szkocją. Zobaczymy też jak będzie wyglądał mentalnie – przyznawał selekcjoner na konferencji.
***
Gdybyśmy mieli obstawiać, największe szanse na występ od początku we wtorkowym barażu dawalibyśmy Recy. U niego najwięcej się zgadza: trzeci sezon z rzędu regularnej gry w Serie A, otrzaskanie z rolą lewego wahadłowego, rytm meczowy. No, chyba że ktoś z pozostałej trójki olśni wszystkich ze Szkocją. Czesław Michniewicz na pozytywny ból głowy z pewnością by nie narzekał.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Grzechy polskich meczów o wszystko
- Dylematy Michniewicza przed Szkocją i finałem barażów. Jak kadra zagra w tych meczach?
- Lewandowski: Chęć rewanżu na Szwedach byłaby dla nas dodatkowym bodźcem
Fot. FotoPyK/Newspix