Reklama

Talent, który na siebie zapracował | KOPALNIA TALENTÓW

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

23 lutego 2021, 14:18 • 13 min czytania 12 komentarzy

Kiedy wchodzisz na teren Kolejarza Chojnice, widzisz nie tylko stadion i klubowy pub, ale też wielkie pomniki stworzone ze starych szyn. To pamiątka po dawnych latach, swoiste kolejowe dziedzictwo. Od pewnego czasu symbolem chojnickiego zespołu jest nie tylko robotnicza przeszłość, ale też Arkadiusz Reca. Reprezentant Polski zaczynał karierę właśnie tutaj, w niewielkim, grającym dziś w Klasie A klubie z “Grodu Tura”.

Talent, który na siebie zapracował | KOPALNIA TALENTÓW

Na treningi przyjeżdżał rowerem z Nieżychowic, w tajemnicy przed mamą. – Zawsze był systematyczny. Czasami nawet nie mówił mamie, że idzie na trening, uciekał na rowerze. Początkowo nie wiedziała nawet, że tu trenuje. Nie chciała się chyba zgodzić, żeby dojeżdżał, ale porozmawialiśmy i się przekonała. Był rzetelny, nie było tak, że nie przyszedł na trening, to zawsze było pierwsze – mówi nam Czesław Jarzembiński, pierwszy trener Recy.

W Kolejarzu spędził najmłodsze lata, stawiał tu pierwsze kroki w piłce, ale prezes Jacek Zakrzewski nie zgadza się, że nauczył się tu tylko wiązać buty. Podstawy, które wypracował za młodych lat, zaowocowały w przyszłości. Mimo że początkowo Reca nie był wyróżniającą się jednostką.

Mieliśmy kilka roczników naprawdę niezłych. Arek grał w drużynie rocznika 1995/1996. Tamta ekipa była tak mocna, że można w nieskończoność wymieniać, ilu chłopaków mogło zrobić kariery. Niektórzy trafiali do kadry województwa pomorskiego, ale Arek nie trafił do niej ani razu. To był zawsze solidny chłopak jeśli chodzi o ambicję, wykonywanie poleceń trenera. Na tle innych ciężko byłoby go specjalnie wyróżnić. Jak na swój wiek, na swoje środowisko, był po prostu niezły – tłumaczy sternik Kolejarza.

Reklama

Co więc sprawiło, że Reca wystrzelił? – Gdziekolwiek by nie był dbał o swój rozwój także sam. Był uparty i sumienny, wiedział, czego chce – twierdzi Zakrzewski.

I ta opinia jeszcze się dzisiaj powtórzy.

Kolejarz Chojnice – pierwszy przystanek Recy

Zawsze wystawiałem go na lewą obronę, ale miał ciąg do przodu. Pamiętam mecz z Lechią Gdańsk, liderem ligi. Arek grał na lewej obronie, mieli tu przyjechać i nas zjeść. Strzelili nam w 89. minucie gry na 1:0. Mieliśmy mnóstwo sytuacji, Arek dorzucał lewą nogą, ale koledzy nie trafiali do bramki. Był tu taki pan i pytał się, w jakich koszulkach gra Lechia. Wygrywali mecze po 8:0, 10:0, u nich zawsze było ciężko – opowiada Jarzembiński.

We wspomnieniach o tym, jak złoty rocznik Kolejarza stawiał opór Lechii i innym gdańskim klubom, znajdziemy odpowiedź na pytanie, które zadają sobie ci, którzy z piłkarskiej mapy Polski kojarzą raczej Chojniczankę.

Dlaczego Arkadiusz Reca wybrał mniejszy z chojnickich klubów?

Bo to Kolejarz był wtedy siłą, przynajmniej młodzieżową. W regionie bił wszystkich, więc walczył już tylko z większymi klubami. A te bardzo chętnie wyciągały z Kolejarza co zdolniejszych adeptów futbolu. – Arkiem się tak nie interesowali, ale innymi… Sześcioma, siedmioma zawodnikami. Do Lechii tylu miało pójść. Niektórzy poszli, niektórzy potem wrócili. Arek tu był cały czas. Teraz ich już nie ma w piłce, a dobrze się zapowiadali. Nie wiem, czym to jest motywowane, ale to zależy od zawodnika. Niektórym uderza woda sodowa, Arkowi nie uderzyła – czy w Ekstraklasie, czy we Włoszech – mówi pierwszy trener Recy.

Reklama

Reca z trenerem i prezesem Kolejarza – 2019 rok

Kolejarz Chojnice nie robi swoim wychowankom problemu, jeśli chcą iść wyżej. Zdają sobie sprawę, że na tle wielkich akademii są tylko punktem wyjścia.

Jako klub przez wiele lat i obecnie nie jesteśmy nastawieni na sukces komercyjny za wszelką cenę. Skupiamy się na tym, żeby udostępnić możliwość rozwoju talentu dzieciom i młodzieży. Mamy do tego warunki jeśli chodzi o bazę treningową. Staramy się zatrudniać trenerów z wiedzą piłkarską i podejściem obyczajowym do tych dzieci. Jeśli któryś z chłopców rozwija się i chce odejść od nas do szkoły sportowej, nie robimy najmniejszych problemów. Jeśli jest problem, żeby dogadać się finansowo, to odstępujemy. Nie chcemy blokować ani miesiąca rozwoju takiego chłopaka. Zdajemy sobie sprawę, że są ośrodki lepiej przygotowane do tego, żeby ich zawodnik gdzieś wypłynął. Nie walczymy, dajemy błogosławieństwo – wyjaśnia prezes Zakrzewski.

Chojniczanka, czyli większe perspektywy

A jak młody Reca spisywał się na boisku? Przede wszystkim mógłby wszystkich zabiegać. Nie jest przypadkiem to, że został wahadłowym. Arek urodził się chyba z dodatkowym płucem, albo chociaż butlą tlenu na plecach.

Mógł biegać od “szesnastki” do “szesnastki”. Byliśmy na to przygotowani, bo mieliśmy duże boisko. Skromny chłopak, nie miałem z nim żadnych problemów. Jeśli chodzi o czysto piłkarskie umiejętności, to jego mocną stroną była zawsze lewa noga. Ale prawej nie miał do podpierania. Bardziej nawet trenował prawą nogę niż lewą – opisuje wychowanka Czesław Jarzembiński i przytacza pewną historię. – Pamiętam, jak byliśmy na obozie w górach. Była tam drabinka skocznościowa. On był mały, chudziutki, bo teraz to jest wielki chłop. Ale wchodził zawsze pierwszy. Był zwinny, szybki, nie było, żeby odstawał.

W Kolejarzu nie kryją jednak, że kariera Arkadiusza Recy była zaskoczeniem również dla nich. Zwłaszcza że kiedy przeniósł się już do Chojniczanki, miał pewne problemy. Nie z samym transferem, bo wraz z nim silniejszy klub z Chojnic zasilił cały rocznik 95/96. Współpraca między sąsiadami układa się bardzo dobrze. – Nie wiem, jak to wygląda w innych miastach, ale tutaj jest wzorowo. Jeśli chcemy wymienić się zawodnikami, rozmowy są bardzo krótkie. Obiekt, na którym jesteśmy gospodarzem, służy też Chojniczance. Trenują tutaj, drużyna kobiet rozgrywa tu mecze ligowe. Dogadujemy się co do terminów, nie mamy żadnych konfliktów – twierdzi Jacek Zakrzewski.

Co zastał Arek w Chojnicach? Przede wszystkim perspektywy, bo Chojniczanka grała już na szczeblu centralnym. Ale także pierwsze trudności.

Wychodzona szansa

Arek zawsze miał predyspozycje motoryczne, które od razu rzucały się w oczy, były ponadprzeciętne. Uważniej zacząłem śledzić jego rozwój, kiedy pojechałem na mecz juniorów młodszych do Gdańska. Chojniczanka wygrała chyba 2:0, Arek strzelił jedną z bramek. Po tamtym meczu rozmawiałem z trenerem Mirosławem Czuryło, czy to ten Reca, o którym wielokrotnie w klubie mówiono. Potwierdził, że to chłopak, którego nie możemy stracić. Zacząłem przywiązywać do niego dużą uwagę, śledziłem jego rozwój – mówi nam Dawid Frąckowiak, który wtedy i teraz pełni funkcję dyrektora sportowego Chojniczanki.

Jego wersję wydarzeń potwierdza trener Czuryło. – Dawid zwrócił na niego uwagę, to on polecił go do rezerw, a potem do pierwszego zespołu.

Debiut w drugiej drużynie był jednak w dużej mierze dziełem przypadku. Albo raczej mieszaniną przypadku, szczęścia i wiary pewnych osób w to, że na Arka Recę warto stawiać.

Najlepszy piłkarz Wisły Płock – jesień 2015

W kwietniu 2012 roku nasze czwartoligowe rezerwy miały bardzo duże problemy kadrowe. W sobotę jechali na mecz ligowy i mieli problemy, żeby zebrać się na to spotkanie. Poleciłem trenerowi, żeby sięgnął do rocznika 1995 po Arka i chłopaka, który wtedy prezentował podobny poziom. Pamiętam reakcję trenera rezerw: no gdzie, on nie grał jeszcze w seniorach, nie da sobie rady, a to ważny mecz w kontekście utrzymania. Powiedziałem: bierz go, nie zastanawiaj się, to polecenie. Rezerwy wygrały 1:0, Arek zaliczył bardzo dobry debiut. W poniedziałek trener przyszedł i powiedział, że warto na niego stawiać – wspomina Frąckowiak.

Dyrektor Chojniczanki napędzony sukcesem Recy, zaczął “męczyć” trenera pierwszej drużyny, żeby ten zaprosił go na treningi. Mirosław Hajdo nie był łatwym negocjatorem, ale w końcu Frąckowiak “wychodził” u niego kolejny awans Arka w hierarchii. 17-latek z Nieżychowic stanął przed szansą gry w drugiej lidze.

“Na Ekstraklasę nie trzeba być wirtuozem”

W połowie maja, czyli miesiąc po debiucie w rezerwach, zagrał w wyjazdowym meczu z Turem Turek. O ile dobrze pamiętam miał nawet sytuację bramkową. Cieszyłem się, bo widać w nim było bardzo duży potencjał. Jeśli można tak powiedzieć, to zakochałem się od pierwszego wejrzenia w jego umiejętnościach – mówi z uśmiechem Dawid Frąckowiak.

Mirosław Czuryło dodaje, że Arek sam siebie motywował do pracy. Wierzył, że jeśli nie zabraknie mu determinacji, będzie piął się w górę. – W pierwszym momencie nie rzucał się w oczy. Z czasem zacząłem obserwować go uważniej i zauważyłem, że ma wyraźnie ukształtowany cel. Rozmawiałem z nim wiele razy i on sam zdawał sobie sprawę, że ma duże braki, nad którymi musi pracować. Od początku wyróżniał się jednak cechami wolicjonalnymi – ambicją, walką, zadziornością. I przede wszystkim bardzo dobre predyspozycje fizyczne, cechy motoryczne.

To był wzór do naśladowania, który zawsze podawałem chłopakom. Gdyby każdy podchodził do pracy tak, jak Arek, to byśmy mieli wielu więcej zawodników na takim poziomie – zachwyca się byłym podopiecznym ówczesny trener juniorów Chojniczanki.

Ale jedno się nie zmieniło. Reca wciąż był pomijany w młodzieżowych kadrach. Nie dostrzegali go także skauci silniejszych zespołów. Czuryło trochę podnosił go na duchu, żeby chłopak nie zwątpił w siebie. – Nie było piorunującego zdarzenia Arka z ligą. Do wszystkiego dochodził z czasem. Ambicji nie można było mu odmówić, a kiedy dochodziła do tego umiejętność myślenia na boisku, to zaczęło procentować w późniejszym okresie. Często rozmawialiśmy z Arkiem, kiedyś mu powiedziałem: uwierz mi, żeby grać w Ekstraklasie, nie trzeba być wirtuozem. Wystarczy mieć zdrowe płuca i charyzmę.

“Przestań już gadać o tym Recy!”

Z czasem epizod z Turem Turek mógł przerodzić się w coś więcej. Tyle że wtedy w Chojniczance zaczęło brakować sprzymierzeńców talentu Recy. – Szkoda, że po sezonie odszedłem z klubu, bo jego przygoda potoczyłaby się inaczej. Nie wiemy, czy byłby w tym samym miejscu, w którym jest, ale ja nie pozwoliłbym schować go do szafy, wypożyczać go do 3. i 4. ligi – mówi z żalem Frąckowiak.

Rzeczywiście, po jego odejściu Reca trafił do Jantara Pawłowo a później do Korala Dębnica. Przyznacie – mało ekskluzywne marki, jak na 18-latka, który liczy na dużą karierę. Dyrektor sportowy Chojniczanki kontynuuje opowieść o problemach Arka. – Po przyjściu nowego dyrektora i zmianach w sztabie pierwszego zespołu polityka zmieniła się i zaczęto bazować na młodzieżowcach z zewnątrz. Wiadomo, że Chojnice to mały ośrodek i nie ma wielkiego wyboru, ale jak już pojawiają się takie rodzynki, to szkoda takie okazje zaprzepaścić. Na to, że rocznik 95/96 nie został dobrze wykorzystany wpływ miały relacje między sztabem pierwszego i drugiego zespołu. Było dużo perturbacji, rezerwy dostawały walkowery, nie wyglądało to za różowo.

Podobnie widział to trener Czuryło. – Przyszedł trudniejszy okres, Dawid odszedł, ja zostałem i byłem silnie za Arkiem i kilkoma młodymi zespołami. Ale jak rzuciłem hasło, żeby dać temu chłopakowi stypendium, zadbać, żebyśmy go nie stracili, spytał mnie: komu ja mam to stypendium zabrać? Kapitanowi zespołu?

Jedyny występ Recy dla Chojniczanki

Zwątpienie trenera Mariusza Pawlaka później odbiło mu się czkawką. Mirosław Czuryło opowiada, jak podpuścił byłego szkoleniowca Chojniczanki. – Jak Arek poszedł do Atalanty Bergamo to wysłałem mu sms-a z podziękowaniem, że nie dał mu szansy, bo może dlatego jest tam, gdzie jest. Nie odpisał.

Inną ciekawą historię przypomina sobie Dawid Frąckowiak. – Wrzucę kamyczek do ogródka dyrektora Klauzo. To było po odejściu z Chojnic, Jarek do mnie zadzwonił.
– Potrzebuję pilnie lewego obrońcy.
– Przecież masz u siebie.
– Przestań ty mi już gadać o tym Recy!

Pewnie Jarek będzie się wstydził, ale pamiętam tę rozmowę, bo zawsze gdy z nim wtedy rozmawiałem, pytałem o losy Arka. Zresztą nawet gdy wróciłem do Gniezna i budowałem klub Pelikan Niechanowo, z którym walczyliśmy o awans do drugiej ligi, był taki pomysł, żeby go ściągnąć do nas. On wtedy miał problemy w Koralu Dębica. Rzutem na taśmę trafił wtedy do Floty Świnoujście.

Dyrektor klubu zaznacza, że nie chce wyjść na anioła, ale też nie poczuwa się do winy, że Chojnice wypuściły swój największy talent. Te dwie anegdoty nie są zresztą ostatnimi, w których Chojniczanka cierpiała za zwątpienie w Recę.

Reca strzelał Chojniczance

14 października 2014 roku. Reprezentant Polski pewnie nie miałby problemu z przypomnieniem sobie, co stało się tego dnia. Flota Świnoujście, której piłkarzem był wówczas Arkadiusz Reca, grała z Chojniczanką w pierwszej lidze. Był remis, ale na kwadrans przed końcem spotkania piłka wpadła w pole karne po dośrodkowaniu z prawej strony boiska. Reca doskonale się odnalazł i skierował ją do siatki.

Flota wygrała 2:1.

Półtora roku później, już z Wisłą Płock, Reca zawitał do Chojnic. I znów – centra z prawej strony, wejście byłego piłkarza Chojniczanki na piąty metr i gole. Tym razem wyrównujący, ale choć “Nafciarze” tamten mecz przegrali, to i tak był to moment wyjątkowy. Na trybunach było ciekawie, bo część kibiców po bramce Recy wystrzeliła w górę, ciesząc się z trafienia “chłopaka stąd”.

Wtedy był to już dostrzegany boczny pomocnik lub obrońca. Mirosław Czuryło wspomina, jak Arkiem interesowały się kluby z Ekstraklasy. – Kiedy był czołowym młodzieżowcem w Wiśle Płock, zadzwonił do mnie i mówił, że ma propozycje z Ruchu Chorzów, z Wisły Kraków. Spytał mnie, co powinien zrobić. Powiedziałem mu, że skoro Wisła jest na dobrej drodze do awansu, a on ma ugruntowaną pozycję, to niech się zastanowi, kogo miałby do rywalizacji na swojej pozycji w innym klubie. Czy gra jest warta świeczki, czy nie lepiej poczekać trzy miesiące i awansować z Wisłą, gdzie ma duże zaufanie? Zaczekał i po jakimś czasie zadzwonił, podziękował za radę.

Natomiast uczciwie dodajmy, że nie tylko drużyna z “Grodu Tura” nie zauważyła, że ma pod nosem talent. – Raczej nie było takiej sytuacji, żeby masa skautów czy menedżerów zwracała na niego uwagę. Trafił przecież do Dębnicy, która nie rozdawała kart w trzeciej lidze. Taka była tendencja, że wszyscy niechciani z Chojniczanki tam trafiali, bo była trzecia liga i dobre pieniądze. To, że był bez klubu i trafiła mu się Flota, też świadczy o tym, że był niedostrzegany – słusznie zauważa Dawid Frąckowiak.

Wizyta w Chojnicach

Dzisiaj Arkadiusz Reca może się tylko uśmiechać na myśl o początkach swojej kariery. Nie stracił jednak kontaktu z ludźmi, którzy zawsze trzymali za niego kciuki. – Do tej pory utrzymujemy kontakt, ostatnio wysłał mi w prezencie koszulkę. Oczywiście nie zawracam mu codziennie głowy, ale piszemy do siebie. Gdy tu przyjechał, spotkał się, rozdał kilka par butów chłopakom. Opowiadał o wszystkim, że warto się poświęcić i ciężko pracować. Nie spodziewałem się, że dojdzie do Serie A. Przyjemne zaskoczenie, że okruszek mojej pracy w tę karierę włożyłem – opowiada Czuryło.

Kolejarz Chojnice także może na niego liczyć. – Kontakt z Arkiem mamy zawsze, kiedy potrzebujemy. Nigdy nie było tak, żebyśmy nie mogli się do niego dodzwonić. Ostatnio wyposażyliśmy dzieciaki w plecaki z napisem “Arek gra z nami”, zapytaliśmy go o zgodę, ucieszył się, powiedział, że to super pomysł. Jeśli pozwoli mu termin, to na turniej też przyjedzie – mówi Jacek Zakrzewski.

Arkadiusz Reca z wizytą w Kolejarzu Chojnice

Reca już raz odwiedził swój pierwszy stadion i spotkał się z miejscową młodzieżą. – Wszyscy, którzy mogli przyjść, pojawili się na stadionie. Arek był bardzo serdeczny, poświęcił nam dużo czasu, rozdawał autografy, podpisywał nawet buty. Nie każda gwiazda by coś takiego zrobiła. Porozmawiał z trenerem, bardzo miło wspomina te czasy. My mu bardzo kibicujemy i myślę, że on nam też – dodaje prezes klubu.

Dla Kolejarza taki patron to magnes na młodzież. Nie każdy może się przecież pochwalić wychowankiem w kadrze narodowej. Klub przyjmuje każdego, kto chce po prostu grać w piłkę. – Są młodzi zawodnicy, którzy mają ambicje, żeby się rozwijać i wysyłamy ich w świat. Są tacy, dla których ten poziom jest wystarczający. Nie chcą żyć z piłki, mają pracę gdzie indziej, więc przychodzą tutaj i grają w lidze. Rekrutujemy wszystkich. Każde dziecko, dziewczynka czy chłopiec, może się zapisać. Nie ograniczamy ich składkami, dofinansujemy sprzęt sportowy. Często są to dzieci zagrożonych różnymi patologiami – wyjaśnia Zakrzewski.

Reca rozwija Kolejarza

Jest jeszcze jeden aspekt, który zyskał Kolejarz dzięki Arkadiuszowi Recy. Pieniądze przy okazji każdego transferu. To dzięki nim klub założył kolejne grupy młodzieżowe.

Pieniądze z opłaty solidarnościowej za Arka w całości zainwestowaliśmy w młodzież. Kilka lat temu mieliśmy dwie drużyny juniorów. Dzisiaj mamy osiem drużyn juniorów, dwie seniorów. Klub wychodząc naprzeciw oczekiwań społecznych, stworzył także sekcję lekkoatletyczną dla dzieci. Seniorzy utrzymują się ze środków zebranych na ich finansowanie. Zostało jeszcze sporo pieniędzy, nie szastamy nimi. Mamy w planach zorganizowanie dużego turnieju młodzieżowego, niestety pandemia pokrzyżowała nam plany – tłumaczy prezes klubu.

A pomysłów na dalszy rozwój w Chojnicach nie brakuje. – Zrzeszamy głównie zawodników miejscowych, w pierwszym zespole grają nasi wychowankowie, trenerem jest nasz wychowanek – Damian Trzebiński. Były okresy lepsze i gorsze. Ostatnio postrzeganie klubu w mieście, także poprzez wsparcie sponsorów, jest pozytywne i odczuwamy to, wykorzystujemy to – mówi Zakrzewski.

Najnowszy plan? Stworzenie kącika poświęconego Recy i innym wychowankom, którego domagają się mieszkańcy i kibice. Żeby każdy gość widział, że to tu wyrósł reprezentant Polski.

SZYMON JANCZYK
zdjęcia i montaż: Mateusz Stelmaszczyk

fot. 400mm.pl, Kolejarz Chojnice

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
6
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Komentarze

12 komentarzy

Loading...